Reklama

Południe lepsze od północy. Napoli wygrywa z Juventusem w hicie Serie A

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

03 marca 2024, 23:20 • 5 min czytania 0 komentarzy

Ależ tu było zmian scenariusza, ile emocji. Napoli wygrywa drugi mecz z rzędu, a Juventus mimo niezłej gry, wyjeżdża z Neapolu z niczym, głównie przez indolencję strzelecką Dusana Vlahovicia. Południe wygrywa z północą, a drużyna Piotra Zielińskiego zachowuje nadzieje na Champions League w kolejnym sezonie.

Południe lepsze od północy. Napoli wygrywa z Juventusem w hicie Serie A

Odwieczna rywalizacja południa z północą i animozje sięgające kilkuset lat mają także przełożenie na futbol. Jeden z klasyków calcio, istotny zwłaszcza dla ludzi na południu Włoch, miał szczególne znaczenie dla przebiegu tego sezonu, z którego obie drużyny nie mogą być zadowolone. Juventus już wypisał się z wyścigu o mistrzostwo po ostatniej porażce z Interem i walczy „tylko” o utrzymanie drugiej lokaty przed napierającym Milanem. Ten sezon, w którym Stara Dama mogła skupić się na rozgrywkach krajowych z powodu wykluczenia z europejskich pucharów, nie zakończy się więc odzyskaniem upragnionego scudetto.

Gracze Napoli z kolei jako wciąż jeszcze panujący mistrz Włoch smak scudetto pamiętają, ale ten sezon jest dla nich fatalny. Pałętają się gdzieś w okolicy środka tabeli Serie A i w kompromitującym stylu odpadli z Pucharu Włoch. Mają jeszcze szansę dostać się do przyszłorocznej Champions League. zajmując czwarte, a nawet przy sprzyjających okolicznościach piąte miejsce w lidze, ale muszą zacząć seryjnie wygrywać. Mają też oczywiście możliwość wygrania najważniejszych europejskich rozgrywek w tym roku, ale umówmy się, ten scenariusz jest tak realny jak roztrwonienie kilkunastopunktowej przewagi nad resztą ligowych rywali przez Inter.

Obie drużyny do tego meczu przystępowały po przełamaniu identycznych, czteromeczowych serii bez zwycięstwa. O ile Napoli efektownie podbudowało się rozbiciem Sassuolo 6:1 po pięciu bramkach duetu Osimhen-Kwaracchelia, to Juventus wymęczył w doliczonym czasie gry zwycięstwo 3:2 z Frosinone. Miał być to też pojedynek dwóch genialnych snajperów – Victora Osimhena i Dusana Vlahovicia. Pierwszy strzelił pięć bramek w trzech ostatnich występach, a drugi osiem goli w sześciu ostatnich grach. Obaj świetnie weszli w 2024 rok i mieli też chrapkę na kolejne zdobycze w tym meczu.

Mecz zaczął się bardzo obiecująco i pierwsza połowa dostarczyła sporo emocji. W pierwszych dwóch minutach mieliśmy już po jednej groźnej akcji z obu stron, niezakończonych jednak strzałami na bramkę. Za chwilę była i akcja, i strzał, jednak gola dalej nie mieliśmy. Vlahović nie trafił w idealnej sytuacji po kapitalnym dośrodkowaniu Chiesy, a chwilę później Serb obejrzał żółtą kartkę, wykluczającą go z udziału w kolejnym meczu.

Reklama

Potem mieliśmy sytuacje z obu stron. Najlepszą dla Napoli zmarnował Di Lorenzo, który dostał wyśmienitą piłkę na dwunastym metrze i posłał ją wysoko nad bramką, potwierdzając tylko statystykę o beznadziejnej skuteczności drużyny ze Stadio Diego Maradona. Zaraz po tym fatalnym uderzeniu realizator zaprezentował statystykę oddanych strzałów w tym sezonie, w której absolutnym liderem są gracze Napoli, którzy w 26 kolejkach oddali aż 440 uderzeń, z których zdobyli jedynie 40 goli. Dla przykładu Inter miał w tym samym czasie 408 i 67 goli, a Juventus 366 i 41 goli. Sam Kwaracchelia uderzał na bramkę rywali aż 88 razy i trafił tylko osiem razy do siatki rywali.

Ale po drugiej stronie Vlahović robił wszystko, aby to on zyskał miano najmniej skutecznego. Walnął w słupek, kiedy podciął piłkę nad bramkarzem prawie idealnie. A prawie, jak wiemy, robi różnicę i Juventus dalej był bez gola, mimo że jego najlepszy snajper miał dwie doskonałe szanse. Wtedy to Napoli doszło do głosu, a Bianconeri trochę za mocno się cofnęli. Pierwszym ostrzeżeniem był strzał Olivery, kiedy Alex Sandro wybijał piłkę z linii bramkowej, ale za chwilę nastąpiło wielkie przebudzenie Kwaradony, który po zbyt krótkim wybiciu Bremera, błyskawicznym strzałem z woleja pokonał Wojciecha Szczęsnego, wprawiając w ekstazę neapolitańską publiczność.

Na dobicie Starej Damy, chwilę przed końcem pierwszej części Vlahović spartaczył trzecią doskonałą sytuację, co przy tak istotnym meczu, jeśli chodzi o temperaturę i historię tych starć, skazywało go na miano negatywnego bohatera pierwszej połowy. Napoli więcej utrzymywało się przy piłce, ale to Juventus miał lepsze okazje. Co z tego, skoro serbski napastnik okradł z dwóch asyst Federico Chiesę i to gracze ze Stadio Diego Maradona byli bliżej wygrania piątego z rzędu meczu u siebie z ekipą z Turynu.

Po zmianie stron znowu świetną akcję przeprowadził Chiesa, ale Cambiaso poszedł w ślady Vlahovicia i nie trafił w bramkę strzeżoną przez Mereta w dogodnej sytuacji. W tej części drużyna z Neapolu starała się być wyrachowana i skupiona na defensywie. Vlahović miał kolejne dwie okazje, choć nie tak wyśmienite jak te trzy w pierwszej połowie, ale z tych wszystkich pięciu powinien mieć co najmniej jednego gola. Chociaż jednego!

Reklama

W końcu Chiesa się wkurzył i jako najlepszy w tym meczu gracz turyńczyków wziął sprawy we własne ręce. W 80. minucie przestał polować na asystę i sam strzelił mocno po ziemi, zbiegając z prawej strony w pole karne. Wreszcie trafił do siatki, zawstydzając Vlahovicia i zgłaszając mocny akces do nagrody gracza meczu. Radość Bianconerich trwała jednak tylko chwilę, bo po kilku minutach jedenaście metrów przed Wojciechem Szczęśnym piłkę ustawił Victor Osimhen, który chwilę wcześniej w polu karnym został wzięty w brutalne kleszcze przez Bremera i Nonge. Wojciech Szczęsny był górą w pojedynku z Nigeryjczykiem, ale mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem, kiedy z dobitką pierwszy dobiegł do niej rezerwowy Giacomo Raspadori. 2:1 dla Neapolu i znów publiczność w ekstazie.

W końcówce na boisko został posłany Arkadiusz Milik, a Allegri wszedł „all in”, wystawiając czterech napastników. Na murawie był też już wtedy trzeci z Polaków, Piotr Zieliński, wprowadzony w 65. minucie, ale nie wyróżnił się niczym szczególnym. Za to pod bramką Napoli w doliczonym czasie gry było prawdziwe pandemonium. Milik zablokował przypadkowo strzał kolegi, piłkę meczową miał na nodze Rugani, ale wynik się już nie zmienił.

Choć w wielkim pojedynku snajperów było zawstydzające 0:0, mimo dogodnych szans Osimhena, a zwłaszcza Vlahovicia, to najważniejsza statystyka była po stronie Neapolu. Klub ze stolicy Kampanii wygrał drugi ligowy mecz z rzędu po raz pierwszy od września i wciąż jeszcze może uratować ten sezon.

SSC Napoli – Juventus Turyn 2:1 (1:0)

Kwaracchelia 41, Raspadori 88 – Chiesa 81

WIĘCEJ O SERIE A:

Fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

0 komentarzy

Loading...