„Niech nas nienawidzą, byle się nas bali”. „Śląsk i Motor to ludzie z zasadami”. „Śląsk i Motor, la la la la…” i tak za każdym razem, kiedy tylko kibice obu tych drużyn spotkają się na piłkarskim szlaku. Ale nie jest to norma, ba, część ludzi spoza Wrocławia i Lublina mogła wręcz zapomnieć, że taka zgoda kibicowska w ogóle istnieje. Świadomość przeciętnego kibica Ekstraklasy ma zakodowaną parę Śląsk&Lechia, zresztą łatwą do skojarzenia ze względu na barwy, ale Śląsk&Motor?
Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym ta zgoda wybrzmiała po raz ostatni tak dawno, że nowe pokolenie nawet dorosłych fanów może tego nie pamiętać. Owszem, po drodze zdarzały się rywalizacje choćby w 2. lidze, ale rezerw Śląska z Motorem, co z oczywistych względów nie mogło budzić tak dużych emocji, jak to dzisiejsze starcie w Ekstraklasie.
Z drugiej strony – nawet w nieco innych okolicznościach oprawa na trybunach potrafiła robić wrażenie. A już na pewno robiła ta, którą kibice przygotowali z okazji specjalnego turnieju na 30-lecie trwania zgody:
Obie strony były głodne bezpośredniego „spotkania” na boisku i tak jak najpierw udało się je zorganizować między kibicami w 2019 roku, tak później doszło do kilku zjazdów (w 2021 i 2022 roku) na mecze 2. ligi oraz Pucharu Polski. Ale przypominamy: herb ten sam, tylko że na koszulkach drugiego zespołu.
Śląsk i Motor w starciu na galowo? Dawne dzieje, dla Motoru przykre ze względu na 10:1
Żeby doszukać się ostatniego pełnoprawnego meczu przyjaźni, trzeba wrócić do 2008 roku. Wtedy Śląsk w 1. lidze (drugi szczebel) wygrał w Lublinie 1:0, choć bardziej pamiętne jest starcie z rundy jesiennej i 10:1 na Oporowskiej. Śląsk poszedł dalej, za kadencji trenera Tarasiewicza wywalczył awans razem z inną zgodą, czyli Lechią Gdańsk, podczas gdy Motor ugrzązł z czasem między trzecim a czwartym poziomem rozgrywkowym. Tamto spotkanie było rekordowym zwycięstwem WKS-u na szczeblu centralnym, mimo że to Motor otworzył wynik.
Zgodnie z relacjami dziennikarzy i archiwalnymi skrótami, Śląsk od samego początku miał gigantyczną przewagę. Tak jakby grał z… rezerwami Motoru Lublin. Przy czym trzeba podkreślić, że Motor sam rzucał sobie kłody pod nogi. Szybko dwie żółte kartki, w tym drugą po sprokurowaniu rzutu karnego, dostał Michał Płotka. A jakby tego było mało, w 71. minucie z boiska wyleciał jeszcze bramkarz, Przemysław Mierzwa. To był jeden z najgorszych dni w historii „Motorowców”. Paradoks, że akurat w meczu przyjaźni.
Jeśli chodzi o Ekstraklasę, tam przyjaciele z trybun spotkali się jeszcze dawniej, bo w sezonie 1991/1992 (3:0 i 3:1 dla Motoru). To szmat czasu. Jak na tego typu zgodę, obrazek zupełnie nietypowy. Ale też nietypowa była geneza, którą najstarsi kibice obu klubów widzą w latach 70., choć oficjalnie zgodę ogłoszono dopiero w 1989 roku. Ciekawa jest tutaj symbolika: było to połączenie wschodu z zachodem Polski w okresie, gdy następował formalny koniec epoki PRL. Ta data miała też inny wymiar – wcześniej polskie władze ukrywały wiele aktów przemocy z udziałem kibiców, a w nowych realiach pewne relacje i powiązania po prostu trudniej było ukryć.
– Chuligaństwo na imprezach sportowych w Polsce ma długą tradycję. Wiele groźnych awantur było skrzętnie tajonych przez władze PRL. „Przewodniej sile narodu”, jak kazała nazywać PZPR, nie było na rękę ujawnianie jakichkolwiek ekscesów, bo każde z nich mogło być odczytywane jako sprzeciw wobec obowiązującego systemu politycznego. Tymczasem, co jakiś czas, dochodziło w czasie imprez sportowych do dużych rozrób, w których uczestniczyło czasem i kilka tysięcy osób! – piszą w swojej książce „Niepokój stadionów” Marek Bobakowski i Rafał Zaremba.
Czy kibice Śląska i Motoru brali udział w takich zadymach ramię w ramię? Nie można tego wykluczyć, są fanatycy i są bandyci, acz wiadomo, że nikt o tym głośno nie powie. Poza tym jedni mogliby być źli na drugich, gdyby konkretne wydarzenia przypisywano całej „rodzinie”. Bo przecież nie ma sensu podpinać „Motorowców” pod historię z początku XXI wieku, gdy we Wrocławiu znaleziono martwego kibica po krwawych porachunkach Śląska z Arką Gdynia.
„Każdy Motorowiec może czuć się jak u siebie w domu”
Z drugiej strony obie strony są wyjątkowe zżyte i – jak same twierdzą – traktują się jak jedność. Wystarczy zobaczyć jedno z oficjalnych pism, jakie kiedyś wystosowali fanatycy Śląska i Motoru do PZPN-u, żeby to zrozumieć:
Warszawa, 25 września 2006.
My, niżej podpisani, kibice Motoru Lublin i Śląska Wrocław, spotkaliśmy się dnia 25 września roku pańskiego 2006, by oświadczyć wszem i wobec, całemu światu co następuje:
Od dziś niech wżdy narodowie znają, iż każdy fan drużyny z Lublina ma zaszczyt czuć się także i kibicem Śląska Wrocław, a każdy sympatyk Śląska ma prawo być dumnym, iż ma prawo się tytułować fanem Motoru Lublin.
Tym samym unia kibiców najbardziej lubianych i kochanych klubów naszych miast, Lublina i Wrocławia, sami będąc fanatykami własnej jedenastki, mają prawo czuć się kibicami bratniego klubu.
Chodziło o przełomową w Polsce inicjatywę, wedle której kibice Motoru Lublin mogli bez żadnych przeszkód wchodzić na mecze Śląska Wrocław, a kibice Śląska robić to samo na meczach Motoru. Ot, „ludzie z zasadami”.
źródło: motorlublin.com
Antypatia do Wisły Kraków zacieśniła relacje Motoru ze Śląskiem?
Niektórzy z was mogą zadać pytanie: jak to się zaczęło? Co było punktem wyjścia 35 lat temu, a może i dalej, w zbudowaniu jednej z najdłużej trwających zgód kibicowskich w Polsce? Cóż, nie jest to do końca jasne i tak naprawdę owiane tajemnicą. Owszem, są starsi kibice, którzy posiadają częściową wiedzę na ten temat, ale albo nie chcą się nią dzielić, albo słyszeli za mało. Co ciekawe, niektórzy twierdzili, że zawiązanie zgody Śląska z Motorem miało coś wspólnego z relacją obu klubów z Wisłą Kraków. To fragment ze strony stadionowioprawcy.net:
– Zgoda między Motorem a Wisłą powstała prawdopodobnie w Świdniku na meczu Avia – Wisła w marcu 1988 roku. Wśród krakusów na pewno była opcja bardzo przychylna Motorowi, z którymi to osobami lublinianie mieli zażyłe relacje, były też osoby, które Motoru nie lubiły. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że siostra niedawno zmarłego kibica Motoru ”Klaudiusza” została żoną znanego na Reymonta kibola – „Toli”. Zakończenie zgody [Motoru] z Wiślakami to pamiętny mecz na Reymonta Wisła – Motor chyba w sierpniu 1991 roku, gdzie przed meczem część Lubelaków balowała na dzielnicach Wisły w najlepsze. Na meczu doszło do nieprzyjemnego zgrzytu o flagę wrocławskiego Śląska, z którym Motor miał wówczas zgodę, a Wisła w tym czasie już zgody z wrocławianami nie miała. Krakusy w trakcie meczu przyszli do fanów Motoru i zażądali zdjęcia flagi Śląska, którą wywiesili lublinianie. Spotkało się to z jednoznaczną reakcją Motorowców, flaga została na płocie, a zgoda z Wisłą tego dnia się zakończyła.
Nigdzie nie jest jednak powiedziane, że te wydarzenia z przełomu lat 80. i 90. miały kluczowe znaczenie. Co więcej, z innego źródła usłyszeliśmy, że zgoda została klepnięta podczas meczu Motoru Lublin z Ruchem Chorzów w dawnej 1. lidze. Ale to też nie tłumaczy nam, skąd wzięła się przyjaźń kibiców z miast tak od siebie odległych. Z Wrocławia do Lublina przez Warszawę – 522 km. Przez Łódź i Radom – 472. Przez Katowice, feralny Kraków i Rzeszów – aż 605. To bardzo dużo.
– Ale mam wrażenie, że te relacje budowane na dużych odległościach w świecie kibiców są mocniejsze. Jak już się tę odległość pokona, ta obustronna gościna jest bardziej wylewna – powiedział nam były szef marketingu Śląska i zaangażowany kibic WKS-u, Radosław Bąk. I kontynuował: – To pewien paradoks, przynajmniej ja mam takie wrażenie. Wiadomo, że to były relacje mocno zakrapiane, ale na tym się wychowywaliśmy. Ja jestem z rocznika 1976 i pamiętam, że zawsze była zgoda z Lechią i Motorem. Niektórzy bardziej darzyli sympatią jednych, inni drugich. Ale z Motorem to na pewno było mocno zakorzenione.
Bąk dodał: – Jak jeździliśmy do Warszawy, Motor zawsze nas wspierał. Generalnie, gdzie nie pojechalibyśmy na wschód Polski, oni zawsze pojawiali się w dobrej liczbie. Można było na nich liczyć. Mam ogromny szacunek do Motoru, fajnie, że wrócili. Gratuluję awansu i życzę im powodzenia, bo to marka kibicowska z ogromnym potencjałem. Jeśli to nie zostanie koncertowo zepsute, mogą stworzyć nową siłę na wiele lat.
WIĘCEJ O WESZŁO:
- Goncalo Feio – zgody, układy, kosy [PRZEWODNIK]
- Rafał Górak: Przeraża mnie anonimowość. Ludzie wierzą w każde napisane słowo [WYWIAD]
- Przyjemnie być piłkarzem Lecha. Mało meczów, dobra kasa, a do porażek wszyscy przyzwyczajeni
Fot. Newspix