Reklama

Kraj Kwitnącej Starości. Skąd w Japonii tylu sportowców-weteranów?

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

17 lutego 2025, 11:42 • 13 min czytania 24 komentarzy

Noriaki Kasai wciąż skacze, już po pięćdziesiątce. Kazuyoshi Miura dobija do 60. roku życia i nadal kopie piłkę. Coraz więcej sportowców kończy kariery w wieku ponad 40 lat. Przewidywana długość życia w kraju jest w światowej czołówce, a populacja stulatków stale rośnie. Podobnie jak liczba osób regularnie uprawiających sport. Japonia regularnie zadziwia. Ale w jaki sposób to robi?

Kraj Kwitnącej Starości. Skąd w Japonii tylu sportowców-weteranów?

Noriaki wciąż lata

Będę skakać, dopóki nie umrę – powiedział jakiś czas temu Noriaki Kasai. Japończyk to absolutny fenomen, w ten weekend w Sapporo wystartował w zawodach Pucharu Świata, mając na karku 52 lata. W ojczystej Japonii raz kwalifikacji nie przeszedł, ale za drugim razem awansował do najlepszej „50”. Do drugiej serii – co udało mu się rok temu – już nie wszedł, ale wyprzedził kilku rywali. W tym choćby naszego Kacpra Juroszka.

Kiedy startował w konkursie miał na karku dokładnie 52 lata i 254 dni.

Aktywnym zawodnikiem Kasai jest od 1988 roku. Gdy zaliczał pierwszy pełny sezon w Pucharze Świata, klasyfikację generalną wygrał Ari-Pekka Nikkola, a skakali też Dieter Thoma, Primoz Ulaga czy Matti Nykaenen. Z zawodników, którzy w weekend pokazali się obok Kasaiego w Sapporo, na świat zdążyli przyjść – jak podał Adam Bucholz – trzej: Manuel Fettner, Kamil Stoch i Taku Takeuchi.

Reklama

Do Kasaiego należą właściwie wszystkie rekordy Pucharu Świata, o ile tylko dotyczą one wieku. Jest najstarszym zwycięzcą konkursu PŚ, jako najstarszy zawodnik w dziejach stał na podium, był też najstarszym uczestnikiem i kwalifikacji, i konkursu. Od dłuższego czasu skakanie łączy w dodatku z pracą zawodową. Ale startuje nadal, bo sprawia mu to radość i cieszy się tym. W przeszłości mówił nawet, że marzy, by pewnego dnia zostać ptakiem.

Wciąż mam w sobie dużo sił. Moim celem jest kontynuowanie kariery tak długo, jak to tylko możliwe – mówił rok temu i mniej więcej to samo powtarza i teraz. Co prawda zmieniły mu się cele – liczył, że pojedzie na mistrzostwa świata, ale to już nierealistyczne. Marzy natomiast o igrzyskach olimpijskich, które za nieco ponad rok odbędą się we włoskiej Cortinie d’Ampezzo. Miałby wtedy 53, niemal 54 lata.

Noriaki Kasai

W efekcie zostałby jednym z najstarszych zimowych olimpijczyków w dziejach. O to, żeby mu się to udało, może być trudno, ale w przypadku akurat Noriakiego niczego wykluczyć nie można. W końcu dla sportu faktycznie potrafi się poświęcić. Rok temu, również w Sapporo, mówił:

Dobry występ tutaj był moim najważniejszym celem. Przez półtora miesiąca, od początku roku, schudłem siedem kilogramów. Biegałem rano i wieczorem, przebiegłem w tym czasie wiele kilometrów. Odmawiałem sobie też śniadań. Dziś miałem na skoczni dużo energii, również dlatego, że w końcu uznałem, że mogę je zjeść.

Od tamtego czasu kilkukrotnie pokazał się na skoczni w bardzo dobrym stylu. W krajowych zawodach często meldował się w czołówce konkursów, w Pucharze Kontynentalnym tej zimy w każdym konkursie, w którym wziął udział, zapunktował. Raz nawet znalazł się w czołowej „10” zawodów. Druga liga skoków, owszem, ale nierzadko wyprzedza tam wielu zawodników, którzy mogliby być nie tylko jego dziećmi, ale niektórzy z nich – nawet wnukami.

Reklama

W grudniu minęło w końcu 36 lat od jego debiutu w Pucharze Świata. Ponad 30 lat temu został mistrzem świata w lotach narciarskich. Na pierwsze igrzyska pojechał w 1992 roku, a indywidualny medal zdobył dopiero… w 2014. Jego trenerzy od dłuższego czasu podkreślają, że Noriaki ma indywidualny zestaw ćwiczeń, bo właściwie trudno odnieść jego potrzeby do kogokolwiek innego. Dają mu też w dużej mierze wolną rękę, bo sami nie wiedzą, jak z nim postępować. Mało kto miał przecież okazję trenować pięćdziesięciolatków akurat w tym sporcie.

W czym tkwi jednak sekret Kasaiego?

On sam twierdzi, że po pierwsze, w radości, jaką nadal odczuwa ze skakania. Po drugie, w regeneracji i codziennych rytuałach, takich jak codziennej kąpieli, trwającej półtorej godziny. Ale ważny jest też japoński styl życia – odpowiednie nastawienie do życia, treningów i dieta. W dużej mierze dieta. O niej Noriaki mówi regularnie. – Ryby, sushi, dużo warzyw – powtarza.

I możliwe, że coś w tym jest. Bo i cała Japonia właśnie z tego korzysta.

Dieta, ćwiczenia i znajomi

Japonia to nie od dziś jeden z krajów, gdzie średnia przewidywana długość życia jest największa. Według różnych badań Japończycy są w czołowej trójce narodów najdłużej żyjących, a często plasują się i na pierwszym miejscu. Kobiety w Japonii żyją średnio ponad 87 lat, mężczyźni około 81. Dla porównania – Polki żyją średnio 82 lata, mężczyźni niespełna 75.

Za szczególne miejsce od dawna jest w Japonii uważana Okinawa. Wyspa, znajdująca się wręcz bliżej Tajwanu niż głównej masy lądowej Japonii, jest jedną ze światowych „niebieskich stref”. Pod nazwą tą kryją się miejsca, w których od lat odnotowywało się największą liczbę długożyjących ludzi. Na Okinawie w teorii widok stulatków nie jest niczym dziwnym. Wielu z nich w dodatku miało dożywać setki w naprawdę dobrej kondycji.

Jak tłumaczono sekret ich długowieczności?

Na ogół wskazywano kilka czynników. Badacze, którzy regularnie przyjeżdżali na Okinawę, twierdzili, że istotna jest tamtejsza kultura i podejście do życia. Mieszkańcy wyspy wyznaczają sobie cel, który ma sprawić, że będą odczuwać ciągłą chęć działania. Według tradycyjnych japońskich filozofii skupiają się na sensie życia, poszukując go i próbując osiągnąć. Na ogół nie rezygnują też z pracy, nawet w zaawansowanym wieku, bo nie chcą odpuszczać codziennej rutyny (co nie znaczy, że nie przechodzą na emeryturę – przechodzą, ale pracują, nawet jeśli mniej niż kiedyś, nadal, bo po prostu tego chcą i swoją pracę lubią – to ostatnie jest tu istotne). Wszyscy powtarzają też, że regularnie praktykują gimnastykę, starając się codziennie ćwiczyć przynajmniej kilka minut.

Ważne, jak podają sami mieszkańcy, na Okinawie są też więzi społeczne. Każdy zna wiele osób, z którymi regularnie się spotyka, dyskutuje i przesiaduje w domu, kawiarni (lub herbaciarni) czy restauracji, a funkcjonowanie w grupie jest istotne dla dobrego samopoczucia. Dalej: ważna jest też tradycyjna japońska filozofia, powiązanie potrzeb duchowych z fizycznymi. W efekcie mieszkańcy wyspy żyją nie tylko dłużej, ale i lepiej, dożywając i stu lat w dobrym zdrowiu.

Należy tu jednak dopisać, że według ostatnich badań sekretem Okinawy może też być między innymi… fałszowanie danych dotyczących daty urodzeń. Sama wyspa z kolei nie jest tak idyllicznym miejscem, jak to często do tej pory przedstawiano i ma wysokie wskaźniki analfabetyzmu, samobójstw czy morderstw, a uprawianie ogrodów czy kierowanie się wyznaczonym sobie sensem życia raczej tamtejszych mieszkańców niespecjalnie obchodzi. Niemniej, jeśli chodzi o średnią życia i długowieczność w Japonii – badania sugerują, że wymienione wcześniej czynniki faktycznie są istotne, szczególnie jeśli chodzi nie tyle o dożycie do setki, ale dotrwanie do niej w dobrym zdrowiu.

Wyróżnia się tu wspomniana już japońską dieta.

Ta bogata jest w ryby i warzywa, z kolei mało jest w niej tłustego mięsa, cukru czy produktów mlecznych. Do tego piją dużo zielonej herbaty. Na japońskich stołach królują też soja, makaron, ryż czy sushi. Posiłki z kolei nie są wysokokaloryczne, ale za to bogate w składniki odżywcze, dobrze działające na organizm. W Japonii je się też produkty surowe, półsurowe, a nawet sfermentowane – a to one dostarczają najwięcej składników odżywczych.

– Pożywienie tutaj jest po prostu wspaniałe: mnóstwo świeżych warzyw, produktów sojowych, ryb. Bardzo bogata i zróżnicowana kuchnia. Ktoś nawet robił kiedyś badania, co sprawia ludziom najwięcej przyjemności. I jak dla Włochów jest to seks, Japończykom najwięcej przyjemności sprawia właśnie jedzenie – mówił Onetowi Tomasz Haściłowicz, polski lekarz, który od trzydziestu lat mieszka i pracuje w Japonii.

Po II wojnie światowej w kraju nastąpił nie tylko boom ekonomiczny i urodzeń, ale też powiększyła się liczba osób w znacznie zaawansowanym wieku. Stulatkowie w całej Japonii stali się widokiem powszechnym. O ile w 1950 roku było ich tam ledwie 97, o tyle obecnie liczba ta zbliża się do stu… tysięcy. Już 16 lat temu rząd zdecydował o zmniejszeniu rozmiaru srebrnych kubków na sake, przyznawanych tradycyjnie każdemu, kto skończył sto lat. Poprzednie kubki były po prostu na tyle duże, że ich rozdawanie stało się problemem finansowym.

Wielu stulatków wciąż pozostaje aktywnych – zawodowo czy w ramach hobby. W Księdze Rekordów Guinnessa funkcjonuje na przykład Tomoko Horino, najstarsza konsultantka branży beauty, która w momencie wpisania do niej miała 101 lat. Yuko Tamagawa grała na tradycyjnym shamisen również po setnych urodzinach. To tylko dwa przykłady z setek, wręcz tysięcy, które można by znaleźć.

Dlatego Kasai, który jest ledwie po pięćdziesiątce – choć, oczywiście, uprawia zawodowy sport, gdzie wszyscy „starzeją” się szybciej – nie jest wcale dla Japończyków aż tak wielkim ewenementem.

Zresztą tym bardziej, gdy spojrzeć na innych sportowców z tego kraju.

King Kazu i inni

Obok Noriakiego Kasaiego najsłynniejszym długowiecznym sportowcem z Japonii jest bez wątpienia Kazuyoshi Miura. Piłkarz, który grał w zeszłym sezonie czwartoligowym Atletico Suzuka, przez 40 lat biegał po zawodowych boiskach. W CV ma między innymi brazylijską Coritibę, Santos, włoską Genuę czy chorwackie Dinamo Zagrzeb. A także kilka japońskich klubów, w tym takie jak Vissel Kobe czy Yokohama FC, gdzie występował najdłużej. Formalnie zresztą pozostaje zawodnikiem tej ekipy, choć od kilku lat jest regularnie wypożyczany do innych klubów.

Rozegrał też 89 meczów w reprezentacji, ale ostatni w… 2000 roku. Miał wtedy 33 lata. Dziś jest niemal 58-latkiem. I nadal gra, choć już na niższym poziomie. Choć nie ukrywa, że z roku na rok jest mu trudniej.

Czuje się, jakbym miał 65 lat – mówił w 2023 roku, gdy dołączał do portugalskiego Oliveirense, grającego w drugiej lidze. – Kiedy przeprowadziłem się do Brazylii jako piętnastolatek, ludzi w moim wieku uważałem za dziadków. Teraz jednak duża część mnie nie akceptuje tego, że jestem starszy – mówił. Nadal jednak powtarzał, że nie planuje rezygnować z gry w piłkę. Bo – jak Kasaiemu skakanie – to po prostu sprawia mu radość.

Z kolei w kolejnych klubach, w których grał, trenerzy cenili sobie jego doświadczenie i wiedzę. On sam podkreślał też, że wielu jego kolegów pytało go o czasy, gdy grał w Europie, a on cieszył się, mogąc im opowiedzieć, jak lata temu grał ot, choćby przeciwko Milanowi.

Kazuyoshi Miura

Nie tylko on wśród Japończyków może się jednak pochwalić długim stażem na wysokim sportowym poziomie. Piłkarze-weterani to też choćby Shinji Ojo (grał do 44. roku życia, karierę kończył występując na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Japonii), Yasuhito Endo (miał 43 lata, gdy zakończył karierę, a w swoim ostatnim sezonie pomógł Jubilo Iwata awansować do japońskiej ekstraklasy), a Eiji Kawashima ma niemal 42 lata i nadal kontynuuje grę w piłkę, w 2024 roku wrócił do ojczyzny i broni w przywołanym przed chwilą Jubilo.

Wśród skoczków również znajdą się inne „długowieczne” historie. Kazuyoshi Funaki (rocznik 1975) skakał w Pucharze Świata do 36. roku życia, ale do dziś zdarza mu się wyjść na skocznię i zaprezentować się w lokalnych zawodach. Takanobu Okabe wygrywał w Pucharze Świata w Kuopio, gdy miał 38 lat (wtedy był to rekord, który pobił potem, dwukrotnie, Kasai i do dziś tylko on go wyprzedza – na trzecim miejscu plasuje się ledwie 34-letni Robert Kranjec). Taku Takeuchi dobija do czterdziestki i nadal jest członkiem japońskiej kadry, choć w tym sezonie wystąpił w Pucharze Świata tylko w konkursach w Sapporo.

A poza skokami?

Wiekowi byli też przez lata japońscy baseballiści. Masahiro Yamamoto grał na wysokim poziomie w Japonii do pięćdziesiątki. Ichiro Suzuki został legendą MLB, najlepszej ligi świata, i występował tam do 45. roku życia. W czerwcu 2017 roku pobił rekord środkowozapolowych – został najstarszym zawodnikiem w lidze, który wystąpił na tej pozycji od… 1900 roku. W innych dyscyplinach też zdarzają się takie historie – na igrzyskach w Londynie w 2012 roku pokazał się choćby Hiroshi Hoteksu, japoński jeździec, który miał wtedy 71 lat. Miał zresztą wystąpić i w Rio, ale uniemożliwiła mu to jedynie choroba konia.

Fenomenem stał się również Toshizuke Kanazawa, który w wieku 86 lat wziął udział w mistrzostwach Japonii… kulturystów. I wyglądał tak, że nie powstydziłaby się takiej formy większość trzydziestolatków (zresztą jako trzydziestolatek wygrywał nawet tytuły mistrza kraju kulturystów, potem z bodybuildingu zrezygnował i wrócił do niego przed 50. urodzinami). Z miejsca zapowiedział też, że to nie koniec jego kariery. – Chcę rywalizować do 90. urodzin. Mam nadzieję, że będę przykładem dla innych dziadków i babć na całym świecie, że można żyć zdrowo nawet do setki – mówił.


To wszystko to jednak tylko sportowcy zawodowi. I to ci, którzy występowali na najwyższym poziomie. W Japonii jednak niezwykle istotny jest też sport powszechny, ten uprawiany codziennie. To on również przedłuża życia.

Każdy wiek jest dobry na sport

Zaczyna się już w szkole. Dzieci w Japonii mają tam szansę uprawiać wiele z najpopularniejszych sportów, ale też dołączyć do wielu lokalnych klubów. Baseball, piłka nożna, koszykówka, golf, tenis, boks, nawet wrestling (znany tam jako puroresu) – w Kraju Kwitnącej Wiśni da się je uprawiać od najwcześniejszych lat życia. Szkolne turnieje z kolei cieszą się wielką popularnością, często ściągają – podobnie jak na przykład w Stanach Zjednoczonych – tłumy widzów.

Ze wszystkich krajów azjatyckich pod względem sukcesów w sporcie Japonia ustępuje właściwie tylko Chinom. Wielu twierdzi, że to w dużej mierze właśnie zasługa sportowego trybu życia, od najmłodszych lat. Utalentowanym uczniom oferuje się wiele programów sportowych, inwestuje w ich rozwój i infrastrukturę, na której mogą trenować, ale też od najmłodszych lat uczy się dyscypliny i pracy zespołowej.

Wielu z najlepszych zawodników przechodzi potem na zawodowstwo. Część rezygnuje ze sportu szybciej, część później. Niektórzy zostają w nim nawet do 40. czy 50. roku życia, a część utrzymuje ten sportowy tryb życia nawet do setki, choć już nie zawodowstwie – często za to w sporcie półamatorskim. Wystarczy spojrzeć na lekkoatletyczne rekordy świata w kategoriach masters, a więc weteranów.

Licząc tylko rekordy wśród zawodników i zawodniczek, którzy skończyli minimum 50 lat, Japończycy mają niemal 50 takich rekordowych wyników (tylko na stadionie), dużą część z nich w kategoriach dla najbardziej wiekowych zawodników. Pod tym względem ustępują właściwie tylko reprezentantom USA, a to przecież – w przeciwieństwie do Japonii – lekkoatletyczna potęga. Takie wyniki to rezultat po części tego, że w kraju sport w młodym wieku uprawia wiele osób i kontynuuje to do starości, ale po części codziennego wychowania – niemal 60% Japończyków uprawia sport co najmniej raz w tygodniu, około 50% robi to jeszcze częściej.

W tej ostatniej statystyce to wzrost o niemal 30% od 1992 roku.

Na ten wynik składa się w dużej mierze i to, że wiek nie ogranicza Japończyków. Kilka lat temu głośno zrobiło się o Hidekichim Miyazakim, nazywanym „Złotym Boltem”, który w wieku 105 lat nadal biegał po bieżni – 100 metrów osiągnął wtedy w czasie 42.22 s… i mówił, że spodziewał się wyniku lepszego o kilka dobrych sekund. – Mój sekret? Po prostu pozostaję w dobrym zdrowiu. Nawet lekarze są zaskoczeni, ale to kwestia codziennych ćwiczeń i odpowiedniego jedzenia – mówił.

Obecnie rekordy pobijają z kolei Hiroo Tanaka (na filmie wyżej) czy Yoshimitsu Miyauchi, który liczy sobie sto lat i w kategorii 100+ dzierży najlepsze w historii wyniki na 400, 800 i 1500 metrów. Jego tajemnica? Po pierwsze ćwiczenia, zaczynające się jeszcze przed świtem, głównie rozciągające. Potem czterdziestominutowa przebieżka po okolicznych polach i lasach. Po niej śniadanie, potem praca w polu na własnej farmie i wejście we właściwy rytm dnia.

W tym wszystkim istotne jest to, że Miyauchi biegał za młodu, ale z powodu pracy odpuścił sport w wieku 20 lat. Na starość jednak – gdy wciąż czuł się dobrze – postanowił powrócić. Miał 65 lat, szybko okazało się, że pasja do rywalizacji w nim nie zgasła. Japoński tryb życia pomógł dotrwać do tego wieku w dobrym zdrowiu, stąd możliwe okazało się bieganie. A potem bieganie pomogło zdrowiu. Samonapędzający się schemat. Jak u wielu Japończyków.

Ba, sport dla weteranów stał się już w Japonii tak popularny, że zakładane są nawet ligi – piłkarskie i nie tylko – dla osób powyżej… 80. roku życia. Owszem, mecze tychże kończą się często urazami, a część z zawodników szybko się męczy i prosi o zmiany. Ale sam fakt, że są w stanie biegać za piłką choćby przez pięć minut w takim wieku, to już coś – na standardy światowe – niezwykłego.

Podobnie jak to, co robią Noriaki Kasai czy Kazuyoshi Miura. Bo w Japonii kariera sportowa trwać może przez naprawdę długie lata. I ta amatorska, i zawodowa.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

CZYTAJ TEŻ: 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Czy Probierzowi nie żyłoby się łatwiej, gdyby przyznał, że mecz z Litwą był fatalny?

Paweł Paczul
23
Czy Probierzowi nie żyłoby się łatwiej, gdyby przyznał, że mecz z Litwą był fatalny?
Formuła 1

Red Bull z nowym kierowcą! Szef zespołu szczery do bólu: “Trudno było patrzeć”

Kamil Warzocha
5
Red Bull z nowym kierowcą! Szef zespołu szczery do bólu: “Trudno było patrzeć”

Polecane

Piłka nożna

Czy Probierzowi nie żyłoby się łatwiej, gdyby przyznał, że mecz z Litwą był fatalny?

Paweł Paczul
23
Czy Probierzowi nie żyłoby się łatwiej, gdyby przyznał, że mecz z Litwą był fatalny?
Formuła 1

Red Bull z nowym kierowcą! Szef zespołu szczery do bólu: “Trudno było patrzeć”

Kamil Warzocha
5
Red Bull z nowym kierowcą! Szef zespołu szczery do bólu: “Trudno było patrzeć”

Komentarze

24 komentarzy

Loading...