Reklama

Bezradny Rocha, Raków z kolejnym zwycięstwem!

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

05 października 2024, 17:15 • 3 min czytania 51 komentarzy

Lider tabeli strzelców ekstraklasy został schowany do kieszeni przez najlepszą obronę ligi. A że Raków miał dziś jakość nie tylko w tyłach, ale i z przodu – zanotował kolejną wyjazdową wygraną. Zasłużoną, chociaż Radomiak po przerwie zapewnił ekipie Marka Papszuna trochę nerwów.

Bezradny Rocha, Raków z kolejnym zwycięstwem!

“In Grzesik and Rocha we trust”. Aż dziwne, że piłkarze Radomiaka nie wyszli na ten mecz z takimi koszulkami. Ich pomysł na grę ofensywną w pierwszej połowie opierał się bowiem na dwóch filarach: autach, wyrzucanych przez bocznego pomocnika, i nadziei, że dwumetrowy napastnik wykorzysta którąś z tych wrzutek.

Ewentualnie dośrodkowanie nogą ze stałego fragmentu gry. Niestety dla kibiców gospodarzy jedyne, na co stać było w tym czasie rosłego Portugalczyka, to jeden bardzo niecelny strzał głową. Mało jak na gościa, który w tym sezonie już dziewięciokrotnie przyprawiał bramkarzy o wściekłość. A trenera Papszuna o zachwyt – chodzą słuchy, że szkoleniowiec Rakowa jest wielkim fanem Rochy.

Dzisiejszym występem napastnik Radomiaka raczej nie poprawił sobie u niego notowań, nie był takim liderem zespołu jak chociażby Ivi Lopez. Hiszpan najpierw strzelił niecelnie zza pola karnego, potem dośrodkował idealnie do Adriano Amorima, który… pośliznął się w polu karnym i nie zamknął tej sytuacji, a następnie wykończył tę znakomitą akcję:

Reklama

Brawa dla Frana Tudora za to dogranie w uliczkę, brawa dla wyraźnie zmotywowanego powołaniem do kadry Michaela Ameyawa za przytomne podanie i dla Hiszpana za wykończenie. Akcja jak ta lala, piłkarze Radomiaka nawet nie zbliżyli się do wykreowania czegoś podobnego przed przerwą.

Być może dlatego trener gospodarzy podziękował po 45 minutach bezbarwnemu Rafałowi Wolskiemu. Za niego wszedł Roberto Alves i trzeba napisać, że Szwajcar nakręcił zespół do tego, żeby wreszcie zaczął chodzić jak porządny zegarek, a nie czasomierz z bazaru.

Po jego wejściu piłkarze z Radomia uwierzyli, że zespół Papszuna jest do nadgryzienia, problem w tym, że ich strzały za każdym razem parował Kacper Trelowski. W pierwszej połowie chłop mógł z nudów rozwiązywać “Jolki” we własnym polu karnym, w drugiej “zatrudniali” go m.in. Zie Ouattara po próbie z dystansu oraz Paulo Henrique i Leandro po uderzeniach z bliska. Bramkarz Rakowa za każdym razem interweniował wzorowo, stąd najwyższa obok Iviego nota w drużynie.

Lopez w tym czasie zniknął z radarów, a jak lider stanął, to i pozostali zawodnicy z Częstochowy nie brylowali w ofensywie. Owszem, w końcówce próbował zrobić coś Jesus Diaz, ale marnował swoje szanse z równą łatwością, z jaką je wypracowywał.

Kiedy wydawało się, że Raków dowiezie najskromniejsze możliwe zwycięstwo, ewentualnie straci bramkę po jakiejś szarży Alvesa lub sekundującego mu dzielnie Joao Peglowa, przebudził się Władysław Koczergin. Ukrainiec zgarnął bezpańską piłkę w środku pola, podholował z nią dobrych 15-20 metrów i potężnym uderzeniem przy prawym słupku zamknął nam to spotkanie.  

Reklama

Częstochowianie wygrywają czwarty mecz z rzędu, mając na wyjazdach fantastyczny bilans 5-1-0. Dodatkowo stracili w jedenastu spotkaniach zaledwie cztery bramki. Maszyna Papszuna zaczęła pracować aż miło, po zatartym silniku z zeszłego sezonu nie ma już śladu. 

5
Kikolski
3
Henrique
yellow-card
3
Məmmədov
4
Rossi
yellow-card
4
Ouattara
yellow-card
6
Peglow
4
Kaput
3
Donis
4
Grzesik
3
Wolski
3 -
Rocha
J. Przybył 3

Zmiany:

icon-swap
R. Alves
6
R. Wolski
yellow-card
icon-swap
Bruno Jordão
M. Kaput
icon-swap
Leândro
J. Grzesik

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

51 komentarzy

Loading...