Raków Częstochowa zakończył pierwsze okno transferowe z nowym dyrektorem za sterami. Samuel Cardenas w krótkim czasie przeprowadził kilka ruchów, ale zabrakło tego najważniejszego — napastnika. Dlaczego mistrz Polski nie ma nowej dziewiątki i czy to powód do zmartwień? Jak wyglądały kulisy transferowej zimy w klubie? Zajrzeliśmy za zasłonę i oddaliśmy głos Cardenasowi, który tłumaczy nam co się działo w Rakowie.
Tematem przewodnim zimowego okna transferowego w Rakowie Częstochowa było sprowadzenie nowego napastnika. Złośliwi powiedzą: nic nowego, jak co pół roku. Medaliki wymieniają dyrektorów sportowych, zmienił się nawet trener, ale problem ze sprowadzeniem dziewiątki pozostaje aktualny.
Na drodze do pozyskania zagranicznej strzelby długo stał Marek Papszun, który miał bardzo konkretne wymagania dotyczące warunków fizycznych oraz stylu gry takiego zawodnika. W koszu lądowały więc kolejne nazwiska podrzucane przez pion sportowy, a „dziewiątki” ściągano z Polski, co na końcu zawsze pozostawiało uczucie niedosytu, bo kolejni sprawdzeni w Ekstraklasie piłkarze nie zapewniali określonej jakości.
Latem jednak drużynę przejął Dawid Szwarga, który nieco poluzował listę wymagań wobec nowego napastnika. Mimo wszystko Raków znów zgarnął sprawdzonego lokalsa (Łukasz Zwoliński), a na dokładkę do Częstochowy przeprowadził się młody Chorwat Ante Crnac, o którym od początku mówiono, że do roli „dziewiątki” będzie przyuczany, bo zwykle grywał z boku ofensywnej formacji.
Nowy dyrektor sportowy klubu, Samuel Cardenas, podczas zgrupowania w Turcji mówił nam, że transfer snajpera zimą jest bardzo możliwy. Niedługo potem informowaliśmy o kilku nazwiskach, które Raków poważnie rozważał. Do wzmocnienia ofensywy jednak nie doszło.
Dlaczego?
Znamy nazwiska napastników, z którymi rozmawia(ł) Raków
Kulisy zimowego okna transferowego Rakowa Częstochowa
Wbrew pojawiającym się w przestrzeni publicznej opiniom na temat transferu napastnika, nie wywołał on w Rakowie Częstochowa kłótni, konfliktów czy podziałów. Wręcz przeciwnie — tym razem wewnętrzne ustalenia były co do zasady bardzo zgodne. Wraz z zatrudnieniem Samuela Cardenasa mistrzowie Polski podjęli kilka konkretnych decyzji dotyczących organizacji i planowania.
Przede wszystkim Cardenas wraz z Michałem Świerczewskim (oraz pozostałymi działaczami zaliczającymi się do „decyzyjnych”) ustalili wspólną wizję rozwoju, która skupia się na większej efektywności w wydawaniu pieniędzy. Raków ma wydawać mniej i wydawać lepiej, w dłuższym terminie odmładzając i przebudowując kadrę. Słychać też o tym, że większa odpowiedzialność zostanie scedowana na samego dyrektora sportowego — w przeszłości bywało z tym różnie.
Nowy dyrektor sportowy przyszedł do klubu stosunkowo późno, bo na początku grudnia. To nie ułatwiało zaplanowania zimowego okna transferowego. Część zaplanowanych lub rozważanych wcześniej ruchów zostało wstrzymanych. W pewnym momencie w miejscu utkwił nawet transfer Jakuba Myszora, który był niemal dopięty, ale zaczął „mielić się” od nowa, już na modłę „trybu oszczędnościowego”.
Wspominamy o tym dlatego, że na końcu to właśnie finanse okazały się główną przeszkodą stojącą na drodze do ściągnięcia zimą nowego napastnika. Najdłużej rozpatrywano temat Lasse Nordasa, za którego Raków Częstochowa był gotowy zapłacić około 700 tysięcy euro. Problem w tym, że Tromso IL oczekiwało dwukrotnie wyższej kwoty. Medaliki były gotowe do negocjacji i podwyższenia oferty, ale ta i tak nie zakręciłaby się nawet w okolicach oczekiwań Norwegów.
Podobnie było w kilku innych przypadkach, więc ostatecznie porzucono ten pomysł i postanowiono, że snajper trafi pod Jasną Górę latem. Wprost przyznaje nam to Samuel Cardenas, który zgodził się wyjaśnić nam, jak wyglądał proces poszukiwania „dziewiątki”.
***
Dlaczego Raków Częstochowa nie ściągnął zimą napastnika? – pytam dyrektora sportowego klubu.
– Powiedzmy, że są pewne limity, które sprawiły, że to się nie udało – odpowiada Cardenas. – W szerszej obserwacji mieliśmy 150 zawodników, w węższej – 70. Na koniec jednak okazywało się, że wiele klubów nie chce pozbywać się zimą napastnika, nawet jeśli nie jest pierwszym wyborem. Byli też zawodnicy, którzy nie chcieli zmieniać klubu w trakcie sezonu. Oczywiście mieliśmy też grupę piłkarzy, która była w naszym zasięgu i transfer mógł się wydarzyć. Pojawiały się jednak inne problemy, które sprawiły, że do nich nie doszło.
Jakie problemy?
– Nie chcę, żeby Raków przepłacał za transfery. Nie chcę też piłkarzy, którzy przyjdą tutaj tylko dla dobrej pensji. O to mi chodzi, gdy mówię o limitach. Potrzebujemy piłkarzy, którzy są ambitni i chcą się rozwijać. Poza tym to nie tak, że ściągniemy napastnika i wszystkie problemy magicznie znikną.
Pytanie, czy tak samo twierdzi trener Dawid Szwarga? Jemu napastnika może akurat brakować.
– Gdy nie wypaliły opcje, które najbardziej nam odpowiadały, wspólnie zdecydowaliśmy, że nie ma sensu ściągać kogoś tylko po to, żeby zamknąć temat „kupno napastnika”. Chcieliśmy być naprawdę przekonani, że mamy dobrego piłkarza, za którego zapłaciliśmy uczciwe pieniądze. Wierzymy w naszych zawodników — Ante Crnac dostanie dzięki temu więcej szans, to dla niego istotne pole do rozwoju. Pamiętajmy, że mówimy o okresie trzech miesięcy do końca sezonu, to jedenaście spotkań. W takich okolicznościach stwierdziliśmy, że lepiej zaczekać, będąc świadomym ryzyka. Wszyscy poparli ten plan, także — a może nawet w szczególności — Michał Świerczewski.
Gdyby to było letnie okienko transferowe, łatwiej byłoby pozyskać napastnika?
– Na sto procent. Letnie okienka transferowe to będzie zupełnie inna historia. Sprawdziliśmy wszystkie dostępne opcje, zajrzeliśmy pod każdy kamień. Potrzebowaliśmy napastnika, który z miejsca wejdzie do zespołu i będzie wyraźnym wzmocnieniem, bo zimą czas na adaptację jest krótszy. Musisz wejść do gry i od razu dać konkrety. W takiej sytuacji lepiej było zaczekać do lata.
Trela: Spłycona dyskusja. Czy środek ataku to główny problem ofensywy Rakowa?
Dlaczego Raków Częstochowa nie ściągnął zimą napastnika?
Można więc zakładać, że latem polowanie na napastnika w Rakowie Częstochowa będzie już konkretne i szeroko zakrojone. Spróbujmy zorientować się w tym, w jakich zawodników mogą mierzyć Medaliki. Wiele zależy oczywiście od tego, jak drużyna Dawida Szwargi zakończy sezon. Podczas zebrania kryzysowego po odpadnięciu z Pucharu Polski padła jasna zapowiedź: brak miejsca w czwórce, która gwarantuje grę w eliminacjach europejskich pucharów, będzie sporym problemem.
Odstawmy jednak na bok gdybanie dotyczące miejsca w tabeli, a także wszelkie inne spekulacje. Samuel Cardenas twierdzi bowiem, że profil napastnika jest w klubie przyjęty odgórnie.
– Jako klub mamy konkretne oczekiwania i wizję tego, jakiego typu napastnika szukamy. Profil dziewiątki jest oczywiście zależny od tego, kto jest naszym trenerem, bo trener omawia i akceptuje wszystkich kandydatów. Tak, wymaga to znalezienia piłkarza, który jest wysoki, silny — wyjaśnia.
Ante Crnac w obliczu braku transferu napastnika ma dostawać więcej minut na boisku
Żartownisie dodadzą: i nie wymaga znalezienia piłkarza skutecznego. W dowcipie — ale zbudowanym na faktach! — jest jednak trochę prawdy. Bardzo prawdopodobne, że do Rakowa trafi latem napastnik, który niekoniecznie był gwiazdą drużyny i goleadorem z prawdziwego zdarzenia. Filozofia Samuela Cardenasa zakłada bowiem, że najlepszym rozwiązaniem na zbudowanie kadry z dużym potencjałem sprzedażowym jest sięganie po młodych piłkarzy ofensywnych. To ich najszybciej można wypromować, to oni są najbardziej rozchwytywani. Z czym wiąże się poszukiwanie takich zawodników? To proste: trzeba przebierać w grupie napastników, którzy dotychczas nie wystrzelili i nie pokazali pełni potencjału. Młodzi piłkarze, którzy zdążyli już strzelić kilka bramek na przyzwoitym poziomie, albo są już zbyt drodzy, albo nie patrzą na Polskę jak na trampolinę do wypromowania się (a najczęściej jedno i drugie).
Weźmy przykład ze Sturmu Graz. Andreas Schicker, dyrektor sportowy tego klubu, żartował, że przy okazji meczu w Lidze Europy podpowiadał Rakowowi, jak znaleźć dziewiątki, które później sprzedawał za miliony. Austriak tłumaczył nam:
– Mamy klarowny pomysł na to, jak Sturm ma grać w piłkę, co jest bardzo istotne w procesie skautingu. Dzięki temu, że wiemy, jak chcemy grać, możemy stworzyć konkretny profil piłkarza na każdą pozycję, także jeśli chodzi o atak. Poza tym nasz dział skautingu robi świetną robotę w kontekście wyszukiwania młodych piłkarzy, zwłaszcza ofensywnych. Nasz główny cel na rynku to piłkarze młodzi, którzy często nie ukończyli jeszcze 20. roku życia, nie każdy tak działa.
Dyrektor sportowy Sturmu: Raków pytał, jak ściągać dobrych napastników [WYWIAD]
Sturm w krótkim czasie zarobił blisko 40 milionów euro na tercecie Rasmus Hojlund, Emanuel Emegha, Kelvin Yeboah. Pierwszy przyszedł do Austrii mając na koncie pięć trafień w pucharach i zero goli w lidze. Kosztował dwa miliony euro. Drugiego kupiono za ponad trzy miliony, gdy jego bilans strzelecki w seniorskiej piłce ograniczał się do trzech trafień w Eredivisie. Ostatni kosztował ponad milion, przed Sturmem zanotował osiem goli w dwa lata w austriackiej Bundeslidze.
Raków też ma określony pomysł na grę w piłkę, też wierzy, że wyszukując napastnika pod konkretny profil i rozwijając go na miejscu, może tylko zyskać. Jednocześnie dysponuje ograniczonymi środkami na transfer. Patrząc na to w ten sposób, obserwacja przykładowego Nordasa, który dotychczas co roku strzelał dwa gole w Eliteserien (plus sześć asyst oraz gole w pucharach; wcześniej zdobył dziewięć bramek na zapleczu norweskiej ekstraklasy) nie wygląda już tak abstrakcyjnie, choć wiadomo — nie jest też tak, że każdy taki piłkarz wypali.
Zaufanie, nie konflikty. Raków planuje nowy projekt
Trzeba też zakładać opcję numer dwa, czyli wykorzystanie okazji i sięgnięcie po zawodnika, który zdążył już w poważnej piłce błysnąć; strzelić kilka goli w silniejszej lidze. Potrzebny do tego jest jednak korzystny układ gwiazd, bo taki ruch wiąże się nie tylko z większym wydatkiem, ale i większymi oczekiwaniami wykraczającymi poza sferę finansową. Pomocny byłby z pewnością mistrzowski tytuł, który mocno przybliża polskie kluby do gry w fazie grupowej europejskich pucharów, czyli w najlepszym oknie wystawowym.
Najważniejsza jest jednak zgodność wszystkich elementów. Krótki okres pracy Samuela Cardenasa zdążył już przynieść sporo plotek dotyczących jego relacji z Dawidem Szwargą oraz Michałem Świerczewskim. Dyrektor sportowy bagatelizuje te doniesienia:
– Są jakieś tarcia, przepychanki, dyskusje odnośnie piłkarzy, zawsze tak to wygląda. Nie zgadzaliśmy się co do wszystkich propozycji, ale było też sporo opcji, które pasowały nam obojgu. Na końcu chodzi właśnie o znalezienie balansu i wspólnego kandydata. Oczekujemy określonej jakości i wkładu w grę zespołu, więc jeśli nie chciałby go trener, nie miałoby to sensu — tłumaczy nam Cardenas.
Ale wiadomo: sam zainteresowany nie ma żadnego interesu w potwierdzaniu takich wieści, więc lepszym rozwiązaniem było podpytanie o to wszystkich dookoła. W sztabie szkoleniowym i pionie sportowym Rakowa informacje o konfliktach z nowym dyrektorem wywołują zdziwienie. Wszyscy zgodnie przyznają, że atmosfera współpracy jest zupełnie normalna, a dyskusje o nowych piłkarzach są — w porównaniu z poprzednim trenerem — absolutnie zwyczajne.
W klubie panuje także przeświadczenie o dużym zaufaniu Michała Świerczewskiego do Samuela Cardenasa. Obaj są blisko, często rozmawiają, szyją długofalowy plan i obmyślają zmiany. Jedną z nich będzie odświeżenie działu skautingu: dyrektor sportowy zatrudni nowych skautów, także zagranicznych. Bez mocnej pozycji nie byłoby to możliwe.
Zimowe okno transferowe wewnętrznie oceniane jest bardzo dobrze. W Rakowie zaznaczają, że widać w nim kierunek, w jakim klub chce teraz zmierzać: ściągnięto dwóch piłkarzy w peaku kariery oraz czterech młodych, rozwojowych zawodników.
– Ściągnęliśmy Ericka Otieno i Mateja Rodina, który są do gry „na już”. Myślę, że Erick zdążył pokazać, że to gwarantuje, ale oczywiście więcej o tych ruchach powiemy latem, po dłuższym okresie. Tak samo w przypadku młodzieży: musimy poczekać i zobaczyć, jaki progres robią. Zimą potrzebowaliśmy tylko kilku ruchów i je wykonaliśmy. Zabrakło tylko napastnika, ale jak już ustaliliśmy: to była świadoma decyzja — mówi nam Samuel Cardenas i zdradza, czym będzie się teraz zajmował.
Dorastał w getcie, został “ambasadorem”. Erick Otieno i opowieść o Kenii [WYWIAD]
– Mam więcej czasu i spokoju po zakończeniu okienka transferowego. Będziemy przyglądać się organizacji klubu, pionowi sportowemu, działowi skautingu. Musimy wypracować nasz model przeprowadzania transferów i przeanalizować pracę wszystkich w klubie. W naszej długoterminowej strategii wpisane jest też wzmacnianie współpracy z akademią. Będziemy umacniać więzi z akademią. Skauting nie zostanie przebudowany, ale potrzebujemy pewnego odświeżenia, nowego spojrzenia i modelu funkcjonowania. Pracujemy też nad całym planem rozwoju i progresu młodych piłkarzy.
Projekt Afryka. Dlaczego Raków Częstochowa będzie szukał piłkarzy na Czarnym Lądzie?
Ostatnia kwestia dotyczy także nowej odnogi, jaką mają być transfery utalentowanych zawodników z Afryki. Raków Częstochowa zimą sięgnął po dwóch Kongijczyków — Davida Kabalę oraz Lombo Nsekę Ephraima. Gdy pytamy o to Samuela Cardenasa, śmieje się i zagaduje: to dwa najszerzej komentowane transfery do drużyny rezerw w Polsce?
Dyrektora sportowego Medalików zdziwiło poruszenie, jakie wywołał ten duet. Najpierw zaczepił go próbujący wrócić do zawodu były agent piłkarski Cezary Kucharski, który stwierdził, że Cardenas nie posiada żadnego doświadczenia w transferach z Afryki, bo nie znalazł takich ruchów Gent na portalu „Transfermarkt”. Później Tomasz Włodarczyk przytoczył kilkanaście przykładów transferów z Afryki do drugiej drużyny Gent, które okazały się niewypałami.
Raków otwiera się na rynek afrykański
***
– Która wersja jest bliższa prawdy? – pytam Cardenasa.
– Żadna i nie tylko dlatego, że ci piłkarze nie odpalili. Wiem, że widząc transfery do drugiej drużyny Gent można pomyśleć, że to moje ruchy. Tyle że drugi zespół był poza moim zakresem kompetencji. Poza pojedynczymi przypadkami nie zajmowałem się transferami do rezerw. W Gent byłem szefem skautingu pierwszej drużyny, głównie na tym się skupiałem. W Rakowie pracuję w innej roli, mój zakres obowiązków jest znacznie szerszy: muszę dbać o wdrażanie strategii właściciela, która dotyczy także akademii i zespołu rezerw. Stąd te transfery z Afryki.
Skąd taki kierunek?
– Afryka to jedyny rynek, który wciąż pozostaje nieodkryty, co oznacza, że można tam znaleźć młodych piłkarzy za mniejsze pieniądze niż w przypadku talentów z Europy czy nawet z Polski. Ryzyko jest, to wciąż jakiś hazard — nie wszyscy się przebiją. To jednak niewielka cena, którą trzeba zapłacić za potencjalnie duży zysk. Największym wyzwaniem jest adaptacja, dlatego umieściliśmy ich w Polonii Bytom i GKS-ie Jastrzębie. Po pierwsze: te kluby mają dobrą relację z naszymi trenerami. Po drugie: grają w podobnym stylu. Po trzecie: są tam ludzie, którzy mówią po francusku, co ułatwi kontakt z piłkarzami, którzy lepiej mówią po francusku niż po angielsku.
Nie łatwiej byłoby mieć ich w Częstochowie, na miejscu?
– Niekoniecznie. Odległość nie jest duża, będziemy o nich dbać. Zbudowaliśmy już nowy dział, który zajmie się opieką nad zawodnikami. Nie tylko tymi konkretnymi, generalnie nad nowymi piłkarzami, młodzieżą. To będzie pomoc w procesie integracji. Myślmy realistycznie: to piłkarze z Afryki, którzy nie przebiją się od razu do pierwszej drużyny. Zwłaszcza w Rakowie, gdzie oczekiwania i świadomość taktyczna są bardzo duże. Wypożyczając ich chcemy oswoić ich z pewną strukturą gry, zwłaszcza w defensywie. Moglibyśmy zatrzymać ich w zespole rezerw, ale mielibyśmy problem językowy. Piłkarze rozpoczną teraz naukę i gdy do nas wrócą, łatwiej będzie się z nimi porozumieć.
Dlaczego zdecydowaliście się akurat na tych dwóch zawodników?
– To dla nas pewien eksperyment i zbieranie doświadczenia. Mają w sobie coś specjalnego, mają potencjał. Musimy sprawdzić, czy będziemy w stanie go z nich wydobyć. Może się uda, może nie, jak w każdym z takich przypadków. To transfery do drugiej drużyny, podobne ruchy robimy w Polsce. Będziemy sięgać po młodych piłkarzy z każdego kierunku. Niedaleko was jest Slavia Praga, która odniosła sukces stawiając na zawodników z Afryki, jest masa podobnych przykładów. Niemniej naszym priorytetem będzie rynek polski.
***
Zostaje jeszcze kwestia doświadczenia Samuela Cardenasa na afrykańskim rynku. Faktycznie, Gent nie robił transferów do pierwszego zespołu bezpośrednio stamtąd. Do Belgii trafiła jednak masa piłkarzy z Czarnego Lądu, których znaleziono w Europie. Najlepszym przykładem jest rzecz jasna Gift Orban, który był autorskim pomysłem ówczesnego szefa skautingu. W Gent głośno było o konflikcie Cardenasa z trenerem, który nie był przekonany do ściągnięcia Orbana i uważał, że to piłkarz zbyt słaby, żeby liczyć na regularną grę.
Nigeryjczyk wypracował 23 gole dla drugoligowego Stabaek, ale z racji niskiego poziomu ligi niewiele klubów było przekonanych, że warto zapłacić za niego konkretne pieniądze. Gent za sprawą Cardenasa to ryzyko podjął, a potem sprzedał go za ponad czterokrotnie większą kwotę.
Encyklopedia z Gent. Kim jest Samuel Cardenas, nowy dyrektor sportowy Rakowa?
Podobnie było z innymi ruchami: Archie Brown trafił do Gent świeżo po sezonie w drugiej lidze szwajcarskiej, Hyun-seok Hong zaliczył tylko jeden sezon na najwyższym poziomie w roli zmiennika. Łowienie w mniej oczywistych miejscach ma być teraz atutem Rakowa. Za kadencji Samuela Cardenasa do Belgii trafiło też kilku piłkarzy z afrykańskimi paszportami. Właśnie w ten sposób dyrektor sportowy Medalików zaczął poznawać tamtejszy rynek.
– W Gent zacząłem bliżej śledzić to, co się tam dzieje, także w temacie wideo skautingu. Byłem w Afryce, udało mi się nawiązać cenne kontakty. Zanim odszedłem z klubu, zacząłem budować departament odpowiedzialny za skauting tego rynku. Piłkarze z Demokratycznej Republiki Kongo, których ściągnąłem, są pod opieką agenta, który znalazł w tym kraju zawodników, którzy odnieśli sukces — tłumaczy.
Cardenas: Dyrektora sportowego można oceniać po trzech okienkach
W Rakowie Częstochowa po burzliwym starcie przyszedł czas względnego spokoju. Wszystko może się szybko zmienić, ale głównie na boisku. Wygląda na to, że klimat gabinetów i zaplecza nie jest tak gorący, jak się wydaje. Samuel Cardenas mówi nam, że rozumie, jakie są oczekiwania transferowe wobec mistrza Polski, ale zaznacza:
– Tak jak mówiłem wcześniej: moja praca nie dotyczy tylko teraźniejszości, założenia są długofalowe. Mamy jasną strategię i kierunek, teraz zaczynamy ją realizować. Myślę, że do uczciwej oceny pracy dyrektora sportowego potrzeba trzech okienek. Po takim okresie można powiedzieć o nim coś konkretnego i przeanalizować jego pracę.
Trzecim oknem Cardenasa w Rakowie będzie to, które podsumujemy za rok. Najpewniej mając już w pamięci gorący letni okres. Medaliki są już przygotowane na sprzedaż Vladana Kovacevicia, który ma w drużynie następcę. Pion sportowy przez najbliższe trzy miesiące będzie szykował grunt pod transfer nowego napastnika. W tle toczyć się będzie jeszcze kilka innych spraw.
W takiej sytuacji od ocen, analiz i wniosków już się nie ucieknie.
WIĘCEJ O TRANSFERACH:
- Strach przed lataniem. Dlaczego polskie kluby nie potrafią w transfery?
- Jak się robi transfery w Premier League? Analityk zabiera nas za kulisy zakupów w Anglii
- Tryb: minimalizm. Czy Jacka Zielińskiego można winić za sytuację Legii?
- Samuel Cardenas: Historia, styl i filozofia Rakowa przekonuje piłkarzy [WYWIAD]
- Sztuczna inteligencja i transfery. Jak AI zmienia rynek piłkarski?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix