Reklama

Aluron Zawiercie z Pucharem Polski. Czy uda im się ściągnąć Wilfredo Leona? [KULISY]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

03 marca 2024, 17:22 • 8 min czytania 3 komentarze

Jeszcze 14 lat temu nie istnieli. Później byli drużyną pasjonatów, w której grali strażacy i policjant. Dziś Aluron CMC Warta Zawiercie to czołowy zespół w kraju, który właśnie zdobył swoje pierwsze poważne trofeum, w dodatku w świetnym stylu. W finale Pucharu Polski zespół Michała Winiarskiego pokonał 3:1 Jastrzębski Węgiel, który przegrał piąty z rzędu mecz o tę stawkę. Kluczem do zwycięstwa był m. in. mocny serwis, którym udało się złamać świetnie zazwyczaj przyjmującego zagrywkę Tomasza Fornala. Oprócz spotkań o Puchar Polski w krakowskiej TAURON Arenie dużo mówiło się też o tym, w którym polskim klubie zagra w przyszłym sezonie Wilfredo Leon. W tym tekście zdradzamy w tej sprawie trochę szczegółów. 

Aluron Zawiercie z Pucharem Polski. Czy uda im się ściągnąć Wilfredo Leona? [KULISY]

Aż nie chce się wierzyć, że Jastrzębski Węgiel, w ostatnich latach jedna z najlepszych drużyn w Europie, miał do dzisiaj w swojej historii tylko jeden triumf w rozgrywkach o Puchar Polski. W dodatku – odniósł go w sezonie 2009/2010, czyli 14 lat temu. Bilans drużyny z Jastrzębia w finałowych meczach o to trofeum był fatalny: jedna, wspomniana wygrana i aż siedem porażek. Cztery ostatnie edycje rozgrywek? Za każdym razem Jastrzębski Węgiel dochodził do finału Pucharu Polski i za każdym razem przegrywał go z ZAKS-ą. Dlatego w sobotę, po wygranej 3:0 z Bogdanką LUK Lublin, w obozie jastrzębian można było usłyszeć, że teraz liczy się tylko finał, spotkanie o złoto. Ale znowu nie wyszło. Puchar Polski, pierwszy raz w historii klubu, zgarnął Aluron CMC Warta Zawiercie.

Nie dobiegał do piłek

Jastrzębie, prowadzące w PlusLidze, które niedawno awansowało jeszcze do półfinału Ligi Mistrzów, miało swoje problemy. Główny – problem z łydką znakomitego rozgrywającego Benjamina Toniuttiego. – Miałem kłopoty i pewnie jutro też je będę odczuwał, bo niewiele zmieni się w jeden dzień, ale mój występ w finale nie powinien być zagrożony – mówił po półfinale genialny Francuz, mistrz olimpijski z Tokio. Nie ukrywał, że ciągle czuje ból, a jego koledzy zwracali uwagę na fakt, że przez to nie dobiegł w półfinale do kilku piłek.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Reklama

W Zawierciu mieli przed meczem świadomość problemów Francuza. – Ważne będzie to, jak będzie czuł się Toniutti – usłyszeliśmy przed finałem. – Jeżeli nie teraz sięgnąć po puchar, to kiedy? – pytała retorycznie osoba ze sztabu Aluronu. Historia klubu z Zawiercia jest inspirująca: jeszcze w 2010 roku zespół nie istniał, rok później go reaktywowano. Początkowo miał w składzie strażaków i policjanta. Nawet trener, Albert Semeniuk, pracował w policji. Grupka pasjonatów tworzyła drużynę, która z powodzeniem przebijała się z najniższych lig. W 2017 roku drużyna z Zawiercia awansowała do PlusLigi. Dziś jest czołowym zespołem w kraju, w sezonie 2020/2021 wywalczyła brązowy medal PlusLigi. Ale żadnego trofeum nie miała jeszcze na koncie. Do czasu.

Czytali gazetę, zamiast go oglądać

Zawiercie to też wyjątkowi kibice. Wierni i oddani, o czym zresztą śpiewają w jednej z przyśpiewek. W żadnej innej hali w Polsce nie ma tak ogłuszającego dopingu. Fani z Zawiercia do tego stopnia kochają siatkówkę, że w sobotę przyszli już na pierwszy półfinał i dopingowali podczas niego zespół z Lublina. Po części dlatego, że nie przepadają za Jastrzębskim Węglem. Kilka godzin później, gdy ich zespół toczył bój z Projektem Warszawa, dopingowali go nieustannie. Ich sektor znajdował się blisko trybuny prasowej i w pewnym momencie Tomasz Świderski, ważna postać klubu kibica, chciał podarować znanemu włoskiemu dziennikarzowi, Gian Luce Pasiniemu, zatyczki do uszu. Włoch powiedział jednak, że ich nie potrzebuje, bo woli słuchać ogłuszającego dopingu.

Fani z Zawiercia są też kreatywni. Dziś w ich zespole występuje francuski przyjmujący Thibault Rossard. Jest rezerwowym, którego trener Michał Winiarski często wpuszcza w ważnych momentach na zagrywkę, robił tak też zresztą w finale. W latach 2016-2019 Francuz był zawodnikiem Asseco Resovii. Gdy oba zespoły zmierzyły się ze sobą w Zawierciu i Rossard szedł serwować, kibice stojący na trybunie blisko niego zaczęli ostentacyjnie czytać gazety. Chodziło o zaskoczenie go i zarazem stworzenie wrażenia, że mają go gdzieś. W klubowej restauracji w Zawierciu do dziś wisi zdjęcie, przedstawiające ten moment.

„Jak tam wakacje?!”

Finał był na pewno szczególnym meczem dla przyjmującego Jastrzębskiego Węgla, Rafała Szymury. – „Wakacje! Wakacje!” – zaczęli skandować niektórzy kibice z Zawiercia, gdy zobaczyli go już w sobotnim półfinale. Skąd takie skojarzenie? Cofnijmy się do sezonu 2016/2017. Młody Szymura był zawodnikiem zespołu z Częstochowy, który w barażu o awans do PlusLigi zaczynał rywalizację z Zawierciem. Siatkarz był pewien wygranej i w jednym z wywiadów powiedział: – Rozstrzygniemy to szybko, a później od razu pojedziemy na wakacje. Kiedy kilkanaście dni później Częstochowie nie układał się mecz w Zawierciu, miejscowi kibice ryknęli: „Jak tam wakacje? Szymura, jak tam wakacje?”

Tego meczu z Zawierciem Szymura też nie będzie miło wspominał. W pierwszym secie nie grał najlepiej i został przez trenera zdjęty z boiska. Aluron, który świetnie spisywał się w obronie i wyprowadzał kontrataki, wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie i nie oddał go do końca seta. W drużynie z Zawiercia najlepiej prezentował się Bartosz Kwolek. W drugim secie przewagę osiągnął Jastrzębski Węgiel. Kluczem okazało się dwukrotne zatrzymanie blokiem Karola Butryna i akcja, w której Tomasz Fornal z problemami przyjął zagrywkę, rywale myśleli, że piłka wyląduje na aucie, a ona spadła w ich boisku. Winiarski wymienił pół wyjściowej szóstki i, co ciekawe, właśnie wtedy jego zespół zaczął grać trochę lepiej, ale to było za mało, by dogonić jastrzębian.

Reklama

W trzecim secie trwała walka punkt za punkt, mniej więcej do połowy partii. Później stała się rzecz, którą trudno było przewidzieć. Siatkarze z Zawiercia w krótkim odstępie czasu zagrali trzy asy serwisowe na Fornalu, który grał bardzo dobry mecz, poza tym od lat należy do najlepiej odbierających serwis przyjmujących na świecie. Zawodnicy Winiarskiego, w dużej mierze dzięki coraz lepszej zagrywce, wyszli na prowadzenie 2:1 w setach. A w czwartej partii spokojnie dokończyli dzieła.

Kulisy sprawy Leona

Nazwiskiem, które w Krakowie odmieniano przez wszystkie przypadki, był Wilfredo Leon, który przecież w tym meczu – ba, w ogóle w polskiej lidze – nie grał. W TAURON Arenie pojawił się jednak agent reprezentanta Polski, Geraldo Maciel. Spędzał czas głównie na drugim piętrze, w pomieszczeniu dla VIP-ów. Nie jest tajemnicą, że toczył zakulisowe rozmowy z przedstawicielami polskich klubów. Leon jest zawodnikiem słynnej włoskiej Perugii, ale jest niemal pewne, że odejdzie z zespołu. Tym bardziej, że on sam chciałby grać w Polsce, w dużej mierze ze względu na swoją rodzinę. – Wszedłem na górę zobaczyć, czy to prawda, że trzeba wziąć numerek do widzenia z agentem Leona – napisał w sobotę na portalu X (dawny Twitter) będący ekspertem Polsatu Jakub Bednaruk.

Jeszcze do niedawna wydawało się, że Leon prawdopodobnie dołączy do ZAKS-y, z której do Japonii odchodzi po sezonie Aleksander Śliwka. Teraz do gry miał wejść LUK (tutaj pieniądze na Leona wyłożyłby zainteresowany tym sponsor), ale, jak ustaliliśmy, zdeterminowani są też działacze z Zawiercia.

Według naszych informacji, Kryspin Baran, prezes Aluronu, spotkał się w niedzielę przed południem z agentem Leona. Spotkanie nie było przełomowe, co brało się z dwóch przyczyn. Po pierwsze – Leon jest obecnie kuszony przez różne kluby i chce dać sobie trochę czasu na podjęcie decyzji. Po drugie – gdyby miał trafić do Zawiercia, musiałoby się to odbyć również tu na takiej zasadzie, że prywatny sponsor finansowałby w większości albo w całości jego umowę. Działacze z Zawiercia szukają zainteresowanej firmy. Ten proces trwa, negocjacje nie są łatwe, ale wygranie Pucharu Polski może w tym bardzo pomóc.

Leon otrzymuje oferty z różnych państw. Kluby z Azji są w stanie zagwarantować mu nawet ponad milion euro rocznie, co jest poza zasięgiem polskich drużyn. Nasze są w stanie zaproponować kontrakt maksymalnie w okolicach 700-800 tys. euro. Leon byłby skłonny zgodzić się na niższe zarobki niż milion, bo ponad pieniądze postawiłby powrót do Polski i kwestie rodzinne. Dla porównania – największe gwiazdy PlusLigi zarabiają w tej chwili około pół miliona euro za sezon.

Na razie szef Aluronu i tak jest szczęśliwy. – Gdy zobaczyłem, jak moja drużyna prezentowała się kilka dni temu na treningu, powiedziałem Luke’owi Perry’emu, naszemu libero, że tutaj może być pięknie. Jestem dumny z zespołu. Myślę, że kluczowy był trzeci set. Od lat budujemy drużynę systematycznie i chcemy, by była coraz mocniejsza. Pamiętajmy, że mocniejszy zespół to z jednej strony silniejsza kadra, ale też pewna ciągłość i systematyczność pracy, o czym należy pamiętać – mówił po zwycięstwie szczęśliwy prezes Aluronu w rozmowie z Weszło.

Jego drużyna odniosła  największy sukces w historii klubu. Tego dnia wszyscy kibice Aluronu długo nie zapomną. Tym bardziej, że miała jeszcze miejsce kolejna piękna historia: MVP finałowego meczu został Miłosz Zniszczoł, 37-letni środkowy, który wcześniej grał w przeciętnych polskich klubach i raczej nie był kluczową postacią. Mało tego – 10 lat temu, gdy był zawodnikiem Transferu Bydgoszcz, miał poważną kontuzję kolana. – Przez długi czas stałem w drugim szeregu i to, co stało się dzisiaj, było czymś nowym. Ale nigdy w trakcie kariery nie zwątpiłem w to, że trafię do silnego klubu, z którym coś wygram. W Zawierciu pojawiłem się w 2021 roku i od razu sięgnęliśmy po brąz PlusLigi  – powiedział nam po meczu.

Dziś nadeszła jego wielka chwila. To w ogóle był dzień Zniszczołów, bo inny z nich, Aleksander, stanął na podium w konkursie skoków Pucharu Świata w fińskim Lahti. – Interesuję się różnymi dyscyplinami, skokami narciarskimi też. Pamiętam świetnie czasy Adama Małysza. Fajnie, że on też odniósł dziś wielki sukces – zakończył środkowy ekipy z Zawiercia.

Jastrzębski Węgiel – Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (22:25, 25:20, 21:25, 20:25)

Z KRAKOWA
JAKUB RADOMSKI

Fot. Borys Gogulski 

WIĘCEJ O SIATKÓWCE:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Polecane

Siatkówka

Mistrz PlusLigi jeszcze nieznany! Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie nadal w grze o tytuł

redakcja
0
Mistrz PlusLigi jeszcze nieznany! Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie nadal w grze o tytuł
Ekstraklasa

Dobre wieści dla Śląska: Ruchu w pucharach nie będzie. Złe: Śląska raczej też nie

Szymon Janczyk
40
Dobre wieści dla Śląska: Ruchu w pucharach nie będzie. Złe: Śląska raczej też nie

Komentarze

3 komentarze

Loading...