Reklama

Matysek: Podolski chce światowego Górnika. Przez 2,5 roku nie da się tego zrobić

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

04 grudnia 2023, 09:46 • 10 min czytania 23 komentarzy

Jak wielkie problemy finansowe ma Górnik Zabrze? Dlaczego odszedł Łukasz Milik? Czy mieli konflikt? Kto będzie zajmował się transferami? Jaki wpływ na pracę dyrektora sportowego mają kaprysy i naciski ratusza? Dlaczego nie przygotowuje się na potencjalne zmiany na szczycie klubu po wyborach samorządowych? O co ma żal do FIFA? Jak wygląda jego relacja z Lukasem Podolskim, a jak z Torcidą? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiedział prezes Górnika Zabrze, Adam Matysek. Zapraszamy. 

Matysek: Podolski chce światowego Górnika. Przez 2,5 roku nie da się tego zrobić

Pożar w Górniku Zabrze udało się ugasić?

Co pan ma na myśli?

Nie spodziewał się pan, że z klubu odejdzie dyrektor sportowy Łukasz Milik i w awaryjnym trybie trzeba będzie wystąpić na konferencji prasowej Jana Urbana przed meczem w Ekstraklasie. 

Nie nazwałbym tego pożarem.

Reklama

Nie?

Już na konferencji prasowej mówiłem, że z Janem Urbanem byliśmy bardzo zaskoczeni decyzją o odejściu Łukasza Milika, bo współpraca na linii trener-dyrektor-prezes układała się bardzo dobrze. Wszystko analizowaliśmy, konsultowaliśmy, uczestniczyłem w ostatniej fazie wspólnie przygotowanych przez nich uzgodnień. Nie ukrywam zdziwienia, nijak nie mogłem przewidzieć takiego obrotu spraw, taka sytuacja nie jest niczym fajnym, szczególnie w trakcie sezonu. Pożaru jednak nie ma, bo zdążyliśmy wypracować plan na to okno transferowe i po prostu będziemy go realizować.

Dyrektor Milik przedstawił panu konkretny powód złożenia rezygnacji?

Właśnie konkretnego powodu nie było.

Trudno uwierzyć. 

Trzeba byłoby go zapytać, co skłoniło go do przyniesienia wypowiedzenia. Zaskoczenie naprawdę było duże, bo wcześniej nie było żadnych sygnałów czy symptomów, że coś takiego może się wydarzyć.

Reklama

Po jednej z wypowiedzi Milika w czasie ubiegłego sezonu Ekstraklasy grzmiał pan na łamach „Dziennika Zachodniego”, że „poczuł się poirytowany, bo burzy się całościowy obraz i koncepcja wyciągania Górnika na powierzchnię”. Może więc ta współpraca nie układała się tak idealnie? 

Z ust dyrektora Milika padło wówczas niefortunne sformułowanie o „trenerze, który będzie musiał zaakceptować wizję klubu”, ale tamta sytuacja nie przerodziła się w konflikt, nie miała żadnych reperkusji, a nawet większego oddźwięku. Jan Urban podkreślał teraz na konferencji prasowej, że ich współpraca układała się dobrze, nie miał do niego najmniejszych zarzutów, doszukiwanie się drugiego dna nie ma więc sensu.

Dużo nowych obowiązków na pana spadło?

Nie jest to łatwa sytuacja, bo Łukasz Milik z działami sportowymi i skautingowymi przygotowywał sporo tematów na zimowe okno transferowe. I trzeba będzie to kontynuować, choć też wcale nie jesteśmy zmuszeni do rewolucyjnego przemeblowywania całej kadry Górnika, tak jak miało to przecież miejsce rok temu, kiedy obejmowałem fotel prezesa. Priorytetem są wzmocnienia, zawsze mogą zdarzyć się też jakieś niespodziewane ruchy, dlatego staramy się śledzić rynek i będziemy realizowali wcześniej przygotowane tematy, za czym stoi oczywiście trener Urban ze swoim sztabem.

Chce pan jednak pełnić obowiązki dyrektora sportowego czy przy stanowisku prezesa takie rozwiązanie brzmi jak totalna abstrakcja?

Grałem w piłkę, mam doświadczenie pracy jako dyrektor sportowy ze Śląska Wrocław, więc z natury uczestniczę w tym procesie transferowym. Pomagam, analizuję, wypowiadam swoje zdanie i na samym końcu wspólnie podejmujemy decyzję, czy to zawodnik przydatny, czy też zawodnik nieprzydatny. Faktycznie trochę obowiązków przybędzie.

Czyli ma się tym pan na stałe zajmować czy nie?

Nie jest to funkcja, którą mógłbym wykonywać przez dłuższy czas, bo obowiązków jest zwyczajnie zbyt dużo i takie rozwiązanie nie zdałoby egzaminu.

Myśli pan, że łatwo być dyrektorem sportowym w Górniku Zabrze?

Nie, to żmudna robota o złożonej specyfice, w każdym klubie na barkach dyrektora sportowego spoczywa duża odpowiedzialność i ogrom obowiązków, nie ma tu wyjątków. Wiąże się to z wieloma godzinami spędzonymi na wyjazdach i obserwacjach, odbytymi rozmowami, podjętymi decyzjami, dokonanymi analizami, wycenami i ocenami najróżniejszego rodzaju.

Z dawnych wypowiedzi Artura Płatka, który w Górniku Zabrze pełnił funkcję koordynatora pionu sportowego, wynika, że wpływ lokalnej polityki na ruchy kadrowe jest w tym klubie wyjątkowo duży, wszystkie potencjalne ruchy należy konsultować z radą nadzorczą i ratuszem. Może być to problem?

Nie chciałbym odnosić się do słów Artura Płatka. Nie zauważyłem, żeby w Górniku miał miejsce jakiś wyjątkowo skomplikowany proces transferowy, chociaż to normalne, że proces transferowy zawsze i wszędzie będzie… skomplikowany. Ocenienie przydatności piłkarza na którąkolwiek z boiskowych pozycji wiąże się z koniecznością podjęcia ryzyka. Wydaje mi się jednak, że w obecnym układzie współpraca wszystkich działów i pionów w naszym klubie stoi na dobrym poziomie, nie ma w tym zakresie żadnych podtekstów i sensacji.

Na ile praca dyrektora sportowego zależna jest od aprobaty lub dezaprobaty zarządców klubów?

To szukanie dziury w całym, struktura jest normalna – jest trener, jest dyrektor sportowy, jest prezes, jest też oczywiście rada nadzorcza, która w ostatniej fazie musi klepnąć transfer. I wiadomo, że zawsze zdarzają się różnice zdań, ale do tej pory nie mieliśmy żadnych problematycznych sytuacji.

Podjął pan próbę przekonania dyrektora Milika, żeby jednak został w Górniku?

Rozmawialiśmy, ale jego decyzja zapadła, była całkowicie autonomiczna i nieodwołalna, więc wszelkie próby przekonywania go raczej nie miałyby większych szans powodzenia. Przekonywał, że potrzebuje czasu dla siebie. Nie dało się go przekonać do zmiany zdania.

Plotkuje się, że jednym z powodów odejścia Łukasza Milika była słaba sytuacja finansowa Górnika. Są w klubie pieniądze na pensje dla potencjalnych nowych zawodników, bo nie pytam nawet o transfery gotówkowe?

Skomplikowana sprawa, nie możemy nagminnie ściągać nowych piłkarzy i nieustannie poszerzać kadry, obciążając tym samym budżet transferowy, każdy ruch musi być przemyślany, tak działaliśmy, tak działamy i tak będziemy działać. Pieniądze trzeba mądrze wydawać, żeby nie tworzyły się problemy.

Nie tak dawno przekonywaliście, że kluczowe będą należne przelewy od Benevento i Sturmu Graz za Krzysztofa Kubicę i Szymona Włodarczyka. Sprawa jest uregulowana?

Sturm nie robi żadnych problemów. Benevento w dalszym ciągu zalega nam środki należne za transfer Kubicy. To niekończący się problem, złożyliśmy wszelką dokumentację, wykonujemy wszystkie procedury, a wsparcia od FIFA, jak nie było, tak nie ma.

Denerwuje się pan, że musi pan to ciągle powtarzać, a może właśnie wywieranie ciągłej medialnej presji okaże się kluczowe w ściągnięciu pieniędzy od Benevento. 

Zauważyłem po prostu, że wywieranie presji nie ma żadnego przełożenia. To niebywale frustrujące. Najwyższa instytucja w zawodowym futbolu, czyli FIFA ma takie przepisy, że jest to nieegzekwowalne.

To bardzo istotne kwoty w przełożeniu na planowanie budżetu Górnika?

Oczywiście, jak przy każdym dopływie gotówki za zagraniczny transfer wychodzący, a już szczególnie za dobrą kwotę w euro. Te pieniądze są wkalkulowane w budżecie. I może ich bardzo brakować, jeśli płatności nie są regulowane przez kontrahenta.

Przyznaje pan, że Górnik boryka się z zaległościami finansowymi. Zauważył pan, że drużyna jest zdemotywowana takim stanem rzeczy?

Ani dla mnie, ani dla piłkarzy nie jest to komfortowa sytuacja. Staramy się to jednak na bieżąco regulować. W drużynie nie zauważyłem niepokoju.

W jaki sposób komunikuje się drużynie, że pensji nie ma?

Każdy wie, że w Górniku są poślizgi. Jest jak jest. Wiadomo, że to licencyjne sprawy. Musimy zwracać na to uwagę, bo ewentualne większe zaległości wiązałyby się z poważnymi konsekwencjami.

Pytanie, czy da się od tego tematu abstrahować. 

Okej, przydarzyły nam się ostatnio porażki ze Stalą i Puszczą, ale przecież w poprzednim sezonie Ekstraklasy z siedemnastego miejsca przesunęliśmy się na szóste. Niektórzy to zauważyli i docenili, ale generalnie było to dewaluowane, bo cały czas w przestrzeni publicznej miejsce na świeczniku zajmowała sprawa finansów Górnika.

Niesprawiedliwie? Klub ma zaległości finansowe, szereg problemów do rozwiązania na tu i teraz, więc trudno pytać prezesa o rozpisywanie fantazyjnych wizji wielkiej przyszłości Górnika. 

Wydaje mi się, że lwi pazur Górnika podczas bardzo dobrej wiosny w Ekstraklasie wiązał się w jakiś sposób z sytuacją finansową.

Co pan ma na myśli?

Wie pan, patrzę na ten zespół, jak się prezentuje, jak funkcjonuje, jak rozwijają się piłkarze i to też jest dla mnie niezwykle istotne przy całościowej ocenie klubu, nie zapominając oczywiście o sprawach finansowych, organizacyjnych i administracyjnych.

Chce pan powiedzieć, że porządny sportowo rok dla Górnika to oznaka, że w pana ocenie zdrowieje segment organizacyjny klubu?

Każdy ma swoje prawo do oceny.

A co pan uważa?

Odnoszę dziwne wrażenie, że wszelkie tematy pozasportowe są bardziej atrakcyjne dla czytelników i środowiska niż te stricte sportowe. Jakoś już tak jest, że o Górniku raczej pisze i mówi się negatywnie, wyciąga się jakieś sytuacje, które dzieją się wokół klubu. Ale, czy tylko to tak naprawdę jest ważne? Chyba nie, dla mnie istotne jest także, jak Górnik prezentuje się na boisku, jak wygląda współpraca trenera z drużyną czy mną, czyli prezesem. Przecież to fundamentalne aspekty dobrej współpracy. I podwaliny pod budowanie wyniku.

Jaki ma pan kontakt z Lukasem Podolskim? Coraz częściej Niemcowi zdarza się publicznie podszczypywać lub krytykować władze Górnika. 

Z Lukasem Podolskim utrzymuję bieżący kontakt. Przez kilka ostatnich tygodni leczył kontuzję, ale wrócił już na boisko w wygranym meczu z Pogonią i bardzo mnie to cieszy, bo pomógł drużynie w trudnym momencie, kiedy graliśmy w dziesięciu. W naszej komunikacji nie widzę żadnego problemu. Nie dochodzą mnie sygnały, żeby zaistniał jakikolwiek problem. Spotykamy się, rozmawiamy, raz rzadziej, innym razem częściej, powodów do narzekań brak.

„Przegląd Sportowy” pisał ostatnio, że Poldi kupił część lamp, które oświetlają boiska akademii. On sam w Wirtualnej Polsce skomentował to krótko: „Trzeba było kupić lampy, to się kupiło”. Podolski w coraz większym stopniu angażuje się w sprawy Górnika?

Nigdy ten klub nie jest mu obojętny. Bardzo dużo w swojej karierze widział. Przez wiele lat obserwował standardy jakości w wielkiej piłce. Wiadomo, że chciałby Górnika na najwyższym światowym poziomie. Przez dwa i pół roku nie dało się jednak rozwiązać wszystkich problemów i wszystkiego topowo zorganizować.

Podolski mówi czasami, że mógłby grać i zarabiać znacznie więcej w innych zakątkach świata, a mimo to wciąż poświęca się dla Górnika. Rozmawiacie o jego przyszłości?

Nie mam od niego sygnałów, że chciałby zmienić barwy klubowe. Przed ostatnim domowym spotkaniem minionego sezonu Podolski podpisał przedłużenie kontraktu z Górnikiem o dwa lata, więc chyba nie muszę tłumaczyć podstawowych rzeczy: jest naszym zawodnikiem i chce dla nas dalej grać.

Istnieje dalej efekt Lukasa Podolskiego? 

W dalszym ciągu posiada wielkie umiejętności. No i ta postać wciąż elektryzuje, przyciąga na trybuny i przed telewizory.

Zbliżają się wybory samorządowe…

Bez komentarza.

Nie zadałem jeszcze pytania. 

To nie jest moja rola.

Górnik Zabrze przygotowuje się na potencjalną zmianę władzy? Również w dobie rozmów o zmianie właściciela to może być trzęsienie ziemi. 

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

Jako prezes nie czuje się pan w obowiązku, żeby przygotowywać grunt pod relacje z ratuszem, które są kluczowe dla funkcjonowania Górnika?

Na co mam się przygotowywać? Nic się jeszcze nie wydarzyło. Rozmawiać możemy, jak się coś wydarzy. Aktualnie tym się nie zajmuję. Zajmę się, kiedy zostanę skonfrontowany z realną sytuacją.

Myśli pan, że Górnik może skorzystać na wyborach samorządowych?

Trudno powiedzieć. Trudno mi się odnieść.

Jakie ma pan relacje z panią prezydent Małgorzatą Mańką-Szulik i ratuszem Zabrza?

Cały czas niezmiennie dobre.

Jest pan zadowolony z gry i wyników Górnika?

Zanim wygraliśmy z Pogonią, porażki z Puszczą i Stalą zachwiały sytuacją Górnika. Mieliśmy dużo sytuacji, powinniśmy je wykorzystać, wyniki końcowe byłyby inne, zdobycie sześciu punktów sytuowałoby nas w zgoła innym miejscu. Jestem umiarkowanym, ale jednak optymistą: pozycję w tabeli zdołamy poprawić, piłkarsko jesteśmy jednak stabilni, kadrowo też.

Stołek Jana Urbana również można uznawać za stabilny?

Nie widzę powodu, żeby zaprzeczać.

Widzi pan w tej drużynie kolejnych zawodników, których można sprzedać na Zachód?

Pojawiają się różne zapytania.

Jednym z pomysłów na załatanie dziur budżetowych jest więc sprzedawanie tych najbardziej utalentowanych?

Bez dwóch zdań, podobnie jak każdy inny klub w Polsce opieramy swoje dochody czy przychody na transferach wychodzących.

Górnik Zabrze na szóstym miejscu w tabeli Ekstraklasy. W jakich kategoriach to postrzegać – anomalii, normy czy realnego celu na przyszłość?

To jest życzenie nas wszystkich. Taka marka jak Górnik Zabrze, czternastokrotny mistrz Polski, zobowiązuje. Buduje się czwarta trybuna, będziemy mieli piękny stadion, cudownie byłoby zajmować kilka lokat wyżej w tabeli. Czy w przyszłości będziemy mogli piłkarsko dorównać Lechowi, Legii, Pogoni czy Rakowowi? Nie wiem, trudno mi się do tego odnieść, ale będziemy do tego dążyli.

Górnik ma jedną z pięciu najwyższych frekwencji w Ekstraklasie. Jakie ma pan relacje z Torcidą, której członkowie w maju pisali, że „mają nadzieję, że za niedługo już pana w Zabrzu nie będzie”?

Nie mam żadnego kontaktu z Torcidą. Innych kibiców Górnika spotykam za to w mieście, jest ich całe mnóstwo i tu nie ma najmniejszych problemów.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Czytaj więcej o Górniku Zabrze:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

23 komentarzy

Loading...