Zakończyła się piękna przygoda Magdaleny Fręch w Australian Open. Polka nie zdołała sprawić sensacji i przegrała w 4. rundzie turnieju singlowego z jedną z faworytek do końcowego triumfu, Cori Gauff.
To była misja, która od początku wydawała się niemożliwa. Amerykanka nie tylko od dłuższego czasu jest czołową tenisistką świata, ale w ostatnich dniach prezentowała bardzo wysoką formę. Jeszcze przed startem Australian Open wygrała rywalizację w Auckland. A w pierwszych trzech rundach wielkoszlemowej rywalizacji nie straciła nawet seta, spędzając na korcie łącznie mniej niż cztery godziny (kiedy Fręch zaliczyła ponad osiem).
Jak to jednak bywa w przypadku historii takich jak Polki – zawsze można było powiedzieć, że na tym etapie turnieju po prostu nie ma nic do stracenia. I równie dobrze może spróbować zaskoczyć Gauff. Problem w tym, że zawsze jest łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Bo w Melbourne istniała tylko jedna tenisistka. 19-latka z Atlanty udowodniła, że nieprzypadkowo zajmuje 4. miejsce w rankingu WTA, od początku dominując mecz 4. rundy.
Tym samym zakończyła się świetna passa Fręch w tegorocznym turnieju. W poprzednich rundach Polka wygrała pasjonujący bój z Darią Saville, niespodziewanie ograła triumfatorkę WTA Finals z 2022 roku, czyli Caroline Garcię, a także sprostała roli faworytki w starciu z Anastazją Zakarową. Śmiało możemy powiedzieć, że 26-latka odniosła największy sukces w karierze. Ale rozpędzonej Coco pokonać po prostu nie była w stanie.
Co jednak zyska swoim występem w Australian Open? Zanotuje spory awans w rankingu WTA, prawdopodobnie debiutując w TOP50. To bez wątpienia cieszy. A polscy kibice wciąż mogą trzymać w Australian Open kciuki za swojego reprezentanta. Przypomnijmy, że w nocy z niedzieli na poniedziałek o ćwierćfinał turnieju powalczy Hubert Hurkacz.
Magdalena Fręch – Cori Gauff 1:6, 2:6
Fot. Newspix.pl