Reklama

Jak nie teraz, to kiedy? Iga Świątek może przełamać się podwójnie [KOMENTARZ]

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

18 kwietnia 2025, 20:20 • 7 min czytania 5 komentarzy

W porównaniu do tego, jakie panowały oczekiwania – ten sezon w wykonaniu Igi Świątek jest jak do tej pory po prostu słaby. W dodatku teraz skończyły się wymówki: Iga zaczęła grać na ukochanej mączce, ma przed sobą cykl turniejów, z których wygrywała już w karierze każdy (większość kilkukrotnie) i to w przekonującym stylu. Jeśli w najbliższych tygodniach nie będzie w jej dyspozycji poprawy, to okaże się, że problem naprawdę jest głęboki. A na drodze Polki stanął w dodatku wielki test w osobie Jeleny Ostapenko.

Jak nie teraz, to kiedy? Iga Świątek może przełamać się podwójnie [KOMENTARZ]

Iga Świątek w poszukiwania przełamania. Podwójnego

Wiecie, to jest tak: same porażki to coś zupełnie naturalnego. Każdy w końcu przegrywa, każdy ma gorszy okres. Nawet ci najwięksi. Każdy z Wielkiej Trójki. Serena Williams. Martina Navratilova czy Steffi Graf. W tenisie nieważne,  ile turniejów wygrałeś w czasie swojej kariery – na pewno więcej przegrałeś. I zdarzało się, że przez dobrych kilka miesięcy, a może i rok nie wygrałeś żadnego. Iga jest teraz właśnie w takim okresie i to… po raz pierwszy od triumfu w Roland Garros 2020. Wcześniej najdłuższy czas bez triumfu w turnieju wynosił u niej dziewięć miesięcy – od maja 2021 do lutego 2022 roku.

Teraz na liczniku wybiła już dycha i powoli idziemy w stronę okrągłego roku. Ostatni turniejowy triumf Igi to bowiem Roland Garros 2024. Oczywiste jest więc, że budzi to pewne zdumienie.

Podkreślę jednak jeszcze raz: to mimo wszystko normalna sytuacja. Jeśli coś może niepokoić, to styl, w jakim Polka notuje niektóre porażki. Jelena Ostapenko w Dausze, Mirra Andriejewa w Dubaju, a wreszcie – sensacyjnie – Alexandra Eala w Miami. Dwie pierwsze zdominowały Igę i nie pozwoliły jej rozwinąć skrzydeł, a jednak to Świątek znana jest z tego, że przejmuje na korcie inicjatywę. Trzecia wykorzystała słabość i nerwy naszej tenisistki. Nerwy, których nie powinno być. To był w końcu kolejny ćwierćfinał, których Iga grała już dziesiątki. I to ze 140. w rankingu WTA tenisistką.

Reklama

Paradoksalnie wyglądało to jednak tak, jakby Świątek sparaliżowało właśnie to, że jej rywalka nic nie może, a ona musi. Bo wiemy, że Polka jest perfekcjonistką. Denerwują ją jej własne błędy. W przeszłości bywało, że nie mogła pogodzić się z jakąkolwiek pomyłką na korcie. Teraz w dodatku dochodzi do tego narastająca presja. Narastająca, bo gorszy okres się przeciąga. Bo każdy kolejny turniej nie idzie tak, jak Świątek by tego chciała. Bo czeka na zwycięstwo tak długo, jak nigdy wcześniej. Ba, od Roland Garros w zeszłym roku nie grała nawet w finale któregokolwiek turnieju. W dodatku zaliczyła kilka bolesnych porażek, jak ta w półfinale igrzysk olimpijskich czy na tym samym etapie w tegorocznym Australian Open.

To musi zostawić jakiś ślad. I z tym Świątek po prostu musi sobie poradzić.

***

Nie będzie to pierwszy raz w jej karierze, gdy ma tego typu problemy. Po wygraniu Roland Garros 2020 przyszedł przecież sezon 2021, w którym, owszem, triumfowała w dwóch turniejach – w tym w Rzymie, gdzie w finale bez straty gema przejechała się po Karolinie Pliskovej – ale na korcie często była rozstrojona, nie potrafiła odnaleźć swojej najlepszej gry. Rywalkom łatwo było wtedy wytrącić ją z równowagi. I to na różne sposoby. Paula Badosa na igrzyskach w Tokio zrobiła to mocną, szybką grą. Maria Sakkari więcej kombinowała i też z Polką wygrywała.

Idze zajęło wówczas sporo czasu pozbieranie się. Przyszły zmiany, pojawił się nowy trener i zadziałało. W 2022 roku – po nieco chwiejnym początku w Australian Open – była już absolutnie najlepsza.

Pod koniec zeszłego sezonu – widząc, że nie wszystko wygląda na korcie tak, jakby tego chciała – spróbowała dokładnie tej samej metody. Zmieniła trenera. Zatrudniła uznanego fachowca. Poradziła sobie nieźle mentalnie, jak się wydawało, ze sprawą nieumyślnego stosowania dopingu. Wyglądała na radosną i pełną energii w czasie imprez reprezentacyjnych – Billie Jean King Cup pod koniec ubiegłego sezonu i United Cup na starcie trwającego. Owszem, nie grała najlepszego tenisa, ale reagowała pozytywnie na wydarzenia na korcie. A to było istotne.

Reklama
Iga Świątek i Wim Fissette

Iga Świątek i Wim Fissette. Fot. Newspix

Jak pokazały jednak kolejne miesiące – nie zawsze zmiana przynosi zamierzony efekt. A przynajmniej nie od razu, nie skreślamy przecież jeszcze współpracy Świątek z Wimem Fissette. Jednak da się dostrzec, że i u samej Igi, i w jej teamie narasta frustracja. Komunikacja Polki z członkami sztabu bywa ostra, trafiają się momenty zdenerwowania, z których potem trzeba się tłumaczyć. Iga mówiła potem, że z trenerem wciąż się docierają i na ogół jest ze wspólnej pracy zadowolona.

Ale z wyników na korcie już nie. Bo być nie może.

***

Owszem, wiele innych tenisistek przyjęłoby takie rezultaty z pocałowaniem ręki. W końcu Polka była w tym sezonie w trzech półfinałach i dwóch ćwierćfinałach – i to wyłącznie w dużych, cenionych turniejach. To też świadczy o jej klasie – bo choć wyraźnie ma problemy na korcie, to nie schodzi poniżej pewnego poziomu. To wartościowe, na tym można budować. Tym bardziej, że teraz Iga wreszcie znalazła się na mączce. Wreszcie tam, gdzie czuje się najlepiej. I tak w trudnym momencie, może okazać się to kluczowe.

Spójrzcie na Rafę Nadala przez lata. Był specjalistą od swojej nawierzchni i gdy tylko na nią wchodził, zaczynał wygrywać. Nawet jeśli nie w turniejach poprzedzających French Open, to w Paryżu – niemal na pewno. Zresztą wielu “ziemniaków” tak ma. Casper Ruud też z sezonu na sezon na ogół najlepsze wyniki kręci na mączce. Sporo Hiszpanów czy graczy z Ameryki Południowej również mogłoby się pod tym podpisać. No i może to zrobić Iga Świątek.

Tyle że to oznacza kolejny skok presji. W dodatku podwójny.

Bo jutro w Stuttgarcie – gdzie, o dziwo, nie broni tytułu, to jedyny z turniejów na mączce poprzedzających Roland Garros, którego nie wygrała przed rokiem – zmierzy się z Jeleną Ostapenko. Swoją nemezis. Tenisistką, z którą grała pięciokrotnie i nigdy nie triumfowała. W ostatnim meczu – w tym w Dausze – nie miała właściwie nic do powiedzenia. Łotyszka grała fenomenalnie i co uderzyła, to wpadało w kort. A wiemy, że u niej to nie takie oczywiste. Tyle że z Igą takie się często zdaje, bo akurat ze Świątek niemal zawsze trafia. Częściowo dlatego, że Iga na jej grę po prostu nie znajduje odpowiedzi.

Ostatni mecz Igi z Jeleną Ostapenko.

Ale jest tu jeden haczyk. Do tej pory zawsze grały na innych nawierzchniach. Raz na trawie (w 2019 roku, w Birmingham), a potem niezmiennie na kortach twardych. Tam to Ostapenko – jeśli trafia – ma większe szanse. Na mączce te powinny się wyrównać. Nie to, że Jelena nie potrafi na niej grać – wygrała w końcu w swoim życiu Roland Garros – ale Iga jest najlepszą tenisistką w ostatniej dekadzie, gdy przychodzi do gry na kortach ziemnych. Jeśli gdzieś ma pokazać Jelenie, co potrafi – to właśnie tam.

***

Wspomniałem jednak o rosnącej presji. A ta rośnie właśnie dlatego, że Iga równie dobrze zdaje sobie sprawę z faktu, co na ogół wyczynia na mączce. I wie, że wobec tego wszyscy oczekują od niej przełamania. Ba, oczekuje pewnie przede wszystkim ona sama. W dodatku w tym przypadku chodzi o dwa przełamania – wygranie (wreszcie) turnieju, po niemal roku bez takiego sukcesu. A w dodatku dokonanie tego, po drodze po raz pierwszy pokonując Jelenę Ostapenko. Jeśli Polka faktycznie wygra, trudno o lepszy scenariusz na taki sukces. Początek sezonu gry na ukochanej nawierzchni. Znienawidzona rywalka po drodze. Być może największa z przeciwniczek (Aryna Sabalenka) w finale. Taki triumf pokazałby Polce, że wreszcie idzie w dobrą stronę.

Ale kolejna porażka może wywołać efekt kompletnie odwrotny, całkowicie pozbawiając jej pewności siebie.

Ostapenko jest dla Igi jak sfinks, który zaraz zada ci najważniejsze pytanie twojego życia. W tym przypadku brzmi ono: czy potrafisz mnie pokonać? Iga musi odpowiedzieć, że tak, nie ma przecież innego wyboru. A czy poprze to grą – przekonamy się dopiero jutro, na korcie. Jeśli jej się to uda, może to być zapowiedź wielkich rzeczy. Jeśli nie – cóż, pozostanie trzymać kciuki za to, by Polki nie podłamało to do końca.

Świątek ma przed sobą zagadkę, zresztą w pewnym sensie pisaliśmy już o tym po porażce z Alexandrą Ealą. Tylko ona może ją rozwikłać. A gdzie to zrobić, jak nie na mączce?

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Dawid Kownacki wybrał. Wskazał, gdzie chce grać w kolejnym sezonie

Wojciech Górski
2
Dawid Kownacki wybrał. Wskazał, gdzie chce grać w kolejnym sezonie
Polecane

Kamil Stoch w szczerym wywiadzie: “Mówiłem do siebie: jesteś dziad. Zajmij się czymś innym”

Jakub Radomski
1
Kamil Stoch w szczerym wywiadzie: “Mówiłem do siebie: jesteś dziad. Zajmij się czymś innym”
Ekstraklasa

„Motor jest w czołówce Europy, jeśli chodzi o korzystanie z liczb” [WYWIAD]

Jakub Radomski
22
„Motor jest w czołówce Europy, jeśli chodzi o korzystanie z liczb” [WYWIAD]

Polecane

Niemcy

Dawid Kownacki wybrał. Wskazał, gdzie chce grać w kolejnym sezonie

Wojciech Górski
2
Dawid Kownacki wybrał. Wskazał, gdzie chce grać w kolejnym sezonie
Polecane

Kamil Stoch w szczerym wywiadzie: “Mówiłem do siebie: jesteś dziad. Zajmij się czymś innym”

Jakub Radomski
1
Kamil Stoch w szczerym wywiadzie: “Mówiłem do siebie: jesteś dziad. Zajmij się czymś innym”
Ekstraklasa

„Motor jest w czołówce Europy, jeśli chodzi o korzystanie z liczb” [WYWIAD]

Jakub Radomski
22
„Motor jest w czołówce Europy, jeśli chodzi o korzystanie z liczb” [WYWIAD]

Komentarze

5 komentarzy

Loading...