Nie jest łatwo mówić o spadku Stali Mielec, bo potem trzeba się przebierać w strój Borata, robić pompki, golić głowę albo ją farbować w barwy klubu (to ostatnie miał zrobić Kowal, ale on twierdzi, że ja zawiodłem, nie przynosząc farby, ja twierdzę, że jakby chciał, to by sam przyniósł), natomiast chyba trzeba przestać się bać. Stal może spaść z Ekstraklasy i co więcej, jest w gronie głównych kandydatów.
Jeśli bowiem spojrzeć na ligę, to Śląsk wziął się w garść i punktuje, Lechia potrafi ograć Jagiellonię i Lecha, Korona z Radomiakiem dawno odjechały, a Puszcza czasem nawet siłą woli też jakieś punkty zbierze. Właściwie równie beznadziejne co Stal jest tylko Zagłębie, ale poza tym próżno szukać ekipy tak marnej, jak Stal wiosną. Doskonale pokazuje to zresztą tabela za 2025 rok:
To na pewno musi boleć w Mielcu, bo jeszcze niedawno Jacek Klimek mówił na Weszło, że Stal ma obecnie najdroższą drużynę i zrobiono wszystko, by zapewnić Januszowi Niedźwiedziowi jak największy komfort pracy. Z jednej strony ktoś może powiedzieć, że jaki to komfort, skoro w pierwszym składzie wychodzi Senger albo Wołkowicz, z drugiej – Stal przecież nigdy nie miała gwiazd, a jednak utrzymywała się w lidze, nawet gdy trzeba było atakować – dajmy na to – Lebedyńskim czy Sappinenem.
Wtedy bowiem, tacy jak trenerzy jak Kiereś czy Majewski dawali coś ekstra, a dziś? Nie czuć, że Niedźwiedź daje Stali cokolwiek ekstra. Jest, bo jest, jakby go nie było, też właściwie wszystko dałoby się przegrać (wygrana z Jagiellonią to najwyraźniej wypadek przy pracy).
Motor Lublin – Stal Mielec 4:1. Nokaut
Patrzy się dziś na Stal, na to, co grała z Motorem i jest to drużyna kompletnie nijaka. Ma się wrażenie, że wszystko gra w jednym tempie, bez przyspieszenia, elementu zaskoczenia, wiary, że rywala można napocząć – a skoro w bramce stoi Rosa, to można. Tymczasem Stal ma zero celnych strzałów po pierwszej połowie, więc kiedy ten skłonny do pomyłek bramkarz miał się w ogóle pomylić?
W ataku nie idzie, ale w obronie też jest dramat. Mądrzyk odstawia jakieś cyrki, najpierw podaje do piłkarzy Motoru, potem wbija sobie samobója, bo nie potrafi złapać piłki. Krycia przy stałym fragmencie nie ma, Motor niczego nie wymyślił, po prostu wrzucił, strzelił i wpadło. Pewności przed swoim polem karnym też brakuje, Stal nie została rozklepana, tylko nikt nie zebrał drugiej piłki i Łabojko załadował z dystansu. Na koniec bezradność przy kontrze i wisienka od Mraza.
Wiadomo, nie ma w Stali cholernie dużo jakości, ale kiedy było, kiedy się wylewała, że trzeba było chodzić w kaloszach? Problem jest taki, że Niedźwiedź miał z tych piłkarzy wyciągnąć 110%, a wyciąga może z 70.
Czy Motor ma lepszy skład? Tak, natomiast czy na 4:1? Nie. Tylko w Lublinie różnicę robi trener.
I w Stali też może zrobi, ale chyba akurat nie ten obecny. Być może plują sobie w brodę w Mielcu – przed chwilą była przerwa na kadrę, a my przespaliśmy moment na zmiany…
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Lechia Gdańsk i obóz w Dubaju – absurd sezonu w Ekstraklasie [PATOLIGA]
- Trela: Jabłka niedaleko od jabłoni. Ojcowie i synowie w Ekstraklasie
- Dwaj bohaterowie kibiców Cracovii. Papież i morderca
Fot. Newspix