Reklama

Nicola Zalewski w Interze. Czy tak umiera potencjał największego polskiego talentu?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

01 lutego 2025, 18:58 • 9 min czytania 72 komentarzy

Gianluca di Marzio już o tym przesądził, zakomunikował, a gdy oznajmia coś największy ekspert od calciomercato, trzeba brać sprawę za pewnik. Nicola Zalewski zamieni Rzym na Mediolan, Romę na Inter. Na przekór wędrówkom pozostałych kadrowiczów przeniesie się więc z klubu słabszego do lepszego. Paradoksalnie to właśnie wszystkich martwi, bo skoro Zalewski do tej pory grał niewiele, to co dopiero czeka jego — i naszą reprezentację — gdy skoczy na jeszcze głębszą wodę?

Nicola Zalewski w Interze. Czy tak umiera potencjał największego polskiego talentu?

Nic dobrego, odpowiedziałby pewnie Michał Probierz, który jak mantrę powtarza, że kadrowicze muszą grać w klubach. Sam zainteresowany pokazał jednak, że traktuje ten warunek wybiórczo, więc trudno się dziwić , że i zawodnicy postępują na przekór apelom selekcjonera. Zresztą świętym prawem każdego jest decydowanie o własnym losie. Priorytetem dla Zalewskiego było pozostanie we Włoszech, a tak się składa, że zgłosił się po niego najwyżej notowany, najlepszy obecnie klub w Italii.

Mało kto oparłby się pokusie dołączenia do tej paczki, poszukania swoich szans.

Perspektywa zwykłego kibica, obserwatora, też jednak jest zupełnie zrozumiała. Na przestrzeni ostatnich miesięcy Nicola Zalewski podejmował decyzje, które oddalały go od biegania po murawie. Gdy interesowało się nim PSV, nawet nie podjął tematu na poważnie. Z Galatasaray rzekomo było bliżej, pomału szykowaliśmy się na oficjalną prezentację, lecz stanęło na kolejnych miesiącach w Romie, co nie przełożyło się na wiele minut. Marsylia, która myślała o nim zimą, także stanowiła gwarancję minut lepszą niż gigant z Lombardii.

Gdyby Polska obfitowała w piłkarzy o potencjale Zalewskiego, wzruszylibyśmy ramionami. Niestety, nie obfituje, dlatego decyzję młodego skrzydłowego oceniamy z grymasem zawodu na twarzy. Czy przypadkiem nie tracimy właśnie ostatniego chłopaka, który rokował na odegranie większej roli w europejskim futbolu?

Reklama

Nicola Zalewski przechodzi z Romy do Interu. Transfer wyżej nie da mu minut

Wyliczankę rozczarowań polskiej piłki znamy już zbyt dobrze, na pamięć. Z każdym kolejnym nazwiskiem, które zmierza nie w tym kierunku, którego oczekiwaliśmy, markotniejemy coraz bardziej. Tylko w zimowym oknie transferowym straciliśmy trzech zawodników z pięciu najlepszych lig w Europie:

  • Jakub Moder opuścił Premier League,
  • Tymoteusz Puchacz opuścił Bundesligę,
  • Mateusz Wieteska opuścił Serie A.

Fakt, że część z nich zamienia słabszy klub z czołowej ligi na lepszy, lecz z rozgrywek o słabszej renomie. Pozytywem tej sytuacji jest to, że w większości przypadków będzie to jednoznaczne z większą liczbą minut na boisku. Nie kręcimy na to nosem, lecz koniec końców oznacza to też kolejną weryfikację polskich piłkarzy przez europejski top. Jeśli chodzi o liczbę graczy w pięciu najlepszych ligach, nie mamy przecież czym szastać, więc to, że grono jeszcze się skurczy, nie jest dobrym sygnałem, nawet jeśli będziemy grać więcej, bo wzorem, do którego dążymy, rzeczywiście powinna być częstsza gra, ale bez konieczności wynoszenia się niżej i niżej w ligowym rankingu UEFA.

Nicola Zalewski w liczbach Hudl StatsBomb. Na tle bocznych obrońców/wahadłowych w Serie A wyróżnia się kreowaniem sytuacji bramkowych (open play xG assisted) oraz zwiększaniem szansy na gola zespołu poprzez dryblingi i prowadzenie piłki (dribble & carry OBV), działania defensywne (defensive action OBV) oraz podania (pass OBV)

Odpływ tych, którzy nie podołali, osłodziłby nam dopływ świeżej krwi, jednak na to się nie zapowiada. Raz, że ci, którzy wyjechali przed laty, pozostają poza radarami czołówki. Można było się łudzić, że wyczyny Mateusza Bogusza ponownie otworzą mu drogę do gry w Anglii, ale chyba tylko dlatego, że wielu z nas nadal się wydaje, że 23-latek wciąż jest projektem. Z MLS faktycznie da się trafić do Europy, lecz Premier League wyciąga tylko tych, których jest w stanie jeszcze uformować, wyleczyć z braku intensywności będącego głównym problemem kopania piłki w Stanach Zjednoczonych. W ostatnich latach spośród piłkarzy z pola tylko jeden, Miguel Almiron, był nieco starszy niż obecnie Bogusz.

Na ukształtowanych piłkarzy, którzy błyszczą w USA, uwagę rzadko zwracają także w innych zakątkach Europy, co potwierdza historia Karola Świderskiego.

Reklama

“Mocni, bogaci i chętnie oglądani”. Meksyk nowym domem Mateusza Bogusza

Zostawmy to jednak z boku, bo znacznie bardziej powinno nas obchodzić, że europejska czołówka nie interesuje się też naszym produktem prosto z fabryki, Polakami z Ekstraklasy. Świat mówi nam, że przespaliśmy zmianę zapotrzebowania rynku i przestawiliśmy taśmy produkcyjnej na nadchodzące trendy. Nasza liga wypadła z notesów skautów, bo nie znajdą oni u nas ani atletów, których cechuje szybkość biegu, ani dyrygentów, których cechuje szybkość myślenia. Odstajemy więc zarówno pod względem intensywności biegania, jak i — a nawet przede wszystkim — intensywności taktycznej. To gotowy przepis na katastrofę.

Wyjątek w reprezentacji Polski. Nicola Zalewski to nasz największy talent

Wśród produktów niedostatecznie dobrych, w jakimś stopniu wybrakowanych, Nicola Zalewski był jednak promykiem nadziei. Wielokrotnie nazywany piłkarzem niepolskim, właśnie z uwagi na zestaw cech nietypowy dla wychowanków ekstraklasowych klubów. Raz, że potrafił biegać szybko i dużo, notować liczby startów, hamowań czy sprintów, pasujące do najlepszych lig świata. Dwa, że łączył to z odwagą i przebojowością na boisku. Klasyczny obrazek po meczach reprezentacji Polski to zestawienie prób dryblingu naszych kadrowiczów.

Zwykle szło tak: Zalewski wykonał więcej niż połowę z nich w pojedynkę, reszta ciułała pojedyncze próby.

Wyjątkowość Nicoli nie była jedynie efektem naszego spaczonego spojrzenia na świat. Nie tylko nam wydawał się kosmitą, gdy podróżowałem za kadrą Michała Probierza, słyszałem, że oglądają go przedstawiciele klubów Premier League. W Cardiff, w Walii, gdzie każdy z nich może zapakować się w pociąg i ruszyć na obserwację, uwaga skautów skupiała się właśnie na nim. Żadnego innego Polaka nie typowano jako potencjalny cel transferowy dla angielskich drużyn, bo żaden nie prezentował sobą odpowiedniej intensywności motorycznej oraz taktycznej.

Zalewski to ma, lecz wciąż nie potrafi wskoczyć na poziom, który sprawi, że wspomniani łowcy talentów przekonają się do niego na dobre. Potrzeba do tego nie tylko naturalnych predyspozycji i odpowiedniego wyszkolenia, bo to można powiedzieć o setkach kandydatów, o których tydzień w tydzień powstają raporty. Kluczem jest, żeby regularną grą potwierdzić oraz rozwinąć wspomniane cechy, bo jeśli nie łapiesz się do składu tam, gdzie twoje atuty powinny czynić z ciebie czołową postać, to tym bardziej nie złapiesz się do niego w miejscu, w którym będziesz jednym z wielu.

Nicola z pewnością ma swoje powody, które sprawiają, że kurczowo trzyma się Romy. Już nawet nie Włoch, bo nie brakuje tam miejsc, gdzie mógłby regularnie grać, lecz konkretnie Romy, w której jego status przez znakomitą większość kariery nie był przesadnie mocny. Faktem jest jednak, że wyjątkowo długi epizod w Rzymie przystopował jego karierę, tłumiąc drzemiące w nim możliwości. Zalewskiemu w piłkarskiej drodze nie przeszkodziły poważne kontuzje, które zatrzymały resztę z tych niepolskich, odznaczających się cechami pożądanymi przez Europę.

Jakub Moder to przykład najlepszy, dobrze znany, ale zdrowia Zalewskiemu zazdrościć może i Przemysław Wiśniewski. Mało kto wie, że szybki, silny, niezły z piłką stoper miał na stole deal z Sheffield United. Tak, najgorszym zespołem Premier League, ale jednak — Premier League. Gdyby nie to, że Wiśniewski uszkodził więzadła krzyżowe w kolanie, byłby już w Anglii, zamiast w Serie B.

Nicola Zalewski to ostatnia nadzieja na pozytywy po erze Roberta Lewandowskiego

Chyba właśnie dlatego, że Nicoli Zalewskiemu dopisuje i zdrowie, i talent, tak trudno nam przełknąć fakt, że poniekąd na własne życzenie ten chłopak nie jest tam, gdzie mógłby być. Niedawno świętował dwudzieste trzecie urodziny, tymczasem raz w życiu zaliczył więcej niż dwa tysiące minut w sezonie ligowym, nigdy jeszcze nie słyszał z boiska hymnu Ligi Mistrzów. W czasach, w których największe talenty zaczynają coraz wcześniej i wykręcają tak szalone liczby spotkań, że drżymy o to, jak długo będą w stanie uganiać się za piłką, jest to niezrozumiała anomalia.

Odstawieni, niechciani, kontuzjowani. Odeszli z Ekstraklasy za wielką kasę, teraz rozczarowują

Transfer do Interu rozwiąże jeden z tych problemów — Zalewski w końcu dotknie Champions League z bliska — ale tylko jeden, bo w dziesiątce najczęściej grających interistów znajdziemy i Federico Dimarco, i Denzela Dumfriesa, i grającego to pół-prawego stopera, to wahadłowego Matteo Darmiana. Tajon Buchanan, którego bezpośrednio zastąpi, podnosił się z ławki jeszcze rzadziej niż Nicola w Romie.

Jeśli sprawy potoczą się tak, że Nicola Zalewski w trzecim z czterech sezonów w Serie A nie uzbiera nawet tysiąca minut, to z dużym prawdopodobieństwem barierę tę przekroczy tylko dwóch polskich zawodników z kategorii U-23. Wypożyczony do ostatniej drużyny ligi włoskiej Kacper Urbański i delikatnie wypychany już z Wolfsburga Jakub Kamiński. Spośród nieco starszych, maksymalnie dwudziestopięcioletnich, do tej ‘elitarnej’ grupy załapie się jeszcze Sebastian Walukiewicz.

Można rzecz jasna podejść do tego tak, jak Fabrizio Romano, który obwieścił, że lepiej grać mniej w najlepszym zespole niż więcej w zespole słabym, ale skoro teorię oskarżanej o promowanie piłkarzy na zlecenie osobowości medialnej obśmiewają nawet sami piłkarze, to chyba nie ma to większego sensu.

W rankingu CIES Football Observatory, który klasyfikuje młodych zawodników gotowych na transfer do lig TOP5, żaden Polak nie zmieścił się w czołowej setce, wśród stu najciekawszych piłkarzy U-21 widnieje jedynie Adrian Przyborek, więc nadzieja na to, że jak nie Zalewski, to ktoś inny, jest nikła. Podobna do tej, która tli się, gdy tylko lepszy okres notuje Sebastian Szymański, którego wówczas momentalnie łączy się z Anglią, Hiszpanią, Włochami, Niemcami. Fakty są jednak takie, że za moment do Włoch spakuje się Santiago Gimenez, który w tym samym czasie, co Szymański, powędrował do Feyenoordu.

Ten Gimenez wart jest dziś czterdzieści baniek, podczas gdy 25-letni Szymański nadal nie rozegrał nawet minuty w Champions League, od lat siedząc na półpiętrze pomiędzy europejską elitą i miejscem, skąd się wywodzi. Dlatego też nie ma sensu się oszukiwać: jeśli nie Nicola Zalewski, to na kolejnego gracza topowego formatu — szczególnie ofensywnego, bo nawet jeśli mówimy o wahadłowym, to jednak nastawionym głównie na atak — przyjdzie nam długo czekać. To nasza największa na miłe chwile po tym, jak Robert Lewandowski zawiesi buty na kołku, Kacper Urbański wciąż jest dla niego raczej backupem.

Dobrze byłoby, gdyby Zalewski sam zdał sobie z tego sprawę. Nie dla naszej satysfakcji, nie dla dobra narodowego, lecz wspólnego. Przecież nie tylko reprezentacja Polski i nie tylko jej kibice skorzystają, gdy Nicola w końcu rozłoży skrzydła i wzbije się ku górze.

WIĘCEJ O REPREZENTANTACH POLSKI:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Raków w elicie poniedziałkowych nudziarzy. Tajemnice terminarza Ekstraklasy

Szymon Janczyk
31
Raków w elicie poniedziałkowych nudziarzy. Tajemnice terminarza Ekstraklasy

Piłka nożna

Ekstraklasa

Raków w elicie poniedziałkowych nudziarzy. Tajemnice terminarza Ekstraklasy

Szymon Janczyk
31
Raków w elicie poniedziałkowych nudziarzy. Tajemnice terminarza Ekstraklasy