Reklama

Świątek jak walec. Polka z pewnym awansem do kolejnej rundy Australian Open

Błażej Gołębiewski

Opracowanie:Błażej Gołębiewski

18 stycznia 2025, 03:08 • 4 min czytania 4 komentarze

Kapitalnie zaprezentowała się na Rod Laver Arena Iga Świątek. Polka nie dała nawet cienia szansy mistrzyni US Open z 2021 roku, Emmie Raducanu, tracąc w meczu z Brytyjką zaledwie jednego gema. Tym samym bardzo pewnie wywalczyła awans do czwartej rundy Australian Open.

Świątek jak walec. Polka z pewnym awansem do kolejnej rundy Australian Open

Tegoroczna edycja australijskiego szlema nie jest szczególnie udana dla Biało-Czerwonych. Do turnieju przystąpiły aż cztery Polki, spośród których w stawce pozostawała przed dzisiejszym spotkaniem tylko Iga Świątek. Najpierw – dość nieoczekiwanie zresztą – już w pierwszej rundzie odpadła Magda Linette, a później lekcję od Julie Niemeier przyjęła Maja Chwalińska. Dalej zaszła Magdalena Fręch, choć i ona zdążyła już pożegnać się z australijskimi kortami, przegrywając z Mirrą Andriejewą w trzeciej rundzie. 

Na tym właśnie etapie na Igę Świątek czekała z kolei Emma Raducanu. Rywalka teoretycznie słabsza, choć mająca już na swoim koncie kilka świetnych występów. A przede wszystkim triumf w US Open w 2021 roku, który był wielkim zaskoczeniem, bo Brytyjka, debiutująca zresztą tych zawodach, zaczynała je wówczas od kwalifikacji. Przez całą rywalizację przeszła jak burza, nie tracąc ani jednego seta, by w finale rozprawić się z Leylah Fernandez i osiągnąć życiowy sukces. 

Ale jeśli chodzi o całą karierę Raducanu, to… byłoby na tyle. W kolejnych latach Emma nie wychodziła poza drugą rundę turniejów wielkoszlemowych, błąkając się w drugiej pięćdziesiątce rankingu WTA. Zupełnie innym torem toczyła się natomiast kariera Igi, która przed dzisiejszym spotkaniem była oczywistą faworytką do awansu do czwartej rundy Australian Open 2025. 

I mecz zaczęła dokładnie tak, jak na faworytkę przystało – od wygrania gema do zera. Miała też od razu szansę na przełamanie rywalki, ale tej ostatecznie udało się uciec spod topora po grze na równowagi. W początkowym etapie spotkania obu tenisistkom przydarzały się błędy, choć zdecydowanie więcej było ich po stronie Raducanu. Skrzętnie wykorzystywała to Iga, która szybko się rozkręciła, imponowała returnem, a do tego była skuteczna w akcjach, w których udało się jej zbudować przewagę sytuacyjną.

Reklama


To z kolei przyniosło po chwili kolejne gemy dla Polki. Świątek bez problemu przełamała Brytyjkę i wyraźnie nabrała wiatru w żagle. Raducanu? Mogła się tylko przyglądać świetnej Idze, w szczególności przy jej serwisie, który dawał kolejne punkty raszyniance. Dzisiejsza przeciwniczka naszej tenisistki nie miała żadnych argumentów, by jej zagrozić, co uwidoczniło się na tablicy wyników, na której po nieco ponad pół godzinie pojawił się rezultat 6:1 dla Świątek. 

Nieco wycofana Raducanu musiała w drugim secie postawić więc wszystko na jedną kartę. Tak też uczyniła, serwując pierwszego asa w spotkaniu przy równowadze w premierowym gemie. Ale Iga – zgodnie z oczekiwaniami – nie dawała za wygraną, co chwilę redukując przewagę Brytyjki. I wreszcie po dwunastu minutach zaciekłej walki to Świątek wyszarpała przełamanie, wysuwając się na prowadzenie również w kolejnej odsłonie pojedynku z Raducanu. 


Pewności nie zabrakło Polce do końca meczu. Towarzyszyła jej też słynna “jazda”, która wielokrotnie niosła się dziś po korcie centralnym Rod Laver Arena. A były ku temu powody, bo zwycięskich piłek nie brakowało – po długim, pierwszym gemie, kolejne już bez większych przeszkód padały łupem Igi. Po zrywie Raducanu z początku drugiego seta nie pozostało nic, tymczasem Świątek miażdżyła rywalkę coraz mocniej. Kolejny raz wygrała do zera przy swoim serwisie, wychodząc na prowadzenie 4:0. A chwilę później było po meczu, bo jeden gem z pierwszej partii był wszystkim, na co pozwoliła dziś Brytyjce nasza tenisistka.

Iga Świątek – Emma Raducanu 6:1, 6:0

Reklama

Fot. Newspix

CZYTAJ WIĘCEJ O TENISIE:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Chwicza Kwaracchelia opuścił Napoli. Wielkie wzmocnienie Paris Saint-Germain

Michał Kołkowski
1
Chwicza Kwaracchelia opuścił Napoli. Wielkie wzmocnienie Paris Saint-Germain

Australian Open

Niemcy

Eintracht żegna Marmousha zwycięstwem. Pożegna się i Sahin?

Szymon Piórek
4
Eintracht żegna Marmousha zwycięstwem. Pożegna się i Sahin?

Komentarze

4 komentarze

Loading...