Reklama

Znakomity Hurkacz! W sobotę wielki test z Alcarazem

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

07 lutego 2025, 23:55 • 3 min czytania 1 komentarz

Faktem jest, że ten sezon na razie nie układa się najlepiej Andriejowi Rublowowi. Ale to wciąż rywal z szerokiej czołówki, klasyfikowany w rankingu ATP o 11. miejsc wyżej od Huberta Hurkacza. Stąd wygrana z nim to dla Polaka rzecz naprawdę cenna. I właśnie po tę wygraną sięgnął w Rotterdamie. Doszedł tym samym do półfinału, a w nim czeka go starcie z Carlosem Alcarazem.

Znakomity Hurkacz! W sobotę wielki test z Alcarazem

Dotychczasowe starcia Hurkacza z Rublowem to trzy wygrane Polaka przy dwóch triumfach Rosjanina. W pamięci zapaść mogło szczególnie to ostatnie – w finale turnieju ATP 1000 w Szanghaju, gdzie Hubi triumfował po wygraniu tie-breaka w trzecim secie. Ale to było w 2023 roku, gdy Hurkacz notował świetną końcówkę sezonu, a Rublow też swoje potrafił. Od tamtego czasu sporo się jednak zmieniło – Hubert w zeszłym sezonie doznał kontuzji, potem wrócił zbyt szybko i do końca sezonu nie odzyskał formy. Na starcie obecnego sezonu nieźle prezentował się w United Cup, ale potem bardzo blado wypadł w Australian Open.

Rublow? On wydaje się nie radzić sobie z własną psychiką i emocjami. W zeszłym sezonie wygrał co prawda dwa turnieje – w Hongkongu i Madrycie – ale często sam przegrywał sobie mecze. Szczególnie w turniejach wielkoszlemowych. W nich bowiem nadal, choć grał dziesięciokrotnie, nie przebrnął przez ćwierćfinał. A w tym sezonie w Australian Open nie wygrał nawet meczu pierwszej rundy – choć trzeba oddać, że grał z rewelacją turnieju, wielkim talentem, Joao Fonsecą. Już po Australii wystąpił w Montepellier, ale tam odpadł w półfinale.

W Rotterdamie za to triumfował w 2021 roku, a Hurkacz nigdy nawet nie grał w finale. Stąd mimo wszystko to Rublow był faworytem. Na korcie jednak przewagę miał Polak.

W pierwszym secie jeszcze ją zmarnował. Prowadził 5:2 w tie-breaku, ale od tego momentu – w dużej mierze po własnych błędach – przegrał pięć kolejnych punktów i całą partię. Niemniej, były powody do optymizmu – Hubi zmuszał rywala do wielkiego wysiłku, widać było u niego zacięcie do ofensywnej gry, którą stara się wprowadzić do jego repertuaru Nicolas Massu, nowy szkoleniowiec. Faktem pozostawało jednak, że w kluczowym momencie Polak zagrał gorzej i wręczył rywalowi seta. Pozostawało mieć nadzieję, że w kolejnych dwóch tego uniknie.

Reklama

I tak też się stało. W obu do wygrania wystarczyło Hubiemu jedno przełamanie. Zresztą od początku drugiego seta parł do przodu, atakował podanie rywala i dobrze prezentował się przy własnym serwisie. W drugim secie wykorzystał szóstego break pointa, jakiego sobie wypracował, a sam nie musiał bronić nawet jednego. W trzecim było trudniej – owszem, jako pierwszy przełamał Rosjanina, ale ten w kolejnym gemie miał aż trzy szanse na szybkiego breaka powrotnego. Polak jednak “skasował” je wszystkie i to w świetnym stylu. Nie bał się zaatakować, mocno uderzał backhandem, trafiał blisko linii. Nie był pasywny, przejmował inicjatywę.

To nowość w jego grze. Ale nowość po pierwsze pożądana, a po drugie taka, która dała świetne efekty.

Hubert bowiem przełamać się nie dał, a dwa gemy później wyserwował sobie całe spotkanie. Awansował tym samym do półfinału turnieju w Rotterdamie – to jego najlepszy wynik w karierze – a w nim zmierzy się z Carlosem Alcarazem. Faworytem będzie, oczywiście, Hiszpan, który trzykrotnie do tej pory pokonał Hurkacza… ale wszystkie ich mecze były niezwykle zacięte. Stąd liczymy, że w halowych warunkach, które mu odpowiadają, Hubi zdoła pokazać po raz kolejny, że może walczyć z jednym z najlepszych tenisistów świata jak równy z równym.

A kto wie, może pokusi się nawet o wielką niespodziankę?

Reklama

Hubert Hurkacz – Andriej Rublow 6:7 (5), 6:3, 6:4

Fot. Newspix

CZYTAJ WIĘCEJ O TENISIE: 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

MMA

Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał

Sebastian Warzecha
3
Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał
Polecane

Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Jakub Radomski
3
Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Polecane

MMA

Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał

Sebastian Warzecha
3
Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał
Polecane

Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Jakub Radomski
3
Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Komentarze

1 komentarz

Loading...