– W tej walce Magda nie może być lwem, musi być lisem – stwierdził w pewnym momencie komentujący spotkanie Magdaleny Fręch z Caroline Garcią Dawid Żbik. I było to bardzo trafne porównanie. Francuzka fizycznie dominowała nad naszą rodaczką, ale spokój, opanowanie, spryt – te wszystkie atuty znajdowały się po stronie Polki, która pierwszy raz w karierze dotarła do 3. rundy Australian Open, pokonując 19. rakietę świata 2:0 w setach!
Dzięki wygranej z Darią Saville, zawodniczką gospodarzy, Polka już mogła pochwalić się najlepszym rezultatem w karierze, osiągniętym podczas Australian Open. Wcześniej 26-latce dwa razy zdarzyło się zagrać w głównej drabince turnieju, ale w obu przypadkach odpadała w pierwszym meczu. Stąd niezależnie od wyniku dzisiejszej rywalizacji, Fręch mogła mieć małe powody do radości.
A scenariusz, że grę na kortach w Melbourne zakończy dziś, był bardzo prawdopodobny. Po drugiej stronie siatki biegała bowiem Caroline Garcia. Zawodniczka doświadczona (w tourze gra od 2009 roku) i utytułowana. Francuzka na swoim koncie ma 11 wygranych turniejów w tourze, w tym WTA Finals z 2022 roku.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Z kolei w Australii w pierwszej rundzie pokonała Naomi Osakę. Owszem, Japonka odpuściła cały ubiegły sezon ze względu na oczekiwane dziecko i dopiero powraca do wielkiej rywalizacji. Lecz ogranie tak dużego nazwiska zawsze wzbudza szacunek dla zwyciężczyni.
FRĘCH WYKORZYSTAŁA SŁABOŚĆ RYWALKI
Już pierwszy gem spotkania pokazał, że naszą rodaczkę czeka dziś niełatwe zadanie. Fręch rozpoczynała od własnego podania, ale została szybko przełamana przez agresywnie grającą rywalkę. Oczywiście można było spodziewać się, że to Garcia będzie nadawała ton rywalizacji. Magda, preferująca bardziej defensywny styl, musiała więc starać się przetrwać szarże Francuzki i wykorzystywać pojedyncze momenty jej nieuwagi.
Naszej zawodniczce należały się brawa za reakcję, gdyż nie zniechęciła się początkową wpadką. Gema później starała się doprowadzić do przełamania powrotnego. Drugi trwał ponad 11 minut, a Garcia kilka razy znajdowała się w sporych opałach. Ostatecznie jednak faworytka uratowała się z opresji.
Kiedy Garcia grała na returnie, mieliśmy wyrównany mecz. Tenisistka z Francji górowała nad Fręch mocą i potrafiła zaskoczyć Polkę szybkim uderzeniem, ale ta znajdowała na to sposób i dobrze się broniła. Niestety, przy podaniach Garcii to jej przewaga zaczynała się uwypuklać. Tak było do ósmego gema i wymiany piłek. Francuzka nie mogła się do nich przyzwyczaić, zaczęła popełniać proste błędy. Coraz bardziej denerwowała się swoją grą. Z kolei Magdzie świeże piłki w ogóle nie przeszkadzały. 69. rakieta rankingu WTA najpierw pewnie doprowadziła do przełamania, a następnie przy własnym podaniu ograła Garcię do zera!
Doprawdy, było to aż zadziwiające jak przez jeden, wydawałoby się drobny element gry, jakim jest wymiana piłek, Garcia potrafiła się totalnie posypać. Jednak równocześnie ten moment meczu był sprawdzianem dla Magdy, czy da powrócić rywalce do seta. I była naprawdę blisko, by po niecałej godzinie gry wygrać pierwszą partię. Na returnie miała dwie piłki setowe, przy drugiej z nich spudłowała dosłownie o centymetr. Ale nic to, bo ostatecznie Polka zdała ten egzamin. Wytrzymywała kolejne wymiany z Garcią, która koniec końców wpakowała piłkę w siatkę.
LISICA POKONAŁA LWICĘ
W przerwie meczu Polka wydawała się zrelaksowana, pewna siebie i napędzona własnym sukcesem. Z kolei Garcia siedziała na krześle z ręcznikiem opatulonym na twarzy, jakby chciała powalczyć z własnymi myślami w ukryciu przed całym światem. Nasza rodaczka z pewnością to zauważyła. I tylko od niej zależało, czy będzie w stanie wykorzystać dalszą niedyspozycję rywalki.
W teorii druga partia zaczęła się bardzo podobnie do pierwszej. Serwująca Magda była pod presją, a Garcia miała okazję do jej przełamania. Jednak w praktyce Francuzka była już inną zawodniczką. Bardziej sfrustrowaną – taką, która nie potrafiła wykorzystać łatwych okazji do wygrania gema. I tak ostatecznie Fręch nie dała się jej zaskoczyć. Wygrywała ten pojedynek opanowaniem w poczynaniach na korcie.
Magda jednak nie mogła stracić czujności i cały czas musiała pokazywać dobry poziom. W końcu tenis to gra momentów, które odmieniają oblicze meczu. W poprzednim secie takim punktem zwrotnym była wspomniana wymiana piłek, po której Garcia była cieniem samej siebie. Jednak w drugiej partii jedna udana akcja równie dobrze mogła ponownie dodać jej wiatru w żagle. Taka, jak gem zamknięty uderzeniem, kiedy piłka o milimetr zahaczyła o linię. Może i było to zagranie szczęśliwe, ale po nim na twarzy Garcii wreszcie zagościł uśmiech.
Caroline Garcia zepsuła już w tym meczu z Magdaleną Fręch wiele piłek, po których można było przecierać oczy ze zdziwienia, a trafiła taką w biegu. Walka na milimetry najlepsza. #AusOpen pic.twitter.com/i1fH13QVY4
— Agnieszka Niedziałek (@AgaNiedzialek) January 17, 2024
Fręch robiła dziś naprawdę dużo, by tenis kojarzył się Garcii z bólem, frustracją i niepowodzeniem. Komentujący to spotkanie Dawid Żbik w pewnym momencie stwierdził, że ten mecz to walka lwicy z lisicą. I było to nader trafne porównanie. W końcu Francuzka imponowała siłą. Z kolei Polka skutecznie zwodziła rywalkę, dawała jej się wyszumieć, by boleśnie odgryźć się w decydującym momencie. Tak było w ósmym gemie, kiedy Magda zaliczyła przełamanie powrotne. I w dziewiątym, gdy ograła rywalkę do zera.
Wtedy lwica pokazała, że najgroźniejsza jest już przyparta do muru. Zaczęła grać agresywnie, celnie, na wielkim ryzyku, ale tylko w ten sposób mogła utrzymać się w meczu. A jednak Magda ponownie ją skarciła, kiedy zdołała doprowadzić do tie-breaka. Ta część gry to zwykle wojna nerwów. A skoro tak, to Fręch znajdowała się w naprawdę dobrej sytuacji do tego, by sprawić niespodziankę.
Tak też się stało! Garcia nie potrafiła utrzymać nerwów na wodzy, pakowała piłki w siatkę, ponownie zjadała ją presja. Z kolei Magda grała swoje, pewnie powiększając przewagę. Przy stanie 5:2 dla Polki było jasne, że tylko kataklizm może odebrać jej trzecią rundę Australian Open i zwycięstwo nad 19. rakietą rankingu WTA. Ale Fręch ostatnie dwa punkty zdobyła pewnie, zasłużenie zgarniając zwycięstwo w tym meczu.
To bez wątpienia największy sukces Magdy na australijskiej ziemi i zarazem wyrównanie najlepszego wyniku w turniejach wielkoszlemowych. Do tej pory Polka tylko raz grała w 3. rundzie zawodów tej rangi – miało to miejsce podczas Wimbledonu w 2022 roku. Tym razem jednak może pobić to osiągnięcie, gdyż w następnej rundzie jej rywalką będzie Anastasija Zacharowa – aktualnie 190. zawodniczka WTA. Zatem Magda ma spore szanse, by jej przygoda z Australian Open nie zakończyła się na następnym spotkaniu.
Caroline Garcina – Magdalena Fręch 0:2 (4:6, 6:7)
Fot. Newspix