Wygraną w WTA Finals Iga Świątek zakończyła drugi z rzędu rok, w którym była najlepsza na świecie. Nie dominowała co prawda tak bardzo, jak w poprzednim sezonie, a i przydarzyły jej się drobne momenty kryzysu, ale znów okazało się, że jest lepsza od wszystkich przeciwniczek. Nawet Aryny Sabalenki, która przecież od stycznia pracowała na to, by sezon zakończyć przed Polką. Nie udało jej się. Iga triumfowała w Finałach, wcześniej w Pekinie, a jeszcze wcześniej znów była najlepsza w Roland Garros i kilku innych turniejach. Właściwie mogłaby teraz… pójść w ślady Ash Barty i z czystym sumieniem skończyć karierę. Bo jej osiągnięcia i tak wyrastają już znacząco ponad resztę jej rywalek.
***
Kiedy Świątek po raz pierwszy zostawała liderką rankingu WTA – 4 kwietnia 2022 roku – nie brakowało głosów, że to wyłącznie z powodu niespodziewanego zakończenia kariery przez Barty. I owszem, to na pewno Idze pomogło, ale patrząc na jej ówczesną formę – i zmagania Ash z urazami – śmiało można założyć, że nawet gdyby Australijka kontynuowała grę, to pozycję na szczycie by na rzecz Polki straciła. Zresztą sama Barty cieszyła się, że to Świątek przejęła od niej to miejsce. – Iga to niesamowity talent, wyjątkowy człowiek i cudowna dziewczyna. Uwielbiam ją i jej zespół. Nie mogłabym być bardziej dumna z faktu, że to właśnie ona przejęła pierwsze miejsce, bo gra we właściwy sposób, z wielką energią i charyzmą – mówiła wówczas “Guardianowi”.
A potwierdzeń tego, że Polka na to prowadzenie w rankingu zasłużyła, dostaliśmy w niespełna dwa lata mnóstwo.
CZYTAJ TEŻ: DEKLASACJA W WTA FINALS! IGA ŚWIĄTEK WYGRYWA FINAŁY
Odkąd została liderką, Iga wygrała w końcu 12 tytułów WTA. W tym trzy wielkoszlemowe, trzy rangi WTA 1000 i, wczoraj, Finały WTA. Ponad połowa jej triumfów miała więc miejsce w największych turniejach. Do tego przez niemal półtora roku bez przerwy utrzymywała się na pierwszym miejscu rankingu. A gdy je straciła, to odzyskała po ledwie dwóch miesiącach. W niecałe dwa lata osiągnęła tyle, ile 99 procent tenisistek nie zdoła osiągnąć nigdy. Gdyby chciała pójść śladem Ash Barty, niespodziewanie kończąc karierę, mogłaby to zrobić z czystym sumieniem i… będąc tak naprawdę bardziej utytułowaną zawodniczką od Australijki.
No bo sami patrzcie:
- Iga ma więcej tytułów wielkoszlemowych (4:3 dla Igi, na korzyść Ash świadczyć może jedynie to, że wygrała trzy różne turnieje, Iga dwa);
- Iga ma więcej tytułów rangi WTA (17:15);
- Obie wygrały WTA Finals;
- Barty dłużej była liderką rankingu (121:76 tygodni);
Ash prowadzi też w innych rankingowych statystykach i właściwie tylko w nich. To jednak w dużej mierze kwestia pandemii, która Australijce paradoksalnie pomogła utrzymać się na szczycie przez zmianę sposobu liczenia punktów w okresie po powrocie tenisistów i tenisistek do gry. Iga jednak już jest całkiem blisko Ash. Do końca roku będzie mieć 83 tygodnie na szczycie. W styczniu to ona ma dużą przewagę, bo Aryna Sabalenka w tym okresie broni niemal 2500 punktów. W teorii więc właściwie do lutego Iga powinna być o swoje prowadzenie spokojna, a to już łącznie okolice 90 tygodni w roli liderki. Innymi słowy: możliwe, że w 2024 roku Polka dogoni Australijkę i w tej statystyce.
A wszelkie głosy o tym, że Idze jedynkę podarowano, że nie w pełni na nią zasłużyła – które słyszeliśmy mniej więcej półtora roku temu – okażą się z perspektywy czasu jeszcze śmieszniejsze, niż są teraz.
***
Można na to wszystko spojrzeć też z innej strony. Polka jest w tej chwili właściwie najbardziej utytułowaną aktywną zawodniczką. W wieku 22 lat! Jest w tym wszystkim maleńka gwiazdka, owszem, przy której trzeba zrobić uwagę. Gwiazdka zwie się Venus Williams, bo Amerykanka, mimo 43 lat na karku, nadal nie ogłosiła zakończenia kariery i raz na jakiś czas występuje w turnieju WTA. W tym sezonie zagrała w siedmiu, wygrała w tym czasie trzy mecze. To jednak aktywność bardzo szczątkowa, tak to nazwijmy. Niemniej, nawet jeśli Venus wliczać do tego grona, to i tak (patrząc wyłącznie na wciąż aktywne byłe liderki rankingu):
- Jedynie Venus Williams ma więcej wygranych turniejów wielkoszlemowych (7) od Igi Świątek (4), tyle samo co Iga ma jeszcze Naomi Osaka;
- Jedynie Venus Williams (49), Caroline Wozniacki (30) i Wiktoria Azarenka (21) mają więcej tytułów WTA od Igi Świątek (17);
- Żadna tenisistka nie była łącznie dłużej na szczycie rankingu WTA od Igi Świątek (76 tygodni), najbliżej jest Caroline Wozniacki (71);
- Żadna też nie była dłużej na szczycie pod względem liczby tygodni z rzędu od Igi (75, najbliżej Wozniacki – 45).
Iga Świątek w wieku 22 lat wyrasta ponad swoje rywalki. Nawet jeśli spojrzeć na listę triumfatorek najważniejszych trofeów – Wielkich Szlemów, WTA 1000 (lub wcześniej Premier Mandatory/Premier 5), WTA Finals i igrzysk olimpijskich – to z aktywnych tenisistek ledwie trzy mają ich więcej. Venus Williams zgromadziła takich triumfów 18, Wiktoria Azarenka i Petra Kvitova (która nigdy nie była liderką rankingu) po 12, a Iga… już 11! Innymi słowy ledwie sześć ze swoich wszystkich tytułów Polka wygrała poza największymi turniejami. A że tylko jeden w jej dorobku jest rangi 250 (Warszawa z tego sezonu), pozostałe pięć to z kolei 500 (które często mają nawet trudniejszą drabinkę niż WTA 1000), to tylko pokazuje, gdzie Świątek zwykle wygrywa. I z jakimi przeciwniczkami.
Reclaim the throne.@iga_swiatek is back to World No. 1 on the Hologic WTA Tour!#1GA pic.twitter.com/ufSK9OgWoF
— wta (@WTA) November 6, 2023
Iga też, oczywiście, nie ma zamiaru kończyć kariery. Owszem, porównywaliśmy ją do Ash Barty, ale żeby to porównanie było uczciwe, trzeba by napisać, że Australijka, gdy odchodziła na emeryturę, miała niespełna 26 lat. Gdyby Polka faktycznie miała pójść w jej ślady, oznaczałoby to, że karierę skończy mniej więcej w połowie kwietnia 2027 roku.
Co naturalnie prowadzi nas do wniosku, że gdyby w tym czasie utrzymywała tempo z ostatnich dwóch sezonów, oznacza to jeszcze cztery-pięć tytułów wielkoszlemowych i około piętnastu innej rangi. Taka to skala wyczynów Polki. I jasne, utrzymać podobnych osiągów łatwo nie będzie. Z drugiej strony jednak już ten sezon pokazał nam, że Iga jest w stanie to robić.
A wielu osobom udowodnił, że może powinny czasem wstrzymać się z komentarzami.
***
I nie chodzi tu wcale o komentarze o gorszej grze Igi czy pewnym kryzysie. Ten było momentami widać gołym okiem. Złożyło się na to kilka czynników, choćby to, że trochę bardziej niż rok temu szwankowało też zdrowie, przez które choćby na mączce nie była w stanie zaprezentować się tak dobrze, jak w 2022. Krecz w turnieju w Rzymie, odpuszczona zupełnie impreza w Miami – to wszystko skutki właśnie tego. W drugiej połowie roku z kolei gołym okiem dało się zauważyć, że Świątek jest rozregulowana, że z rywalkami (tu warto zauważyć, że wiele weszło na wyższy poziom niż w zeszłym sezonie), które spychają ją za linię końcową, grają mocno, pewnie i celnie po prostu sobie nie radzi.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
A mimo tego nawet wówczas osiągała całkiem solidne rezultaty. Przy grze, którą, nie ma co ukrywać – wszyscy zgodnie oceniali jako nie najlepszą. A wielu domagało się nawet zmiany sztabu, pisząc czy mówiąc o kryzysie. Zmiany, dodajmy, natychmiastowej, bez zastanowienia.
I co, teraz chyba wypadałoby przeprosić?
Wiele osób zapomina w swoich osądach o dwóch rzeczach. Przede wszystkim o tym, jak trudnym sportem jest tenis. Sezon Igi Świątek – ten tegoroczny, zresztą szerzej ocenialiśmy go jeszcze przed WTA Finals w tym miejscu – i tak jest znakomity. Właściwie już wygranie turnieju wielkoszlemowego powinno wystarczyć, by go dobrze oceniać. A Iga dorzuciła do tego tytuł każdej możliwej rangi, już na koniec wygrała WTA Finals i po raz drugi z rzędu okazała się najlepszą zawodniczką na świecie, biorąc pod uwagę ranking.
W tej dyscyplinie to osiągi niesamowite. Szczególnie w tak młodym wieku. Bo nawet najwięksi mistrzowie czy największe mistrzynie podkreślają jedno – w tenisie niezwykle trudno jest utrzymać się na najwyższym poziomie. To sport, w którym liczy się nie tylko doskonałe przygotowanie fizyczne, nie tylko technika, ale też – a może przede wszystkim – głowa i opanowanie. Na korcie na ogół jest się samemu (zmieniło się to w pewnym stopniu w ostatnim czasie, gdy pozwolono na szybki coaching z trenerami siedzącymi na trybunach), trzeba umieć znaleźć słabości rywala czy rywalki i je wykorzystać, a nie nakręcać się własnymi błędami. Utrzymać nerwy na wodzy. W końcu nie ma się dookoła kilku kolegów czy koleżanek z drużyny, którzy pociągną grę w gorszym momencie. Nikt nie wejdzie za ciebie z ławki. I nikogo nie będzie przesadnie obchodzić na przykład to, że wygrałaś więcej punktów w meczu, jeśli przegrasz całe spotkanie.
Kryzysy – większy lub mniejszy, bo Świątek tak naprawdę większego jeszcze w karierze nie przeżyła – w tenisie to rzecz po prostu naturalna, przeżywał lub przeżyje ich po kilka każdy tenisista. Zwłaszcza, jeśli ma tyle lat, co Iga.
Zresztą sposób, w jaki Polka utrzymuje się na szczycie, to i tak fenomen. Serena Williams po swoim pierwszym triumfie wielkoszlemowym (fakt, że była młodsza, miała 18 lat, ale wtedy nie było to przesadnie zaskakujące), przez dwa kolejne sezony nie dorzuciła żadnego. Dopiero w trzecim zgarnęła od razu trzy tytuły. Podobną drogą poszedł Novak Djoković, który w 2008 roku wygrał Australian Open, a potem królował dopiero w 2011. Iga miała jeden sezon przerwy, a po nim od razu weszła na szczyt.
Zresztą tu wypadałoby przejść do punktu drugiego z rzeczy, o których często się zapomina.
Zdarza nam się bowiem nie pamiętać o tym, jak świadomą swoich potrzeb zawodniczką jest Iga Świątek. Przypomnijcie sobie koniec 2021 roku, gdy sensacyjnie zmieniła trenera. Piotra Sierzputowskiego – który przecież doprowadził ją do tytułu w Roland Garros – zastąpił wówczas Tomasz Wiktorowski. Niektórzy uważali, że to zmiana przedwczesna. Inni sugerowali, że z Wiktorowskim Iga niewiele osiągnie. Jeszcze inni mówili, że owszem, dobrze, że zmieniła trenera, ale powinna też wymienić resztę sztabu. Gdyby Iga słuchała któregokolwiek z tych głosów, mogłaby dziś nie być w miejscu, w którym się znalazła.
What just happened??? pic.twitter.com/hsSKfFq6wq
— Iga Świątek (@iga_swiatek) November 7, 2023
To samo dotyczy wielu opinii z tego sezonu. Świątek i jej sztab bowiem robili swoje – w gorszych momentach pracowali, szukali rozwiązań, starali się na powrót doprowadzić Igę do wielkości. Wbrew ludziom, którzy sugerowali, że z tymi osobami w boksie, Iga już na szczyt nie wróci. Wróciła. I to w tempie wręcz ekspresowym. A jeśli coś zechce w końcu zmienić, to zrobi to, bo sama poczuje taką potrzebę i tak postanowi.
A my, fani? Powinniśmy po prostu czasem się przymknąć i zaufać zarówno samej Idze, jak i jej sztabowi. To w końcu dzięki nim możemy drugi rok z rzędu pisać, że Polka jest najlepsza na świecie.
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie:
-
- Nadal i Alcaraz zagrają razem w Paryżu? To możliwe
- Od Kłapouchego do “najlepszego trenera w historii”. Brad Gilbert wrócił i prowadzi Coco Gauff do sukcesów
- Juan Carlos Ferrero i Carlos Alcaraz. Jak były mistrz stworzył nowego geniusza
- Przekleństwa, rzucanie rakietami i wygrany Wimbledon. Jak Federer z gniewnego dziecka stał się mistrzem
- Tytuł w Paryżu i (niemal) pewna jedynka w rankingu. Djoković wygrał rywalizację z Alcarazem?