Reklama

Himalaje nieskuteczności. Widzew nacierał, miażdżył, dominował i… przegrał z Wartą

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

04 listopada 2023, 20:39 • 4 min czytania 15 komentarzy

Powiedzmy sobie jasno, nie da się być bardziej nieskutecznym niż Widzew Łódź w dzisiejszym starciu z Wartą Poznań. To po prostu niemożliwe, niewykonalne, niewyobrażalne. Łodzianie próbowali zaskoczyć gości na wszelkie możliwe sposoby. Z gry i po stałych fragmentach. Atakami pozycyjnymi i szybki kontrami. Strzałami po ziemi i pod poprzeczkę. Nogą i głową. Na siłę i z naciskiem na precyzję. Efekt? Żaden, absolutnie żaden. 90 minut walenia głową w mur, a ostatecznie porażka 0:1 z rywalami, którym przez całe spotkanie wyszła jedna składna akcja. Ależ to musi boleć, ależ to musi doskwierać. Jak drzazga pod paznokciem. 

Himalaje nieskuteczności. Widzew nacierał, miażdżył, dominował i… przegrał z Wartą

Komu zdarzyło się pograć trochę w Football Managera, ten doskonale zna to uczucie.

Widzew – Warta 0:1. Niespodziewany gol gości

Wciąż trudno nam uwierzyć, że Widzew nie zamknął tego meczu jeszcze przed przerwą. Ba, łodzianie po pierwszej połowie schodzili do szatni z jedną bramką w plecy i pewnie sami zachodzili wówczas w głowę, jak to jest właściwie możliwe.

Wtedy jeszcze mogli bowiem zakładać, że prędzej czy później coś musi im przecież wpaść.

W grze podopiecznych Dawida Myśliwca zgadzało się naprawdę wiele. Widzew totalnie zdominował boczne sektory boiska, z łatwością przedzierał się w okolice pola karnego Warty, bez przerwy dośrodkowywał w okolice pola bramkowego, regularnie straszył też po stałych fragmentach gry. To się naprawdę mogło podobać. Dość powiedzieć, że tylko w pierwszej połowie łódzka ekipa oddała aż trzynaście strzałów, z czego pięć w światło bramki. A trzeba pamiętać również o co najmniej kilku bardzo groźnych akcjach Widzewa, których summa summarum nie udało się spuentować uderzeniem. Jasne, momentami można było odnieść wrażenie, że gospodarze są nieco zbyt schematyczni w swoich ofensywnych próbach. Niektóre z wrzutek mogli sobie darować, parę kropnięć strzałów z dalszej odległości także. Nie zmienia to jednak faktu, że co do zasady Warta została od pierwszych minut wgnieciona w murawę. Widzew przeważał w każdym, dosłownie każdym aspekcie.

Reklama

Co zatem do zaproponowania mieli poznaniacy? Cóż, trudno ich nawet chwalić za taktyczne zdyscyplinowanie w defensywie, skoro Widzew bez przerwy dochodził do groźnych sytuacji strzeleckich. Tak naprawdę w ekipie Dawida Szulczka funkcjonował tylko jeden element – rajdy Kajetana Szmyta. I, jak na ironię, właśnie po jednej z takich szarż goście wyszli na prowadzenie. Fatalnie zachował się w tej sytuacji Mateusz Żyro, nie popisali się również pozostali defensorzy Widzewa, a Szmyt bezlitośnie to wykorzystał – urwał się rywalom, wparował w pole karne i genialnie dograł do Martona Eppela. Węgier nie mógł chybić.

Bombardowanie bramki Warty

I choć trudno w to uwierzyć, po przerwie przewaga podrażnionego Widzewa… jeszcze wzrosła. Warta nawet nie udawała, że zależy jej na kolejnych trafieniach, zwłaszcza że Szmyt po około godzinie gry ewidentnie opadł z sił i nie był już dłużej w stanie jednoosobowo odpowiadać za ofensywę swojego zespołu. Bramkarz przyjezdnych, Jędrzej Grobelny, zaczął grać na czas jeszcze przed przerwą, co też wiele mówi o podejściu Warty do tego spotkania. Swoją drogą, musimy się tutaj delikatnie przyczepić do sędziego Damiana Kosa, który upomniał golkipera żółtą kartką dopiero w doliczonym czasie gry. Należało zareagować wcześniej.

Tak czy owak, Widzew cisnął, cisnął i wydawało się oczywiste, że w końcu musi coś wcisnąć. Jego akcje miały dobrą dynamikę, były naprawdę niebezpieczne – nie mówimy o jakichś chaotycznych zrywach, tylko o konsekwentnym, dobrze zorganizowanym parciu na bramkę rywala. Ale to ewidentnie nie był szczęśliwy dzień łódzkiego zespołu. Gospodarze oddali łącznie 26 strzałów na bramkę Warty, w tym 7 celnych. I nic. Ani razu piłka nie odnalazła drogi do siatki. Ani razu.

ANI. RAZU.

Niebywałe.

Rzućmy sobie zresztą okiem na statystyki:

Reklama
  • posiadanie piłki: Widzew 72% – Warta 28%
  • strzały (celne): Widzew 26 (7) – Warta 3 (1)
  • rzuty rożne: Widzew 15 – Warta 1
  • podania: Widzew 724 – Warta 290
  • celność podań: Widzew 79% – Warta 58%
  • współczynnik xG: Widzew 1,48 – Warta 0,95
  • gole: Widzew 0 – Warta 1

Trochę drużynie Daniela Myśliwca współczujemy, bo wyobrażamy sobie, że frustracja po porażce w takich okolicznościach musi sięgać zenitu. Na pocieszenie możemy jednak dodać, że, grając w takim stylu, Widzew generalnie może być spokojny o swoją przyszłość. Natomiast Warta miała dzisiaj – po prostu – więcej szczęścia niż rozumu. Kolejne trzy punkty lądują na koncie poznaniaków, chwała im za to, seria czterech ligowych występów bez porażki również robi wrażenie. Ale to tyle, jeśli chodzi o komplementy pod adresem Warty. Dziś “Swojska Banda” zwyciężyła, ale limit farta wyczerpała chyba do końca roku. Albo i sezonu.

 

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
0
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
13
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Ekstraklasa

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
52
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

15 komentarzy

Loading...