Już wkrótce zgrupowanie reprezentacji Polski, a Paweł Dawidowicz od miesięcy utrzymuje stabilną formę. Beznadziejną, ale stabilną. Nasz kadrowicz popisał się brawurowym wślizgiem w poniedziałkowym meczu z Juventusem.
W klubie z Turynu roi się od wewnętrznych problemów – krytykowani są liderzy, posada Thiago Motty wisi na włosku, a kibice zebrali się w niedzielę wieczorem pod hotelem, w którym spała drużyna, by wyrazić swoje niezadowolenie względem szkoleniowca i działaczy. To wszystko nie przeszkodziło Juve w gładkim pokonaniu Hellasu 2:0.
Ale jak można nie wygrać meczu, w którym rywale odwalają w obronie takie cyrki?
The moment Andrea Cambiaso decided to send Pawel Dawidowicz back to Lechia Gdansk! 🤯🤍
pic.twitter.com/LS32PjLD2c— Max Statman (@emaxstatman) March 3, 2025
Paweł Dawidowicz wciąż jedzie na tyłku po tym, jak Andrea Cambiaso nawinął go prostym zwodem na zamach. Podobno przekroczył już włoską granicę i wieczorem, przez Austrię i Czechy, ma dojechać aż do Polski. Niecodzienny sposób dotarcia na zgrupowanie reprezentacji, ale przecież piłkarz Hellasu, wybrany niedawno najgorszym obrońcą jesieni w Serie A, znany jest z niekonwencjonalnych rozwiązań.
Polak opuścił boisko już po 46 minutach, choć włoskie media wcale nie oceniły go źle. Choćby portal TuttoMercato jest zdania, że dobrze chronił dostępu do bramki, a miał o tyle utrudnione zadanie, że Juventus częściej atakował jego stroną. Dawidowicz zszedł (zjechał) z boiska jeszcze przy wyniku 0:0, więc bramki też nie idą na jego konto.
WIĘCEJ O SERIE A: