Reklama

Największe okazje w historii Pogoni na wstawienie trofeum do klubowej gabloty

AbsurDB

Autor:AbsurDB

03 kwietnia 2024, 07:44 • 11 min czytania 52 komentarzy

Pogoń Szczecin zmierzy się dziś w półfinale Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok, a w niedzielę jedzie do Poznania na mecz ligowy z Lechem. To kluczowy tydzień w walce o to, by po 76 latach w gablocie szczecińskiego klubu pojawiło się w końcu jakieś trofeum. Z tej okazji analizuję, jak blisko pierwszego tytułu w historii są obecnie „Portowcy” i czy kiedykolwiek w swojej historii byli tego bliżej, niż są obecnie.

Największe okazje w historii Pogoni na wstawienie trofeum do klubowej gabloty

Najważniejszym pucharem, jaki szczecinianie mają w posiadaniu, jest trofeum za zdobycie mistrzostwa Polski juniorów starszych. Dokonali tego dwukrotnie. W 1986 drużyna, w której grali m.in. Jacek Cyzio i Dariusz Adamczuk, pokonała w finale Zawiszę Bydgoszcz. Z kolei w 2021 roku Centralną Ligę Juniorów wygrała ekipa, w skład której wchodzili na przykład Kacper Łukasiak i Mateusz Łęgowski. Jak na zespół, który zajmuje siódme miejsce w tabeli wszech czasów Ekstraklasy i spędził w niej ponad 50 sezonów, jest to wynik bardzo kiepski. W styczniowym artykule Michała Treli możecie znaleźć nieliczne przypadki klubów, które, będąc tak długo w krajowej elicie, nigdy nie wygrały żadnego seniorskiego tytułu.

W najsilniejszych ligach porównywalne serie mają tylko Udinese i Celta Vigo, a gdyby poszerzyć zestawienie o inne kraje kontynentu, trzeba by dorzucić do niego m.in. Royal Charleroi (59 sezonów bez trofeum w Belgii) oraz S.C. Young Fellows Juventus (klub z Zurychu, który przez 56 lat grał w najwyższej lidze szwajcarskiej).

Pogoń szuka przełamania

Sytuacja może się jednak zmienić już w ciągu najbliższych tygodni.

„Portowcy” mierzą się bowiem w półfinale Pucharu Polski z Jagiellonią. Są zaledwie o dwa mecze od końcowego triumfu w rozgrywkach, w których już trzy razy docierali do finału. Decydujące starcia zawsze kończyły się jednak ich porażkami. Pogoń jest zatem tak blisko, a jednocześnie tak daleko, bo aby zagrać na Stadionie Narodowym, musi pokonać rewelację sezonu, lidera Ekstraklasy – Jagiellonię. Mimo tak trudnego rywala, szczecinianie są faworytem. Dlaczego? Po pierwsze, nie są od białostocczan znacznie słabsi. Bardzo interesująco wygląda czołówka tabeli Ekstraklasy za ostatnie 365 dni (od 2 kwietnia 2023 roku):

Reklama
  1. Pogoń 35 meczów 64 punkty bramki 69-42
  2. Lech 35 meczów 63 punkty bramki 55–36
  3. Jagiellonia 35 meczów 63 punkty bramki 75–49
  4. Górnik 34 mecze 59 punktów bramki 47–35
  5. Raków 34 mecze 59 punktów bramki 59–33
  6. Legia 34 mecze 55 punktów bramki 56-41
  7. Śląsk 35 meczów 54 punkty bramki 46-37

Pogoń i Jaga w analizowanym okresie spisywały się rewelacyjnie przede wszystkim w ataku. Razem zdobyły 144 bramki w 70 ostatnich meczach. Ostatnie strzeleckie duety klubów, które w skali całego sezonu Ekstraklasy miały tak wysokie średnie goli strzelonych na mecz, to Wisła i Dyskobolia w 2004 (130 goli w 52 meczach) i 2005 roku (116 goli w 52 meczach), a w czasach sprzed Wisły Cupiała – Widzew oraz Legia, które w legendarnym sezonie 1996/97 strzeliły łącznie 140 goli w 68 spotkaniach. Można zatem w dzisiejszym spotkaniu spodziewać się gradu bramek.

Drugą przyczyną dużych szans Pogoni w Pucharze Polski jest wylosowanie gry u siebie w półfinale. W finale na Narodowym nikt nie będzie miał przewagi własnego boiska, co przekłada się na fakt, że zgodnie z moimi wyliczeniami to Pogoń ma obecnie największe szanse na wzniesienie trofeum 2 maja.

Szanse zdobycia Pucharu Polski na podstawie rankingu Elo:

  • Pogoń 38%
  • Jagiellonia 26%
  • Piast 20%
  • Wisła 16%

Aktualne notowania bukmacherów zdają się potwierdzać powyższe prognozy.

Puchar Polski nie jest jedynym trofeum, jakie może paść łupem „Portowców”. Jeszcze miesiąc temu wydawało się przecież, że mają oni realne szanse na mistrzostwo, gdy tracili zaledwie pięć punktów do liderującego Śląska. 1 marca, po losowaniu par półfinałowych, szansa, że zdobędą Puchar lub mistrzostwo Polski, wynosiła aż 43%. Porażka z Zagłębiem i remis z Koroną, przy jednoczesnej dobrej grze Jagiellonii, zmniejszyła jednak nadzieje szczecinian na pierwszy tytuł ligowy szczecinian do zaledwie kilku procent wg portalu EuroClubIndex.

Reklama

Siedem punktów na osiem kolejek do końca sezonu to strata, która dawałaby jeszcze zazwyczaj pewne nadzieje na dogonienie lidera. Problemem Pogoni jest jednak fakt, że nie wystarczy dogonić białostoczan. Trzeba jeszcze liczyć na potknięcie czterech innych zespołów, które zajmują miejsca do drugiego do piątego. Łączne szanse na to, że któreś trofeum trafi w tym sezonie do stolicy województwa zachodniopomorskiego, wciąż wynoszą jednak 40%.

Czy w jakimś z wcześniejszych sezonów w bogatej historii klubu były one wyższe?

Pogoń – klub zmarnowanych szans

Oczywiście chodzi tu wyłącznie o laury dla męskiej piłkarskiej drużyny seniorów. Poza nią, niemałe szanse na pierwsze mistrzostwo kraju w piłkę nożną mają liderki Ekstraligi – piłkarki Pogoni. Tytułu mistrzowskiego w męskiej koszykówce próbuje też bronić King, a liderem ligi siatkówki kobiet jest Chemik Police grający w Szczecinie w półfinałach play-offów.

W 1981 roku Pogoń, po spadku dwa lata wcześniej do drugiej ligi, była na dobrej drodze do powrotu do Ekstraklasy. 2 maja wygrała 3:0 w Gliwicach z największym rywalem w walce o awans – Piastem. Świetnie szło jej także w Pucharze Polski. Najpierw pokonała trzecioligowego Gryfa Słupsk. Następnie, w rzutach karnych, wyeliminowała Piasta Nowa Ruda z ligi okręgowej, mimo że po golu Zbigniewa Kuleszo przegrywała na 10 minut przed końcem spotkania aż 1:3. Później pokazała swą wyższość nad Lechem Poznań i drugoligową Bronią Radom. W ćwierćfinale czekały Szombierki Bytom, które wtedy biły się z Widzewem, Wisłą i Legią o mistrzostwo Polski. Pogoń wygrała 2:0, a w półfinale przyszło jej się zmierzyć ze znacznie niżej notowanym oponentem – drugoligową Resovią.

27 maja 1981 roku, dzięki golowi Zenona Kasztelana z karnego, szczecinianie zameldowali się w finale rozgrywanym w Kaliszu. Długo jednak nie wiedzieli, z kim się w nim zmierzą, bo następnego dnia zmarł kardynał Stefan Wyszyński i, ze względu na żałobę narodową, półfinał miedzy Odrą Opole a Legią został przełożony o prawie trzy tygodnie. Ostatecznie drugim finalistą została ekipa ze stolicy, która przegrała walkę o tytuł mistrzowski o zaledwie trzy punkty, natomiast Pogoń właśnie wywalczyła awans do Ekstraklasy. W tej sytuacji zdecydowanym faworytem był zespół „Wojskowych”. Jak dużym? Trudno to dziś oceniać, z rankingu Elo wynika, że szanse szczecinian na zdobycie trofeum równały się 28% – w każdym razie były znacznie niższe, niż wynoszą dziś.

Finał okazał się jednak zaskakująco wyrównany i był jednym z najciekawszych w historii. W 83. minucie sędzia podyktował rzut karny dla legionistów, w reakcji na co trener Pogoni, Jerzy Kopa (rok później został trenerem Legii), zmienił bramkarza. Marek Szczech obronił strzał z jedenastu metrów, ale akcji Henryka Miłoszewicza i Mirosława Okońskiego, który to podał w dogrywce do Adama Topolskiego, golkiper nie zdołał już zatrzymać i puchar trafił do Warszawy. Strzelec gola został później trenerem Lecha, a dwaj pozostali konstruktorzy akcji bramkowej zdobywali z „Kolejorzem” tytuł mistrzowski jako zawodnicy.

zawodnicy Pogoni Szczecin, wśród nich Marek Szczech (jesień 1984)

W kolejnym sezonie (1981/82) Pogoń radziła sobie w Ekstraklasie całkiem nieźle, przynajmniej jak na beniaminka, a jeszcze lepiej szło jej w Pucharze Polski. Wyeliminowała trzecioligowego Mieszka Gniezno oraz kolejno trzy zespoły z czołówki drugiej ligi: Stal Stocznię, Odrę Opole oraz Zagłębie Wałbrzych. W ćwierćfinale udowodniła wyższość nad Wisłą Kraków, a w półfinale położyła na łopatki Górnika Zabrze. Co ciekawe – we wszystkich meczach, poza pierwszym spotkaniem w Gnieźnie, „Portowcy” przez jakiś czas przegrywali. W derbach Szczecina jeszcze na 5 minut przed końcem, po golu Jerzego Hawrylewicza, który w 1984 roku strzelał już dla Pogoni. W Opolu – do 70. minuty po golu Józefa Szczepaniaka, w Wałbrzychu do 50. minuty po golu Tadeusza Bzunka, z Wisłą do 74. minuty po golu Janusza Nawrockiego, a z Górnikiem do 87. minuty po trafieniu Edwarda Sochy. Szczecińscy kibice musieli mieć zatem nieprzebrane zasoby cierpliwości.

W finale czekał Lech Poznań. Mecz odbył się 19 maja – już po zakończeniu sezonu Ekstraklasy, który Pogoń zakończyła na szóstym miejscu, a Lech, zdobywając o pięć punktów mniej, na jedenastym. Mimo tego, minimalnym faworytem wydawał się zespół z Poznania. Pogoń dobrze grała tylko jesienią. Od 28 listopada na trzynaście rozegranych meczów wygrała tylko z Zagłębiem Sosnowiec i Arką Gdynia. Mimo wszystko, wg rankingu Elo szanse Pogoni na końcowy triumf wynosiły wówczas 47% i z pewnością były wyższe, niż prawdopodobieństwo zdobycia którego trofeum przez „Dumę Pomorza” w 2024 roku. Finał miał być rozgrywany w Warszawie, gdzie Pogoń mogłaby liczyć na wsparcie zaprzyjaźnionych z nią wówczas kibiców Legii. Jednak ze względu na wydarzenia sprzed dwóch lat, kiedy w trakcie częstochowskiego finału między Legią a Lechem wybuchła olbrzymia bijatyka wśród kibiców, Milicja Obywatelska doprowadziła do przeniesienia meczu do Wrocławia. Pogoń ponownie przegrała, a aktywny udział w tym brał znów Okoński, który przeniósł się do Poznania i strzelił jedynego gola we wrocławskim finale.

Na kolejny występ w finale Pogoń musiała czekać 28 lat.

I ponownie dokonała tego jako klub drugiego szczebla rozgrywkowego. W 2007 roku rozpoczęła się odbudowa drużyny przez kibiców od czwartej ligi. Seria kolejnych awansów zatrzymała się w 2010 roku, kiedy „Portowcy” musieli ustąpić miejsca w kolejce do promocji do Ekstraklasy Widzewowi, Górnikowi Zabrze, a następnie ŁKS-owi i Podbeskidziu. Wtedy także powrócili do walki o puchar kraju. W rundzie przedwstępnej pokonali po dogrywce drugoligową Olimpię Elbląg. W rundzie wstępnej zaliczyli niesamowite starcie w Kołobrzegu. W drugiej połowie przegrywali z Kotwicą już 1:4. Po trafieniu Krzysztofa Przytuły na 2:4, Piotr Dziuba zdołał strzelić gola kontaktowego, ale w 89. Jarosław Urbańczyk strzelił piątego gola dla gospodarzy iw wydawało się, że z nici z pościgu za zwycięstwem. W doliczonym czasie gry Khady Kazadi-Leonowicz i Maksymilian Rogalski zdołali jednak doprowadzić do remisu, a w dogrywce Pogoń rozbiła Kotwicę. Końcowy wynik – 5:7!

W kolejnej rundzie udało się wygrać z ligowym rywalem – Motorem Lublin, a następnie z ekstraklasowymi Polonią Warszawa i Piastem Gliwice. W ćwierćfinale szczecinianie pokonali drugoligowe Zagłębie Sosnowiec, a w półfinale będący na podium walki o mistrzostwo Polski Ruch Chorzów. W rozgrywanym w Bydgoszczy finale czekała zaś… Jagiellonia. Zespół z jedenastego miejsca Ekstraklasy wydawał się być zdecydowanym faworytem w starciu z grającą na jej zapleczu Pogonią, której szanse wynosiły 35%. Taki też przebieg miał mecz finałowy, a tylko dzięki wysiłkom bramkarza Radosława Janukiewicza szczecinianie nie przegrali wyżej niż 0:1.

Marzenia o mistrzostwie Polski

Do szans na zdobycie Pucharu Polski przed rozegraniem przez „Portowców” każdego z trzech finałów powinienem dodać szanse na tytuł mistrzowski – tak, jak to robię w tym sezonie. Jednak w 2010 i 1981 roku nie mogli oni zdobyć dubletu ze względu na grę na drugim szczeblu rozgrywek, a w 1982 finał odbył się już po zakończeniu sezonu ligowego.

Pogoń Szczecin to zatem trzy finały Pucharu Polski. Każdy z nieco inną historią, ale każdy bez strzelonego gola. Mimo zaledwie trzech straconych, ani razu nie udało się jej zdobyć tego trofeum. Sprawdźmy jednak, czy ekipa ze Szczecina nie zanotowała w swojej historii momentu, gdy miała pokaźne szanse na tytuł mistrzowski. Pięć razy była przecież na podium Ekstraklasy.

W 1984 roku po, 21 kolejkach, była wiceliderem, ale Widzew i Lech były znacznie poważniejszymi kandydatami do tytułu mistrzowskiego. Także w 1987 roku długo zajmowała drugie miejsce, jednak miała znaczną stratę do najsilniejszego wtedy Górnika Zabrze. W sezonie 2000/2001 siedziała w fotelu lidera na półmetku, ale realne szanse potężnej Wisły na tytuł były wówczas znacznie wyższe. W sezonie 2020/21 Pogoń przez znaczną część wiosny była natomiast wiceliderem Ekstraklasy, a jeszcze w lutym znajdowała sięnawet na pierwszym miejscu, z dwoma punktami przewagi nad Legią. Są to czasy już na tyle nowożytne, że możemy sprawdzić, jak wyglądały jej szanse procentowe na tytuł wg Piotra Klimka, który na Twitterze już wtedy na bieżąco prowadził takie kalkulacje.

Szanse Pogoni na mistrzostwo Polski po poszczególnych kolejkach sezonu 2020/21 wg Piotra Klimka

Szczytem nadziei mistrzowskich Pogoni była wtedy 17. kolejka, gdy Legia miała 48% szans na tytuł, a Pogoń – 47%. Jednak łączne prawdopodobieństwo zdobycia jakiegokolwiek trofeum wyższe były tydzień wcześniej – 9 lutego 2021. Szanse na mistrzostwo były wtedy nieco niższe (45%), jednak Portowcy wciąż byli w grze o Puchar Polski – w 1/8 finału grali z Piastem. Łączne szanse na jakikolwiek tytuł dla Szczecina wynosiły wtedy zatem łącznie 50%. Niestety – wtedy nadeszła porażka z Piastem w Pucharze, a po niej klęski w Krakowie, Wrocławiu i z Lechem, przez co Legia zapewniła sobie praktycznie tytuł najlepszej drużyny kraju.

Dzień świstaka przeżyli kibice ze Szczecina w kolejnym sezonie z tą różnicą, że z pucharem ich klub pożegnał się już we wrześniu po porażce z KKS-em Kalisz. Pod koniec lutego, po wygranej w Mielcu, przy porażce Lecha w Gdańsku, Pogoń wyszła na prowadzenie w lidze, a jej szanse na tytuł wynosiły 50%. W dodatku czekał ją mecz z Lechem u siebie w kolejny weekend. Zatem 2022 roku znów można było w Szczecinie marzyć o trofeum. W ciągu siedmiu minut Dawid Kownacki i dwukrotnie Mikael Ishak pozbawili gospodarzy złudzeń, a nadzieje na końcowy sukces już do końca sezonu nie wróciły do poziomu sprzed 26 lutego.

Szanse Pogoni na mistrzostwo Polski po poszczególnych kolejkach sezonu 2021/22 wg Piotra Klimka

Także w ubiegłym sezonie Pogoń zdołała wzbić się na pozycję lidera Ekstraklasy. Miało to miejsce po 11. kolejce i zwycięstwie z Lechią, jednak w żadnym momencie sezonu nadzieje na tytuł nie przekroczyły 25%, ze względu na silny Raków Częstochowa. Puchar Polski nie dodał zbyt wielu szans Pogoni, bo po wygranej z Rekordem Bielsko-Biała w… czternastej serii rzutów karnych, szczecinianie trafili w 1/8 finału właśnie na Raków, z którym odpadli.

Jesteśmy zatem świadkami dziesiątego już w historii sezonu, w którym wiosną Pogoń ma realne szanse na wygranie czegoś. Dziewięć razy się nie udało, choć trzy razy (w 1982, 2021 i 2022 roku) nadzieje mogły być nawet większe niż obecnie. Z całą pewnością, jeżeli uda się pokonać Jagiellonię, w finale Portowcy będą faworytem, jakim nigdy nie byli. I to niezależnie od tego, czy awansuje do niego Wisła (68% szans Pogoni na zdobycie Pucharu), czy Piast (61% szans Pogoni). Jeżeli nie uda się także i w tym roku, „Duma Pomorza” wciąż będzie miała mniej trofeów niż Amica Wronki, Gwardia Warszawa, Wisła Płock, Miedź Legnica, Stal Rzeszów, Zawisza Bydgoszcz, Stal Mielec, Zagłębie Lubin czy Szombierki Bytom.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Bartek Wylęgała
0
Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Ekstraklasa

Anglia

Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Bartek Wylęgała
0
Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Komentarze

52 komentarzy

Loading...