Przez pierwsze dwa mecze w Indian Wells Iga przeszła gładko. Dziś jednak poprzeczka miała pójść wyraźnie w górę – po drugiej stronie kortu stanęła bowiem Karolína Muchová, rywalka, która potrafi grać mecze wielkie, nawet z najlepszymi przeciwniczkami. I co? I nic. Iga znów bez trudu awansowała do kolejnej rundy turnieju. Czeszkę ograła 6:1, 6:1.
Iga po przejściach
Nie był to najłatwiejszy początek sezonu dla Igi Świątek. W United Cup grała nieźle, ale ostatecznie przegrała w singlu z Coco Gauff w finale imprezy, a i Polska uległa Stanom Zjednoczonym. W Australian Open po raz drugi w karierze doszła do półfinału, ale tam lepsza – minimalnie, po super tie-breaku trzeciego seta – okazała się Madison Keys, która potem wygrała całą imprezę. A potem przyszły dwie bolesne porażki – z Jeleną Ostapenko w Dausze i Mirrą Andriejewą w Dubaju.
CZYTAJ TEŻ: JESZCZE NIE PIJE SZAMPANA, JUŻ WYGRYWA WIELKIE TURNIEJE. MIRRA ANDRIEJEWA
W obu przypadkach Iga została wręcz rozbita, brakowało jej pomysłów na to, jak przeszkodzić rywalce, zastopować ich dobrą grę. A sama dodatkowo popełniała sporo błędów, frustrowała się. Po prostu jej nie szło i było to widać na pierwszy rzut oka.
Stąd, jak pisaliśmy w komentarzu przed pierwszym meczem Igi w Kalifornii, ważne było, by Indian Wells okazało się miejscem, w którym polska tenisistka pokaże sobie i innym, że umie. Przecież broni tu tytułu, wygrywała już dwukrotnie. Owszem, zmieniła się nawierzchnia, ale Świątek mówiła, że osobiście nie czuje przesadnej różnicy. Stąd można było wierzyć, że sobie poradzi. I pierwsze mecze pokazywały, że faktycznie zdaje się wyglądać lepiej.
Nie chodziło tylko o to, że wygrała gładko – 6:2, 6:0 z Caroline Garcią i 6:0, 6:2 z Dajaną Jastremską – ale też o fakt, jak się prezentowała na korcie. Wydawała się pewna swego, nie popełniała niewymuszonych błędów, nie było w niej niepotrzebnej frustracji. Zdawało się, że trwająca kilka tygodni przerwa pomiędzy turniejami dobrze na nią podziałała i ten pierwszy, trudny okres w tym sezonie, już się skończył. Owszem, to wciąż były pierwsze rundy turnieju – wiele mogło (i może się tu jeszcze wydarzyć).
Ale mecz z Muchovą pokazał, że jest dobrze.
Dominacja
Karolína Muchová to rywalka z wysokiej półki. Może nie tej najwyższej, ale na korcie zawsze jest gotowa sprawić problemy każdej tenisistce. O ile tylko jest zdrowa, bo z tym w czasie swojej kariery miała wielkie problemy – choć w ostatnich miesiącach raczej jest z tym zdrowiem u niej okej. Stąd byliśmy ciekawi tego spotkania, bo styl Czeszki – oparty na różnorodności zagrań, częstej zmianie tempa i zaskakiwaniu rywalek, ale też po części mocy i precyzji zagrań – potrafi być zagadką, którą trudno rozwikłać.
Tym razem jednak Iga poradziła sobie z tym niezwykle łatwo.
To Polka od początku była w tym spotkaniu stroną dominującą. Przejmowała inicjatywę, atakowała, świetnie też serwowała, nie dając Karolinie szans na to, by przejąć w akcji inicjatywę. Jeśli Muchová zdobywała punkty, to raczej każdy z nich musiała sobie wywalczyć. Iga wiele zgarniała szybko i sprawnie, a sporo też zyskiwała za sprawą błędów Czeszki, która dziś po prostu długimi momentami nie potrafiła wstrzelić się w kort. Idze z kolei nie przeszkadzało dziś nic, nawet opóźnienie – bo z powodu opadów deszczu mecz zaczął się niemal godzinę później niż pierwotnie zaplanowano.
Polka była dla Karoliny po prostu nie do zatrzymania. Na najlepsze zagrania Igi, Czeszka nie miała żadnej odpowiedzi. Na te nieco gorsze – z rzadka. A słabo Światek grała dziś naprawdę rzadko. Stąd ostateczny wynik okazał się dużo bardziej okazały, niż przypuszczaliśmy przed meczem – Polka wygrała 6:1, 6:1.
W kolejnej rundzie Iga zagra z kimś z pary Marta Kostiuk – Qinwen Zheng. Poważniejszym wyzwaniem dla Świątek powinna być ta druga.
Iga Świątek – Karolína Muchová 6:1, 6:1
Fot. Newspix
CZYTAJ WIĘCEJ O TENISIE: