Reklama

Taran zwany Mrozkiem | Niewydrukowana Tabela

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

21 maja 2024, 15:13 • 6 min czytania 16 komentarzy

Najwięcej, zdecydowanie najwięcej kontrowersji sędziowskich udało się w minionej kolejce uzbierać w meczu Widzewa z Lechem, który zamykał niedzielne zmagania w minionej serii gier Ekstraklasy. Bartosz Mrozek wpakował się w młodego Kamila Cybulskiego i sędzia po jego zagraniu podyktował rzut karny dla gospodarzy. Czy słusznie? Sprawdzamy w naszym podsumowaniu ligowego weekendu spod znaku Niewydrukowanej Tabeli.

Taran zwany Mrozkiem | Niewydrukowana Tabela

Widzew ostatecznie zremisował z Lechem i dzięki pomocy bramkarza rywali, i przez jego dobre interwencje w dalszej części spotkania. Duże kontrowersje wzbudziło przewinienie Bartosza Mrozka, który piąstkując zagrywaną w pole karne piłkę, staranował przy okazji jednego z zawodników Widzewa.

Golkiper trafił w piłkę, ale zgodnie z przepisami stosowaną w tym sezonie wykładnią, faulował. Zaatakował rywala i wykonał niebezpieczne zagranie.

Reklama

Warto zwrócić uwagę na to, że już wcześniej w tym sezonie podobne sytuacje, nawet mniej groźne dla zdrowia piłkarzy, kończyły się podyktowaniem jedenastki. Daleko szukać nie trzeba, bo rzut karny we Wrocławiu w podobny sposób sprokurował nie tak dawno broniący bramki Widzewa Rafał Gikiewicz.

Inny przykład faulu bramkarza w polu karnym? Ten sam Bartosz Mrozek i ten sam mecz Widzewa z Lechem Poznań. Wówczas arbiter nie zdecydował się wskazać na wapno, a naszym zdaniem powinien. Jeśli w pierwszej z omawianych sytuacji podyktował rzut karny, to w drugiej też powinien.

Tym razem bramkarz Kolejorza zdzielił Jordiego Sancheza, który główkując, obił obramowanie bramki. Po chwili Hiszpan został uderzony przez Mrozka w szyję i padł na murawę.

Reklama

Kluczową kwestią w interpretacji tej sytuacji może być fakt, że akcja trwała dalej, a Mrozek wyeliminował z udziału w niej swojego rywala. Piłka odbita od poprzeczki spadła pod nogi jednego z widzewiaków, który oddał jeszcze strzał. Gospodarzom należał się rzut karny, a zgodnie z zasadami Niewydrukowanej Tabeli także zwycięstwo 2:1.

Nawet pomimo wcześniejszej sytuacji w polu karnym łodzian, kiedy Kristoffer Velde upadł przy asyście Marka Hanouska. Dostępne powtórki nie upewniły nas, że to Czech spowodował utratę równowagi rywala – Norweg wywrócił się po postawieniu kolejnego kroku, a dostępne powtórki nie wskazują jednoznacznie na to, że arbiter popełnił błąd nie dyktując rzutu karnego.

Długo nawet zastanawialiśmy się, czy Hanousek choćby dotknął Velde. Kontakt jednak był – naszym zdaniem nie na tyle wyraźny, by móc mówić w tej sytuacji o faulu. I nie na tyle wyraźny, jak wskazywałoby zachowanie skrzydłowego Lecha. A to oznacza, że Norweg spokojnie mógł zostać ukarany żółtą kartką za próbę wymuszenia. Zresztą został ukarany.

Sporo działo się także w Zabrzu, gdzie Górnik podejmował Puszczę Niepołomice i całkiem szybko musiał dostosować się do gry w dziesięciu. Za czerwoną kartkę z boiska wyleciał Dani Pacheco i co tu dużo mówić – zasłużył jak cholera.

Hiszpan zdecydowanie za ostro potraktował Wojciecha Hajdę i wyprostowaną nogą zaatakował jego nogę tuż nad kostką. Pacheco mógł zrobić piłkarzowi Puszczy krzywdę, ale wszystko zakończyło się happy endem. Czerwoną kartką i co najwyżej siniakiem na nodze Hajdy.

O ile wejście Pacheco można jeszcze nazwać nierozważnym, o tyle zasługujące na czerwoną kartkę zagranie Thiago, trzeba określić po prostu jako głupie.

Brazylijczyk oczywiście był faulowany przez Erika Janzę, ale też zachował się w tej sytuacji jak zdenerwowany przedszkolak i najzwyczajniej w świecie zdzielił swojego rywala. Sędzia zachował się w tej sytuacji doskonale – przyznał żółtą kartkę kapitanowi Górnika, a Thiago ukarał czerwonym kartonikiem.

VAR w przebraniu?

Ciekawa sytuacja miała w ten weekend miejsce w Kielcach, gdzie Bartosz Kwiecień starł się z Somą Novothnym. Chwilę wcześniej piłkarze sprzeczali się ze sobą, ale gdy tylko zobaczyli, że piłka jest w grze, ruszyli w jej kierunku. Wtedy miało miejsce zdarzenie, po którym arbiter wyrzucił piłkarza Korony z boiska, dając mu drugą żółtą kartkę.

Tak wyglądało zagranie Kwietnia, które sędzia Paweł Malec wycenił na karę indywidualną. Naszym zdaniem arbiter słusznie odwołał swoją boiskową decyzję, ale mamy wątpliwości, czy wszystko odbyło się zgodnie z kanonem. W tej sytuacji nie interweniował i nie powinien interweniować system VAR, którym nie można dodatkowo sprawdzać drugiej żółtej kartki.

Ostatecznie podjęta decyzja wydaje się dobra, ale bardzo długo to wszystko trwało – Malec konsultował się w tej sytuacji z sędzią technicznym, Damianem Gawęckim. Wygląda na to, że we wszystko był zamieszany tylko ten duet i dobrze, bo gdyby ktoś próbował wpłynąć na decyzję arbitra przy pomocy systemu VAR, mówilibyśmy o wielkim skandalu. A tak należy wierzyć, że nie przeprowadzono wideoweryfikacji.

Jeszcze cztery kontrowersje do omówienia, a wśród nich zagrania piłkarzy Radomiaka, którzy przegrali 0:2 ze Śląskiem Wrocław. Po pierwsze – starcie Vuskovicia z Olsenem w polu karnym ekipy z Radomia. Młody Chorwat naszym zdaniem (i zdaniem sędziego również) nie przekroczył przepisów i jego zagranie mieściło się w ramach walki bark w bark. A że jest silniejszy od piłkarza Śląska, to wyglądało to tak, że musieliśmy sprawdzić, czy nie doszło do przewinienia.

Kontrowersje wzbudziły też szybkie dwie żółte kartki dla Damiana Jakubika. Piłkarz Radomiaka najpierw faulował przeciwnika, atakując z dużym impetem i będąc spóźnionym w wyścigu do piłki. Za to zagranie obejrzał pierwszą z żółtych kartek.

Po chwili ostentacyjnie pokazywał, że nie zgadza się z decyzją arbitra. I za ironiczne oklaski dostał drugą żółtą kartkę, zgodną zresztą z tym, na co uczulano zawodników w ostatnim czasie. Tego typu zachowania wobec arbitra są karane, a Jakubik nie może nawet powiedzieć, że o tym nie wiedział. Z boiska wyleciał więc jak najbardziej zasłużenie.

A podobnie głupi sposób z boiskiem pożegnał się, rozgrywający w poniedziałek naprawdę dobre zawody Kacper Chodyna. Piłkarz Zagłębia, trochę jak wcześniej Thiago w starciu z Janzą, był faulowany przez Tutyskinasa, ale nie utrzymał nerwów na wodzy.

Ciągnięty przez spóźnionego obrońcę ŁKS-u wściekł się i zupełnie niepotrzebnie „oddał” rywalowi, który uzyskał w ten sposób o wiele większą korzyść, niż mógł początkowo się spodziewać. Kartka dla Chodyny była w tej sytuacji jak najbardziej uzasadniona.

Sporo wątpliwości mieliśmy podczas oceny innej sytuacji z udziałem piłkarzy z Lubina i Łodzi. Wydawało się, że Kay Tejan był faulowany przez Michała Nalepę w polu karnym, a szybka reakcja sędziego Krasnego tylko utwierdzała nas w takim przekonaniu.

Okazało się jednak, co udało się także ustalić w czasie meczu, że faul był, ale tuż przed linią pola karnego. Dyskutować można też nad tym, czy Tejan nie zdzielił najpierw Nalepy w twarz, ale przewinienie rozpoczęło się, gdy prawa noga obrońcy Zagłębia uderzyła w prawą nogę napastnika. Także dlatego za miejsce faulu uznajemy wskazany ostatecznie przez sędziego punkt na boisku – tuż przed polem karnym. A za faulującego – tylko Michała Nalepę. Tu VAR bardzo pomógł sędziemu Krasnemu w podjęciu poprawnej decyzji.

Tym razem poprawiliśmy jeden wynik i naszym zdaniem sędzia zaszkodził Widzewowi – łodzianie powinni cieszyć się w niedzielę ze zwycięstwa. A co słychać w naszej Niewydrukowanej Tabeli? Znamy już wszystkich spadkowiczów, ale nadal toczy się zacięta walka o mistrzostwo. Trzy drużyny mają u nas po 59 punktów, a za tydzień zobaczymy, jak sędziowie spiszą się w ostatniej kolejce tego sezonu. Miejmy nadzieję, że na finiszu rozgrywek błędów będzie jak najmniej.

WIĘCEJ O SĘDZIOWANIU:

screeny: Canal+Sport

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Obraniak o Polakach: Byłem zawiedziony. Z Austrią za szybko się poddaliśmy

Kamil Warzocha
0
Obraniak o Polakach: Byłem zawiedziony. Z Austrią za szybko się poddaliśmy

Felietony i blogi

EURO 2024

Dubler, który przetrwał grę najlepszych. Skorupski i pochwała cierpliwości

Kamil Warzocha
7
Dubler, który przetrwał grę najlepszych. Skorupski i pochwała cierpliwości
EURO 2024

Szkolnikowski: Trudno nazwać hakerami Polaków, którzy chcą obejrzeć reprezentację Polski

Damian Popilowski
29
Szkolnikowski: Trudno nazwać hakerami Polaków, którzy chcą obejrzeć reprezentację Polski

Komentarze

16 komentarzy

Loading...