Reklama

Mikołajem w Ekstraklasie może być każdy! Dziesięć wspaniałych prezentów mijającego roku

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

25 grudnia 2023, 08:59 • 11 min czytania 11 komentarzy

Ho, ho, ho! Są tu jacyś grzeczni sympatycy naszej, polskiej, jedynej prawdziwej i niepodrabialnej Ekstraklasy? Tak? No to dziś kochani dostaniecie najwyżej figę z makiem, bo rozgrywki zawieszono aż do lutego i piłkarze wyjechali na Święta do domów. Jeśli jednak śledzicie perypetie tych kilkunastu drużyn z najwyższego poziomu rozgrywkowego w Polsce, to sami wiecie, że dostarczają one różnorakich upominków przez cały rok. Albo czasem same coś dostają.

Mikołajem w Ekstraklasie może być każdy! Dziesięć wspaniałych prezentów mijającego roku

Jak obdarowywały i były obdarowywane w ostatnich dwunastu miesiącach w Ekstraklasie? Zapraszamy na subiektywne zestawienie dziesięciu wyjątkowych prezentów.

Wielkie odchudzenie Erika Exposito

Od: Jacek Magiera
Dla: Śląsk Wrocław

Gdzie byłby teraz lider Ekstraklasy, gdyby Jacek Magiera nie posadził Erika Exposito, nie zmusił go do zrzucenia kilku nadmiarowych kilogramów i wreszcie nie zrobił z niego użytku na boisku. W trudnych chwilach Śląsk woził się na jego plecach. Trzy asysty w najważniejszym meczu ubiegłego sezonu z Wisłą Płock, potem jeszcze jedna asysta z Miedzią Legnica. Ten sezon we Wrocławiu to już absolutny teatr jednego aktora – Hiszpan zapakował czternaście goli i dorzucił do tego jeszcze trzy asysty. Wszystko dlatego, że trener Magiera odchudził Exposito z nadmiarów ciałka. Jeszcze w kwietniu, przed wyraźna zmianą w wyglądzie napastnika, szkoleniowiec Śląska mówił tak:

Reklama

Exposito dostał rozpiskę treningów i limit wagi, z jakim ma się stawić w klubie. Nie interesuje mnie to, gdzie on zrobi te treningi. Może to zrobić nad morzem, może w górach, może gdziekolwiek. Dzisiaj nie chcę go widzieć w szatni. Zawodowcy mają o siebie dbać.

Teraz Hiszpan może i wypełnia swój strój meczowy po same brzegi, ale chociaż się z niego nie wylewa. Szczęśliwy Magiera, szczęśliwy Exposito, więc szczęśliwy także Śląsk. Kapitan wrocławian gra jak z nut i niech sobie gra tak dalej. Byle w te Święta nie przegiął z makowcem, pierogami i kapustą z grochem…

Wspaniała 13. kolejka wspaniałej ligi

Od: wszystkie drużyny Ekstraklasy albo zrządzenie losu
Dla: kibice

To było… to było świetne. Zaczęli od szalonego piątku w Kielcach i Łodzi. Korona hokejowym wynikiem 5:3 pokonała Puszczę, a ŁKS, w debiucie Piotra Stokowca przed łódzką publicznością, dał się rozbić Górnikowi 0:5. O magii pierwszego z tych starć najlepiej świadczy sam wynik — drugie to największy dołek czerwonej latarni ligi.

Reklama

W sobotę rozegrano dwa razy więcej spotkań, ale goli i tak było mniej. Grała za to cała pierwsza trójka — po niezłym meczu Jagiellonia uległa Pogoni, Lech po nieco gorszym spotkaniu zgubił punkty z Cracovią, a Śląsk przekonał się na własnej skórze, że Daniel Szczepan może i nie za bardzo potrafi grać w piłkę, ale za to umie uderzyć z rzutu karnego. Czołówka nie ucierpiała na tych punktowych stratach, bo… nadal jest czołówką. Na szczycie Śląsk, za nimi Jagiellonia i Lech.

Ale dobra, to tylko trzy mecze, jaki był ten czwarty? Bo widzicie, grał Piast z Wartą… Wyniku możecie się domyślić.

Na niedzielę zachowano jeszcze trzy desery. Radomiak zdołał powstrzymać w Lubinie wracające do meczu Zagłębie i wygrał 3:2. W Warszawie poczuli na własnej skórze, jak to jest, gdy pycha kroczy przed upadkiem. Cieszyli się z zapełnienia stadionu na mecz ze Stalą Mielec („jak to taka maleńka Stal, a taki pełen stadion hihi”), a goście sprali ich solidnie 3:1. Jeszcze Częstochowa i szybki gol Mateusza Żyry na terenie mistrza Polski. Po trafieniu obrońcy Widzew przeszedł do defensywy, a napór Rakowa wystarczył do wywalczenia remisu.

Każdy mecz w tym zestawie był trochę inny, w każdym sporo się działo. W całej kolejce tylko ŁKS nie zdobył gola, a tych w sumie i tak padło aż 35. Oprócz wielu trafień — kilka niespodzianek, dwa waleczne beniaminki, Stal ucierająca nosa Legii, remisujący Piast. Sól ligi. Tej ligi.

Boczek Arsenicia

Od: Zoran Arsenić
Dla: Piast Gliwice

Chorwat raczej nic nie wędzi na Święta, chodzi o jedno z samobójczych trafień, których na tej liście znajdziecie w sumie trzy. Czy jest piękniejszy prezent dla rywala niż strzelenie gola do własnej bramki? Pewnie! Ważne są też okoliczności! Obrońca Rakowa pokonał Vladana Kovacevicia w doliczonym czasie gry i dał trzy punkty drużynie, która w większości spotkań miała problem z wygrywaniem. Piast z taką zawziętością unikał zwycięstw, że może warto się nawet zastanowić czy to nie była rózga… Nie no, gdzie tam.

Dośrodkowanie Damiana Kądziora dotarło gdzieś na rdzawą głowę młodego Gabriela Kirejczyka i z tej jego głowy powędrowało na boczek Arsenicia. Radość wymalowana na twarzach piłkarzy Piasta mówiła sama za siebie — to nie były znalezione pod choinką skarpety czy jedenasta butelka z wodą po goleniu. Piękny, piękny prezent sprawił gliwiczanom obrońca Rakowa!

ŁKS i Miedź jak pół Robina Hooda

Od: ŁKS Łódź i Miedź Legnica
Dla: inne drużyny Ekstraklasy

Biedna jest nasza rodzima liga i bardzo dobrze wiedzieli to w mijającym roku w Legnicy i Łodzi. Chcieli pewnie być jak ten dziwny gość w rajtuzach, co latał po lesie z łukiem i zabierał bogatym, by dać tym, którzy cierpią niedostatek. Dało się jednak jeszcze lepiej, ŁKS i Miedź poszły krok dalej — nikomu nic nie zabrały, a wszystkim postanowiły dać. Prawie wszystkim, bo Miedź jednak ograła na wiosnę Wisłę Płock, przykładając rękę do jej spadku na zaplecze Ekstraklasy.

Liczby.

W mijającym roku legniczanie zdobyli w Ekstraklasie dokładnie 11 punktów na 54 możliwe. 0,61 punktu na mecz.

ŁKS rozegrał jedno spotkanie więcej i zgarnął 10 punktów na 57 możliwych. 0,53 punktu na mecz.

Drużyna z Łodzi może zaliczyć jeszcze słabszy sezon niż wcześniej Miedź i obserwacja ich boiskowych poczynań nie pozwala na bardziej pozytywne wnioski. Trener Stokowiec wciąż wierzy, ale jesienią jego (a wcześniej Kazimierza Moskala) drużyna, była najbardziej hojnym z ekstraklasowiczów. Dość powiedzieć, że aktualny szkoleniowiec łodzian jeszcze nie wygrał meczu, odkąd zasiadł na ławce trenerskiej beniaminka.


Utrzymanie na tacy

Od: Wisła Płock
Dla: Śląsk Wrocław

Ktoś musiał być w tym roku bardzo grzecznym wrocławianinem. Baaardzo. W naszym zestawieniu znalazło się miejsce na kolejny prezent dla ekipy Jacka Magiery, która rzutem na taśmę utrzymała się w Ekstraklasie i to tylko po to, żeby kilka miesięcy później tej samej Ekstraklasie przewodzić. Jeszcze niecały rok temu nie śniło się to ani filozofom, ani filologom, ani nawet Filomatom i Filaretom. Śląsk trochę pomógł sobie sam, ale też trochę pomogła mu pokraczna i nieudolna Wisła.

Że Miedź zleci z ligi, to było wiadomo już na półmetku sezonu. Że Lechia pożegna się z Ekstraklasą, mogliśmy domyślać się już na kilka tygodni przed końcem rozgrywek. Ale że trzecim spadkowiczem będzie Wisła Płock, byliśmy zaskoczeni wszyscy. Wyczyn płocczan cały był niezwykły, ale to przede wszystkim ostatnie spotkania okazały się dla nich gwoździem do trumny.

Porażka z Piastem.

Porażka z Jagiellonią.

Porażka z Legią.

Remis ze Stalą.

Porażka ze Śląskiem.

Porażka z Rakowem.

Porażka z Cracovią.

Punkt w ostatnich siedmiu meczach. Jeden maleńki punkt. Zarazem jeden tak wielki prezent dla Śląska Wrocław — tego kolegi z klasy, który dostał pod choinkę najnowszą konsolę, chociaż ciągnął Karolinę za włosy.

Kliniczna precyzja Jugasa

Od: Jakub Jugas
Dla: Widzew Łódź

Drugi z goli samobójczych, ale za to jaki ładny! W tej akcji wszystko było takie… takie płynne. Jakub Jugas od początku wyglądał, jakby biegł na pomoc Jordiemu Sanchezowi i wcale nie chciał Hiszpanowi przeszkadzać. W decydującej fazie akcji dołożył nawet nogę i pewnym strzałem pokonał zaskoczonego Sebastiana Madejskiego. W tym roku widzieliśmy już wiele trafień do własnej bramki, ale Czech zrobił to z lekkością i finezją godną wyróżnienia. Miękko. Z klasą.

Jego Cracovia ostatecznie przegrała w Łodzi aż 0:3, a trener gospodarzy, Daniel Myśliwiec, rozpoczął swoją przygodę z Ekstraklasą od pewnego zwycięstwa. Później jeszcze kilka razy mógł się poczuć zaskoczony tym, co potrafi zgotować nasza ukochana liga, ale kto by się tym przejmował… Prezent powitalny od Jugasa należy uznać za znak dobrego wychowania czeskiego obrońcy i tak też właśnie to samobójcze trafienie traktujemy. Po takim zachowaniu poznaje się prawdziwych dżentelmenów. Albo ludzi o niezwykłej empatii, którzy dawanie upominków, nawet nieznajomym, mają po prostu we krwi.

Augustyniak też jest miłym gościem

Od: Rafał Augustyniak
Dla: Raków Częstochowa

Może nie tak urokliwy jak ten Jugasa, może niedający tyle radości co ten Arsenicia, ale za to na wagę trzech punktów w prestiżowym meczu Rakowa z Legią. Gol samobójczy Rafała Augustyniaka to już ostatni tego typu prezent w naszym zestawieniu, ale warto poświęcić mu maleńką chwilę uwagi.

Zero zagrożenia za plecami. Nie tak znowu mocne dośrodkowanie po ziemi. Piłka minęła Kapuadiego, Crnaca, Tobiasza… ale Augustyniaka już nie minęła. W trudnej sytuacji obrońca Legii pokracznym uderzeniem pokonał własnego bramkarza i dał mistrzom Polski całe trzy oczka. W skali całego sezonu są to pewnie kompletnie nieistotne punkty, chociaż… kto wie?

Portki Paixao

Od: Lechia Gdańsk
Dla: wszyscy poza kibicami Lechii Gdańsk

Mamy nadzieję, że wyrośliście już dawno z prezentów-ubrań. Z niemowlęcych bodziaków pewnie tak, z koszulki ze Spidermanem może też. Z dresów do wytarcia nie wyrasta się nigdy, ale pewnie kupujecie je już sobie sami. Tym bardziej zaskakujące może być otworzenie świątecznej paczki ze spodenkami podpisanymi przez Flavio Paixao.

Ależ to była piękna afera! Warta zapamiętania, bez dwóch zdań. Sytuacja z maja dała nam jeden gigantyczny powód do uśmiechu — była wręcz niewyobrażalnie głupia. Lechia w gigantycznym kryzysie sportowym, finansowym, niemałym wizerunkowym postanawia pomóc sobie rozesłaniem dwudziestu par meczowych spodenek do dwudziestu kibiców. Pomysł wyjątkowy, nie ma co. Wyjątkowo niedorzeczny.

Gdyby chociaż udało się to wszystko dobrze poprowadzić. Flavio podpisałby spodenki, te trafiłyby do odpowiednich osób, te osoby z dumą by je nosiły po… no gdzieś by je pewnie założyli. W miarę udana akcja marketingowa i jak dobrze pójdzie, wkrótce wszyscy zapomną, jak była głupia. Ale nie — w Lechii zrobili wszystko, żebyśmy pamiętali o tym powodzie do śmiechu nawet w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Wysłali gościowi jakieś losowo dobrane gatki z katalogu Adidasa. Kurtyna.

Może i warto byłoby mieć takie wyjątkowe spodenki w swojej domowej kolekcji. Może kiedyś okażą się jakimś niezwykłym ekstraklasowym artefaktem wartym krocie i kibice Lechii będą się o nie zabijać. Na razie jednak są powodem do śmiechu dla większości kibiców w Polsce i bardzo nietrafionym, choć też bardzo wyjątkowym, prezentem dla jednego z sympatyków gdańskiej drużyny.

https://twitter.com/MefiuGD/status/1659491548667551745

Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to…

Od: Toulouse FC
Dla: Stal Mielec

Możliwe właśnie, że Stal Mielec zgarniając 2,5 miliona euro za Saida Hamulicia wygrała w styczniu i pieniądze, i wszystko. Równowartość prawie 11 milionów złotych wystarczy na mniej więcej 22 miliony bułek kajzerek albo 4 miliony batonów Mars, albo na kilku Szkurynów, którzy grają tak samo dobrze jak wspomniany Hamulić. Sprezentowane Stali pieniądze, to jeden z najbardziej okazałych podarków mijającego roku i chyba nikt w Ekstraklasie nie mógłby zapłacić mielczanom takiej kasy. Nawet za dwudziestu piłkarzy. Przyszli jednak Francuzi, sięgnęli głęboko do kieszeni i… posypali tyle, że Stal znalazła się w elitarnym gronie trzech klubów, w których nie występuje zagrożenie zdolności spółki do kontynuacji działalności. Tymi milionami kajzerek mogą jeszcze karmić następne pięć pokoleń piłkarzy Stali.

Gdy bośniacki snajper odchodził z Mielca do Tuluzy, nikt się nie spodziewał, że będzie takim niewypałem. Wszyscy już dawno zapomnieli, że potrafi grać w piłkę, Francuzi wypchnęli go na wypożyczenie do Vitesse, chłop sprawia kłopoty częściej własnym pracodawcom niż bramkarzom rywali. A w tym czasie w Mielcu liczą każdą zdobytą po przewalutowaniu złotóweczkę i nie wierzą do tej pory jak doskonałą decyzją było pozbycie się Hamulicia jeszcze w styczniu, gdy strzelał aż miło i miał być jedyną ich nadzieją na utrzymanie.

Gdy ktoś życzy wam bogatego Mikołaja, ma na myśli Mikołaja przychodzącego z workiem pieniędzy z francuskiej Tuluzy.

7 życzeń < 8 goli

Od: Korona, Puszcza, Raków, Ruch
Dla: kibice Ekstraklasy

Takie mecze były w tym roku tylko dwa i traf chciał, że oba mogliśmy oglądać w trwającym właśnie sezonie Ekstraklasy. Piłkę nożną śledzimy chyba przede wszystkim dla pięknych trafień i ogromu emocji — tych dostarczyły nam spotkania Korony Kielce z Puszczą Niepołomice i Ruchu Chorzów z Rakowem Częstochowa.

Chronologicznie — pod koniec września dowiedzieliśmy się, że Dawid Drachal serio coś potrafi. Zapakował Ruchowi trzy gole i stał się głównym architektem okazałego zwycięstwa mistrzów Polski w Chorzowie. Oprócz młodzieżowca dla Rakowa trafili także Plavsić i Kocherhin, ale do kolegów ustawionych nieco wyżej nie dojechała obrona. Niebiescy odpowiedzieli golami Wójtowicza, Podstawskiego i Daniela Szczepana. Ten ostatni, jak to on, strzelił z rzutu karnego.

To teraz jeszcze koniec października i zjawiskowy mecz w Kielcach. Korona szybko wyszła na trzybramkowe prowadzenie, ale po zmianie stron Puszcza, za sprawą Siemaszki i Poczobuta, wróciła do gry. Skrzydła niepołomiczanom podciął jeszcze Ronaldo Deaconu, choć przy stanie 4:2 kontakt dał znów Żubrom Cholewiak. Wynik meczu ustalił już w doliczanym czasie drugi gol Deaconu. Puszcza naprawdę dobrze odnajduje się w takich szalonych spotkaniach — musicie pamiętać, jak zawodnicy Tomasza Tułacza wrócili niedawno do meczu z Jagiellonią. I to nawet mimo katastrofalnej gry do przerwy.

To oczywiście bardzo subiektywne zestawienie dziesięciu wspaniałych podarków dla/od ekstraklasowych klubów czy kibiców. Każdy byłby w stanie wskazać swoją ulubioną, ale kompletnie inną dziesiątkę, bo kto ogląda naszą ligową piłkę, ten ma Święta przez cały rok.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Komentarze

11 komentarzy

Loading...