Reklama

Oni widzą progres, my widzimy kolejne paździerze

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

18 listopada 2023, 09:50 • 5 min czytania 23 komentarzy

Samoświadomość w sporcie jest niezwykle istotna. Sztuka polega na tym, żeby nie zakłamywać rzeczywistości, mówić jak jest, ale to przerasta naszych reprezentantów. Oni po kolejnym kiepskim meczu znów widzą mityczny progres i przekonują, że w barażach wszystko będzie cacy. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jeśli kiedyś odbędą się mistrzostwa świata w nawijaniu makaronu na uszy, to będziemy mieli kogo tam wysłać.

Oni widzą progres, my widzimy kolejne paździerze

Piłka nożna niekiedy wydobywa z piłkarzy wszystko, co najgorsze. W przypadku reprezentantów Polski jest to zaskakująco częste zjawisko. Przywykliśmy do tego, że nasi kadrowicze są w stanie wypieprzyć się na jedynej skórce od banana w promieniu stu kilometrów. Przyzwyczailiśmy się do kompromitacji i zawodzenia w kluczowych momentach. Oswoiliśmy się z tym, że jest więcej niedociągnięć, niż dociągnięć, ale coraz bardziej zaczyna nas uderzać to, jak bardzo ta drużyna jest odklejona od rzeczywistości.

O tym świadczą przede wszystkim pomeczowe słowa naszych kadrowiczów. Ech, który to już raz liczymy na odrobinę autorefleksji a dostajemy PR-owe pierdolety. Ble, ble, ble. Nawijanie makaronu na uszy. I cyk, fajrant.

Reprezentanci znów gadają od rzeczy

Czy spodziewaliśmy się, że nasi będą kajać się przed kamerami i błagać o wybaczenie? Nie, ale musimy wymagać od nich, że nie będą też budowali sztucznej narracji. Że nie będą owijać w bawełnę i przyznają, że pokpili sprawę. Tymczasem otrzymaliśmy kolejną porcję dyrdymałów. Takich tanich formułek, które niczego dobrego nie przynoszą i tylko człowiek chce zakląć pod nosem.

Tradycyjnie przed kamerami stanął Jan Bednarek. Nie jest to najpewniejszy punkt na boisku i nie jest to też zdecydowanie najlepszy mówca, ale za to bardzo aktywny! Szanujemy, że w przeciwieństwie do niektórych nie boi się odezwać do kibiców za pośrednictwem mediów. Ale te jego wypowiedzi… dajcie spokój. Zobaczcie sami, co powiedział w rozmowie z TVP Sport:

Reklama

– Dzisiaj było widać progres i mam nadzieję, że będziemy szli jako grupa do przodu. Mam nadzieję, że zobaczymy naszą reprezentację na mistrzostwach Europy. Tu nie ma co się oszukiwać, piłka nożna to wielkie emocje i ja czasem mówię w nich zbyt dużo, ale nadal wierzę, że z tymi doświadczonymi zawodnikami stać nas na awans.

I nie, zapewniamy, że nikt z nas nie stworzył tej wypowiedzi dla żartu za pośrednictwem Chatu GPT. On to naprawdę powiedział po kolejnym paździerzu w wykonaniu swoim i kolegów.

Drogi Janie, wczoraj graliście z Czechami z nożem na gardle, a w ostatnich minutach nie potrafiliście wyjść z własnej połowy. Nie mierzyliście się z potentatem, a kolejną drużyną pogrążoną w kryzysie. Momentami ci Czesi wyglądali, jak drużyna, którą przy dobrych wiatrach mogła puknąć Puszcza Niepołomice, a i tak była bliższa, żeby to wygrać.

Punktowa żenada

Kibic to widzi, uwiera go to, a na koniec słyszy, że w sumie to nie było źle. To takie rozjechanie się z rzeczywistością, jak myślenie, że od szczotkowania bolącego zęba 30 razy dziennie, ten nagle się zrośnie, przestanie boleć i nie będzie trzeba go leczyć. Absurd.

Idąc dalej, na jakiej podstawie sądzisz, że stać was na awans przez te baraże, który i tak byłby tylko wśliźnięciem się na turniej, bo na pewno nie sukcesem? Dostaliście grupę dziadów, z której powinniście na miękko wywalczyć bezpośredni awans i tego nie zrobiliście. Po dwumeczach z Albanią, Czechami, Mołdawią i Wyspami Owczymi macie 11 punktów na koncie, a w dobrych czasach planem minimum byłoby zgarnięcie osiemnastu oczek. Wy wykręciliście zawrotne 1,38 punktu na mecz, czyli mniej niż Luksemburg w swojej grupie — to jest po prostu żenada. Nie daliście nam pół przesłanki, by wierzyć, że jesteście w stanie kogokolwiek walnąć w barażach, więc na jakiej podstawie mamy wam jeszcze zaufać?

Kapitan też ma różowe okulary

Lepszy od Bednarka nie jest Robert Lewandowski. Pamiętajmy, że każda drużyna jest do pewnego stopnia odbiciem kapitana. U nas aż za bardzo. Wczoraj Lewy wrócił do kadry i miał okazję, żeby odnowić licencję kapitana kadry z krwi i kości w piekielnie ważnym meczu. Ale zawiódł po całości. Na boisku zapracował co najwyżej na kompilację żenujących zagrań.

Reklama

Poza nim nie wypadł lepiej, bo przed kamerami Polsatu Sport starał się na siłę doszukać pozytywów:

– Przebieg całego spotkania można ocenić pozytywnie. Widziałem wiele pozytywów w tym, jak utrzymywaliśmy się przy piłce czy w kreowaniu akcji. Dochodziliśmy do pola karnego, ale tam czegoś brakowało. Przechodzenie z fazy defensywnej do ofensywnej wyglądało nieźle, ale brakowało nam tworzenia zagrożenia pod bramką rywali. Całe eliminacje to oczywiście rozczarowanie. Od początku szło nam słabo, traciliśmy punkty. Zdajemy sobie sprawę, że jednym meczem niczego nie zmienimy, ale można było zauważyć pozytywy. Trzeba skupić się na barażach.

Dajcie już wszyscy spokój z tym progresem. Bezrefleksyjne wspominanie o nim jest stratą czasu waszego i naszego. Nie macie w sobie za grosz mentalności zwycięzców. Was cieszy to, że jako tako się przesuwaliście i nie dostaliście znowu w ryj. To mental minimalistów, którym absolutnie wystarcza jałowe trwanie.

Reasumując: kibic reprezentacji Polski widział już naprawdę dużo, musiał znieść wiele klęsk, ale konieczność wysłuchiwania bzdur o dobrej grze i komunałów o progresie jest już sypaniem soli na otwarte rany.

A może byście dla odmiany powiedzieli coś od serca? No nie chce nam się wierzyć, że wy rzeczywiście widzicie ten postęp, o którym tak ochoczo trąbicie.

Apelujemy – weźcie się w garść, zamiast tylko mówić, że weźmiecie się w garść. Pokażcie postęp, zamiast tylko mówić o postępie. Poprzeczka oczekiwań względem was i tak jest już wkopana pięć metrów pod ziemię. A i tak szorujecie pod nią, zamiast nad nią przeskoczyć. Do roboty!

WIĘCEJ O MECZU Z CZECHAMI: 

Fot. 400mm.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

23 komentarzy

Loading...