Cóż to była za niedziela w Premier League! Średnia pięć goli na mecz, a na deser dostaliśmy wielki hit Manchester City – Tottenham, który był prawdziwym rollercoasterem emocji. Football, bloody hell! Co tam się działo? Son strzelał dziś gole dla dwóch ekip, Haaland marnował „setki”, generalnie to City miało ogromną przewagą, a i tak nie było w stanie wygrać tego spotkania. No i nie zabrakło również kontrowersji sędziowskich…
Manchester City był murowanym faworytem do wygrania tego spotkania. Tottenham mimo świetnego początku sezonu, złapał małą zadyszkę, przegrał trzy mecze z rzędu i wiele zapowiadało, że na Etihad Stadium dozna czwartej porażki. Tak się jednak nie stało.
Manchester City – Tottenham 3:3. Son ze zmiennym szczęściem. Haaland nie był sobą
Suma szczęścia i pecha zawsze wynosi zero? Zwolennicy tego hasła dostali w hicie Premier League przykład na potwierdzenie tej tezy. Heung-Min Son dał prowadzenie Tottenhamowi już na samym początku spotkania. „Koguty” wyszły z szybką kontrą ze swojego pola karnego, którą wykończył Koreańczyk. Jednak należy zaznaczyć, że kapitan londyńskiej ekipy przy tym uderzeniu miał sporo farta. Piłka po jego strzale przeszła pod ręką Edersona. Brazylijczyk był bardzo bliski skutecznej interwencji.
Aczkolwiek radość Sona nie trwała za długo, gdyż już trzy minuty później po wrzutce Juliana Alvareza futbolówka odbiła się od uda Koreańczyka i wpadła do siatki… Tottenhamu. Na tablicy wyników widniał rezultat 1:1, a obie bramki strzelił… Heung-Min Son. Mimo mocnego początku finalnie kapitan „Kogutów” nie był ani największym bohaterem, ani antybohaterem tego spotkania. Wyszedł na zero.
Co za dzień Sona! Najpierw sensacyjny gol dla Tottenhamu, a po chwili dramat.
Manchester City – Tottenham oglądaj w https://t.co/hjaoYgyzYY pic.twitter.com/gLe5QD0x0F
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) December 3, 2023
Podobnie jak Erling Halaand, tylko, że on zakończył ten mecz z zerowym dorobkiem bramkowym. Norweg przyzwyczaił nas do tego, że jest zabójczo skuteczny i na każdym kroku bije kolejne rekordy. Dziś rozgrywał 49. spotkanie w Premier League i mimo że nie trafił do siatki, to i tak w tych rozgrywkach strzelił już 50 (!) goli.
Kosmiczne statystki. Nieraz określamy go jako per „maszyna do zdobywania goli”. W niedzielne późne popołudnie celownik miał jednak rozregulowany. Gdy już dochodził do dogodnej sytuacji strzeleckiej, to fatalnie pudłował. – Po tym, co zrobił Erling Haaland, Bernardo Silva mógłby zgłosić na policji kradzież… asysty – w taki sposób opisał jedną ze zmarnowanych okazji przez Haalanda komentator „Viaplay” Andrzej Twarowski podczas transmisji.
Poniżej macie stopklatkę z tej sytuacji. Bernardo Silva przejął piłkę w polu karnym Tottenhamu, wycofał do wchodzącego do Haalanda, który przed sobą miał całą bramką. Wystarczyło tylko dołożyć „szuflę”…
Haaland missed an open goal, but his name isn’t “Nunez” so it’ll be forgotten about pic.twitter.com/zah7GrUHGF
— Liam (@LiamMLFC) December 3, 2023
Wynik nie oddaje obrazu gry. Kontrowersje w końcówce
Tottenham zaczął od mocnego wstrząsu, ale to Manchester City był stroną dominującą pod każdym względem w tym spotkaniu. Przy lepszej skuteczności Haalanda, ale też kilku innych zawodników, The Citizens odnieśliby wysokie zwycięstwo. Można wręcz pokusić się o wyliczankę znakomitych okazji, które były zmarnowane przez podopiecznych Guardioli.
- Jeremy Doku obił w poprzeczkę
- strzał Juliana Alvareza wylądował na słupku
- Haaland zmarnował dwie „setki”
- strzał Bernardo Silvy z trudami obronił Vicario
I większość tych sytuacji wynikało z błędów Totków. Słabo wyglądali dwaj defensywni zawodnicy Emerson Royal i Yves Bissouma. Rozgrywali piłkę od tyłu, ale nie radzili sobie z wysokim pressingiem City i często tracili piłkę tuż przed lub w samym polu karnym. Mimo to im się upiekło, bo Tottenham tego meczu nie przegrał. Miał sporo szczęścia w defensywie, a w ataku wykorzystał wszystko, co miał.
No i jeszcze musi paść wątek sędziowski. Kontrowersje wokół arbitrów to stały element meczów Premier League. W doliczonym czasie przy stanie 3:3 Erling Haaland jest faulowany w środku boiska, Simon Hooper dał sygnał, że gramy dalej. Norweg wypuścił prostopadłym podaniem Jacka Grealisha, który wychodziłby sam na sam z bramkarzem i w tej chwili sędzia główny… przerwał grę i wrócił do faulu na Haalandzie. Warto podkreślić, że Grealish nie był na pozycji spalonej.
A chwilę później Olivier Skipp łapał rękami Akanjiego w polu karnym i spowodował jego upadek, ale Simon Hooper uznał, że nic nie było, a wóz VAR nie zainterweniował. Guardiola i Haaland w nerwowej atmosferze zeszli do szatni z poczuciem, że zostali oszukani. I zapewne w następnych godzinach to będzie temat numer jeden w angielskich mediach.
Manchester City – Tottenham 3:3 (2:1)
Son 9′ (sam.), P. Foden 31′, J. Grealish – Son 6′, G. Lo Celso 69′, D. Kulusevski 90′
WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:
- Błędne koło przemocy. Legia, Aston Villa, kibice i policja – wszyscy przegrali
- Niedoceniany przełom. Burzliwe lata Terry’ego Venablesa w Barcelonie
- Jak Moder na boisko wracał
Fot. Newspix