Derby miast o podobnych nazwach nie zawiodły! Może nie jest to jeszcze klasyk na poziomie Lech – Legia, Legia – Wisła czy Górnik – Ruch, ale od czegoś trzeba zacząć i kto wie, może za parę lat będziemy siadać jak do telenoweli…
No bo oglądało się to przyjemnie. Motor, wiadomo, jest gwarancją show, ale z Zagłębiem bywa różnie – może dać ciekawe widowisko, a może dać też takie, że chce się skończyć z piłką raz na zawsze. Tutaj, głównie po przerwie, stanęło jednak na wysokości zadania i spotkanie miało odpowiednią temperaturę.
Bohaterem: Samuel Mraz. Przedziwna jest historia tego gościa, gdyż trudno przecież zapomnieć, że w Ekstraklasie już zawitał. Ale nie dlatego trudno zapomnieć, że był taki świetny, a dlatego, że był jednym z transferowych symboli Zagłębia, które lubi wydawać pieniądze w błoto (choć zawsze podkreśla, że nie ma ich dużo). Słowak miał strzelać, nie strzelał, zawinął się i żegnano go – delikatnie mówiąc – bez żalu.
Wrócił i… ładuje. Czternaście meczów, sześć goli w pierwszej lidze. Teraz 15 spotkań i osiem trafień w elicie. Ostatnio jest kapitalny:
- gol z Pogonią
- hattrick z Piastem
- dziś zwycięskie trafienie z Zagłębiem
To jest historia – napastnik niezrozumiały w rzekomo większym klubie wraca z rzekomo mniejszym i w tak prestiżowym meczu przesądza o wygranej.
Czy Motor na te trzy punkty zasłużył? Tak – w przeciwieństwie do Zagłębia nie przespał przecież pierwszej połowy, tylko chętnie atakował i przed przerwą dopiął swego, kiedy Orlikowski udawał, że jest samolotem (ale przyznajmy, że z jednym skrzydłem):
Komentujący Jezierski przekonywał, że obrońca miał pecha. Jeśli pech polega na istnieniu systemu VAR i posiadaniu oczu przez sędziów: faktycznie, był to pech. Jeśli na czymś innym – nie, nie był to pech.
Ceglarz jedenastkę pewnie wykorzystał, potem Hładun jeszcze musiał zbierać się przy groźnej główce, zatem goście dobrze akcentowali zejście na odpoczynek.
Na szczęście – Zagłębie się obudziło i nie chciało zawieść kibiców. Jeszcze strzał Wdowiaka po ładnej akcji minął bramkę Rosy, ale potem stary, dobry rzut z autu pomógł gospodarzom. Wrzutka, przedłużenie (z rykoszetem od Rudola) i z najbliższej odległości strzelił Mróz.
Mecz zrobił się bardziej wyrównany i można było się zastanawiać, kto tutaj zada ostateczny cios – że taki będzie, byliśmy pewni, jedni i drudzy nie chcieli remisu – ale stanęło na tym, że bohaterem został wspomniany Mraz. Potem Motor miał jeszcze słupek, Zagłębie już nie odpowiedziało i zostaliśmy przy 1:2.
Beniaminka trzeba chwalić, ponieważ to trzecie zwycięstwo z rzędu i lublinianie mają bliżej do podium niż do strefy spadkowej. Zagłębie – przegrało, nie jest to szczególne dziwne, ale dzisiaj jakoś nie ma się ochoty nad nimi znęcać. Gospodarze podjęli bowiem rękawice, powalczyli, nie oddali meczu za darmo. A że byli ostatecznie słabsi?
Nie po raz pierwszy, na pewno nie po raz ostatni.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA:
- Powrót do elity to racja stanu polskiego futbolu
- Polski siatkarz gra w Izraelu. “Narracja mediów jest rozdmuchana”
- Od Mourinho do Amorima. Tak Portugalia szkoli trenerów
- Piotr Ceglarz: Za dwa lata chcę grać z Motorem w pucharach [WYWIAD]
Fot. Newspix