Jeremy Sochan po raz pierwszy w tym sezonie nie wybiegł na parkiet w pierwszej piątce swojej drużyny. Zmiana nie pomogła San Antonio Spurs w zakończeniu serii porażek, która po wczorajszej nocy wynosi już 15 spotkań. Ostrogi przegrały z Minnesotą Timberwolves 102:94.
Zaledwie dwa mecze temu Sochan zaliczył swój najlepszy występ w karierze. Przeciwko Atlancie Hawks zdobył 33 punkty na świetnej skuteczności, a do tego zanotował 8 zbiórek i 6 asyst. Kibice muszą się jednak przyzwyczaić, że Polak przeplata lepsze pod względem statystycznym spotkania z tymi słabszymi.
Wczorajszej nocy trener Gregg Popovich po raz pierwszy zdecydował się posadzić Jeremy’ego na ławce. Po zameldowaniu się na parkiecie drugoroczniak nie mógł znaleźć swojej strzeleckiej formy. Trafił 3 z 10 rzutów z gry, miał w sumie 6 punktów, 2 zbiórki, 1 blok i stratę. W pierwszej piątce pojawili się Devin Vassell i Cedi Osman. Trener pytania o swoją decyzję skwitował krótkim, enigmatycznym zdaniem: – To właśnie chcieliśmy zrobić.
Zmiany nie dały pożądanego rezultatu. Mimo dobrego meczu Vassella (22 punkty), Spurs nie znaleźli sposobu na pokonanie drużyny z Minneapolis. O losach meczu zdecydował run Leśnych Wilków 16-2 na początku ostatniej kwarty. Cierpiał Victor Wembanyama, który przeciwko wysokiemu zestawowi podkoszowych Timberwolves, a przede wszystkim trzykrotnemu zdobywcy tytułu obrońcy roku NBA, Rudy’emu Gobertowi miał ledwie 4/13 z gry i 12 punktów. Gobert z kolei zaliczył solidne double-double, 16 punktów i 20 zbiórek.
Ostrogi w kolejnym meczu zmierzą się z Chicago Bulls w piątek w domowej hali Frost Bank Center w San Antonio. Jeśli nie wygrają, wyrównają swój rekord przegranych meczów z rzędu z poprzedniego sezonu.
Minnesota Timberwolves – San Antonio Spurs 102:94 (25:22, 21:31, 25:18, 31:23)
Fot. Newspix