Eliminacje przerżnięte z hukiem. Pogoda za oknem nie zachęca, żeby w ogóle ruszać się z domu. Na boisku, w roli rywali, Tobers, Ciganiks i pół składu RFS czy Riga FC. Krótko mówiąc: niewiele rzeczy zachęca, żeby w ogóle śledzić mecz Polaków z reprezentacją Łotwy. Zachowajmy jednak powagę. Nie z powodu wybitnie ważnej rangi tego meczu. Po prostu, zamiast szydzić i bagatelizować, trzeba takie okazje wykorzystywać, żeby w końcu coś zbudować.
– Ja miałem tak naprawdę tylko dziesięć treningów. DZIESIĘĆ. To nie jest dziewięć miesięcy pracy, a dziesięć treningów – narzekał Fernando Santos i, dla pewności, że wszyscy rozumieją powagę sprawy, pokazywał dziesięć palców. Portugalczyk dodawał: – Reprezentacja Polski jest w takim momencie, że musi stać się czymś zupełnie innym, przyszłościowym.
Santosa już nie ma, ale moment przejściowy trwa, a czasu na pracę jak nie było, tak nie ma. Narzekają na to wszyscy, na całym świecie. Trenerzy klubowi także, bo i im napięty terminarz zabiera bezcenne chwile na szlifowanie taktyki, wychodzenie z kryzysów. Michał Probierz równie szybko podkreślił, że terminarz początku kadencji miał napięty.
Zero Ryzyka do 50 zł
- Wpłać min. 50 zł i postaw swój pierwszy zakład w aplikacji
- Postaw swój pierwszy kupon w aplikacji za min. 50 zł i zgarnij 50 zł freebetu
- Dodatkowo przysługuje freebet 10 zł oraz zwrot do 1000 zł w gotówce
- Oferta tylko dla użytkowników Weszło
Kod promocyjny
18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.
– Tak naprawdę dzisiaj mamy pierwszy trening. Nie mieliśmy żadnej gry, tylko zajęcia indywidualne — mówił przed meczem z Wyspami Owczymi, a potem jeszcze kilkukrotnie zaznaczał, że na szczegółową pracę i wprowadzanie zmian brakuje okazji.
No więc, skoro wiecznie brakuje czasu, a akurat przytrafia się okazja, żeby przez kilka dni poćwiczyć pewne schematy i pomysły, po czym na końcu sprawdzić to w praktyce przeciwko Łotyszom, to czemu się na to obrażać?
Polska – Łotwa. Zapowiedź meczu – czy naprawdę gramy o nic?
– Często my, Polacy uważamy, że reszta świata to ogórki i nie potrafi grać w piłkę. Wydaje nam się, że jesteśmy takim krajem, który powinien regularnie ich ogrywać – perorował w swoim stylu Michał Probierz na konferencji prasowej przed meczem z reprezentacją Łotwy. Nie będziemy znów walczyć z tezami stawianymi przez selekcjonera, pal licho. Łotyszy za ogórków uważać można, a nawet trzeba. Wiadomo, że nie jest to najlepszy moment w historii reprezentacji Polski, jednak mimo wszystko nas i bałtycki kraj w rankingach dzieli przepaść.
Ranking Elo:
1. Francja
2. Argentyna
3. Hiszpania
(…)
42. Polska
(…)
121. Łotwa
(…)
212. San Marino
Ranking FIFA:
1. Argentyna
2. Francja
3. Brazylia
(…)
31. Polska
(…)
132. Łotwa
(…)
207. San Marino
Za Łotwą jest już tylko osiem europejskich ekip — w przypadku rankingu Elo dziewięć. Jasne, jest tam także Mołdawia, więc można łatwo wytknąć: na nich też patrzyliśmy z góry, i jak to się skończyło? Nie chodzi jednak o to, żeby z powodu różnic w rankingach podejść do tego spotkania z wygraną w kieszeni.
Chodzi o to, że musimy patrzeć na takie drużyny z góry, ale żeby nie szły za tym takie kompromitacje, jakie przytrafiły nam się i w Kiszyniowie, i na Stadionie Narodowym, musimy jeszcze nauczyć się z nimi grać.
Odwieczny problem z kreowaniem. Łotwa okazją do przećwiczenia ataku pozycyjnego
Męczy nas piłka, mówimy o reprezentacji Polski, zresztą nie bez powodu. Nasza drużyna od dawna ma problem, kiedy tylko trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i operować futbolówką w rywalizacji ze słabszym rywalem, z którym nie da się ustawić nisko, poczekać na kontrataki, skupić się na walce.
Michał Probierz to widzi, na Wyspach Owczych mówił:
– Od pierwszych minut musimy być agresywni. Chcemy wykorzystać to boisko, grać szybkimi podaniami.
Rzeczywiście, Polacy wymieniali 6,01 podań na minutę posiadania piłki. „WyScout” informuje nas, że to najlepszy wynik od meczu z San Marino w 2021 roku. Tyle z teorii, bo statystyki trzeba jeszcze nanieść na boisko, a na nim wcale nie było widać, że gramy w przewadze liczebnej. Michał Trela na naszych łamach pisał:
„Statystyki gry z piłką przy nodze z pierwszej części gry uderzały, bo między drużynami nie było widać przepaści. W 35. minucie Polacy mieli na koncie tylko osiemnaście podań wymienionych więcej. Podań na połowie przeciwnika przed przerwą więcej wymienili gracze Wysp Owczych (75) niż Polski (74)”.
Tradycyjny zestaw dolegliwości polskiej drużyny. Im bliżej bramki, tym trudniej nam o konkret, kreatywność, nieszablonowe rozegranie piłki. Z Mołdawią okazje tworzyły proste środki. Posłaliśmy w pole karne 34 dośrodkowania (tylko dziewięć po ziemi), jednocześnie wygrywając jedynie 30% ofensywnych pojedynków.
Ofensywne pojedynki reprezentacji Polski z Mołdawią – dane WyScout
Żeby myśleć o długofalowym rozwoju, musimy jednak szukać czegoś więcej, co pokazał nam mecz z reprezentacją Czech, w którym zabrakło Piotra Zielińskiego. Zwykle to on odpowiada za większość prób progresywnych podań naszej reprezentacji, przeważnie to on szuka wolnych przestrzeni, luk w linii obrony. Różnice między nim a pozostałymi środkowymi pomocnikami Polaków, wyglądają tak:
Progresywne podania (w przypadku podań na własnej połowie — na minimum 30 metrów; w przypadku podania z własnej połowy, które przekracza linię środkową — na minimum 15 metrów; w przypadku podań na połowie rywala — minimum 10 metrów):
- Wyspy Owcze: Zieliński – 8/8; Slisz – 3/5; Dziczek – 5/7; Szymański – 0/2
- Mołdawia: Zieliński – 22/23; Slisz – 7/7; Dziczek – 5/7; Szymański- 3/5
Prostopadłe podania:
- Wyspy Owcze: Zieliński – 2/4; Slisz, Dziczek, Szymański – 0/1
- Mołdawia: Zieliński – 2/7; Slisz – 1/1; Dziczek, Szymański – 0
Trzeba wziąć pod uwagę pozycję na boisku, rolę i zadania zawodnika w systemie. Niemniej jednak widzimy, że spośród pomocników przewagę swoimi zagraniami daje nam głównie Piotr Zieliński. Dlatego kiedy nie było go na murawie w spotkaniu z Czechami, najbardziej brakowało nam właśnie napędzania akcji ze środkowej strefy. Biało-czerwoni wykonali dziewięć prób prostopadłych podań, z których tylko trzy były przypisane środkowym pomocnikom i żadne z nich nie było celne. Progresywne podania? Bartosz Slisz – 3/5, Damian Szymański – 0/3, Jakub Piotrowski – 2/4.
Piotr Zieliński wykręca lepsze wyniki w pojedynczym spotkaniu.
Silny skład na Łotwę? Bardzo dobrze. Brakuje czasu, więc korzystajmy z każdej okazji
Właśnie dlatego spotkanie, w którym staniemy naprzeciwko drużyny przeciętnej, cofniętej, którą trzeba rozegrać i złamać pomysłem na rozgrywanie akcji, jest dla reprezentacji Polski bardzo cenne. Przy całym zrozumieniu dla fatalnych nastrojów wokół drużyny narodowej, które zniechęcają wszystkich od śledzenia jej poczynań i włączania telewizora, sam zespół musi przyjąć okazję do przećwiczenia w praktyce ataków pozycyjnych z pocałowaniem ręki.
Nie chodzi już nawet o nadchodzące baraże. Musimy budować pewność siebie i kreatywność na przyszłość. Przecież za moment znów będą eliminacje, znów napatoczy się jakaś Mołdawia, z którą nie można już tracić punktów, jeśli nie chcemy podzielić losów Grecji i pikować z roku na rok.
Niezrozumiałe pozostaje, dlaczego Michał Probierz w takich okolicznościach postanowił odesłać na kadrę U21 Patryka Pedę, który powinien być budowany pod kątem reprezentacji Polski seniorów. Skoro został oceniony na zawodnika wystarczająco dobrego, żeby dwukrotnie dostać w niej miejsce, powinien w niej pozostać. Cieszy jednak to, że selekcjoner zamierza wystawić najsilniejszą możliwą jedenastkę:
Skorupski (Bułka) – Kiwior, Bednarek, Wieteska – Zalewski, D. Szymański, Piotrowski, Frankowski – S. Szymański – Lewandowski, Buksa.
Niech nowe twarze dostaną szansę z ławki rezerwowych, zaliczą bezcenne debiuty, zbierają minuty. Najważniejsze jest jednak budowanie drużyny, wyjściowego składu. Wyłania się jego szkielet, więc ci zawodnicy powinni jak najczęściej ze sobą obcować, wykorzystywać mocno ograniczony czas na zgrupowaniu, żeby szlifować schemat gry. Innej drogi, żeby jeszcze kiedyś obejrzeć wzlot tej drużyny, nie ma.
Potraktujmy mecz z Łotwą poważnie. Pokażmy wymaganą przez Probierza intensywność, zademonstrujmy więcej odwagi, szukajmy pomysłów na grę. Spierzmy wreszcie jakiegoś przeciwnika, udowodnijmy swoją wyższość, bo tego też mocno nam brakuje. Kiedy po raz ostatni strzeliliśmy komuś więcej niż dwie bramki?
Dwadzieścia cztery mecze temu. DWADZIEŚCIA CZTERY!
Zdecydowanie mamy co udowadniać, więc może chociaż na to, droga reprezentacjo Polski, w tym żenująco słabym, bezbarwnym, kompromitującym, roku, możemy w waszym wykonaniu liczyć?
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Brzydota nocy. Jak Boniek przegrał jako trener
- Bezkrólewie. Dlaczego polski środek obrony trzeba zbudować od zera
- Oni widzą progres, my widzimy kolejne paździerze
- Czarne kalendarium. Jak upadała reprezentacja Polski?
- Cukrzyca, śmierć ojca i mentalność lidera. Czy Patryk Peda to przyszłość reprezentacji Polski?
fot. FotoPyK