Reklama

Reprezentacyjny Milik skończył się na Irlandii Północnej

Mateusz Pawłowski

Autor:Mateusz Pawłowski

17 października 2023, 12:33 • 8 min czytania 6 komentarzy

Dlaczego Arkadiusz Milik wciąż dostaje powołania do reprezentacji? Powody się zmieniają. Aktualnie: bo nie stać nas na rezygnowanie z piłkarza Juventusu. Wcześniej: bo nie stać nas na rezygnowanie z piłkarza Marsylii. Jeszcze wcześniej: bo nie stać nas na rezygnowanie z piłkarza Napoli. Kolejni selekcjonerzy wpadają w sidła tej samej pułapki. Jest nią klubowa kariera napastnika, która nic nie mówi o Miliku jako kadrowiczu.

Reprezentacyjny Milik skończył się na Irlandii Północnej

W drużynie narodowej zawsze grają zawodnicy, których potencjał to aktualnie zaciągnięty hamulec ręczny. Przez lata za takiego piłkarza uchodził Piotr Zieliński. Dotarcie do niego (albo czekanie, aż mu coś przeskoczy) jawiło się jako dyżurna ambicja każdego kolejnego selekcjonera.

Obecnie takie wyzwanie stanowi Milik.

Arkadiusz Milik w reprezentacji Polski – co jest nie tak?

To szczyt na liście zadań każdego kolejnego selekcjonera. Sousy, który wszedł do kadry z chęcią przeprowadzenia rewolucji. Michniewicza chcącego nawiązać do Euro 2016 i uwypuklić rolę starych liderów. Santosa, który pozorował ruchy. Probierza, który już na starcie nie boi się odważnych decyzji (odsunięcie Bednarka czy Krychowiaka).

Każdy z nich, niezależnie od swojego pomysłu na kadrę, postawił na Milika, widząc w nim pierwszego zastępcę Roberta Lewandowskiego. Czy u któregokolwiek się bronił? Gdybyśmy byli złośliwi, powiedzielibyśmy, że napastnik Juventusu przynajmniej imponuje regularnością. Każdy rok kończy z identycznym bilansem bramkowym. Wyłamał się tylko w 2022 roku.

Reklama
  • 2017: jeden gol.
  • 2018: jeden gol.
  • 2019: jeden gol.
  • 2020: jeden gol.
  • 2021: jeden gol.
  • 2022: zero goli.
  • 2023: jeden gol.

Sześć goli. Przez siedem lat. W czterdzieści pięć meczów – czy też, żeby być uczciwszym, 1965 minut. Adam Buksa potrzebował dziesięciu spotkań do uzbierania takiego dorobku i nawet jeśli pamiętamy, że połowa jego bramek przypada na jeden występ z San Marino, to przecież i Milik w takich spotkaniach grywał. Przebił go Krzysztof Piątek, który debiutował w kadrze znacznie później niż po mistrzostwach we Francji. Karol Świderski strzelił o cztery bramki więcej, choć wskoczył do kadry chwilę przed Euro w 2021 roku. Każdy z tych piłkarzy – choć tylko jeden z nich mógł równać się klubowej pozycji Milka (i to jedynie przez chwilę) – daje reprezentacji Polski nieporównywalnie więcej.

Buksa i Świderski kontra Milik? Nieporównywalne kariery klubowe

Piątek to najlepszy zmiennik w historii reprezentacji Polski. Gdy pojawiał się z ławki, strzelił sześć goli. Buksa? Jest drugi. Ma pięć trafień. Świderski to piłkarz, który ma zawsze entuzjazm do gry. Zawsze wniesie jakieś ożywienie. Gdyby przeciętny kibic z odległego kraju po raz pierwszy oglądał zmagania reprezentacji Polski, z pewnością nie trafiłby, który z trójki napastników gra w Juventusie, a który w Charlotte FC i Antalyasporze.

Rozdźwięk pomiędzy karierami Milika, Buksy i Świderskiego jest aż szokujący, gdy spojrzymy na nie z perspektywy meczów reprezentacji. Ten pierwszy uchodzi za napastnika klasy premium. Toczy przez kilka miesięcy wojnę z Napoli i mecze ogląda jedynie z trybun? Zalicza miękkie lądowanie w równie dużym Olympique’u Marsylia, a nie żadnym średniaku. We Francji przestaje mu żreć? Rękę wyciąga Juventus, a nie Salernitana. Możemy zastanawiać się, po co pcha się do „Starej Damy” ze zjawiskowym Vlahoviciem, a on pojawia się regularnie z ławki, swoje strzeli, a potem zostanie wykupiony za sześć milionów euro plus bonusy.

Świderski? Kiedy grał jeszcze w PAOK-u, dyrektor sportowy Charlotte FC, Zoran Krneta, zadzwonił do swojego znajomego, Paulo Sousy.

– Karol Świderski, co o nim sądzisz? – pyta dyrektor sportowy Charlotte.
– A co z nim? – odpowiada Sousa.
– Chcemy go.
– Przecież to piłkarz na Serie A, na Bundesligę. Nie ma szans, by poszedł do MLS.
– Ale my już się dogadaliśmy. Po prostu chcę o nim pogadać.
– Niesamowity piłkarz. Niesamowity człowiek. Nie potrafię uwierzyć, że macie tego zawodnika.

Reklama

Sousa, choć zdezerterował z kadry narodowej, ma swoje zasługi, jedną z nich jest wymyślenie Świderskiego dla reprezentacji. To on pierwszy go powołał. Odważnie na niego postawił. Widział w nim napastnika na ligi top 5, w których on jednak jeszcze nigdy nie zagrał. Kiedy jeszcze był w Grecji, na transfer naciskała Bologna. PAOK wybrał ofertę Charlotte, które płaciło więcej. Tam piłkarz trafił do raju. Nowootwartego klubu, który płaci tyle, ile nie dałby mu nikt inny. I który nie kojarzy się już z ligą dla emerytów.

Karol Świderski – żołnierz Paulo Sousy

Menedżer piłkarza, Mariusz Piekarski, kreśli w „Przeglądzie Sportowym” wizję najbliższych tygodni Świderskiego. Dograć sezon i wrócić do Europy. Napastnik już latem mocno naciskał na transfer, ale Charlotte FC wciąż walczy o play offy, więc niechętnie podchodziło do jakichkolwiek rozmów. Buksa? On już, w przeciwieństwie do Świderskiego, trafił do jednej z topowych lig. Konkretnie do Lens, które zamieszało w zeszłym sezonie Ligue 1, goniąc do ostatniej kolejki PSG. Polski napastnik nie zaistniał jednak w tym robotniczym klubie z małego miasta. Stracił cały sezon przez uraz.

A później udał się na wypożyczenie do Antalyasporu. Po to, by znów zaatakować ligi top5. Do MLS poszedł w tym samym celu. Chciał okrzepnąć i trafić do najlepszych lig jako piłkarz z wyrobioną marką, a nie jeden z wielu. Obaj próbują od lat, ale im się to nie udaje. Juventus. Olimpique. Napoli. Ajax. Dla Milika obecność w topowym klubie topowej ligi to oczywistość. W zasadzie od startu zagranicznej kariery, którą zaczynał w Bayerze Leverkusen, czyli też, jakkolwiek spojrzeć, sporym klubie.

Ile Milik zrobił od meczu z Irlandią Północną?

2016 rok. Mecz z Irlandią Północną na Euro 2016. Wygrywamy 1:0. Dwudziestodwuletni Milik strzela swoją jedenastą bramkę w reprezentacji. Przebija tym samym takie tuzy jak Frankowski, Furtok czy Szołtysik, równa się z Kowalczykiem, Iwanem czy Faberem. Znajduje się na autostradzie do zostania legendą polskiej piłki.

Jakkolwiek dziwnie to brzmi – bo przecież od tamtych wydarzeń minął szmat czasu – to właśnie wtedy zatrzymała się jego reprezentacyjna kariera. Euro 2016 wykreowało niesamowitą liczbę postaci. TurboGrosika. Pazdana jako Ministra Obrony Narodowej. Kapustkę, czyli naszego wonderkida, o którym twittuje Lineker. Milika też. Głównie jako bohatera memów, przewijających się w jego kontekście do dziś. Zmarnował na turnieju kilka konkretnych okazji. Zwłaszcza w grupie z Niemcami. Na całej imprezie oddał łącznie dziewiętnaście prób uderzeń. Tylko jedno znalazło się w siatce. W statystykach UEFA widnieje jako drugi najczęściej pudłujący piłkarz mistrzostw. Stał się obiektem narodowej szydery, ale przecież swoją reprezentacyjną przygodę rozpoczął tak świetnie, że zaraz wróci na dobre tory. Musi, prawda? 

Przeanalizujmy jego trafienia rok po roku.

  • 2017: szybko strzela na 1:0 z Kazachstanem w Warszawie (mecz kończy się 3:0), a później funduje festiwal nieskuteczności. Mógł mieć na koncie cztery-pięć bramek. Nie, nie wyolbrzymiamy.
  • 2018: wyjazdowy mecz z Portugalią w Lidze Narodów, gramy bez Lewandowskiego. Duży test dla Milika. Zdaje go. Daje się sfaulować. Zamienia karnego na gola. Kończy się 1:1.
  • 2019: gol z Macedonią Północną na 2:0 w eliminacjach. Ładne uderzenie sprzed pola karnego.
  • 2020: gol w sparingu z Finlandią.
  • 2021: gol z Andorą w eliminacjach.
  • 2022:
  • 2023: strzelił w Kiszyniowie.

Czy to możliwe, że Milik zaciął się podczas Euro 2016 nieodwracalnie? Od tylu lat liczymy na to, że wróci młody Arek z 2015 roku, gdy na przestrzeni dwunastu miesięcy potrafił ładować cztery gole i siedem asyst, kapitalnie uzupełniając się z Lewandowskim. Próbowaliśmy przeróżnych konfiguracji. Milika samego na szpicy. W duecie z Lewandowskim, który rozgrywa. W duecie z Lewandowskim, gdy to Milik się cofa. Wchodzącego z ławki. Nic nie wypalało. Tylko raz wzniósł się na poziom piłkarza, którego każdy chce w nim widzieć. W listopadzie 2018 roku w Guimaraes.

Dawno.

Cholernie dawno.

Po ostatnim zgrupowaniu na Milika wylewa się wiadro krytyki, choć ma na po swojej stronie dwa konkrety. To on wywalczył karnego na Wyspach Owczych, fundując przy tym biało-czerwonym grę w przewadze. To on asystował do Świderskiego nie dotykając piłki. Mimo tych faktów opinia publiczna kwestionuje jego przydatność do kadry. Milik to piłkarz, którego nie można oceniać w oderwaniu od całokształtu. Gorszy mecz w jego wykonaniu waży więcej niż gorszy mecz Świderskiego czy Buksy. Bo Milik gra od lat jedynie gorsze mecze. A mimo to wciąż trzyma się drugiego miejsca w hierarchii napastników.

Wezmę Arka Milika w obronę, bo zapomina się o tym, że to na nim była czerwona kartka i ta kartka nie była za faul bez piłki, tyko wypracowana sytuacja, którą stworzyliśmy. Czasem taki napastnik jak on potrzebuje wsparcia. Na pewno jutro zagra – zapowiadał Probierz przed meczem z Mołdawią.

To zupełnie naturalny ruch selekcjonera, który zawsze idzie za piłkarzami, nawet tymi najbardziej krytykowanymi. W Białymstoku potrafił zaprosić wymądrzającego się na trybunach kibica na solo lub wystawić się na strzał opinii publicznej, gdy Drągowski zwijał się z bólu na murawie, po tym jak rzekomo został uderzony zapalniczką. Probierz twierdził później, że to on kazał młodemu wówczas bramkarzowi postąpić w ten sposób. Milika też chce budować. Jako kolejny ze szkoleniowców widzi w nim piłkarza, którego trzeba wymyślić na nowo. I który wciąż może być Milikiem z 2015 roku, tym z czterema golami i siedmioma asystami. 

Orest Lenczyk lubił zaskakiwać szatnię swoimi wyborami. Gdy jakiś piłkarz niespodziewanie rozgrywał wybitne zawody, za tydzień pojawiał się na ławce. Gdy zdziwiony dopytywał o powody tak nielogicznej na pozór decyzji, słyszał w odpowiedzi: – Bo drugi raz już tak dobrze nie zagrasz.

Kiedy Milik strzeli w 2024 roku jakiegoś gola w reprezentacji, Probierz można śmiało posadzić go na ławce. – Bo drugi raz już nie strzelisz – i w taki sposób wytłumaczyć swoją decyzję.

WIĘCEJ O REPREZETNACJI POLSKI: 

Fot. FotoPyK

Dziennikarz sportowy śledzący losy reprezentacji Polski. Od Beenhakkera przez Nawałkę do Probierza.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

6 komentarzy

Loading...