Reklama

Skrzyszowska: Atakuję rekord Polski za każdym razem, kiedy staję na starcie

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

27 stycznia 2024, 21:25 • 6 min czytania 6 komentarzy

– Do grudnia nie czułam tego sezonu i musiałam się na nowo zmotywować by ponownie chcieć biegać i ponownie mieć chęć rywalizacji – powiedziała Pia Skrzyszowska po swoim występie w ORLEN Cup. Najwyraźniej teraz motywacji jej nie brakuje, gdyż zarówno w eliminacyjnym jak i finałowym biegu Polka dobiegła na metę na pierwszym miejscu z czasem 7.85. To najlepszy wynik halowy w Europie, ale polska płotkarka na tym nie poprzestaje. Na pytanie, czy świat ma się jej obawiać w tym sezonie, odpowiada bez namysłu: – Tak. Zaczęłam od 7.85 i na tym nie kończę.

Skrzyszowska: Atakuję rekord Polski za każdym razem, kiedy staję na starcie

Jak te dwa biegi wyglądały z twojej perspektywy?

PIA SKRZYSZOWSKA: Na pewno jeszcze nie perfekcyjnie. Byłam wolna na początku, podczas treningów miałam dużo szybszy dobieg do pierwszego płotka niż tutaj. Moje międzyczasy na końcu są okej, ale początek jest średni.

Kolejny raz otwierasz europejskie listy wyników. Powoli już do tego przywykłaś?

Chciałam tyle pobiec, więc czas nie był dla mnie niespodzianką. Chciałabym się jeszcze bardziej zbliżyć do granicy 7.80, a następnie rekordu Polski [7.77 – przyp. red.], ale myślę, że to jest dobry początek, więc nie mam zamiaru narzekać.

Reklama

Co musisz zrobić by pobić ten rekord?

Pobiec w mocniejszej stawce. Żebym ścigała się na równi z dziewczynami i ktoś mnie zmobilizował, abym nie przespała pierwszych kroków. Bardzo lubię biegać w mocniejszych stawkach, więc mam nadzieję, że ten rekord padnie.

Tej zimy będziesz miała kilka okazji, by wspomniany rekord pobić.

Wbrew pozorom nie będzie ich aż tak dużo. Jednak stawiamy na to, by nie występować aż tak często.

W finale popisałaś się bardzo dobrą reakcją startową.

Tak, ale dobieg był wolny. Ciągle będę się tego czepiać. (śmiech)

Reklama

Czy twoja szybkość aby nie walczy z techniką?

Nie, zarówno moja technika jak i szybkość są na topie. Tylko czasami na zawodach trzeba to połączyć w jedną całość, a nie zawsze to wychodzi.

Ile procent Pii ze szczytu formy dziś oglądaliśmy?

Cóż, dałam z siebie maksa, ale to na pewno nie jest szczyt moich możliwości na ten sezon.

Jak oceniasz okres przygotowawczy?

Przebiegł bez żadnych problemów zdrowotnych i był bardzo szybki. Pokazałam to dziś i pokażę też w kolejnych startach.

Odnoszę wrażenie, że nabrałaś nieco masy mięśniowej. Podczas przygotowań miałaś więcej treningu na siłowni?

Mój trening rozkładał się podobnie do poprzednich lat, ale podnoszę coraz większe ciężary. Jestem coraz mocniejsza, więc trzeba dołożyć trochę więcej kilogramów. Choć ciągle w naszej grupie treningowej jestem jedną ze słabszych dziewczyn na siłowni. Więc mój potencjał siłowy jest jeszcze duży, skoro tyle brakuje mi do innych zawodniczek.

Podczas twojego obozu w RPA trenowałaś w międzynarodowej ekipie. Jak odnajdujesz się z rywalkami z topu, z którymi się przygotowujesz?

W RPA trenowałyśmy głównie w czwórkę – ja, Karolina Kołeczek, Nadine Visser i Zoë Sedney. Na poprzednim obozie było nas trochę więcej, bo była jeszcze Sarah Lavin czy Mette Graversgaard. To dobre podejście, bo dużo od siebie wymagamy i uczymy się wzajemnie. Na obozie, na którym teraz byłam robiłyśmy wyścigi, bieg na 60 metrów przez płotki i wyniki u każdej były bardzo dobre. To dobrze przygotowuje nas na zawody, taki przedstartowy trening.

Na tych treningach ty wygrywasz, czy jednak się mieszacie?

Nie wiem, czy mogę o wszystkim mówić. Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi, poznacie ją na następnych mityngach.

Która hala jest twoją ulubioną do biegania?

Łódź!

Co takiego jest w tej hali?

Fajne jest to, że ona z jednej strony jest kameralna, ale z drugiej jest tu duża publiczność. Po prostu jest tu bardzo dobra atmosfera, ale też szybka bieżnia.

Twój tata mówi, że córka prędzej zagryzie niż pogodzi się z porażką.

Nie no, nie jestem agresywna. (śmiech)

Rok olimpijski pewnie podnosi ciśnienie u zawodników. Jak jest u ciebie?

Do grudnia nie czułam tego sezonu i musiałam się na nowo zmotywować by ponownie chcieć biegać i ponownie mieć chęć rywalizacji. Na szczęście ona pojawiła się wraz ze wzrostem formy. Ale do igrzysk olimpijskich jest jeszcze trochę czasu i imprez. Wiem, że one są, ale nie myślę o nich codziennie. Aktualnie znajdujemy się w sezonie halowym, więc skupmy się na tym, co jest teraz.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Jak podchodzisz do halowych mistrzostw świata w Glasgow? To taki etap przejściowy, czy faktycznie się na nim skupiasz?

Myślę, że mam tam duże szanse, ale by zdobyć tam medal, trzeba będzie biegać poniżej 7.80. Co w moim przypadku jest możliwe, bo mój poziom się podnosi. Myślę, że będę tam w topie.

A ostatnie mistrzostwa świata siedzą w głowie?

Nie, zapomniałam o nich. Chociaż wczoraj na treningu jak robiłam biegi, to cały czas uderzałam pierwszy płotek. Może dlatego on dziś był taki przeskakany.

Wysyłasz sygnały, że świat ma się ciebie obawiać?

Tak. Zaczęłam od 7.85 i na tym nie kończę.

Podobno przykładasz większą wagę do diety.

Tak, w tym roku bardziej się nad tym skupiłam. Uznałam, że jednak coś muszę z tym zrobić. Na obozie w RPA same dużo gotowałyśmy, więc wiem co i jak jeść. Teraz odłożyłam słodycze i o dziwo nie chciało mi się ich jeść. Podczas obozu raz czy dwa razy zjadłam lody. Jak na mnie to jest nic. Teraz coraz bardziej rozumiem, co zrobić, by być w światowym topie. Dbam o regenerację czy odżywianie.

Jak twoje zdrowie? W ubiegłym roku przeszłaś zabieg po urazie mięśnia dwugłowego.

To było rok temu, więc od lata nic się nie działo. Zerwanie mięśnia to nie jest delikatna kontuzja, ale bardzo dobrze z tego wyszłam. A konieczna była operacja, więc to nie był drobiazg.

Po ostatnim sezonie zrobiłaś sobie dłuższą przerwę. Skąd pomysł na wyjazd do Azji?

Chcieliśmy zrobić coś innego. Nie kręci mnie Ameryka, a my chciałyśmy wyjechać poza Europę, więc wybór padł na Koreę Południową. To był bardzo fajny pomysł. Odwiedziłyśmy wioskę olimpijską z igrzysk w których startowała moja mama. Mogłyśmy powspominać jej występy będąc w tamtym miejscu. To były bardzo fajne wakacje. Byłam tam dwa tygodnie. Później trochę się leniłam w domu. Następnie spędziłam cztery tygodnie w Afryce, później święta w Omanie i kolejne trzy tygodnie w Afryce. Więc w sumie nie byłam w Polsce przez dwa miesiące.

Podobno po sezonie olimpijskim planujesz zająć się własną edukacją.

Gdzieś przeczytałam o tym, jakie studia wznowię. Co jest dziwne, bo sama jeszcze tego nie wiem. Na razie jestem w sezonie halowym, więc dajcie mi się skupić na tej części roku. Dopiero po sezonie skupię się na innych rzeczach. Chciałabym coś robić w kierunku studiów, ale staram się nie wybiegać tak w przyszłość.

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Lekkoatletyka

Komentarze

6 komentarzy

Loading...