Trudno zrozumieć sędziowanie w Ekstraklasie, a być może jest to po prostu niewykonalne. Są przepisy, wytyczne, a na końcu wydaje się, że w niektórych sytuacjach i tak wszystko zależy od tego, którą nogą z łóżka wstał arbiter.
Z meczu Korona – Lech weźmy rzut karny dla gospodarzy w drugiej połowie. Hotić przepycha się z Hofmaysterem, obaj panowie są w tych przytulaskach aktywni, potem faktycznie zawodnik Lecha wykonuje ruch ręką w okolicach głowy przeciwnika, ale też nie na tyle intensywnie, żeby ten leciał jak po ciosie od Tysona w szczycie kariery.
Lasyk czeka na informację z VAR-u, potem idzie do monitorka, patrzy, patrzy, przygląda się, obserwuje, zerka, myśli i wskazuje na wapno. Już pal licho, że to nie było czarno-biała sytuacja (tym się już nikt nie przejmuje), ale skoro karny był tam, to dlaczego nie było go tu:
Czyste wejście Murawskiego w Dalmau👍 #KORLPO pic.twitter.com/QgpYCMOm10
— Oskar Mochnik (@Oskar_M04) September 29, 2024
Jeśli sędzia nisko ustawił sobie poprzeczkę faulu, powinien dać dwa karne. Jeśli wysoko – żadnego. Ale jeden tak, a drugi nie? Dziwne, niekonsekwentne, aczkolwiek po ubraniu w ładne słowa pewnie sędzia się wybroni. No, to jest zdanie klucz, „sędzia się wybroni” to najlepsza formuła marketingowa od czasu „dłuższe życie każdej pralki to Calgon”.
Niemniej – zostawmy już sędziego, bo na szczęście możemy z tego meczu wybrać bohatera czysto piłkarskiego, a więc Walemarka. Mówiło się o nim przed transferem, że wieszczono mu większą karierę, ale jeśli dojedzie z głową na polskie boiska – ma szansę je zaorać. Tak się stało w Kielcach, gdyż Szwed pokazał w swojej grze niezwykłą przytomność. Wielu mamy jeźdźców bez głowy, ale inteligentnych graczy już mniej i grając w ten sposób, facet będzie się wyróżniał.
Pierwszy gol – wyprzedzenie Dziekońskiego (swoją drogą bramkarz wyglądał jak ten gość z WF-u, któremu nie chce się grać).
Drugi gol – no właśnie, przytomne dołożenie głowy, gdy posterunek po poprzeczce był już pusty. Nie na siłę, nie na wiwat, tylko mądrze.
Trzeci – technika, inteligencja, jakość i 3:2 dla Lecha.
Szwed był tam, gdzie być powinien i strzelał tak, jak strzelać powinien. Do niczego nie można się przyczepić. Po prostu oby tak dalej, bo jeśli drużynie nie idzie, to potrzebuje indywidualności.
A Lech miał w tym meczu swoje problemy – wszedł w niego dobrze, kontrolował Koronę, ale gdy raz ją spuścił z oka, nie potrafił się odkręcić. Nuno najpierw strzelił po ładnej akcji, potem wykorzystał wspomniany rzut karny, a Kolejorz był trochę bezradny, jakby jeszcze wspominał Resovię i martwił się, jak bardzo będzie ciśnięty w internecie za kolejną porażkę.
Miał jednak Walemarka w swoim składzie, a ten w ważnym momencie pomógł. Jest wygrana i dziesięć punktów przewagi nad Legią, która tak bardzo chce mistrzostwa. Na końcówkę września – przepaść.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Goncalo Feio – zgody, układy, kosy [PRZEWODNIK]
- „Stolarz”, bułgarskie wino, komuna. Historia zgody Śląska i Motoru
- Rafał Górak: Przeraża mnie anonimowość. Ludzie wierzą w każde napisane słowo [WYWIAD]
Fot. Newspix