Reklama

Współczynnik xD wywaliło w kosmos. W tym meczu było WSZYSTKO

Wojciech Górski

Autor:Wojciech Górski

10 marca 2025, 21:24 • 5 min czytania 211 komentarzy

Po meczu Motoru Lublin z Legią Warszawa spodziewaliśmy się wszystkiego. Tego, że mecz przerwie bijatyka. Że ktoś ze sztabu gospodarzy podłoży pinezkę na siedzenie Goncalo Feio. Że gola strzeli pies greenkeepera. No, słowem: wszystkiego. Ale nie tego. Nie tego, co odstawił Kacper Rosa. Nie tego, że Vladan Kovacević nie pozostanie mu dłużny, doprowadzając do sytuacji, w której w 100. minucie Motor wyrównał stan meczu po dobitce z karnego na 3:3. Absolutnie szalony mecz doczekał się szalonego zakończenia.

Współczynnik xD wywaliło w kosmos. W tym meczu było WSZYSTKO

Nie. No po prostu… No nie. Tego nie da się opowiedzieć. Nie wiem, czy damy radę. Ale spróbujemy.

Popis Kacpra Rosy był dramatem w dwóch aktach.

Pierwszy zaczął się w 11. minucie, gdy Ryoya Morishita przejął piłkę pod polem karnym Motoru i szybkim podaniem uruchomił Marca Guala. Podał za mocno i do piłki bez problemu dopadł bramkarz Motoru. Po czym jak gdyby nigdy nic wyrzucił ją przed siebie, jakby sądził, że gra jest przerwana, a sam za chwilę wznowi grę od rzutu wolnego.

Problem był taki: gra toczyła się dalej. Sam Gual był tak zdezorientowany, że potrzebował chwili, by odnaleźć się w sytuacji i zorientować, iż stoi najbliżej piłki, a przed sobą ma pustą bramkę. Ale nie mógł nie skorzystać z prezentu.

Reklama

Sytuacja żywcem wyjęta z kultowych kompilacji Funny Football Moments. Gdybyśmy w 2006 roku zobaczyli ją na YouTube z podkładem The Middle, płakalibyśmy ze śmiechu przez następne pół godziny. Rosa zgłosił mocną kandydaturę do babola roku i klasyka na miarę Janusza Jojki.

Sam bramkarz już w przerwie meczu miał odwagę stanąć przed kamerami C+ i wytłumaczyć się ze straconego gola.

– Usłyszałem gwizdek. To nie był gwizd, tylko gwizdek, taki jak przy wznowieniu gry. Byłem przekonany, że sędzia pokazał spalonego – tłumaczył.

Na pytanie, czy była to najbardziej absurdalna bramka, jaką stracił, odpowiedział krótko: – Tak.

Dramat Rosy numer dwa

I wydawało się, że bramkarz Motoru wyszedł ze słusznego założenia: trudno, stało się, już się nie odstanie. Trzeba podnieść głowę i iść dalej. Wziąć błąd na klatę i zapomnieć. Ale zanim zdążyliśmy go za to pochwalić, okazało się, że nie ma za co.

Reklama

Dziesięć minut po przerwie w pole karne Motoru dośrodkował bowiem Kapuadi, a Rosa wyszedł do piłki, nie mając w promieniu kilku metrów wokół siebie żadnego przeciwnika. Piłka leciała powoli, na idealnej wysokości. Nic nie mogło pójść źle.

Ale poszło. 30-latek wypuścił piłkę z rąk, a ta spadła pod nogi Kacpra Chodyny. A ten znowu miał przed sobą pustą bramkę…

Motor naprawdę mógł się podobać

Ale my tu o Rosie, a przecież w tym meczu działo się właściwie cały czas. I Motor zamiast ganić, mamy też za co chwalić. Jak choćby za to, jak piłkarze Mateusza Stolarskiego reagowali po babolach Rosy. Bo, uporządkowując, prezenty golkipera gospodarzy kończyły się golami odpowiednio na 0:1 i 1:2.

Motor zaś z gry mógł się podobać, bez kompleksów radził sobie z wyżej notowanym przeciwnikiem, grał odważnie piłką i za każdym razem ruszał po odrobienie strat.

A mógł w nie wierzyć, bo Legia w bramce miała Vladana Kovacevicia, który był elektryczny tak jak od początku swojego powrotu do Polski. Już w pierwszych 20 minutach dwukrotnie wypuszczał z rąk piłkę po dośrodkowaniach. Na szczęście dla niego – bez konsekwencji, w przeciwieństwie do Rosy.

Ambitna gra Motoru przynosiła jednak wymierne efekty. Gospodarzom dwukrotnie udało się doprowadzić do wyrównania, i to dwukrotnie po strzałach głową. W pierwszej połowie dośrodkowanie Filipa Wójcika na bramkę zamienił Bradley van Hoeven, w drugiej części przy bardzo biernej postawie obrońców do bramki po centrze z rzutu wolnego trafił Samuel Mraz.

– Stare drzewa umierają, stojąc – opisał postawę defensywy Legii Wojciech Jagoda.

Kovacević z kolejnym babolem. Karny w setnej minucie!

Jednak długo wydawało się, że punkty graczom z Areny Lublin nie są dzisiaj pisane. Trzeciego gola stracili, a jakże, w kuriozalnych okolicznościach.

W 71. minucie, przy stanie 2:2, szarżę Morishity z prawej strony pola karnego wślizgiem chciał zatrzymać Krystian Palacz. Przejechał nim pięknie jak Paweł Dawidowicz, a piłka po kilku odbiciach trafiła przed pole karne prosto do Rafała Augustyniaka. Ten chciał spróbować strzału, lecz kompletnie skiksował. Odbita futbolówka trafiła do Morishity, który normalnie byłby na spalonym – ale że Palacz leciał niczym Małysz w Willingen, ofsajdu nie było. Był za to trzeci gol dla Legii.

Ale taki mecz nie mógł zakończyć się spokojnie. Vladan Kovacević wyglądał zresztą jak gość, który nie mógłby zasnąć, gdyby błędy innego golkipera zdecydowały dziś o wyniku meczu. Dlatego swoją perełkę trzymał aż do samego końca.

Już po doliczonym czasie gry Bośniak wyszedł do dośrodkowania i rąbnął w łeb napastnika Motoru. Sędzia Jarosław Przybył nie zauważył tego od razu, ale po analizie VAR wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Mraz i… uderzył fatalnie. Kovacević odbił jego strzał, ale w taki sposób, że piłka ponownie spadła pod nogi Mraza. A ten nie mógł się już pomylić.

Gol na 3:3 w 100. minucie spotkania. Czy ten szalony mecz mógł zakończyć się w inny sposób?

A co tam u Pankova i Guala?

Czy jeszcze warto coś zaznaczyć? A pewnie. Jak choćby występ Marca Guala, który po bramce do pustaka tak się rozochocił, że włączył tryb znany z podwórka jako „Pierwszy na wszystko” i „Strzelam, gdy tylko mam piłkę”. Efekt? Osiem uderzeń. Z czego sześć zablokowanych. I dwa niecelne.

Paweł Wszołek włączył zaś tryb „Nie chce mi się grać z Gualem” i prezentował się tak słabo, że zmusił Goncalo Feio, by ten ściągnął go z boiska już w przerwie. Zastąpił go Radovan Pankov, ale… prezentował się niemal tak samo źle. Do tego szybko złapał żółtą kartkę i Feio uznał, że jemu najwyraźniej też się nie chce.

Do zmiany przyszykował się więc Patryk Kun, stanął przy linii bocznej, sędzia techniczny podniósł tablicę, wyświetlił numer Pankova i zmiana zaczęła się dokonywać. Gdy jednak schodzący z boiska obrońca zrobił zdziwioną i gniewną minę, Feio z roszady się wycofał, przepraszająco unosząc ręce w górę.

Absolute cinema. Cudowny poniedziałkowy wieczór z Ekstraklasą. Dziękujemy.

1 -
Rosa
3
Palacz
4
Matthys
4
Bartoš
5
Wójcik
1
4
Łabojko
1
5
Hoeven
1
6
Wolski
1
6
Çalışkaner
4
Ceglarz
7 +
Mráz
2
J. Przybył 5

Zmiany:

icon-swap
Sergi Samper
6
Jakub Łabojko
icon-swap
Antonio Sefer
4
K. Çalışkaner
icon-swap
M. Król
4
Bradly van Hoeven
icon-swap
M. Ndiaye
5
P. Ceglarz
icon-swap
M. Scalet
B. Wolski

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

fot. Newspix.pl

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Żałość z Litwą. Skorupski i Lewandowski uchronili Probierza przed kompromitacją

Szymon Janczyk
71
Żałość z Litwą. Skorupski i Lewandowski uchronili Probierza przed kompromitacją

Ekstraklasa

Piłka nożna

Żałość z Litwą. Skorupski i Lewandowski uchronili Probierza przed kompromitacją

Szymon Janczyk
71
Żałość z Litwą. Skorupski i Lewandowski uchronili Probierza przed kompromitacją

Komentarze

211 komentarzy

Loading...