Austriacy rozbili bank i zajęli wszystkie miejsca na podium podczas niedzielnego konkursu Pucharu Świata rozgrywanego w szwajcarskim Engelbergu. Polacy dziś nie zachwycili, choć w finałowej serii świetnym skokiem popisał się Aleksander Zniszczoł, któremu udało się zaliczyć awans o kilkanaście pozycji.
Pogoda dalej swoje
Warunki w Engelbergu w niedzielę ponownie dały o sobie znać. I to właśnie z tego powodu kwalifikacje mogliśmy dziś oglądać w dość nietypowej porze, bo przed południem. W niełatwych okolicznościach dobrze poradzili sobie Polacy, którzy w komplecie awansowali do konkursu. Kto z Biało-Czerwonych poradził sobie najlepiej?
Ze świetnej strony kolejny raz w tym sezonie pokazał się Jakub Wolny. Po wczorajszych zawodach miał powody do narzekania, bo odpadł już w pierwszej serii. Dziś zaprezentował się już znacznie lepiej, lądując na 126. metrze. I taki wynik dał Polakowi doskonałe, piąte miejsce w kwalifikacjach. Trzecią dziesiątkę otworzył natomiast Paweł Wąsek, który pofrunął na odległość 117,5 metra. Nieco gorzej poszło Aleksandrowi Zniszczołowi (116 metrów i 29. lokata), a także Kamilowi Stochowi (113,5 metra, 37. miejsce). Piotr Żyła, zdyskwalifikowany wczoraj za za nieregulaminowy kombinezon, w niedzielnych kwalifikacjach ze skokiem na 112 metrów był 35.
Rozczarował na pewno lider Pucharu Świata, Pius Paschke. Niemiec w dość loteryjnych warunkach zaliczył niezbyt udaną próbę na odległość 113 metrów. To z kolei dało mu… 40. lokatę. Zresztą już wczoraj było widać, że Paschke w Engelbergu czuje się co najwyżej średnio, bo przecież w sobotnim konkursie był dopiero dziesiąty.
Bez Stocha w drugiej serii
Jeśli ktoś miał nadzieję na planowe przeprowadzenie niedzielnych zawodów Pucharu Świata, to już podczas rywalizacji kobiet mógł te oczekiwania wyrzucić do kosza. Na Gross-Titlis-Schanze skok oddało bowiem 48 z 55 zawodniczek, po czym konkurs odwołano. Nad obiektem oprócz silnego wiatru pojawiła się dodatkowo śnieżyca, co skutecznie utrudniło bezpieczne skakanie.
I niesprzyjające warunki były również powodem przesunięcia pierwszej serii konkursu indywidualnego panów. Najpierw start niedzielnych zmagań ustalono na godzinę 16:15, ale prace na zeskoku cały czas opóźniały pojawienie się zawodników na belce. I wreszcie, po kolejnym kwadransie, rywalizację rozpoczął Yanick Wasser.
Jako pierwszy z Polaków skoczył Piotr Żyła. Nie zawiódł, bo z odległością 120 metrów od razu wyszedł na prowadzenie, robiąc spory krok w kierunku awansu do serii finałowej. Tymczasem znowu dawały o sobie znać warunki – silny wiatr przeszkodził choćby Domenowi Prevcowi, który po swoim występie otrzymał… ponad 20 punktów rekompensaty.
Dokładnie tyle, co Żyła, skoczył Aleksander Zniszczoł. I, podobnie jak jego kolega, był pewny występu w drugiej serii, choć nadal pojawiały się obawy, że ta może się nie odbyć. Lepszy od obu wymienionych okazał się natomiast Paweł Wąsek, skacząc na odległość 123,5 metra. Jedynym z Biało-Czerwonych, który nie dał rady wywalczyć awansu do głównej fazy niedzielnego konkursu w Engelbergu, był Kamil Stoch.
Klasą samą dla siebie byli z kolei Austriacy. W pierwszej piątce rozdzielił ich tylko reprezentant gospodarzy, Gregor Deschwanden. Szwajcar był trzeci – przed Maximilianem Ortnerem i Janem Hoerlem, a za Stefanem Kraftem i Danielem Tschofenigiem. Gdzie w tym wszystkim lider PŚ, Pius Paschke? Cóż, Niemiec dalej nie zachwycał na Gross-Titlis-Schanze, a jego 123 metry dały mu odległą, 24. lokatę po pierwszej serii.
Kolosalny awans Zniszczoła
Dalsze miejsca Polaków na półmetku sprawiły, że dość szybko mogliśmy oglądać kolejne skoki Biało-Czerwonych. I okazały się one bardzo dobre – najpierw 134 metry skoczył Olek Zniszczoł, chwilę później dwa metry bliżej wylądował Piotr Żyła. Obaj świetnie wykorzystali dobre warunki, które akurat pojawiły się w Engelbergu. Przy nieco mniej korzystnym wietrze leciał natomiast Paweł Wąsek, ale jego skok na 122,5 metra był – co tu dużo mówić – po prostu nieudany. Próbę o metr dalszą zanotował natomiast ostatni z Polaków, Kuba Wolny. Było zatem jasne, że o wysokie pozycje w dzisiejszych zawodach walczyć mogą tylko Żyła i Zniszczoł. Ostatecznie zajęli kolejno 17. i 14. miejsce, co dla Olka oznaczało awans aż o jedenaście oczek!
MOŻNA? MOŻNA!!#skijumpingfamily #Engelberg pic.twitter.com/r0HLEEfdO2
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) December 22, 2024
Tymczasem nad skocznią śnieg sypał już coraz mocniej, co skutecznie obniżało prędkości najazdowe kolejnych zawodników. To z kolei sprawiło, że przez długi czas na prowadzeniu utrzymywał się sensacyjnie… Benjamin Oestvold.
Najpierw jednak wyprzedzili go koledzy z kadry, Kristoffer Eriksen Sundal i Johann Andre Forfang, a potem do zrzucania Norwega z wysokiej lokaty dołączyli Deschwanden oraz świetni dziś Austriacy. I to ci ostatni zdominowali całkowicie rywalizację w Engelbergu, zajmując wszystkie miejsca na podium. Na jego najniższym stopniu zameldował się dziś Stefan Kraft, drugi był Jan Hoerl, a triumfatorem niedzielnego konkursu okazał się Daniel Tschofenig.
Sporo ze swojej przewagi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata stracił natomiast Pius Paschke. Lider Pucharu Świata zakończył zawody dopiero na 18. lokacie, co z pewnością jest dla Niemców powodem do niepokoju przed nadchodzącym Turniejem Czterech Skoczni.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o skokach:
- Marek Rudziński: Jeżeli nie odpowiada mi komentarz, to oglądam bez niego [WYWIAD]
- Wąsek, który się nie boi, wiecznie młody Paschke i zaskoczony Schmitt [REPORTAŻ Z WISŁY]
- Gregor Deschwanden: Na skok Ammana po złoto zawołała mnie mama [WYWIAD]
- Jak Pius Paschke ugotował kamień. “Trener coś w nim widział”