Reklama

Marokański mistrz drugiego planu. Achraf Hakimi

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

12 grudnia 2022, 17:56 • 9 min czytania 3 komentarze

Nie można sprowadzać jego popularności do marokańskich kręgów. Jest jednym z największych gwiazdorów afrykańskiej piłki. Po wglądzie do jego piłkarskiego CV można dojść do wniosku, że wiele rzeczy przyszło mu szybko, ale nie oznacza to, że łatwo i bez jakichkolwiek poświęceń. Hakimi stanowi przykład szukania sobie własnych ścieżek i tworzenia kariery na własnych warunkach. Przepisów na sukces jest wiele, ale można dostrzec pewną prawidłowość – mądrzy ludzie sami poszukują doświadczeń, przez które pragną przejść. I tak jest właśnie z Achrafem Hakimim. 

Marokański mistrz drugiego planu. Achraf Hakimi

Oto krótka sylwetka człowieka żyjącego zgodnie z filozofią czynu. Niezwykle skromnego piłkarza, który potrafi skraść show i jest świadomy tego, że mimo wszystko na świecznikach nigdy nie będą boczni obrońcy. Mogą być cenieni, docenieni, ale nigdy ponad resztą. Zatem doceńmy 24-latka z PSG, który może wrócić z mistrzostw świata z medalem.

Marokański mistrz drugiego planu. Achraf Hakimi

Afrykański chłopiec na europejskiej ziemi

Hakimi należy do grona reprezentantów Maroka, którzy urodzili się już na Starym Kontynencie. Nie przechodził przez ścieżkę wychowawczą, gdzieś na ulicach Fezu, Casablanki, Tangeru czy Marrakeszu, dzięki czemu było mu nieco łatwiej niż wielu jego rodakom mieszkającym bliżej równika. Natomiast kultura i zwyczaje Maroka nie są mu obce. Został bowiem wychowany przez imigrantów, którzy dopiero po dwudziestym roku życia przeprowadzili się do Hiszpanii.

Reklama

I tam właśnie urodził się Achraf Hakimi.

W domu się przelewało. Ojciec zajmował się ulicznym handlem. Mama pracowała jako sprzątaczka. Pozwalało im to wieść spokojne życie. I nic więcej. O luksusach nie było mowy, ale Hakimi nie narzekał. Miał wszystko, czego potrzebował – jedzenie, dach nad głową, korki i piłkę. Tylko tyle i aż tyle. To w połączeniu z umiejętnościami wystarczyło, żeby w wieku ośmiu lat zawitał do akademii Realu Madryt.

Gra dla takiego klubu to przywileje, ale i obowiązki. W przypadku dzieciaka z Getafe treningi w madryckim klubie oznaczały minimum kilkunastokilometrowe dojazdy. Jego ojciec wspomina, że codziennie robił łącznie sto kilometrów drogi, żeby zapewnić synowi możliwość uczestniczenia w zajęciach. Dziś pan Hassan w różnych wywiadach prosi innych rodziców o cierpliwość i poświęcenie się dla swoich pociech, bo widzi, że trudy przyniosły mu zaszczyty i niepodważalną wdzięczność syna.

Zresztą, żeby dostrzec, jak dla Hakimiego ważna jest najbliższa rodzina wystarczy przywołać obrazek z ćwierćfinałów, gdy kamery i aparaty uchwyciły go w objęciach matki. Obrazek ważny i potrzebny. Zwłaszcza w dwudziestym pierwszym wieku, w którym dewaluowane bywa znaczenie rodziny, dominuje egoizm, królują karierowicze.

Reklama

Hakimi mógł oczywiście reprezentować Hiszpanię, ale szybko podjął decyzję, że chce nosić marokańską koszulkę podczas meczów międzypaństwowych. Nie grał na zwłokę, nie sprawdzał, co mu się bardziej opłaci. Po prostu podjął decyzję bez oglądania się na doradców wizerunkowych i potencjalne koszty. Szybko, bo już w wieku 18 lat, zadebiutował w pierwszej reprezentacji Maroka. Rok później był już piłkarzem podstawowego składu. Dwa lata po debiucie reprezentował swój kraj na mundialu w Rosji.

Na poprzednich mistrzostwach świata grał na lewej obronie, bo tam reprezentacja Maroka miała największe braki. Wtedy selekcjonerem Maroka był Herve Renard i drużyna z Afryki pozostawiła po sobie dobre wrażenie, choć ostatecznie nie wyszła z grupy. Podobnie było z Hakimim, który niebawem musiał podjąć kolejną ważną decyzję w swojej karierze.

Wyfrunąć ze złotej klatki

Jego przypadek jest na swój sposób podobny do Theo Hernandeza. Obaj ci piłkarze nigdy nie dostali w Realu Madryt tak poważniej szansy, jakiej oczekiwali i musieli odnaleźć się gdzieś indziej – ewentualnie bezczynnie czekać, aż przyjdzie kolejny złotnik i stwierdzi, że jednak z tych diamentów da się już teraz – nie podejmując ryzyka – uzyskać brylanty. W tamtym okresie regularnie powtarzano, że Hakimi słabo broni, przez co nie może na stałe wskoczyć do jedenastki Realu. Samo wskazanie niedoskonałości gracza było precyzyjnie wymierzone, ale niewiele zrobiono, by się wówczas rozwinął się w tym aspekcie.

Co prawda, wystąpił w kilku spotkaniach na krajowym podwórku i dwóch meczach Ligi Mistrzów w sezonie 2017/18, ale to było mało, by odcisnąć piętno. Bez wątpienia mógł sobie dopisać do swojego CV wzmiankę „członek najlepszej drużyny sezonu w Europie (wygranie Ligi Mistrzów)”, ale  jego wpływ był niewielki i zapewne niesatysfakcjonujący.

W mitologii gniew był paliwem bogów, a w normalnym życiu jest katalizatorem zmian i przyczynkiem postępu. Hakimiego sytuacja zmusiła do usunięcia mleka spod nosa i zbierania doświadczenia już nawet nie tyle poza Madrytem, ile poza granicami Hiszpanii. Nie miał do nikogo pretensji, znał swoje miejsce w szeregu, dlatego poszukał alternatywy w postaci zmiany barw klubowych.

Po latach na łamach Marki wypowiedział się w następujący sposób:

– Prawdą jest, że kiedy dołączasz do pierwszej drużyny Realu Madryt z rezerw to normalne, że klub nie daje ci tak wielu szans, ponieważ jesteś bardzo młodym zawodnikiem i musisz się uczyć. Kiedy odszedłem na wypożyczenie do Dortmundu, to miałem dwa świetne sezony. Wróciłem i musiałem podjąć decyzję. Real wciąż na mnie nie stawiał. Potem odszedłem do Interu w ramach transferu definitywnego, ale Real wciąż miał opcję, by mnie wykupić, ale z niej nie skorzystał, więc myślę, że nie chcieli na mnie postawić w przeciwieństwie do innych klubów. Teraz jestem szczęśliwy i myślę, że inne kluby się nie pomyliły.

Na Uniwersytecie im. Łukasza Piszczka

Był rok 2018. Zdawaliśmy sobie sprawę, że powoli kariera Łukasza Piszczka dobiega końca i nie byliśmy w tym osamotnieni. Z tego też powodu władze Borussii Dortmund zwietrzyły szansę i pozyskały na dwuletnie wypożyczenie Achrafa Hakimiego. Doświadczony Polak łatwo miejsca w składzie oddać nie chciał i Marokańczyk przez dłuższy czas musiał grać po przeciwnej stronie boiska. Nie da się ukryć, że miał się na kim wzorować i mógł być odbiciem bardzo doświadczonego zawodnika.

Czy tracił na grze z lewej strony? Nie, Lucien Favre był wielkim zwolennikiem jego talentu, a Hakimi odwzajemniał pokłady zaufania trenera, prezentując bardzo wysoki poziom. Już w pierwszym sezonie zgarnął kilka nagród dla najlepszego młokosa miesiąca i był bardzo chwalony przez geruzję dortmundzkiej szatni. Marco Reus pompował młodszego kolegę, mówiąc, że nikt tak jak on nie jest w stanie robić dziur w defensywie rywala.

Niemiecka prasa również wyrażała się o nim pochlebnie. Do tego stopnia, że jeden z Der Klassikerów zapowiadano jako pojedynek dwóch fenomenalnych bocznych obrońców młodego pokolenia – Alphonso Daviesa i właśnie Achrafa Hakimiego. Wówczas lepiej zagrał Kanadyjczyk, ale już sam fakt, ile tym graczom poświęcono czasu, był dość wymowny. Nie da się ukryć, że Marokańczyk przez dwa lata gry w niemieckim klubie wyrobił sobie markę wszechstronnego i piekielnie szybkiego gracza. Przestał być postrzegany jako półprodukt i zaczął być już traktowany bardzo, ale to bardzo poważnie.

Uwielbiany na San Siro

Kolejny krokiem był transfer – tym razem już definitywny – do Interu. Włoska prasa pieszczotliwie nazywała Hakimiego – „L’amore di Conte”, czego nawet nie trzeba tłumaczyć. Przede wszystkim spełniał dwa warunki, by stać się ulubieńcem Antonio Conte. Pierwszy – ma wszystkie cechy potrzebne wahadłowemu, a niekiedy można odnieść wrażenie, że Włoch najchętniej wystawiałby jedenastki złożone wyłącznie z wahadłowych. Drugi – nie potrzebował czasu na aklimatyzację. Z miejsca sprzedał swoje atuty i obnażał braki rywali. Marokańskie TGV nie brało jeńców. Włosi woleli mówić już wtedy człowiek-skuter.

Jednak jego przygoda w mediolańskim klubie długo nie potrwała. Inter zdobył mistrzostwo, Hakimi był świetny, ale nie zgadzały się finanse mediolańczyków. Szybko połapał się w tym Antonio Conte, który dostrzegł, że nadchodzi exodus drogich piłkarzy i postanowił opuścić okręt, zanim woda zaczęła przebijać się przez naruszoną burtę.

Później Inter sprzedał rzecz jasna Hakimiego za ponad 60 milionów euro do PSG i w ten sposób Marokańczyk dotarł do momentu, gdy ma już występy w czterech z pięciu najlepszych lig świata. Ma doświadczenie, którego może pozazdrościć mu niejeden o 10 lat starszy zawodnik, a przecież przed nim jeszcze wiele lat gry na najwyższym poziomie.

[ANALIZA WYSTĘPÓW HAKIMIEGO W INTERZE]

Wybitny pomagier króla Paryża

Hakimi w PSG utrzymuje bardzo wysoki poziom. Co ciekawe w listopadzie 2021 roku FIFA udostępniła sondaż, który wykazał, że Marokańczyk jest najlepszym prawym obrońcą na świecie i zdobył aż 56% głosów. Nie należy tego typu “plebiscytów” traktować jako wyroczni, ale stanowi zarys tezy, że mowa o czołowym graczu na swojej pozycji.

Swoją drogą, ten zawodnik bardzo poświęca się dla zespołu – niekiedy aż za bardzo. Prywatnie przyjaźni się z Kylianem Mbappe, którego stara się odnaleźć przy każdym swoim zagraniu. Czasem przybiera to groteskowy kształt, bo mógłby zdecydować się na strzał, ale ma gdzieś z tyłu głowy, że hej, trzeba tu szukać największego egocentryka w zespole. Nie każdemu się musi taka postawa podobać, nie każdy czułby się w takim układzie komfortowo, natomiast Hakimi był skarbem Mauricio Pochettio. Teraz jest skarbem Christophe’a Galtiera.

A konkurencja w PSG na bokach obrony nie jest przecież pozorna i trzeba się wysilić, by grać tam regularnie. Kiedyś drużyna z Parku Książat zrobiła finał Ligi Mistrzów mając na bokach Bakkera, Kehrera i Hakimiego. Dziś jest Hakimi, Mendes, Mukiele i Bernat. Nowa era, wydaje się, że bez porównania ciekawsza.

Nie tylko piłką klubową człowiek żyje

W tym roku Maroko – jeszcze z trenerem Halilhodziciem – grało na Pucharze Narodów Afryki. Odpadło na poziomie ćwierćfinału, ale pomimo odczuwania lekkiego rozczarowania, Hakimi miał swoje momenty chwały. W meczach przeciwko Gabonowi i Malawi strzelał gole bezpośrednio po rzutach wolnych. Ostatnim piłkarzem, który podczas jednej edycji PNA dokonał podobnego wyczynu był Njitap Geremi w 2008 roku. To tylko pokazuje, że nie jest tak łatwo ładować gole ze stojącej piłki nawet na afrykańskim czempionacie, podczas którego nie raz dochodzi do groteskowych scen.

[SYLWETKA WALIDA RAGRAGUIEGO]

Już z nowym selekcjonerem (Walidem Ragraguim) i nowymi pomysłami Maroko przystąpiło do trwającego mundialu i na razie robi wszystko, by nie wybudzić się z pięknego snu. Duża w tym zasługa właśnie Hakimiego, który dźwiga presję w kluczowych momentach. Chcecie przykład? Ależ proszę bardzo! Ile trzeba mieć w sobie zuchwałości, żeby posłać strzał à la Panenka w serii jedenastek z Hiszpanią? A to właśnie zrobił piłkarz PSG. Takie rzeczy się pamięta, takie rzeczy stanowią fundament wielkich wydarzeń i są manifestem odwagi. Niezwykle potrzebnym, by tchnąć wiarę w zespół.

Jeśli Hakimi zagra w półfinale przeciwko Francji, a powinien, to będzie to już jego mecz numer 60 w narodowych barwach. Co starsi kibice pamiętają, że kiedyś trzeba było zagrać właśnie tyle spotkań dla biało-czerwonych, by otrzymać przepustkę do klubu honorowego reprezentanta. A tu Hakimi ma tylko 24 lata i może się tylko uśmiechnąć do gości, którzy przez całą karierę tyle meczów nie zagrają. Spełnia się dwojako – w klubie i reprezentacji. Wygrał już Ligę Mistrzów, scudetto, Ligue 1, był dwukrotnie wybierany najlepszy graczem roku w swoim kraju. Aż strach pomyśleć, gdzie jest jego sufit.

***

Kolejny Stan Mundialu! Zapraszamy w składzie Mateusz Janiak, Kamil Warzocha, Maciej Szełęga, Paweł Paczul!

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2022

Komentarze

3 komentarze

Loading...