Lata mijają, nowe pokolenia piłkarzy wchodzą do kadry, a my niezmiennie możemy narzekać na ten sam problem, gdy jakiś piłkarz nie przekłada formy klubowej na mecze w barwach narodowych. Choć, żeby zachować uczciwość, przyznajmy też, że dotyczy on nawet najlepszych reprezentacji na świecie. Jedyna różnica tkwi w kosztach, ponieważ akurat nas każdy spadek jakości boli przecież bardziej. Szczególnie wśród ograniczonej liczby zawodników klasy europejskiej, od których chcielibyśmy oczekiwać jak najwięcej.
Swego czasu książkowym przykładem tego zjawiska był Piotr Zieliński. Debatowaliśmy latami, szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego w kadrze nie jest dane nam zobaczyć jego optymalnej wersji z Neapolu. Tropów było kilka: krucha mentalność, zły wpływ środowiska z innym typem presji, marnowanie potencjału przez trenera, brak kolegów w środku pola do kombinacyjnej gry w piłkę. Dziś jesteśmy mądrzejsi i wiemy, że na problem z odblokowaniem „Ziela” składał się nie jeden, a kilka czynników – wewnętrznych i zewnętrznych. Co do pierwszych nie mamy już wątpliwości, bo poziom dojrzałości 29-latka dojechał do poziomu piłkarskiego, a drugie jeszcze mogą się odezwać, nawet jeśli w meczu z Wyspami Owczymi Zieliński miał fajnego partnera do grania w postaci Sebastiana Szymańskiego.
Przypadek Zielińskiego jest warty przypomnienia z prostego względu: może pomóc przy diagnozie Matty’ego Casha.
Z perspektywy potrzeb reprezentacji piłkarz ekskluzywny, ale w jej meczach już niekoniecznie
Nie ma chyba takiej osoby w Polsce, która byłaby w stanie obronić tezę, że piłkarz Aston Villi jest przeciętnym wahadłowym. Gdyby tak było, od kilku lat nie grałby regularnie w dobrym klubie Premier League, po drodze dobijając do okrągłych stu spotkań w najlepszej lidze świata. Oczywiście ktoś zaraz może powiedzieć, że Jan Bednarek uzbierał 150 występów i żadnym asem nie jest, więc taka liczba wcale nie musi o niczym świadczyć. Ale nie można zapominać o różnicach między pozycjami, czystej klasie piłkarskiej i poziomie drużyn, a poza tym jeszcze tak wybitni jako reprezentacja nie jesteśmy, żeby deprecjonować wyróżniającego się zawodnika zespołu z górnej połowy tabeli topowych rozgrywek.
Casha naturalnie powinniśmy traktować jak gracza z ekskluzywnej dla nas półki, broń Boże z niej nie spychać, ale gdy dochodzi co do czego, otrzymujemy w zamian co najwyżej solidność. A problem raczej nie leży w naszym podejściu i tym, że po lepszych po prostu spodziewamy się więcej. To – z całym szacunkiem – nie wahadłowy z Ekstraklasy, któremu można dać szerszy margines błędu. To Matty Cash z Aston Villi, nie wybawca, ale bardzo dobry piłkarz, który z orzełkiem na piersi niestety tak jakby tracił swój blask z angielskich boisk. Mecz z z Wyspami Owczymi był jego trzynastym występem w kadrze narodowej, średnim zresztą, a takich do tej pory jest zdecydowanie za dużo.
Matty Cash a polska kadra. Od prawie dwóch lat liczymy na trochę więcej
Pytanie brzmi: co blokuje potencjał Casha? Trenerzy mają problem z uruchomieniem jego atutów czy może problem leży na gruncie mentalnym? Na następnym zgrupowaniu miną dwa lata od jego debiutu za kadencji Paulo Sousy. Byliśmy wtedy podekscytowani. Zaakceptowaliśmy Anglika z polskimi korzeniami, bo raz, że wysyłał sygnały do Polski od dawna i nie widać było po nim cynicznej chęci wypromowania się w kadrze, a dwa: okazał się bardzo sympatycznym gościem. Sęk w tym, że dziś chcemy go rozliczać przede wszystkim z warstwy sportowej, nie ludzkiej. A na razie to rozliczenie mówi jasno, że nie jest tak dobrze, jak pierwotnie sobie wyobrażaliśmy.
Sięgając do pamięci, stwierdzamy, że dosłownie tylko w kilku meczach mogliśmy zobaczyć znak jakości Premier League na prawej flance reprezentacji Polski. Choćby w zeszłym roku w meczu z Holandią (2:2), kiedy 26-latek strzelił ładną bramkę. Ale też w tym samym spotkaniu Cash dorzucił zagranie ręką, które kosztowało nas rzut karny, a to nie jedyny przykład, kiedy był w jakimś stopniu zamieszany w stratę gola – łamał linię spalonego lub kogoś nie pokrył. Miał też nawet dwa takie mecze – z Węgrami w eliminacjach i Arabią Saudyjską na MŚ – w których mógł wylecieć z boiska.
Nasze noty dla Matty’ego Casha za mecze od 1. minuty (ułożone chronologicznie):
- Węgry 1:2 – 4
- Szwecja 2:0 – 6
- Holandia 2:2 – 5
- Belgia 0:1 – 5
- Meksyk 0:0 – 6
- Arabia Saudyjska 2:0 – 5
- Argentyna 0:2 – 3
- Francja 1:3 – 5
- Albania 0:2 – 1
- Wyspy Owcze 2:0 – 4
Gdy spojrzy się na całokształt, nie wypada to źle. Ale też wygląda za słabo jak na piłkarza tej klasy, który w meczach reprezentacji co prawda zawsze oddaje serducho, dużo biega i pokazuje się do gry, jednak bywa rozchwiany i niedokładny. Wciąż zdaje się być zapowiedzią „czegoś więcej”, aż do dzisiaj nieuformowany przez żadnego selekcjonera.
Wahadłowy Aston Villi to świetny materiał, ale wciąż trzeba nadać mu kształtu
Zabawny i smutny paradoks zarazem polega na tym, że od debiutu w listopadzie 2021 roku Matty Cash miał w kadrze więcej szkoleniowców niż w klubie. Może to też jakaś podpowiedź, że nikt poza Czesławem Michniewiczem, który raczej nie kojarzy się z gościem potrafiącym rozwinąć piłkarza o tym profilu, nie spędził z Cashem wiele czasu. Wspominamy o tym dlatego, że kto ogląda czasami mecze Premier League, ten wie, że zawodnik Aston Villi sporo zyskuje, kiedy drużyna jest dobrze zorganizowana. Taka jest zresztą specyfika tej pozycji, że ekspozycja atutów wahadłowego w większej mierze niż w przypadku fałszywego skrzydłowego skupionego na pojedynkach zależy od reszty kolegów. Słowem: sztuką nie jest tylko znalezienie się w odpowiednim miejscu i czasie. Trzeba też systemowo oczekiwać tego od kolegów, co Cash ma na co dzień w Birmingham.
Podobny mankament można zauważyć u Przemysława Frankowskiego, gracza z podobnej pozycji. 28-latek na dobrze zorganizowanej szachownicy w RC Lens po prostu robi dobrą karierę za granicą, ale mecze kadry rzadko kiedy są tego odbiciem. Cash to jednak półeczka wyżej, a więc też rozbieżność między oczekiwaniami a rzeczywistością większa.
Możliwe, że to trochę wina ustawień taktycznych i nadal braku umiejętnego korzystania z jego mocnych stron (dośrodkowanie górą i dołem, szybkość, dynamika, pojedynki w defensywie i ofensywie). W końcu nasza reprezentacja od dwóch lat to jeden wielki plac budowy i mieszanina koncepcji. Ale nie bądźmy też ślepi na elementy, które pochodzą stricte od Casha. Wahadłowy Aston Villi nierzadko ma bowiem momenty, kiedy się podpala i popełnia błędy w tyłach. Mimo to, na jego szczęście działa jeden fakt: jako kibice ciągle mamy prawo wierzyć, że wszystko, co do tej pory zademonstrował w reprezentacji Polski, nie jest szczytem.
CZYTAJ WIĘCEJ PO MECZU Z WYSPAMI OWCZYMI:
- Trener kadry Wysp Owczych: W Polsce też wieje i pada. To tylko narracja!
- Wieloryby, nepotyzm, futbol i krajobrazy. Wszystkie twarze Wysp Owczych
- Hegemon z Klaksvik, Polak na podium. Oto futbol kobiet na Wyspach Owczych [REPORTAŻ]
- Wielki sen małej mieściny. O sukcesie KI Klaksvik
- Michał Przybylski: Wyspy Owcze to wolność. Mam tutaj swoje życie
- Dążenie ku dobremu. Nadzieje i problemy futbolu na Wyspach Owczych [REPORTAŻ]
Fot. Newspix