Reklama

Absolutnie fatalna kolejka sędziów. Aż trzy wypaczone wyniki!

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 września 2023, 15:12 • 5 min czytania 57 komentarzy

Naprawdę dawno nie mieliśmy kolejki, w której musielibyśmy zweryfikować aż tyle błędów sędziów. Pewnie musielibyśmy szukać podobnego wybryku jeszcze w erze przed VAR-em, a i wtedy trzeba byłoby mocno poszperać w naszym archiwum. Co gorsza – błędy ekstraklasowych arbitrów wyraźnie wypaczyły rezultaty kilku spotkań.

Absolutnie fatalna kolejka sędziów. Aż trzy wypaczone wyniki!

Żeby nie przedłużać – zabierajmy się za konkrety. Na pierwszy ogień wykluczenie Josue w meczu Legii z Piastem.

Nie ma co owijać w bawełnę, do błędu przyznał się już sam Sylwestrzak. Nie błąd, a wielbłąd. To Katranis fauluje, a nie Josue. Portugalczyk stawia stopę na ziemi, rywal robi mu stempel i to obrońca Piasta powinien dostać kartkę. VAR uratować Sylwestrzaka nie mógł, mleko się rozlało. Czy Josue zapłacił za swoją opinię? Cholera wie, nie nam to rozstrzygać w tym momencie. Fakty są takie, że Legia przez ponad pół meczu grała w osłabieniu przez błąd arbitra. Dlatego dopisujemy jej gola i weryfikujemy mecz na zwycięstwo warszawian.

Po głowie chodziła nam też sytuacja ze starcia Slisza z Ameyawem.

Reklama

Trafienie piszczelem w głowę to – delikatnie mówiąc – nie jest przyjemna sprawa. Sęk w tym, że zagranie Slisza nie wykracza poza ramy normalnej walki o piłkę. Ot, jeden skoczył, drugi został na ziemi. Gdyby pomocnik Legii wykonał jakieś zagranie, które faktycznie kwalifikowałoby się pod pojęcie gry skrajnie niebezpieczniej – okej, można myśleć o wykluczeniu. Tutaj faul, kartka żółta za zagranie nierozważne i kończymy temat.

Na wykluczenie zasłużył za to Kostas w meczu Górnika z Ruchem.

Mamy tu klasyczne polowanie. Namierzenie rywala, który ucieka spod krycia. Wystawiony łokieć. Trafienie w twarz. Typowe użycie łokcia jako broni, a nie jako narzędzia w walce o piłkę. Górnik powinien przez większość drugiej połowy grać w osłabieniu, więc zgodnie z zasadami „Niewydrukowanej” dopisujemy Ruchowi gola i weryfikujemy mecz na remis.

Do weryfikacji totalnej nadaje się mecz Jagiellonii z Radomiakiem. Najpierw nieuznana bramka Radomiaka.

Reklama

Sędziowie VAR byli tutaj nadgorliwi. Zgodnie z literalną interpretacją zasad gry w piłkę nożną ten gol powinien zostać uznany. Przepisy mówią bowiem o tym, że gol nie może zostać uznany, gdy:

  • piłkarz strzeli gola ręką (nawet jeśli przypadkiem)
  • piłkarz strzeli gola ręką po tym, jak bezpośrednio przez strzałem piłka trafiła w jego rękę (nawet jeśli przypadkowo)

Tutaj trafia piłka w rękę, ale kolegę z drużyny zdobywcy bramki. A w tym przypadku – powtórzymy, że to literalny zapis z przepisów – bramka powinna zostać uznana. Można asystować ręką po przypadkowym zagraniu, ale nie można strzelać goli ręką oraz nie może opanowywać piłki ręką strzelec. Tutaj mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem.

Ponadto Radomiakowi należał się rzut karny.

Pchnięcie obrońcy w plecy zawodnika Radomiaka nie jest mocne, ale na tyle wyraźne, że Abramowicz zostaje wyłączony z walki o piłkę. Sprawa jest prosta: spóźniony defensor w sposób nieprzepisowy pozbawia przeciwnika szansy strzeleckiej. Abramowicz wygrał pozycję, ale przez faul został wyeliminowany z gry. Wapno, żółta kartka za SPA, Radomiakowi dopisujemy dwa gole, Jadze zabieramy trzy punkty i wysyłamy je do Radomia.

A co z rzutem karnym dla Śląska w starciu z Puszczą?

Co do faulu na Exposito – tam nie mamy wątpliwości co do słuszności użycia gwizdka. Ale tutaj? Ince robi wszystko, by się przewrócić. Upadek wygląda na kompletnie teatralny. Tutaj mamy bardziej obejmowanie niż trzymanie. Okej, obrońca Puszczy nie broni „po piłkarsku”, ale też daleko mu do tego, by spowodować upadek przeciwnika. Szukaliśmy jakiegoś kontaktu między nogami, który usprawiedliwiałby „jaskółkę” zawodnika Śląska, ale nic takiego nie miało miejsca. Padolino, gramy dalej, aczkolwiek tylko uzupełniamy rubrykę „sędzia pomógł/zaszkodził”, bo wrocławianie i tak wygrali dwiema bramkami, więc nawet zagranie im jednej nic w wyniku nie zmienia.

Sporo zamieszania wywołała anulacja bramki Korony i… przyznanie jej rzutu karnego w tej akcji. Ale po kolei – najpierw kielczanie zdobywają gola po tym, jak jej napastnik opanował piłkę ręką (to ta różnica, o której wspominaliśmy przy meczu Jagiellonii z Radomiakiem), ale wcześniej sędziowie dopatrzyli się przewinienia na zawodniku Korony.

O ile sama procedura (anulowanie gola, cofnięcie do początku akcji, dostrzeżenie faulu) jest jak najbardziej prawidłowa, o tyle zastanawialiśmy się – czy tam na pewno jest faul? I dopiero przy oglądaniu tej sytuacji klatka po klatce widać, że piłkarz Korony jest pierwszy przy piłce, a następnie zostaje kopnięty przez spóźnionego o ułamek sekundy rywala. Dobrze tutaj wybrnął VAR i sędzia główny.

Na ciekawa rzecz zwrócił uwagę Tomasz Wieszczycki w Canal+. Chodzi o sytuację z meczu Widzewa z Cracovią i zachowanie Rapy.

Widzew ma rzut wolny, zawodnik Widzewa chce szybko rozegrać akcję i podać do dwóch kolegów, którzy mają doskonalą sytuację bramkową. Rapa jednak blokuje podanie i zachowuje się niesportowo (żółta kartka), a my pytamy – czy to nie jest czasem DOGSO, czyli zatrzymanie akcji bramkowej? Jak dla nas – tak. Przecież to tak, jakby rezerwowy wrzucił piłkę zza linii bocznej i biegnący na pustą bramkę napastnik o tę wrzuconą piłkę by się przewrócił. Cracovia powinna grać w osłabieniu, dopisujemy gola Widzewowi i uzupełniamy rubryki „sędzia pomógł/zaszkodził.

A co z sytuacją z meczu poniedziałkowego, gdy Nalepa wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę po faulu na Hinokio?

Pojawiły się głosy, że Hinokio „wywrócił się o własne nogi”. Owszem, zrobił to, ale wcześniej nastąpił kontakt między nogami obrońcy i napastnika. A to spowodowało, że biegnący Japończyk stuknął poruszoną nogą o własną stopę. Zatem Nalepa spowodował upadek zawodnika wychodzącego do podania. Mamy zatem faul powodujący zatrzymanie korzystanej akcji (SPA). A że Nalepa nie chciał, że nie widział? Cóż, mamy też przecież faule przypadkowe, które skutkują przewinieniami. Podejrzewamy, że gdybyśmy zapytali zawodników po faulach „mordo, ale chciałeś przewinić?”, to połowa by odpowiadała, że nie. Nalepa nie zachował ostrożności, miał pecha, podciął przebiegającego obok niego rywala i spowodował jego upadek. Choć błędów sędziowskich było dużo, to tutaj akurat wpadki arbitra nie było. Zresztą sam Nalepa przyznał, że doszło do kontaktu.

Podsumujmy: wypaczony wynik meczu Piasta z Legią, wypaczony wynik meczu Górnika z Ruchem, totalnie wypaczony wynik meczu Jagiellonii z Radomiakiem, a do tego błędy w meczach Widzewa z Cracovią oraz Puszczy ze Śląskiem. Katastrofalna kolejka sędziów. Absolutnie fatalna. Czegoś takiego naprawdę sobie nie przypominamy, a robimy „Niewydrukowaną” już tyle sezonów…

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

57 komentarzy

Loading...