Reklama

Mieczysław Petlicki ma 81 lat i dalej zaraża pasją do piłki! Puchar Tymbarku we Wrześni

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

17 maja 2024, 09:13 • 11 min czytania 2 komentarze

Urodził się w 1943 roku, trenerem jest już 59 lat, a pod jego okiem kształtowali się i rozwijali tacy piłkarze jak Grzegorz Mielcarski, Jerzy Brzęczek, Mirosław Szymkowiak czy Krzysztof Kotorowski. Mieczysław Petlicki, bo o nim mowa, jest lokalną legendą, wzorem do naśladowania i szkoleniowcem, który ciągle chce się rozwijać i dzielić pasją do piłki nożnej z najmłodszymi adeptami.

Mieczysław Petlicki ma 81 lat i dalej zaraża pasją do piłki! Puchar Tymbarku we Wrześni

Gdy pojawiliśmy się we Wrześni na boiskach Victorii, żeby z bliska przyglądać się finałom wojewódzkim Pucharu Tymbarku w woj. wielkopolskim, od razu podpytaliśmy, z kim warto byłoby porozmawiać. Koordynator Turnieju, Patryk Przybylski bez wahania wskazał nam Mieczysława Petlickiego. – Ogromne doświadczenie, wychowywał większość trenerów, będących na tym Turnieju. Fantastyczny człowiek, edukator i trener – zapewniał.

Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się pracy tego doświadczonego szkoleniowca, który na Pucharze Tymbarku prowadził drużynę U-12 chłopców z SP Koziegłowy. Już po pierwszym spotkaniu chcieliśmy porozmawiać z trenerem, ale nam grzecznie odmówił. – Panowie, ja z wami chętnie porozmawiam, ale później, bo przed chwilą przegrałem mecz i muszę dojść do siebie, się uspokoić – tłumaczył.

Mieczysław Petlicki mimo że na karku za moment będzie miał 81 lat (urodziny w czerwcu), to odznaczał się niezwykłą energią i zaangażowaniem. Żył przy linii bocznej w trakcie spotkań swojej drużyny. I piszemy to w pozytywnym kontekście, bo mimo że ten szkoleniowiec wywodzi się przecież ze starej szkoły trenerskiej, to nie było tu mowy o żadnym ochrzanianiu zawodników czy wygłaszaniu komend. Owszem jego podpowiedzi były donośne, ale miały charakter bardziej motywacyjny, co też podkreślali sami zawodnicy w rozmowie z nami.

Trener widzi więcej od nas. Dużo nam podpowiada. My już umiemy sporo, ale trener potrafi nas pionować – mówił nam jeden z nich. – Pan Mieciu jest świetnym trenerem. Bardzo doświadczonym i to doświadczenie widać, że wiele lat trenuje. Jego największy atut? Motywacja – dodał kolega z zespołu. – Gdyby nie trener, nie wygralibyśmy tylu spotkań. Dobrze zarządza zmianami. Gdy pojechaliśmy ostatnio na turniej bez pana Miecia, to było nam trudno przeprowadzać zmiany – zaznaczył bramkarz SP Koziegłowy.

Reklama

Powiedziałem im przed pierwszym meczem, że mają się bawić i zaznaczyłem, że stać ich na to, żeby wygrywać, bo widziałem, że mają potencjał. W pierwszym spotkaniu prowadziliśmy 1:0, mieliśmy sporą przewagę i przez swoje błędy przegraliśmy 1:2. Chłopcy się popłakali po tym spotkaniu. Podnieśli się, wygrali następne trzy mecze, zajęli drugie miejsce w grupie z bilansem 14:5. Nie udało się wyjść z grupy? No cóż, nic się nie stało. Podziękowałem im za grę. Szansa była i to duża, ale no trudno. Przegraliśmy i trzeba to przyjąć. Najważniejsze, że przez tyle godzin się dobrze bawili – mówił nam już po zakończonych meczach Mieczysław Petlicki.

„Jeśli ktoś ma takie hobby, będzie do końca życia to robił”

– Kończąc liceum w Koszalinie, grając w piłkę w Gwardii, już wtedy wiedziałem, że będę związany z piłką nożną. Udałem się na studia do Poznania. Jestem absolwentem Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego i tam miałem specjalizację z piłki nożnej. Równocześnie będąc studentem, grałem w Energetyku Poznań. Po studiach dostałem ofertę, żebym został w tym klubie na dłużej jako kierownik szkolenia. Do tego też podjąłem się pracy jako nauczyciel wychowania fizycznego. W szkolnictwie przepracowałem 45 lat, a jako trener działam nieprzerwanie od 59 lat – opowiada nam o swoich początkach Mieczysław Petlicki.

Trener pracował przez całą karierę w piętnastu różnych klubach i szkołach. Prowadził też drużyny seniorskie, ale od zawsze jego konikiem była praca z młodzieżą. Szesnaście lat spędził w Olimpii Poznań, gdzie działał z juniorami. Wychował wielu reprezentantów Polski – Grzegorza Mielcarskiego, Jerzego Brzęczka, Mirosława Szymkowiaka, Arkadiusza Radomskiego, Roberta Kolendowicza czy Michała Golińskiego. Ze świeższych historii trener prowadził Nadię Krezyman, która ma 19 lat, obecnie występuje w SMS-ie Łódź i ma już na swoim koncie trzy występy w pierwszej reprezentacji Polski kobiet.

– Całe życie starałem się pomóc tym piłkarzom. Moje życie poświęciłem i dalej poświęcam dydaktyce i rozwojowi poprzez wychowanie fizyczne. To jest piękny zawód. Jeśli ktoś ma taki zawód, hobby jak ja, to będzie do końca życia to robił. Tak mi się wydaje. Dopóki mam jeszcze chęć i mnie nogi niosą, a do tego zdrowie dopisze, to będę dalej pracował. Trzeba przede wszystkim chcieć i mieć pasję do piłki – przekonuje nas doświadczony szkoleniowiec.

Trener na co dzień pracuje w Błękitnych Owińska z młodzieżą. Do tego w Czerwonaku działa jako trener animator, a na Pucharze Tymbarku przyjechał jako opiekun drużyny SP Koziegłowy. Wciąż jest aktywny i funkcjonuje na wysokich obrotach. Zaraża pasją innych. Jak on to robi?

Reklama

– Recepta na długowieczność? Ruszać się, być z młodzieżą i pracować. Ruch, ruch i jeszcze raz ruch. W czerwcu skończę 81 lat. Jeszcze w 2021 roku zostałem wybrany trenerem wychowawcą roku 2020 przez Wielkopolski ZPN. Każdemu zawsze mówię: ruszać się, a nie siadać przed telewizorem, bo tam co możemy oglądać? Spaczonego Lecha, który samobóje strzela – śmieje się trener Petlicki.

– My, trenerzy jesteśmy tak tą pasją do piłki nożnej zarażeni, że to się w nas tli. Dlatego też myślę, że za 30, 40 lat dalej to boisko będzie mi bliskie. Jeżeli zdrowie pozwoli, to dalej będę przy piłce nożnej. Zawsze będę dbał o to, żeby piłka sprawiała wszystkim wokół satysfakcję. A każdemu trenerowi życzę takiej pasji, zaangażowania i werwy, jaką ma po osiemdziesiątce trener Petlicki. Gdy jadę do Czerwonaka, żeby zobaczyć, jak prowadzi trening i widzę, że na dworze jest mróz, a on wychodzi na orlik i pokazuje, jak przyjąć piłkę wewnętrzną częścią stopy, to budzi ogromny szacunek. Nie każdy trener miałby na to ochotę. Są młodzi szkoleniowcy, którzy tego nie robią, bo im się nie chce. A u trenera Petlickiego widać ogromny zapał, pasję i zaangażowanie – mówił nam Błażej Czyżewski, trener Mobilnej Akademii Młodych Orłów.

Co jest najlepszego w zawodzie trenera? – Najbardziej człowieka cieszy postęp chłopców, którzy z roku na rok coraz lepiej grają. Niedawno prowadziłem roczniki 2005, 2006 czy 2007 i oni już występują w różnych klubach rozmieszczonych po całej Polsce. Do końca życia będę pasjonatem futbolu. Przeżyłem wiele wspaniałych chwili z tymi zawodnikami, ja nie tylko wychowałem wielu reprezentantów Polski, ale też zwiedziałem i grałem ze swoimi drużynami na turniejach w Hiszpanii, Holandii, Niemczech. Kapitalne przygody. Jak to często powtarzam: w domu byłem przez większość czasu nieobecny, bo cały czas pracowałem. To jest trudne w tym zawodzie – podkreślał.

Petlicki papiery trenerskie zrobił w latach 60. Co się zmieniło w tym zawodzie przez te wszystkie lata?- Zmieniło się bardzo dużo. Obecnie trenerzy korzystają z wszelkiego rodzaju nowinek. Możliwości są ogromne. Stara szkoła się jednak nie poddaje i uważam, że jest jeszcze wielu trenerów starszego pokolenia, którzy wiele z siebie dają i wyniki niezłe osiągają – zaznacza.

Trener Petlicki to przedstawiciel starej szkoły. I powinniśmy czerpać pozytywne wzorce od takich szkoleniowców. A czasem nawet takie wzorce, które z boku wyglądają na negatywne, wcale nie są źle odbierane przez zawodników. Czasami ta stara szkoła jest czymś nowym, budującym i każde spojrzenie jest ważne. My, młodzi trenerzy, nie możemy zamykać się w jednym modelu szkolenia. Fundamenty piłki nożnej się nigdy nie zmienią i warto czerpać wiedzę od doświadczonych szkoleniowców. I przede wszystkim ich szanować, bo zapał i werwa u takich trenerów jest czymś godnym pozazdroszczenia – mówi nam Błażej Czyżewski, trener Mobilnej Akademii Młodych Orłów.

Aczkolwiek trener Petlicki nie jest jednym z tych szkoleniowców, który już pozjadał wszelkie rozumy i stawia tylko na to, co działało 50 lat temu. Piłka nożna się zmienia, ewoluuje, a wraz z nią doświadczony szkoleniowiec. – Piłka nożna cały czas się rozwija, a wraz z nią zawód trenera. Cały czas trzeba być w gotowości i czujnym, bo czasami ten pociąg odjeżdża. A czasami można nawet mieć 80 lat i być jak trener Mieczysław Petlicki, którego bardzo dobrze znam, dalej pracować w zawodzie, przebywać wśród młodzieży. On zawsze powtarza: „jak będę wśród młodzieży, dalej będę mógł wyznaczać nowe standardy”. To jest cenne w tym zawodzie, że cały czas można zyskiwać nowe umiejętności, wiedzę i się rozwijać – wyjaśnia Błażej Czyżewski.

– Sam też korzystam z nowinek. Czytam dużo publikacji proponowanych przez Wielkopolski ZPN i analizuję, co mi się przyda, a co nie. Oczywiście ja jeszcze jestem ze szkoły Mieczysława Balcera, Ryszarda Koncewicza czy Kazimierza Górskiego, ale cały czas staram się przyjmować coś nowego, żeby wciąż osiągać efekty i był widoczny ciągły postęp u chłopców – tłumaczy Petlicki.

– Czy wynik jest ważny? Gdy w przeszłości jeździliśmy po Europie na turnieje, to zawsze z myślą, żeby wygrać. I gdy to się udało, to było coś. W tej chwili PZPN stawia na to, żeby była radość bez wyników i bez sędziego w tych najmłodszych kategoriach. Czy to dobra zmiana? Czas pokaże. Byłem wychowany w takim duchu, żeby nauczyć chłopców: techniki, motoryki i wygrywania meczów. Teraz przyszło nowe pokolenie trenerów i cieszyłbym się niezmiernie, gdyby wychowali tyle samo, a nawet i więcej przyszłych zawodowych piłkarzy – spuentował 81-letni trener.

Kto pojedzie do Warszawy reprezentować Wielkopolskę?

Finały wojewódzkie Pucharu Tymbarku po raz drugi w historii zawitały do Wrześni po kilkunastu latach przerwy. Obiekt lokalnej Victorii był świetnie przygotowany do tego turnieju. Dzieci miały okazję grać na równej naturalnej trawie. – To jest świetna impreza. Wielkie święto piłki nożnej. Cieszymy się, że przez te trzy dni na naszych boiskach rozgrywane są mecze Pucharu Tymbarku. Chcemy wspierać i rozwijać piłkę dziecięcą oraz młodzieżową – mówił nam Mateusz Kuliński, prezes Victorii Września.

– Mecze rozgrywane są na dwóch pełnowymiarowych trawiastych boiskach – główne i boczne. Świetna infrastruktura jest we Wrześni. Mamy do dyspozycji zadaszoną trybunę. Teren jest duży, dzięki czemu mogliśmy go zagospodarować do dodatkowych atrakcji przygotowanych przez Ministerstwo Sportu i Turystyki – opowiadał Patryk Przybylski, koordynator Turnieju.

Dla Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej ten turniej ma przede wszystkie znaczenie szkoleniowe. Są tu trenerzy edukatorzy z naszego Związku i mają świetną okazję do tego, żeby poznać zawodników nie tylko z tych dużych ośrodków, ale też z mniejszych miejscowości. Oni mogą tu się pokazać. I dla nas, Wielkopolskiego ZPN Puchar Tymbarku jest niezwykle ważny – tłumaczył nam Rafał Ratajczak, wiceprezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej.

Puchar Tymbarku jest też niezwykle ważny dla samych zawodników i zawodniczek, co widać najdobitniej po ostatnim gwizdku finałowych spotkań. U jednych drużyn widoczne są łzy szczęścia, bo udało się spełnić marzenie, wygrać turniej i otrzymać przepustkę do finałów ogólnopolskich w Warszawie, gdzie można powalczyć o występ na Stadionie Narodowym. A u drugich łzy smutku, bo było tak blisko.

W kategorii U-12 dziewczynek najlepsza okazała się drużyna SP Łęka Opatowska. Dla tak małej szkoły, gdzie chodzi 160 uczniów, to ogromny sukces. Łzy ujrzeliśmy u nie tylko zawodniczek, ale i też trenera. – Emocje niesamowite. Nie spodziewałem się, że wygramy finały wojewódzkie. Jestem przeszczęśliwy. Nie do wiary, co dzisiaj dziewczyny zrobiły. Szacun. Wielka sprawa. Jestem dumny. Szkoła jest z nich dumna. Cała gmina jest dumna. Kawał dobrej roboty. Dla takich chwil warto być trenerem – mówił nam Mirosław Ludwiczak, opiekun drużyny SP Łęka Opatowska.

U chłopców w kategorii U-12 najlepsi okazali się przedstawiciele SP 7 Leszno. W ubiegłym roku ich starsi koledzy zagrali na Stadionie Narodowym. Czy młodsi pójdą w ich ślady? W dniach 8-10 czerwca będą mieli okazję powtórzyć ten sukces. – Zagraliśmy fenomenalny turniej. Same zwycięstwa. Jestem pod wrażeniem tego, co oni zrobili. Potencjał na powtórkę sprzed roku jest i powalczymy o to. Chłopaki dali z siebie dziś maksa, a w Warszawie trzeba dać to samo, dołożyć 2% i to powinno wystarczyć. Dla takich momentów warto być trenerem. Proszę mi wierzyć, że łezka mi się w oku kręci – mówił nam wzruszony i strasznie dumny trener SP 7 Leszno Robert Stańczyk.

Puchar Tymbarku 2024 – wyniki (woj. wielkopolskie):

Finał U-8 dziewczyn: ZSP nr 2 Rawicz 3:0 Ósemka Krotoszyn
Najlepsza strzelczyni: Natalia Skopińska (ZSP nr 2 Rawicz)

Finał U-8 chłopców: SP Sławsk 0:3 SP 5 II Śrem 
Najlepszy strzelec: Bartosz Gniatkowski (SP 45 Poznań)

Finał U-10 dziewczyn: SP Pogorzela 0:6 SP Sierakowo
Najlepsza strzelczyni: Maja Pawliczuk (SP Sierakowo)

Finał U-10 chłopców: STO Piła 5:4 Umultowo
Najlepszy strzelec: Ksawery Lenart (Umultowo)

Finał U-12 dziewczyn: SP Łęka Opatowska 10:0 SP Wilczyn
Najlepsza strzelczyni: Anna Bartnicka (SP Łęka Opatowska)

Finał U-12 chłopców: Ślesińskie Lamparty 0:4 SP 7 Leszno Wirtuozi Futbolu
Najlepszy strzelec: Jan Pruszyński (Ślesińskie Lamparty)

Z WRZEŚNI – ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

WIĘCEJ O PUCHARZE TYMBARKU:

Fot. Newspix, własne

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

2 komentarze

Loading...