Reklama

Politycy muszą przestać bawić się polską piłką, bo tylko jej szkodzą

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

12 stycznia 2024, 14:18 • 8 min czytania 50 komentarzy

„Czy premie dla piłkarzy reprezentacji to pana błąd?”, pyta Bogdan Rymanowski w Radiu Zet. „Nie”, odpowiada były premier Mateusz Morawiecki. Pora na pobudkę. I otrzeźwienie. To ostateczny alarm, że politycy muszą przestać bawić się polską piłką, bo tylko jej szkodzą. 

Politycy muszą przestać bawić się polską piłką, bo tylko jej szkodzą

Premie to krzywizna nie do obronienia. Morawiecki na obiedzie w hotelu DoubleTree by Hilton przed wylotem reprezentacji Polski do Kataru mówił o czekającej na kadrę „bardzo dobrej nagrodzie”, a wszystko całkowicie nieprzypadkowo rejestrowała kamera Łączy Nas Piłka. Na mundialu okazało się, że drużyna Czesława Michniewicza kompletnie straciła sympatię narodu, co tylko spotęgowała ta obiecana reprezentantom przez szefa rządu nagroda 30 czy nawet 50 milionów złotych. Dla młodych milionerów. Za wyjście z grupy. Do tego w kiepskim stylu.

Łukasz Skorupski zdradzi w „Przeglądzie Sportowym”, że przed meczem z Francją zaczną się w reprezentacji tarcia o pieniądze. Ani z ust Roberta Lewandowskiego, ani Grzegorza Krychowiaka, ani selekcjonera Michniewicza, ani żadnego innego członka zespołu Biało-Czerwonych jeszcze długo po zakończeniu mistrzostw świata nie padnie słowo „przepraszam”. A wypadałoby, bo polscy piłkarze połasili się na łatwą kasę, z której potem w popłochu musieli rezygnować.

Ta cała szopka odbywała się w czasach, kiedy Państwowy Dług Publiczny wynosił grubo ponad bilion złotych i rósł o ponad 3% w ujęciu kwartał do kwartału, inflacja bazowa jesienią 2022 roku skakała z 11% w październiku i 11,5% w listopadzie, budżet państwa zaplanował o 71 miliardów złotych mniej na leczenie Polaków, rząd zabierał 6 miliardów złotych z funduszu zapasowego NFZ, wzrastały ceny żywności i napojów bezalkoholowych, skakały raty kredytów, drożało paliwo, za wynajem mieszkań płaciło się więcej niż kiedykolwiek wcześniej, gminy miały problemy z rozstrzygnięciem przetargów na dostawy energii elektrycznej. Ludzie w każdym wieku biednieli, a perspektywy na kolejne lata były przygnębiające – światowa koniunktura nie sprzyjała rozwojowi, gospodarka wciąż liczyła straty po koronawirusowych lockdownach, a geopolityczna niestabilność regionu tylko multiplikowała wszelkiego rodzaju problemy.

I nie, te problemy Polski nie zniknęły. To po prostu urywek z rzeczywistości 2022 roku, kiedy Morawiecki bezczelnie paplał o „bardzo dobrej nagrodzie”. Wtedy były premier RP się z tego pomysłu wycofał. Już w prorządowej „wPolsce” mówił, że to środki „dla całej polskiej piłki”, choć „jakaś premia się należy naszym piłkarzom”. Niedługo później jednak w obliczu wszechobecnej krytyki na Facebooku po przydługim oświadczeniu musiał zadeklarować, że „nie będzie rządowych środków na premie dla piłkarzy”.

Reklama

W 2023 roku reprezentacja Polski przerżnęła eliminacje do Euro 2024. Skompromitowała się w Kiszyniowie. Poległa w Tiranie. O mistrzostwa Europy, na których zagra prawie pół kontynentu, będzie biła się w barażach z Estonią, a później z Finlandią albo Walią. Turniej w Niemczech to więc sprawa bardzo odległa. Atmosfera wokół Biało-Czerwonych jest fatalna, trzeba być brutalnym: nie są w kraju lubiani. Najlepiej widać to na przykładzie Gali Mistrzów Sportu, na której głosami ludzi Robert Lewandowski wypadł poza pierwszą dziesiątkę najlepszych polskich sportowców. I tak, ma na to również wpływ jego chciwość i brak wyrachowania podczas afery premiowej, która przecież powstała przede wszystkim z głupoty, pychy i skłonności do rozdawnictwa publicznych pieniędzy… premiera Morawieckiego.

Patologia jest szersza. W 2022 roku wydatki kraju na sponsoring sportowy wzrosły do rekordowej kwoty 1,22 mld złotych. Olbrzymia suma? A jak. Za dużo? Pewnie tak. Ale cóż z tego, skoro w 2023 roku z budżetu państwa na ten sam cel przeznaczono środki prawie trzykrotnie większe – 3,5 mld zł. Skąd ta hojność? Ano z powodu kampanii wyborczej.

Politycy tłumnie ruszyli na stadiony, organizowali konferencje prasowe, fotografowali się w klubowych koszulkach i szalikach, wszyscy oczywiście jako „wierni kibice od zawsze”. Anna Krupka – była wiceminister sportu i turystyki, posłanka PiS-u – ogłaszała, że Grupa Enea S.A. została sponsorem strategicznym Korony Kielce. Jacek Sasin – były minister aktywów państwowych, jeden z liderów PiS-u – prezentował się na obiektach Jagiellonii Białystok, z którą ta sama Enea przedłużyła umowę i której została głównym sponsorem. Enea weszła też do Chojniczanki Chojnice, czego ogłosić nie omieszkał jeszcze inny poseł PiS-u – Aleksander Mrówczyński. W międzyczasie Enea stała się tytularnym sponsorem stadionu przy Bułgarskiej, gdzie gra Lech.

Przytomnie komentował to Zbigniew Jakubas, właściciel Motoru Lublin, w Onecie, że „finansowanie przez spółki kontrolowane przez Skarb Państwa wybranych często politycznie klubów sportowych jest patologiczne i powinno być jak najszybciej ukrócone”, bo „nie wiadomo według jakiego klucza i z jakiego powodu się to odbywa”. Odpowiedź była nad wyraz prosta – obietnice pojawiały się w miejscach, w których politycy mogli zbić kapitał polityczny. Tak najłatwiej było przystawić się do społeczności klubu, bo same fałszywe deklaracje o wspieraniu lokalnych piłkarzy z trybun kończyły się reakcjami zupełnie odwrotnymi, o czym przekonali się choćby faszyzujący Robert Bąkiewicz w Radomiu czy wykorzystujący dramat dzieci chorych na raka i stwardnienie rozsiane Łukasz Mejza w Zielonej Górze. Pierwszy musiał gęsto tłumaczyć się, dlaczego na Radomiaku bywa tylko podczas kampanii wyborczej. Drugiego pogonili kibice Falubazu, kiedy bredził coś o „ściąganiu do regionu tych słynnych wagonów pieniędzy”.

Szydło wyszło z wora, kiedy PiS nie utworzył rządu. Nagle okazało się, że:

  • Premier Morawiecki obiecał ponad 100 milionów złotych na nowy stadion dla Ruchu Chorzów. Sławomir Nitras, nowy minister sportu, w Radiu ZET odpowiedział zaś, że „nie ma dokumentów potwierdzających tę decyzję w ministerstwie sportu”, a „resort nigdy nie finansował budowy stadionów innych niż na EURO 2012”.
  • Morawiecki pozował też w Rakowie z koszulką z numerem „10” w otoczeniu Michała Świerczewskiego. Ostatnio coraz głośniej o tym, że wśród radnych są poważne wątpliwości, czy Częstochowa aby na pewno dostanie obiecywane 35 milionów złotych na rozbudowę stadionu Rakowa, bo może okazać się, iż to czek bez pokrycia.
  • Waldemar Buda, były minister rozwoju i technologii, ponoć ze łzami w oczach obiecał przeznaczenie 23 milionów złotych na ośrodek treningowy Widzewa Łódź w Bukowcu. Tomasz Stamirowski, właściciel klubu, rozkłada teraz ręce, że „o braku przyznania dotacji dowiedzieliśmy się z Gazety Wyborczej”.

Kłótnie polityków PiS-u i KO zwalniały i wciąż zwalniają rozbudowę stadionu Radomiaka. Mało tego, to już standard w tej branży – przecież cała masa rodzimych klubów żywi się szczodrością ratuszy i państwowych spółek, do których podpina się jak do respiratorów. Górnik Zabrze jest zabawką w rękach Małgorzaty Maria Mańki-Szulik. W ostatnich latach przyniósł stratę w wysokości 140 mln zł i zmierza w przepaść. Sandecja Nowy Sącz przez sześć lat dostała od miasta 38,3 mln zł z kieszeni podatnika, a w tym czasie spadła z Ekstraklasy, z I ligi i zakopała się w dołach tabeli II ligi.

Reklama

Sandecja. Spalarnia pieniędzy z Nowego Sącza [REPORTAŻ]

Prezes Korony Kielce mówi nam w Weszłopolskich, że gdyby klub był normalną firmą, już dawno by nie istniał, ale na powierzchni utrzymuje go… miasto. KGHM trzęsie Zagłębiem, w którego gabinetach od wielu lat jest niezdrowo wręcz niespokojnie. Publiczną kasę przepala Wisła Płock. Problemy finansowe – mimo szczodrości magistratu – miał Piast. Związek z miastem wielokrotnie kompromitował Śląsk Wrocław, którego kapitalne wyniki w rundzie jesiennej przykryły lata „piłkarskich” błędów prezydenta Jacka Sutryka.

Górnikiem Zabrze rządzi sekta. Podolski to wróg ratusza [WYWIAD]

Są też inne dziwne historie. Redaktor Szymon Janczyk pisze w tekście „Doradca Onyszko, afera śmieciowa i zwolnienie trenera. Polityka w Górniku Łęczna”, że klub z I ligi wstydzi się oficjalnie ogłosić Arkadiusza Onyszkę w roli doradcy zarządu, bo ten nabroił jako powiatowy radny, kiedy stracił mandat, również – tu duży skrót myślowy – w wyniku absurdalnej chęci przyoszczędzenia na opłatach za wywóz śmieci w wysokości 9,50 zł. Europoseł Tomasz Poręba nie będzie już wspierał Stali Mielec, bo po wyborach już nie może przynosić „w teczce do klubu spółek skarbu państwa”.

Najbardziej jaskrawym przypadkiem patologicznego mariażu polityki i sportu jest jednak PZPN. Pisaliśmy o tym w tekście „Cezary Kulesza wszedł w politykę i przegrał. Cenę zapłaci polska piłka”. Rząd PiS-u obiecał współfinansowanie tzw. domu reprezentacji Polski, czyli Narodowego Centrum Szkolenia Badań i Treningu Piłki Nożnej w Otwocku ze środków publicznych, a koszt inwestycji miał przekroczyć 400 mln zł. PZPN przekonywał, że to najważniejszy projekt w jego historii. Nowe władze ten projekt wstrzymały. Minister Nitras w Radiu Zet argumentował, że „wnioski były złożone w sposób niekompletny i niechlujny”, ale nie szczędził sobie złośliwości względem Kuleszy i spółki. Padły słowa o „złym klimacie wokół PZPN-u”. I istotnie, klimat wokół PZPN-u jest zły, skoro jego główna narracja w ostatnich tygodniach skupiała się na udowadnianiu, że… prezes Kulesza nie ma problemów z alkoholem. Kuriozalne.

Były minister sportu Kamil Bortniczuk mówi w wywiadzie na WeszłoTV, że w krytyce Kuleszy doszukuje się „drugiego dna”, które „widzi w osłabianiu go, by rozprowadzić kandydaturę kogoś innego w nadchodzących wyborach”. W artykule „Podział wpływów w PZPN. Kto rządzi i kto za kim stoi? Sytuacja w związku po ostatnich aferach” ujawnialiśmy zaś, że to właśnie jego dość bliskie relacje z Kuleszą sprawiały, że PZPN bardzo się upolitycznił. I w zetknięciu z nowym rządem dużo na tym traci.

Tak, to najwyższa pora, żeby odpolitycznić polski sport, w tym polską piłkę nożną. Nic dobrego z tego nie wyniknęło. Ba, powstało mnóstwo szkód. Politycy, którzy próbują uprawiać sportwashing, szkodzą interesowi państwa. Ludzie futbolu, którzy przymilają się do władzy dla własnych korzyści, też prędzej czy później dostają po głowach. Wszyscy na tym tracą. A już przede wszystkim zwykli ludzie, których pieniądze trafiają w miejsca, do których trafić nigdy nie powinny, a jeśli nawet nie trafiają, to tylko dlatego, że jedni kłócą się z drugimi, drudzy z trzecimi, a trzeci z pierwszymi, koło się zamyka.

Czytaj więcej o mariażu polityki z piłką:

Fot. Łączy nas Piłka

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

50 komentarzy

Loading...