Reklama

Wojciech Szala, Jan Urban, Dominik Szala… Ojcowie i synowie prowadzeni przez tego samego trenera

AbsurDB

Autor:AbsurDB

09 marca 2024, 15:10 • 7 min czytania 3 komentarze

Dominik Szala w ciągu ostatniego miesiąca stał się podstawowym graczem Górnika Zabrze prowadzonego przez Jana Urbana. Jego ojcem jest Wojciech Szala, który w latach 2007-2010 wystąpił w 38 meczach Legii prowadzonej także przez tego trenera. Syn występujący po latach w Ekstraklasie pod wodzą tego samego szkoleniowca, który prowadził jego ojca, to dość rzadka sytuacja. Sprawdzamy, kiedy jeszcze miała miejsce w ostatnich latach, zahaczając także o odległą przeszłość.

Wojciech Szala, Jan Urban, Dominik Szala… Ojcowie i synowie prowadzeni przez tego samego trenera

KP Wałbrzych po 13 kolejkach sezonu 1996/97 II ligi był na drugim miejscu z taką samą liczbą punktów, co liderująca Pogoń Szczecin. Wielką rolę w zespole odgrywał młody napastnik Piotr Włodarczyk, którego dostrzegła i sprowadziła w przerwie zimowej Legia. „Nędza” wracał później do Legii dwukrotnie, a w międzyczasie, w 2003 roku, w Wałbrzychu urodził się mu syn: Szymon. W 2007 roku Piotr ostatni raz opuścił Legię, przechodząc do Zagłębia Lubin, którego trenerem był Czesław Michniewicz. Włodarczyk zagrał u niego w ośmiu meczach, nie strzelając gola, czym nieco przyczynił się do zwolnienia trenera.

Szymon do 2022 roku grał w Legii. Także w okresie, gdy trenerem był Michniewicz. Dwukrotnie wprowadził on młodego napastnika na boisko: w meczach ze Śląskiem i Wisłą Płock wiosną 2021 roku.

O ostatnich problemach Szymona napisał przedwczoraj Dominik Piechota: „Ostatni jego gol? 5 listopada w przegranej ważnej rywalizacji z LASK Linz (1:3), chwilę po tym jak trafiał jeszcze Atalancie w Lidze Europy. Od tamtej pory jednak były gracz Górnika Zabrze musi godzić się z rolą zmiennika. I nie ma większych perspektyw na zmianę tej rzeczywistości.”

Piotr Lech zagrał w Ekstraklasie w 44 meczach dla Górnika Zabrze prowadzonego przez Waldemara Fornalika w latach 2001-2003, a w kolejnych dwóch rozegrał 21 meczów pod wodzą Marka Wleciałowskiego. Syn Piotra, Kamil, przez wiele lat był rezerwowym bramkarzem Ruchu Chorzów. W 2016 roku zastąpił w bramce Niebieskich Wojciecha Skabę i rozegrał dziewięć pełnych spotkań Ekstraklasy pod wodzą Fornalika. Z kolei w 2019 roku zagrał w 10 spotkaniach drugoligowego już wtedy Ruchu prowadzonego przez Marka Wleciałowskiego. To wyjątkowy zestaw – prowadzenie zarówno Kamila, jak i Piotra mają bowiem na koncie dwaj różni trenerzy.

Reklama

Piotr Jaroszyński wystąpił w sezonie 2003/04 w jedenastu spotkaniach Ekstraklasy w prowadzonym przez Jacka Zielińskiego Górniku Łęczna. Jego syn Paweł od 2015 roku zagrał w 68 meczach Cracovii szkolonej przez tego samego trenera w najwyższej klasie rozgrywkowej.

W ostatnich latach miało miejsce kilka przypadków ojca i syna prowadzonych przez tego samego trenera, ale niekoniecznie w Ekstraklasie.

W 1997 roku Jan Żurek trenował w ówczesnej II lidze Ruch Radzionków, którego gwiazdą był Marian Janoszka. Cidry niespodziewanie awansowały do Ekstraklasy i tam, wiosną 2001 roku, przejął ich ponownie Jan Żurek. W 12 meczach pod jego wodzą zagrał w Ruchu będący już wtedy po czterdziestce Marian Janoszka. Trener Żurek jest od niego zaledwie o pięć lat młodszy. Popularny „Ecik” wszedł jeszcze na boisko po spadku do I ligi – zagrał kwadrans w meczu przeciwko Lechowi.

Syn Mariana, czyli Łukasz, jest wychowankiem Ruchu Radzionków, ale swoją karierę rozwijał w Chorzowie, a potem w GieKsie. W 2008 roku Żurek przejął pierwszoligowy GKS Katowice i wpuścił na boiska Łukasza w trzech meczach, po czym został zwolniony.

Józef Dankowski pierwszą pracę trenerską podjął w Concordii Knurów w 1995 roku, gdy jej piłkarzem był Jacek Wiśniewski. Obrońca w 1997 roku przeszedł do Górnika Zabrze, a jego śladem podążył trener Dankowski, zostając najpierw asystentem (zresztą wcześniej wspominanego Jana Żurka), a potem pierwszym trenerem w sezonie 2000/01. Wtedy też wystawiał na boiskach Ekstraklasy Jacka Wiśniewskiego.

Syn Jacka – Przemysław – w latach 2018-22 także grał w pierwszej drużynie Górnika, ale wcześniej, w sezonie 2016/17 występował w jego rezerwach prowadzonych przez trenera Dankowskiego na boiskach III ligi, gdzie strzelił gole w wyjazdowych meczach z Górnikiem Wałbrzych i Olimpią Kowary.

Reklama

Bogusław Wyparło do 22 roku życia grał w Stali Mielec, której legendą trenerską był Włodzimierz Gąsior. Gdy na koniec kariery bramkarz wrócił do rodzinnej miejscowości, w sezonie 2013/14 występował na boiskach II ligi, prowadzony przez trenera Gąsiora. Syn Bogusława – Michel – był w kadrze Stali prowadzonej pod koniec sezonu 2020/21 w Ekstraklasie przez Gąsiora. Nie zagrał jednak w żadnym meczu, jedynie w starciu z Jagiellonią zasiadł na ławce rezerwowych. Na boisko wyszedł dopiero w grudniu, w jednym meczu, ale już pod wodzą trenera Adama Majewskiego.

Dariusz Pawlusiński z synem Dawidem występowali wspólnie w sezonach 2016/17 i 2017/18 pod wodzą kilku trenerów, ale miało to miejsce w Unii Turza Śląska w III lidze.

Niniejsze zestawienie jest wyczerpujące jedynie w stosunku do duetów ojciec – syn, które występowały pod wodzą tego samego trenera w ostatnich kilkunastu latach. Dane dotyczące niższych lig oraz lat dawniejszych są niekompletne, więc trudno próbować przygotować pełną listę takich przypadków. Ale z pewnością było ich więcej. Na przykład w sezonie 1962/63, niedługo po zakończeniu kariery piłkarskiej, trenerem Lechii został Roman Rogocz. Strzelił on dla gdańskiego klubu ponad sto goli i trzykrotnie awansował do Ekstraklasy, a jego kolegą z boiska był imiennik – Roman Korynt. Zaledwie trzy lata młodszy od Rogocza zawodnik grał w Lechii o pięć lat dłużej od niego. Już w pierwszym meczu pod wodzą starszego z kolegów – z Polonią Bytom 9 września 1962 roku Roman Korynt zagrał jako filar obrony.

Roman Rogocz trenerem Lechii został ponownie w sezonie 1971/72, gdzie w jednym z ostatnich meczów sezonu III ligi wystawił przeciwko Gwardii Koszalin w ataku osiemnastoletniego Tomasza Korynta – syna Romana. Siedem lat później Tomasz rozegrał swój jedyny mecz w reprezentacji Polski przeciwko Węgrom. Nie zrobił zatem aż takiej kariery, jak ojciec, który w latach pięćdziesiątych wystąpił w 34 spotkaniach naszej kadry. Obaj panowie Romanowie zostali legendami gdańskiego klubu. Tomasza ze względu na przejście do Arki Gdynia trudniej zaliczyć do tego grona. Roman Rogocz został w 2005 roku, na osiem lat przed śmiercią, wybrany najlepszym piłkarzem sześćdziesięciolecia Lechii.

Ryszard Wyrobek grał w Ruchu od II wojny światowej do 1962 roku. Jego syn Jerzy występował dla Niebieskich od 1965 do 1982 roku z przerwą jedynie na występy w Zagłębiu Wałbrzych w latach 1967-69. Później był wielokrotnie trenerem, szczególnie w najtrudniejszych chwilach klubu. Mimo że ich występy w Chorzowie dzieliły zaledwie trzy lata, nie prowadził ich w klubie ten sam trener. Z końcem gry Ryszarda zakończyła się bowiem epoka prowadzenia klubu przez takie sławy jak Sandor Tatrai, Gerard Cieślik, Gerard Wodarz, Ewald Cebula czy Janos Steiner, a nadeszła era Artura Woźniaka, Teodora Wieczorka, czy Tadeusza Forysia.

Ryszarda i Jerzego łączy jednak pewien trener. W latach 1950-52 ojciec był w Ruchu prowadzony przez Ryszarda Koncewicza. W 1956 Koncewicz wystawił Ryszarda Wyrobka w bramce w meczu przeciwko NRD rozgrywanym na Stadionie Śląskim na oczach 90 tysięcy kibiców. Mecz, w którym grał także wymieniany wcześniej Roman Korynt, zakończył się porażką 0:2 i był ostatnim spotkaniem Ryszarda w reprezentacji. W 1970 roku Koncewicz pozwolił zadebiutować Jerzemu Wyrobkowi w reprezentacji. Jesienią tego roku obrońca Ruchu wystąpił w pięciu ostatnich meczach naszej kadry pod jego wodzą.

Moim zdaniem był to jedyny przypadek, gdy ojca i syna w reprezentacji Polski prowadził ten sam szkoleniowiec. Wojciech Szczęsny nie zaznał zbyt często przyjemności obcowania z polską myślą szkoleniową. Ze względu na wyjazd do Anglii w wieku szesnastu lat właściwie miał tę możliwość wyłącznie w reprezentacji. Pierwsze jedenaście spotkań w kadrze zaliczył dzięki Franciszkowi Smudzie, a ponad dwadzieścia razy zagrał pod wodzą Adama Nawałki. Obaj byli trenerami klubów w czasie gdy grał w nich ojciec Wojtka – Maciej. W sezonie 1996/97 był podstawowym bramkarzem Widzewa Smudy w Ekstraklasie i Lidze Mistrzów. W sezonie 2000/01 zagrał w ostatnich dziesięciu meczach Wisły Kraków prowadzonej przez Nawałkę.

Między 1976 a 1990 rokiem w wielu meczach legenda ławki trenerskiej ŁKS-u Leszek Jezierski prowadziła legendarnego piłkarza Rycerzy Wiosny – Stanisława Terleckiego. W 1992 roku Pan Stanisław kończył karierę na boiskach II ligi w prowadzonej przez Mirosława Jabłońskiego Polonii Warszawa, a w meczu przeciwko Borucie Zgierz zagrał nawet u boku swego piętnastoletniego syna Macieja. Maciej grał później również w prowadzonej przez Jabłońskiego Wiśle Płock w sezonie 2003/04. Grał także w Ekstraklasie w prowadzonym przez Jezierskiego ŁKS-ie w połowie lat dziewięćdziesiątych.

Synami lepszymi piłkarsko od ojców okazali się zatem jednoznacznie spośród wyżej wymienionych duetów tylko Paweł Jaroszyński, Jerzy Wyrobek i Wojciech Szczęsny. Ponadto do legendy taty co najmniej nawiązali Łukasz Janoszka i Przemysław Wiśniewski. Przed Dominikiem Szalą zatem wielkie wyzwanie, ale możliwe do wykonania. Poprzeczka zawieszona jest wysoko, bo ojciec zagrał 262 mecze w Ekstraklasie w barwach GieKsy i Legii, dwukrotnie został mistrzem kraju. Co ciekawe, gola strzelił tylko raz – w październiku 1998 roku w Wodzisławiu. Z drugiej strony Dominik stał się już podstawowym zawodnikiem bardzo solidnego Górnika, a przecież jeszcze przez półtora miesiąca nie będzie pełnoletni. Jego ojciec do pierwszego składu GKS-u przebił się dopiero przed dwudziestymi urodzinami, więc możemy być świadkami przebicia jego osiągnięć, w czym istotną rolę może odegrać Jan Urban.

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Dramat Pogoni Szczecin jak „Przypadek” Kieślowskiego. Kilka sekund i są nieudacznikami

Jakub Radomski
1
Dramat Pogoni Szczecin jak „Przypadek” Kieślowskiego. Kilka sekund i są nieudacznikami

Piłka nożna

Piłka nożna

Dramat Pogoni Szczecin jak „Przypadek” Kieślowskiego. Kilka sekund i są nieudacznikami

Jakub Radomski
1
Dramat Pogoni Szczecin jak „Przypadek” Kieślowskiego. Kilka sekund i są nieudacznikami

Komentarze

3 komentarze

Loading...