Reklama

Marokańska potęga coraz mocniej rozpycha się w światowym futbolu

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

03 września 2024, 11:39 • 13 min czytania 28 komentarzy

Król Maroka uczynił już swój kraj piłkarską potęgą na kontynencie, a teraz zaczyna walkę o zrobienie tego samego w wymiarze globalnym. Po czwartym miejscu na mundialu, za sześć lat będzie jego współorganizatorem. Jednak jego zaplecze finansowe oraz talenty polityczne i organizacyjne sięgają dużo dalej.

Marokańska potęga coraz mocniej rozpycha się w światowym futbolu

Choć państwowe fundusze inwestycyjne na stałe już zmieniły futbol na poziomie geopolitycznym i ekonomicznym, to nie byliśmy do tej pory przyzwyczajeni, aby na największych scenach oglądać głowy państw w innej roli niż pozdrawianie z trybun podczas meczu. Tę lukę postanowił jednak wypełnić król Maroka, Muhammad VI, który chce uczynić ze swojego kraju potęgę piłkarską, zarówno na poziomie sportowym, jak i politycznym. Wydaje się, że potomek dynastii Alawitów jest coraz bliżej osiągnięcia tego celu.

Na boisku reprezentacja Lwów Atlasu osiągnęła na ostatnim mundialu w Katarze wynik, jakiego nie osiągnął do tej pory żaden przedstawiciel Afryki. Niecały rok później, razem z Hiszpanią i Portugalią, Maroko wygrało wyścig o organizację kolejnej edycji światowego czempionatu w 2030 roku. Dając pierwszy przykład międzykontynentalnej współpracy przy tak wielkim przedsięwzięciu, jakim są finały mistrzostw świata, ten afrykański kraj wysłał poważny sygnał, że oto na północy Czarnego Lądu rodzi się globalna potęga, która ma apetyt na dużo więcej niż do tej pory. A do tego na pierwszej linii wszelkich działań na organizacyjnym polu jest osobiście jej władca, a te dwa sukcesy, będące zwieńczeniem jego dotychczasowej działalności, dają mu dodatkowe paliwo do sięgania po kolejne cele.

Król Muhammad

Ten władca to król Maroka Muhammad VI pochodzący z dynastii Alawitów, która uważa się za potomków Mahometa, dlatego domaga się publicznego uznania swojej rodziny królewskiej za potomków proroka i spadkobierców kalifów. Król jest więc nie tylko przywódcą państwowym, ale też duchowym. To właśnie z nim spotkał się w 2019 roku papież Franciszek, aby rozmawiać o tolerancji i dialogu między islamem a katolicyzmem.

Reklama

Muhammad VI w swoim kraju jest jednak krytykowany, bo kocha nie tylko futbol, ale też inne życiowe uciechy. Po wstąpieniu na tron w 1999 roku po śmierci swojego ojca Hassana II, nie zmienił swojego trybu życia, który wielokrotnie budził wątpliwości jego poddanych i doprowadził do załamania się szacunku, jakim Marokańczycy zwykle darzyli swoich królów. Wciąż wypomina mu się, że więcej czasu niż w swoim kraju spędza w Paryżu albo na wakacjach w egzotycznych miejscach, a życie towarzyskie zajmuje mu dużo więcej czasu niż rządzenie krajem. To wszystko nie pomaga w podążaniu za nakazami islamu i tytułowaniu go, jak sam każe, „Przywódcą wierzących”. Jego życie intymne stało się tematem tabu, a dziennikarze mają absolutny zakaz opisywania go. W utrzymywaniu niekwestionowanej pozycji w kraju, ale też poza jego granicami, pomaga za to z pewnością jego osobisty majątek liczony w miliardach dolarów. Stawiający go wśród kilku najbogatszych władców na świecie, a według Forbesa na liście najbogatszych ludzi świata.

Co mogłoby być więc lepszym polem działalności dla tego 60-letniego bon vivanta, niż piłka nożna? Łączenie interesów z przyjemnością, łączenie obowiązku rządzenia z przyjemnością zapewnienia ludziom rozrywki, którą kochają i realizacji aspiracji, o których marzą? To brzmi jak recepta na popularność w swoim kraju, nawet mimo zastrzeżeń do jego stylu życia. Tym bardziej w erze, w której futbol stał się jednym z narzędzi tworzenia globalnej polityki. Tą drogą przecież idą już Arabia Saudyjska i Katar, a do pewnego czasu starała się iść Rosja. Używanie sportu do prowadzenia dyplomacji w najwyższych kręgach, demonstracja potęgi na poziomie międzynarodowym. Znamy to nie tylko z piłkarskich mundiali, ale też, a może przede wszystkim, z igrzysk olimpijskich. 

Już Hassan II podkreślał znaczenie integracji sportu z procesem budowania państwa narodowego. Sam zauważył, że przynosi to korzyści różnym sektorom, w szczególności turystyce. Obecny król, Mohammed VI, w niebywały sposób rozwinął tę strategię. Polityka Maroka polegająca na włączeniu sportu do programu rozwoju stawia jednak ten kraj w bezpośredniej konkurencji z innymi krajami Afryki Północnej. Na przykład z Tunezją, gdzie turystyka jest również priorytetem. Oba kraje zainwestowały w nią znaczne środki w ostatnich latach. Egipt jest kolejnym regionalnym rywalem zarówno na boisku, jak i poza nim. Ta rywalizacja sprawia, że zarówno władza, jak i społeczeństwo gromadzą się wokół narodowej drużyny piłkarskiej z entuzjazmem, który rozciąga się na marokańską diasporę.

Władcy Maroka dostrzegli ten potencjał jako jedni z pierwszych w świecie arabskim. W 2009 roku aktualny król ufundował Akademię Piłkarską Mohammeda VI zlokalizowaną w Sale, niedaleko Rabatu. Celem akademii było szkolenie nastoletnich piłkarzy i przygotowanie ich do gry na najwyższym poziomie, a przy okazji pomoc w rozwoju piłki nożnej w Maroku. Inspiracją dla tego projektu był brak obiektów sportowych i znikoma liczba utalentowanych piłkarzy w kraju. 

Król Mohamed VI nie tylko wsparł projekt, zapewniając pomoc finansową na etapie jego powstawania, ale nadal pompuje w niego osobiste fundusze. Władca zachęcał też do podobnych inicjatyw i faktycznie kilka lat później akademie zostały uruchomione w kilku miastach w Maroku. Miało to zagwarantować rozwój piłki nożnej w kraju i można powiedzieć, że teraz zbierane są owoce tych inicjatyw. Wszak czwarte miejsce na mundialu zostało poparte w tym roku medalem igrzysk olimpijskich w futbolowych zmaganiach. Abstrahując od rangi tego turnieju, to wciąż jest sygnał dla możnych świata piłki – jesteśmy! Ostateczną weryfikacją każdej akademii są jednak jej wychowankowie, a do absolwentów szkoły w Sale należą m.in. Youssef En-Nesyri – tegoroczny hit transferowy Jose Mourinho i Fenerbahce, do którego przeszedł z Sevilli, czy Azzedine Ounahi z Olympique Marsylia. 

Oczywiście wielu piłkarzy, którzy byli na boisku podczas historycznego mundialu w 2022 roku to potomkowie emigrantów, urodzeni i dorastający w Europie. Taki Achraf Hakimi urodził się w Hiszpanii i przeszedł przez wszystkie szczeble juniorskie w Realu Madryt, podobnie jak Hakim Ziyech, urodzony i wychowany w Holandii. Dwóch najbardziej znanych reprezentantów kraju nie może jednak zaciemnić obrazu, jaki wyłania się z północy Afryki – Maroko wychowuje i “produkuje” u siebie coraz lepszych piłkarzy.

Reklama

Cel: Mundial

Ale wciąż najważniejszym i długo niespełnionym celem króla była organizacja mundialu. A droga do tego była kręta, bo przez długi czas Maroko było jednak traktowane z przymrużeniem oka. Po pięciu nieudanych próbach walki o organizację mundialu (w latach 1994, 1998, 2006, 2010 i 2026) zmieniono taktykę i do gry wszedł sam król, którego lobbing w końcu okazał się skuteczny. W jego osiągnięciu pomogła też nieokiełznana ambicja saudyjskiego księcia Muhammada ibn Salmana. To Arabia Saudyjska dała Maroku historyczną szansę być gospodarzem turnieju, którą władca tego afrykańskiego kraju skrzętnie wykorzystał. 

Bo to właśnie Saudyjczycy byli murowanymi faworytami do wygrania wyścigu o organizację mistrzostw w 2030 roku, jednak bratobójczy pojedynek na froncie arabskim doprowadził do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Kiedy w zakulisowej grze pozostały dwie kandydatury: Arabia oraz Portugalia do spółki z Hiszpanią, pobłogosławiona przez UEFA jako oficjalna propozycja z Europy, król Muhammad VI sprytnie wykorzystał słabość oferty z Półwyspu Iberyjskiego i zaproponował rozszerzenie współpracy. W swoim posagu przyniósł głosy świata arabskiego, który do tej pory wydawał się maszynką do głosowania dla Saudyjczyków. W nowej sytuacji głosy się podzieliły, a ostateczne wskazanie Infantino padło na śródziemnomorską kooperację i to właśnie Hiszpania, Portugalia i Maroko ostatecznie zorganizują mundial w 2030 roku. 

Postać Infantino była jak zwykle kluczem do sukcesu, bo to on sprawnie lawirując wśród możnych arabskiego świata kultywował relacje najpierw z katarską dynastią Al Sani, potem z ibn Salmanem, aż w końcu uległ sile przyciągania marokańskiego władcy. Zwrot prezydenta FIFA w stronę autorytarnych krajów arabskich w ostatnich latach jest nad wyraz jaskrawy. Współpraca z państwami, z których dopływ pieniędzy do światowej federacji zależy od decyzji jednego człowieka, jest jakże odmienna i łatwiejsza od walki z biurokratycznymi machinami krajów europejskich bądź biedą i ogromną organizacyjną prowizorką w Ameryce Południowej. 

W marcu 2023 roku zorganizowano w Rwandzie Kongres FIFA, na którym zresztą Infantino został wybrany na kolejną kadencję. Podczas obrad prezydent światowej federacji piłkarskiej określił Maroko jako “światową potęgę sportową”, a Muhammada VI nazwał “wielkim modernizatorem”. Znów zresztą decyzja FIFA została odebrana jako kolejny przykład przyzwolenia na sportswashing, oraz podkreślano niski poziom praw obywatelskich w afrykańskim kraju oraz skandaliczną i do dziś nierozwiązaną kwestię Sahary Zachodniej, będącej de facto pod butem Maroka. 

Fouzi Lekjaa

W FIFA pod przywództwem Infantino nie ma zresztą miejsca dla Sahary Zachodniej. Jest za to jak najbardziej miejsce dla prawej ręki Muhammada VI, jednego z jego najbliższych współpracowników, a jeśli chodzi o piłkę nożną nawet pierwszego po królu. Fouzi Lekjaa to prezydent marokańskiej federacji od 2014 roku i ważny członek władz CAF (Afrykańska Federacja Piłki Nożnej) oraz FIFA. Człowiek, któremu król ufa bezgranicznie, a także jego partner biznesowy, począwszy od wspomnianej akademii zbudowanej w Sale. Lekjaa to strategiczna postać w budowaniu siły Maroka, zarówno w pałacach i wytwornych gabinetach piłkarskich decydentów, jak i na boisku. 

Kopiując sprawdzone w Europie rozwiązania systemowe buduje siłę marokańskiego futbolu u siebie w kraju, na kontynencie, ale też coraz częściej w wymiarze globalnym. Do tego buduje relacje międzynarodowe i urzeczywistnia ambicje królestwa jako “światowej potęgi sportowej”. Pełni też kluczową funkcję w rządzie, kierując specjalną delegaturą w Ministerstwie Gospodarki i Finansów odpowiedzialną za budżet. Ma za zadanie opracować plan budowy stadionów, na których odbędą się mecze mundialu w 2030 roku. 

Najbardziej ambitnym punktem tego planu jest budowa stadionu El Mansouria, na północ od Casablanki. 115 tysięcy miejsc ma zadziwić świat i zapewnić możliwość bycia gospodarzem finału turnieju. Oznaczałoby to jednak odebranie go pewnym siebie Hiszpanom, których reputacja po aferze Luisa Rubialesa nadal nie jest najlepsza. Dla Muhammada VI byłby to triumf polityczny stawiający Maroko jako siłę sportową i polityczną już w wymiarze stricte globalnym.

Bo ta jest coraz mocniej zaznaczana przez kolejne sukcesy sportowe, ale też organizacyjne. We wspomnianym już 2022 roku Marokańczycy dotarli (jako pierwsza afrykańska i jako pierwsza arabska drużyna) do półfinału mistrzostw świata w piłce nożnej mężczyzn, a Marokanki po raz pierwszy w historii znalazły się w finale Pucharu Narodów Afryki kobiet. Do tego Wydad Casablanca wygrał Afrykańską Ligę Mistrzów. Sukcesy były kontynuowane w kolejnych latach. W 2023 Lwice Atlasu przeszły do historii, docierając do czołowej szesnastki na kobiecym mundialu, a w 2024 na szyjach młodych Lwów (U-23) zawisły też wspomniane już medale olimpijskie. 

Jedynym cieniem na tej efektownej serii kładą się wyniki męskiej kadry w kontynentalnym czempionacie. Od dwudziestu lat nie są w stanie przebrnąć przez ćwierćfinał, więc postanowili sami zorganizować ten turniej. Wiadomość o tym, że Maroko będzie gospodarzem najbliższych turniejów Pucharu Narodów Afryki mężczyzn i kobiet w 2025 roku i współgospodarzem Mistrzostw Świata mężczyzn pięć lat później tylko ugruntowała potęgę tego kraju.

Nie tylko Lwy Atlasu

Organizacja wielkich piłkarskich imprez w kolejnych latach odzwierciedla wysiłki Maroka na rzecz rozwoju tej dyscypliny, ale też całego kraju. Sukces marokańskiej piłki nożnej na poziomie międzynarodowym nie jest wynikiem szczęścia. Były to lata inicjatyw, w których Rabat dołożył wszelkich starań, aby nieustannie podnosić poziom. Praca ta została również doceniona przez światową federację, która przypisuje znaczną część sukcesu „zainteresowaniu marokańskiego związku futbolowego seniorskimi reprezentacjami zarówno mężczyzn i kobiet”. 

Jeśli chodzi o piłkę nożną w wydaniu pań, Maroko pokazało swoje zaangażowanie w równość płci w sporcie, a w szczególności w piłce nożnej, czym mocno wyróżniła się na tle krajów z regionu arabskiego. Liga piłki nożnej kobiet została założona w 2001 roku, a kobieca drużyna narodowa coraz bardziej wspina się w światowym rankingu. Kraj był gospodarzem Pucharu Narodów Afryki w piłce nożnej kobiet w 2022 roku, a teraz zorganizuje je po raz drugi z rzędu.

Z kolei męska liga Maroka jest uważana za jedne z najbardziej dynamicznie rozwijających się rozgrywek piłkarskich w Afryce i świecie arabskim. Kluby takie jak Wydad i Raja z Casablanki są już znane nawet poza Afryką, a ich coroczny mecz derbowy przyciąga cały naród. Siła ligi leży w reprezentacji głównych regionów i miast w Maroku, co sprzyja silnej lokalnej bazie fanów. Marokańska liga szybko osiągnęła znamiona profesjonalizmu, co uczyniło ją atrakcyjną dla afrykańskich graczy aspirujących do rozpoczęcia profesjonalnej kariery na Starym Kontynencie. Przyciąga znanych w Europie trenerów, czy też choćby ostatnio byłego selekcjonera reprezentacji Polski Czesława Michniewicza, który objął latem tego roku drużynę FAR Rabat.

To przejście od amatorstwa do profesjonalizmu ma też swoje podstawy prawne i silną wolę polityczną tamtejszych władz. W tym celu uchwalono ustawę z 2009 roku, która wprowadziła konieczność tworzenia spółek, których celem jest zarządzanie klubami na poziomie znanym z europejskich rozgrywek.

Nie tylko piłka

Organizowanie dużych międzynarodowych wydarzeń sportowych ma dać też Maroku możliwość generowania przychodów od odwiedzających je fanów. Wszak atmosfera piłkarskiego święta prowadzi do zwiększonej konsumpcji w różnych sektorach – handlu detalicznym, hotelarstwie, gastronomii, turystyce. Oczywiście infrastruktura jest kosztowna, ale większość stadionów piłkarskich w Maroku jest gotowa na PNA 2025. Potencjalne budowy i modernizacje są planowane dopiero na mundial, ale współorganizacja mistrzostw rozkłada ciężar finansowy na trzy kraje, zmniejszając indywidualne ryzyko finansowe.

Strategiczne położenie Maroka i nowoczesna infrastruktura transportowa sprawiają też, że podróżowanie do i w obrębie kraju będzie łatwe i atrakcyjne dla fanów piłki nożnej, którzy przyjadą na mistrzostwa. Krajowi i zagraniczni inwestorzy oraz międzynarodowe brandy będą miały łatwy dostęp nie tylko do konsumentów będących w kraju podczas turnieju, ale też do znacznej marokańskiej diaspory w Europie.

Younes Belfellah, francuski naukowiec i ekspert ds. ekonomii i polityki w krajach śródziemnomorskich, mówił w jednym z wywiadów o fenomenie Maroka: – Sport i jego zdolność do mobilizowania wpływów jest ważnym elementem tzw. soft power. Piłka nożna i sport służą do sprzedaży dobrego wizerunku narodowego, co może być również wykorzystywane jako tego typu narzędzie. 

Maroko jest krajem, który obecnie odgrywa coraz bardziej istotną międzynarodową rolę, uczestnicząc w ważnych inicjatywach politycznych w regionie, takich jak słynne Porozumienia Abrahama, na mocy których kilka krajów arabskich nawiązało stosunki dyplomatyczne z Izraelem pod auspicjami Stanów Zjednoczonych, w celu pacyfikacji (jak już wiemy nie do końca udanej) regionu Bliskiego Wschodu i promowania jego rozwoju na wszystkich poziomach. Dzięki intensywnej międzynarodowej dyplomacji, a może po prostu sportswashingowi, Maroko stało się więc niepostrzeżenie wiarygodnym partnerem nie tylko na poziomie sportowym, ale też gospodarczym, czy politycznym. 

Król Muhammad VI uwiódł już Infantino i wielu europejskich, afrykańskich, czy arabskich przywódców. Wciąż jednak pod pokrywką kipi, niemal jak w tajine, czyli specjalnym naczyniu, będącym skrzyżowaniem garnka i patelni, rozsławionym przez kuchnię marokańską. W pięknym naczyniu mieszają się zadawnione spory i aktualne konflikty, niepokój w świecie arabskim, przemilczana sprawa Sahary Zachodniej, czy kwestia marokańskiej diaspory chętnie komentującej krajowe wydarzenia z perspektywy europejskiego emigranta i będącej często w opozycji do działań królestwa.

Tamtejszy sport, a w szczególności piłka nożna przeżywają spektakularny moment. Ten nowy wymiar marokańskiego futbolu generuje jeszcze więcej emocji wśród i tak zakochanych w nim fanów. Zwiększa to atrakcyjność samej dyscypliny, jak i biznesu wokół niego, a dobre wyniki sportowe mogą tę obiecującą przyszłość w kolejnych latach jeszcze dodatkowo nakręcić. Maroko i jego król mają jednak sporo nierozwiązanych tematów ukrytych pod dywanem, spod którego prędzej czy później zaczną wyłazić brudy.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Komentarze

28 komentarzy

Loading...