Ekstraklasa często uczy, że nie można nikogo lekceważyć – nawet jeśli do rywalizacji kiedyś przystąpi drużyna pijanych Muminków, trudno będzie powiedzieć: „na pewno spadnie z ligi”. Tym bardziej więc najwyraźniej przedwczesne było grzebanie Korony, która dzisiaj wygrała, przedłużając serię bez porażki do czterech spotkań.
Jacek Zieliński w futbolu prochu nie wymyśli, nie będziemy mówić o ZielińskiBall, ale swoje w tych rozgrywkach widział i dzięki doświadczeniu potrafi pomóc nawet tym piłkarsko najuboższym. Zaczął od porażki z Cracovią, ale potem zremisował ze Śląskiem, ograł Stal, podzielił się punktami z Puszczą, no i dziś znów zapisał ze swoją ekipą trzy punkty.
Jasne – terminarz nie był najtrudniejszy, ale to w takich meczach gra się o utrzymanie. Nikt nie oczekuje od Korony, że na przykład ogra Lecha w Poznaniu, ale ostatecznie różnice na dole są tak nikłe, że nawet fatalna sytuacja organizacyjna jednego czy drugiego klubu nie jest w stanie go pogrążyć.
Rzeźbi Zieliński i trzeba powiedzieć, że robi to sprawnie. Na prawej stronie ma Zwoźnego, grającego niedawno w Radunii Stężyca, a ten wyglądał dziś, jakby cisnął setny mecz w Ekstraklasie (i 95. dobry). Nieustępliwy, dynamiczny, cholernie trudny do przejścia.
Na środku Resta, za którym dziwna historia transferu do Korony, no, ale co, strzela gola, wygrywa pojedynki w defensywie, gasi pożary, gdy takie są. Po Matuszewskim widać, że ma problemy z byle pierdołą, jeśli chodzi o technikę, ale swoje wybiega i jeszcze powinien mieć asystę po akurat idealnym dośrodkowaniu, tyle że Szykawka na pustą strzelał w maliny.
I tak dalej, i tak dalej. Żadnego z tych gości nie chce się mieć na plakacie w pokoju, ale część meczów oni są w stanie przepchnąć. A to może dać utrzymanie.
Zresztą – czy dziś zwycięstwo Korony było jakoś specjalnie zagrożone? Niespecjalnie, przecież najgoręcej pod jej bramką było wtedy, gdy Dziekoński sam sobie zrobił problem – wybił pod nogi przeciwnika, a potem musiał bronić sam na sam. I obronił, a żeby dalej w meczu rywal rozklepywał Trojaka, Restę i Pięczka? Nie, nikt tak nie powie.
Korona zrobiła swoje w pierwszej połowie, w drugiej się wycofała i choć właściwie zero historii w polu karnym gości chwały jej nie przynosi, to ci drudzy mieli się martwić o emocje, ale niespecjalnie im to wychodziło. A w zasadzie – w ogóle.
Trzy punkty zostają w Kielcach i już wiadomo, że Korona po tej kolejce nie będzie zespołem ze strefy spadkowej. Szybko to poszło Zielińskiemu.
PS
W tekście nie pada nazwa drużyny przeciwnej ani żadne nazwisko z tej ekipy, ponieważ nie ma potrzeby. Jest to skrajnie nieinteresujący twór.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- W Cracovii nie zawodzą piłkarze. Zawodzi prezes Dróżdż
- Lech pokazuje: jestem. I gra o mistrzostwo Polski
- Cracovio, nie o to chodziło w akcji stadiony bez barier
Fot. Newspix.pl