Reklama

Wygrany listopada, przegrany kolejnych miesięcy. Problemy Nicoli Zalewskiego

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

20 marca 2024, 17:38 • 6 min czytania 0 komentarzy

Nicola Zalewski był wygranym listopadowego zgrupowania reprezentacji Polski. I choć wydawało się, że na mecze barażowe może być pewniakiem, to w ostatnich czterech miesiącach miał swoje problemy w klubie. Czy mimo to Michał Probierz powinien na niego postawić?

Wygrany listopada, przegrany kolejnych miesięcy. Problemy Nicoli Zalewskiego

Mając w głowie dwa najświeższe występy 21-latka, nie wyobrażamy sobie jego braku w meczach barażowych w 2024 roku. Ależ to się wszystko zmienia, prawda? Nie chcemy wyolbrzymiać, że nagle z piłkarza niechcianego Nicola Zalewski stał się wręcz obiektem pożądanym, ale nie będziemy też fałszować rzeczywistości. To jedyny piłkarz, o którym możemy powiedzieć bez żadnych wątpliwości, że coś przez ostatni tydzień wygrał. Z Czechami: dobra gra na skrzydle, groźne dośrodkowania lewą nogą, duży udział przy bramce, do pewnego momentu najlepszy na boisku. Z Łotwą: te same zagrania, podwózki z obrońcami w bocznym sektorze, celne wrzutki, ale tym razem z efektami w postaci dwóch asyst. Też najwyższa nota ze wszystkich – pisaliśmy po listopadowym zgrupowaniu.

Ciągnięty za uszy przez Mou

I rzeczywiście, Nicola Zalewski był objawieniem. Nie można traktować tego w kategoriach novum, bo na poziomie Serie A występuje już trzeci rok, choć ma dopiero 22 lata. Niemniej jednak w kadrze zwykle przechodził obok meczów, a Michał Probierz pominął go we dwóch wcześniejszych nominacjach. Wystarczy powiedzieć, że do listopadowego zgrupowania zanotował tylko dwie asysty – z San Marino i Holandią w Lidze Narodów. Niewiele. Dlatego gdy z Czechami i Łotwą zaprezentował się naprawdę przyzwoicie, możemy nawet rzec, że na europejskim poziomie, kiwaliśmy głową z uznaniem. I kiwalibyśmy nią aż do teraz, gdyby formę z kadry przeniósł do piłki klubowej, ale z tym miał problem, co dziś przysparza bólu głowy selekcjonerowi.

Dać mu szansę, czy postawić na bezpieczniejsze rozwiązanie?

Za same zasługi z jednego zgrupowania nikt nie powinien mieć pewnego miejsca w podstawowym składzie reprezentacji. Dlatego, by ocenić formę Zalewskiego, należy przyjrzeć się jego grze w klubie. A ta nie przedstawia się zbyt kolorowo. Od ostatniego powołania w samej lidze rozegrał 416 na 1530 możliwych minut, co oznacza, że spędził na murawie w Serie A 27% możliwego czasu gry. 22-latek podgonił nieco ten wynik występami w europejskich pucharach i Coppa Italia do 34%, ale szczególnie może martwić ostatni okres, czyli tegoroczne występy.

Reklama

16 stycznia nowym szkoleniowcem Romy został Daniele De Rossi, który zastąpił na stanowisku Jose Mourinho. Portugalczyk dla Zalewskiego był jak ojciec. Surowy, ale ojciec. To pogroził mu na treningu, to zbeształ na konferencji prasowej, co kilkukrotnie się zdarzało, ale gdy przychodziło co do czego, stawiał na Polaka.

Przy Mourinho Zalewski dostawał swoje szanse. Nawet gdy zawodził, mógł liczyć na kredyt zaufania u Portugalczyka – mówi nam Piotr Czachowski, były piłkarz m.in. Udinese Calcio, a obecnie ekspert Serie A.

Nowa miotła zmiotła Zalewskiego

„The Special One” nie broniły jednak wyniki, dlatego został zwolniony, a zastępujący go De Rossi niemal od razu podniósł zespół po licznych porażkach. Roma awansowała w tym roku z ósmego na piąte miejsce w tabeli. Dzięki temu znajduje się na pozycji, dającej gwarancję gry w Lidze Europy, a za „Mou” znajdowała się poza europejskimi pucharami. Seria pięciu meczów bez porażki sprawiła, że strata do strefy Ligi Mistrzów zmalała do trzech punktów i to jest cel, który na finiszu rozgrywek Giallorossi chcą osiągnąć. Drugim pozostaje walka o triumf w Lidze Europy, w której awansowali do ćwierćfinału.

Tak szybka poprawa wyników Romy to pochodna zmiany taktyki. Mourinho preferował ustawienie z trójką obrońców i wahadłowymi. Grając tak przez cala kadencje zdobywał średnio 1,70 punktu na mecz, ale trzeba oddać, że średnią zaniżył sobie ostatnim okresem, liczonym od początku tego sezonu. De Rossi natomiast zaordynował taktykę z czwórką defensorów i skrzydłowymi, co poprawiło średnią punktów o 0,50. Jak to wpłynęło na Zalewskiego? Stracił nie tylko podstawowy skład, w którym grał regularnie pod koniec poprzedniego roku, ale również pozycję w zespole. Dotychczas o miejsce w wyjściowej jedenastce rywalizował jako wahadłowy z Leonardo Spinazzolą. Teraz został przestawiony na pozycję skrzydłowego, a do obrony pozyskano Angelino.

Zmiana taktyki – brak miejsca w składzie

Co to oznacza w praktyce? Zalewski przestał być brany pod uwagę jako alternatywa do gry na lewej obronie. Został przesunięty wyżej, przez co zmalała jego liczba zadań defensywnych, ale wymaga się od niego więcej w ataku. I z tym Polak ma problem. W 101 meczach strzelił tylko dwa gole i zanotował siedem asyst. To mierne statystyki, a jeszcze gorzej wyglądają za kadencji De Rosiego. Zero trafień i ostatnich podań, tylko 23% czasu spędzonego na murawie, rzucanie po pozycjach, wpadki, takie jak częste spalone, poślizgnięcia i niedokładność. To wszystko włoskie media punktowały z dużym pietyzmem po jego słabych występach w Lidze Europy.

Reklama

Przy zmianie taktyki stało się jasne, że Zalewski będzie miał mniej szans na grę. Ciężko mu się odnaleźć w ustawieniu z czwórką obrońców, trójką pomocników i trójką napastników. Dodatkowo De  Rossi potrzebował doświadczenia na lewej stronie, by wrócić do gry o najwyższe cele, czyli o Ligę Mistrzów i to zagwarantował mu Angelino. Polak gra nieźle do przodu, ale ma zbyt duże braki w defensywie, by wystawić go jako lewego obrońcę. Poza tym Roma bardzo dobrze wystartowała przy nowej miotle i nie ma powodów do zmian, dlatego bardzo ciężko będzie Zalewskiemu o titolare, czyli wyjściową koszulkę, jak mawia się we Włoszech – wyjaśnia Czachowski.

Swoje szanse będzie otrzymywał, ale dotychczas rzadko je wykorzystywał. Przykładem tego jest starcie z Brighton. Zalewski nie zagrał na tyle dobrze, by utrzymał miejsce w podstawowym składzie. Już w kolejnym spotkaniu, w lidze z Sassuolo, grzał ławkę. Alternatywą jest zmiana pozycji, bo przecież w Primaverze Polak występował w środku pola, ale tam w Romie jest jeszcze większa rywalizacja niż na boku – dodaje ekspert ligi włoskiej.

Zalewski nie wyjdzie w podstawowym składzie

Przez cztery miesiące Zalewski zmienił się z pewniaka do podstawowego składu reprezentacji Polski na wahadle w piłkarza, który wcale może się w nim nie znaleźć. Szczególnie że Probierz ma realne alternatywy. Zapowiedział, że będzie kontynuował grę na trójkę z tyłu, co oznacza, że w grę wchodzi jedynie występ na wahadle, czyli pozycji, na której w tym roku zawodnik Romy nie pokazał się ani razu. Może tam natomiast zagrać Przemysław Frankowski, zwalniając po prawej stronie miejsce Matty’emu Cashowi, co już kilkukrotnie testowano.

Inną, bardziej ofensywną opcją jest Kamil Grosicki, który mógłby pełnić rolę fałszywego wahadłowego. Piszemy fałszywego, bo na co dzień w Pogoni Szczecin „Grosik” występuje na skrzydle, wobec tego w kadrze miałby więcej zadań defensywnych. Z tych mógłby go jednak zwolnić powracający po dwuletniej przerwie Jakub Moder, który będąc zdrowy, często spełniał się w takiej roli. W całym tym układzie warto również pamiętać o Tymoteuszu Puchaczu, który na co dzień występuje na wahadle w Kaiserslautern.

Czy pomimo tego Zalewski otrzyma odpowiedni kredyt zaufania od Probierza, mając w pamięci jego występy w listopadzie?

Zapowiedział, że będzie walczył o swoją pozycję, ale potrzebuje czasu, by przekonać do siebie De Rossiego. Daje sobie na to dwa i pół miesiąca, ale to działa na jego niekorzyść. Grać powinien już tu i teraz, bo tu i teraz są mecze barażowe. W perspektywie reprezentacji Polski jego problemy w klubie nie mają znaczenia. Na eksperymenty nie ma czasu, dlatego nie wydaje mi się, żeby Probierz znalazł miejsce dla Zalewskiego w wyjściowym składzie – kończy smutno Czachowski.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

Fot. FotoPyk

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Kamil Warzocha
0
Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Piłka nożna

Ekstraklasa

Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Kamil Warzocha
0
Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”
1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
9
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...