Koniec z marną reprezentacją. Koniec z zamieszaniem wokół zwolnienia Fernando Santosa. Mamy dość tej kadry. Pora byśmy mieli też dość naszej Ekstraklasy. W niej jest bowiem wiele do odkrycia, a na mnóstwo pytań wciąż nie znamy odpowiedzi. Zapraszamy zatem na zapowiedź ósmej kolejki.
W książce „Krótkie odpowiedzi na wielkie pytania” Stephen Hawking starał się zebrać najważniejsze informacje o powstaniu, istnieniu i możliwym końcu świata. Pierwsze wydanie jego książki sprzedawało się słabo, bo zawierało wiele równań, działań i wykresów. Za namową wydawcy Hawking je wyciął, a książka stała się bestsellerem, choć niewiele osób ją rozumiało niemal jak pokrętnej logiki naszej Ekstraklasy. Choć Hawking starał się streszczać, by wszystko wyjaśnić na 243 stronach, to i tak nie zdołał wyjaśnić wszystkiego, co nas czeka, dlatego ostatnią stronę opatrzył cytatem: „Kształt przyszłości zależy od was”. Dlatego i my nie przedłużamy poznania przyszłości, żeby wyrobić się na start ósmej kolejki Ekstraklasy i uchylamy wam nieco rąbka tajemnicy, zadając kluczowe pytania po przerwie reprezentacyjnej.
Zapowiedź: 8. kolejka Ekstraklasy
Puszcza Niepołomice – Śląsk Wrocław (piątek, 15 września, 18:00)
Czy Śląsk Wrocław wyrówna klubowy rekord wygranych z rzędu?
To pytanie musieliśmy przeczytać kilka razy, by zdać sobie sprawę, że to fakt. Śląsk Wrocław w starciu z Puszczą Niepołomice naprawdę stanie przed szansą wyrównania klubowego rekordu zwycięstw, powołując się na slasknet.com. Obecna seria WKS wynosi cztery wygrane. Do wyników z sezonu 1976/77 i 2019/20 brakuje już tylko jednego triumfu i to nad beniaminkiem, który do Ekstraklasy dostał się po barażach.
Jeszcze kilka miesięcy temu nikt by nie przypuszczał, że Śląsk będzie grał tak dobrze. Można byłoby to spokojnie porównać z wynalezieniem podróży w czasie czy kolonizacją Marsa. Mało tego, niewiele brakowało, a wrocławianie w ogóle w Ekstraklasie by nie występowali. Wszystko odmieniło przyjście Jacka Magiery, który powracając do znajdującego się w strefie spadkowej WKS-u, wyglądał jak człowiek porywający się z motyką na słońce. W krótkim czasie udziobał tam swój urobek, najpierw utrzymując zespół w lidze, a teraz tworząc z niej machinę do wygrywania.
I choć cztery zwycięstwa z rzędu to jeszcze nie szczyt marzeń żadnej drużyny i możemy zostać posądzeni o populizm, to warto spojrzeć, z jakimi rywalami rozprawiał się Śląsk. Dwóch pucharowiczów: Pogoń Szczecin i Lech Poznań, ówczesny lider Ekstraklasy: Jagiellonia Białystok oraz Widzew Łódź. Nie zdziwimy się, gdyby jednak na hipotetycznie najprostszej przeszkodzie, wrocławianie się wyłożyli. Ot, kolejne zastosowanie pokrętnej logiki naszej ligi, która jak w matematyce, czasami przybiera wartości odwrotnie proporcjonalne.
Górnik Zabrze – Ruch Chorzów (piątek, 15 września, 20:30)
Czy Wielkie Derby Górnego Śląska zdołają rozpalić kibiców i nie pozwolą im zasnąć?
Komplet widzów na trybunach. Wyprzedane wszystkie wejściówki na wiele dni przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Pierwsze Wielkie Derby Górnego Śląska w Ekstraklasie od siedmiu i pół roku. Oczekiwania wobec starcia Górnik Zabrze i Ruchu Chorzów są ogromne. I co z tego? W zasadzie to nic, bo choć mecz wygląda, jakby od otoczki miał zahuczeć niczym gwizdek w przegrzanym od zagotowanej wody czajniku, to patrząc na to spotkanie z boku, wydaje się, że ten czajnik od początku jest rozszczelniony i cała para ujdzie bokami. Na to wskazuje gra obu zespołów i pomniejsze derby Górnego Śląska.
Mecz w Zabrzu będzie trzecim i ostatnim w rundzie jesiennej w cyklu rywalizacji górnośląskich. Dotychczasowe starcia Piasta Gliwice z Górnikiem i Piasta z Ruchem przyprawiały o nudności. Nie padły w nich żadne gole. Trzeba było wykazać się ogromną odwagą i hartem ducha, by nie zasnąć. I wiele wskazuje na to, że możemy zobaczyć powtórkę, bowiem forma obu zespołów w tym sezonie nie powala.
Abstrahujemy już od tego, że zarówno Górnik, jak i Ruch pałętają się w dolnych rejonach tabeli. Obie po prostu grają nudno. To dwie drużyny, które oddają najmniej strzałów celnych na mecz w tym sezonie. Zabrzanie 1,71, natomiast Niebiescy 2,43. Trzeba zatem liczyć na to, że napastnicy obu ekip będą na tyle skuteczni, że zamienią jedną bądź dwie sytuacje bramkowe na gole, a to jest jak liczenie na to, że Zbigniew Boniek przyzna się do błędu. Ale czego oczekiwać, skoro w ataku Górnika biega Sebastian Musiolik, który w Ekstraklasie zanotował dziesięć trafień w 96 meczach, co daje średnią blisko jednego gola na dziesięć meczów, a przecież niedawno udało mu się skierować piłkę do siatki. Po drugiej stronie będzie miał jednak równego sobie przeciwnika w postaci Daniela Szczepana, który ze strzelaniem ma tyle wspólnego, co detektyw Rutkowski z rozwiązywaniem zagadek kryminalnych.
Pogoń Szczecin – Korona Kielce (sobota, 16 września, 15:00)
Czy przerwa reprezentacyjna tylko odwlekła zwolnienie Jensa Gustafssona?
A może zatrudnienie nowego bramkarza otworzyło nowy rozdział dla tego klubu? Tu nie możemy się zdecydować, bowiem w poprzednim sezonie szwedzki szkoleniowiec pokazał, że potrafi poprowadzić zespół na odpowiednim poziomie. Pytanie, czy większa była w tym jego zasługa, czy przygotowania z czasów Kosty Runjaicia, a na to wskazują dane pokonanych kilometrów i wykonanych sprintów przez zespół w meczu. Oba te współczynniki są niższe niż w poprzednim sezonie.
Ostatnie tygodnie brutalnie weryfikują poczynania szkoleniowca. Rozleciała mu się zupełnie obrona, w szczególności na bramce, gdzie równie dobrze w wielu meczach mógłby wisieć ręcznik. W kreacji również pojawił się ogromny problem, który najdobitniej widać po słabej formie Kamila Grosicki. Niestety przeniósł ją również na kadrę. W zasadzie skalę kryzysu przykrywają trafienia
Za każdym razem gdy grecki napastnik strzelał gola, Pogoń Szczecin wygrywała. Jednak od razu gdy się zacinał, Portowcy dostawali po głowie. Efekt? Pięć zwycięstw i sześć porażek. Zero półśrodków.W Szczecinie jest albo białe, albo czarne. I widać to również po aferze z Dante Stipicą. Chorwat zrobił niezrozumiałą szopkę w mediach społecznościowych i szybko odsunięto go od składu, pomimo licznych zasług. W zasadzie można mówić o Klubie Kokosa, bo szanse na to, że zdoła się zrehabilitować i odzyska zaufanie oraz odpowiednią formę sportową, by powrócić do podstawowego składu, są marne. Szczególnie że w jego miejsce Portowcy sprowadzili ogranego bramkarza Valentina Cojocaru. Czy Rumun będzie lekiem na całe zło Pogoni? Przekonamy się już w starciu z Koroną Kielce, która dopiero łapie wiatr w żagle.
Raków Częstochowa – ŁKS Łódź (sobota, 16 września, 17:30)
Jak Raków przygotował się do meczu z Atalantą?
Wielki mecz dla Rakowa Częstochowa dopiero w czwartek. Wtedy zadebiutuje na poważnie w europejskich pucharach, po raz pierwszy grając w fazie grupowej Ligi Europy. Starcie z ŁKS Łódź ma być tylko przyjemnym przetarciem przed wyjazdem do Włoch na potyczkę z Atalantą. Czy rzeczywiście tak będzie? Spotkanie z beniaminkiem da nam odpowiedź jak mistrz Polski przepracował, a w zasadzie zregenerował się podczas przerwy reprezentacyjnej.
Pod koniec sierpnia Raków powoli wyglądał jak pięściarz wagi ciężkiej w dziesiątej rundzie. Miał już drobne problemy z kondycją i odpowiednim timingiem. Nie uniknął wszystkich ciosów i coraz bardziej krwawił przez liczne kontuzje. Adrian Gryszkiewicz, Ivi Lopez, Stratos Svarnas, Jean Carlos, Zoran Arsenic, Deian Sorescu. Z tygodnia na tydzień lista zawodników z urazami robiła się coraz większa, a mowa przecież niemalże o samych zawodnikach podstawowego składu.
Dawid Szwarga: Granie co trzy dni jest zupełnie innym sportem
Raków wkracza dla siebie na zupełnie nieznane rejony gry co trzy dni. – To dla nas wyzwanie. Jest szereg różnych istotnych, ale i skrajnie różnych czynników, które wpływają na to, że granie co trzy dni jest bardzo trudne. Takie rozgrywanie spotkań przez całą rundę, a to nas czeka, jest zupełnie innym sportem niż granie raz w tygodniu – powiedział nam w wywiadzie trener Medalików Dawid Szwarga. To on ma za zadanie tak przygotować swój zespół, by na rundy mistrzowskie częstochowianie wyszli ze zdwojoną siłą i animuszem. Pierwszy gong już w sobotę w starciu z Rycerzami Wiosny.
Piast Gliwice – Legia Warszawa (sobota, 17 września, 20:00)
Czy Piast zacznie strzelać?
Okazję na wykazanie się ma bardzo dobrą, bowiem obrona Legii Warszawa jest w tym sezonie niczym szwajcarski ser, szczególnie w europejskich pucharach. W ostatnich dniach okna transferowego sprowadziła zatem człowieka z tamtych stron, by temu zaradzić. Ogółem ostatnie dni okna w wykonaniu Wojskowych wyglądają imponująco. Sprowadzili Marco Burcha, Gila Diasa, który zdążył strzelić już gola w nieoficjalnym meczu czy Steve’a Kapuadi’ego. Wszystkie te transfery wyglądają na solidne wzmocnienia, szczególnie pod względem poprawy jakości w defensywie, co może być kluczowe w kontekście gry co trzy dni w Ekstraklasie i Lidze Konferencji.
Gil Dias – koczownik zależny od Monaco i Jorge Mendesa
Dużo mniej imponująco wygląda natomiast atak Piasta. Gliwiczanie są niczym amatorski operator cekaemu. Zupełnie na oślep wypruwają seriami pociski jeden za drugim z nadzieją, że coś trafią. I jak na razie trafili pięciokrotnie, ale to i tak efekt jest marny. Podopieczni Aleksandara Vukovicia mają bowiem najwyższy wskaźnik goli oczekiwanych. Jako jedna trzech ekip, obok Radomiaka i Legii, wykręciła w dotychczasowych siedmiu kolejkach dwucyfrowy wynik expected goals. W przypadku Piasta mowa tu o wartości 13,07, co oznacza, że gliwiczanie zdobyli o osiem bramek mniej, niż powinni. To rezultat wręcz katastrofalny.
Ale z kim, jak nie z Legią ma się przełamać ekipa Vukovicia. Serb spędził w tym klubie wiele lat. Zaliczył i dobre, i słabe momenty. Teraz może coś odzyskać dla siebie kosztem stołecznego zespołu. Z drugiej strony, czy Wojskowi będą się zażynać, by pokonać Piasta? Zapewne zobaczymy w składzie kilka zmian, nowych twarzy, szczególnie, że już w czwartek ekipę Runjaicia czeka prestiżowe starcie z Aston Villą. Dobrze byłoby przystąpić jednak do niego w dobrych humorach.
Jagiellonia Białystok – Radomiak (niedziela, 17 września, 12:30)
Czy w Białymstoku wajcha rozwoju poszła na stałe w górę?
Od 2018 roku Jagiellonia notuje stały regres, by nie powiedzieć, że leci w tabeli na złamanie karku. Powiastki o mistrzostwie dla Dumy Podlasia brzmią teraz w Białymstoku jak bełkot osób po Duchu Puszczy. Również wizja podium jest odległa dla tego klubu. Ostatni raz stał na nim pięć lat temu. Jak dawne były to czasy, wystarczy spojrzeć na naszą reprezentację i liczbę selekcjonerów, która przewinęła się od tego czasu. Dla ułatwienia dodamy, że lada moment poznamy szóstego. Doprowadziło to do sytuacji, że widmo spadku realnie zajrzało w oczy wszystkim w Białymstoku.
Władze Jagi w trudnym momencie dokonały równie trudnego wyboru i postawiły na nieopierzonego trenera. 31-letni Adrian Siemieniec nie dość, że utrzymał ligę dla Dumy Podlasia, to jeszcze zrobił to w efektownym stylu, który cały czas ulepsza, za co niedawno otrzymał tytuł najlepszego trenera miesiąca. Była to pierwsza tak suwerenna i celna decyzja nowych władz klubu, które zmieniły się przed dwoma laty. Daje ona nadzieję na lepsze dni i zanotowanie progresu.
Przed Jagiellonią i Siemieńcem ważny miesiąc, w którym nadal nie będzie rywalizowała z drużynami z ligowego topu. Jak dotąd ze słabszymi regularnie punktowała, od lepszych dostawała w czapę. Prawdziwym testem jakości Dumy Podlasia będzie październik, kiedy to zmierzy się z Legią, Lechem i Pogonią. Dobrze, by przystąpiła do tych starć z pewnym buforem punktowym, który można sobie podreperować najbliższym meczem z Radomiakiem.
Widzew Łódź – Cracovia (niedziela, 17 września, 15:00)
Czy nowa miotła posprząta łódzki bałagan?
Pierwszy znak zapytania w tym sezonie zniknął jeszcze przed przerwą reprezentacyjną. Wielki, czerwony, pulsujący pytajnik został zdjęty z głów władz Widzewa, które postanowiły nie przedłużać agonii łódzkiej drużyny we współpracy z trenerem Januszem Niedźwiedziem. W tym roku RTS jest najgorszą pod względem punktowym drużyną w Ekstraklasie, więc nie było zbyt wielu argumentów, by dalej bronić szkoleniowca. Nowym trenerem Widzewa został Daniel Myśliwiec, który otrzymał nie tylko duży kredyt zaufania – w niedzielę zadebiutuje w Ekstraklasie – ale również sporo czasu na start, by poznać i popracować z zespołem. W starciu z Cracovią przekonamy się, jak wykorzystał ostatnie 12 dni. A pożarów miał wiele do ugaszenia.
Jak Daniel Myśliwiec został trenerem Widzewa? Kulisy sprawy
Największy pali się w obronie. 12 straconych goli to najgorszy ex aequo z Puszczą Niepołomice wynik w lidze. Niemal każda okazja bramkowa kończy się wpuszczonym golem przez Henricha Ravasa. Golkiper, który w poprzednim sezonie był jednym z najlepszych, dziś notorycznie musi sięgać po piłkę do swojej siatki. Z tego powodu sprowadzono posiłki z Ibizy w postaci Juana Ibizy, obrońcy UD Ibiza. Jeśli Myśliwcowi uda się znaleźć tak prosto odpowiedzi na bolączki defensywne, ale również te w kreacji, Widzewa, tak jak łatwo odpowiedzieć jednym słowem na miasto urodzenia, nazwisko i ostatni klub nowego nabytku łódzkiego klubu, RTS może szybko wyjść na prostą.
Na start nie otrzymał jednak łatwego zadania. Choć Cracovia długimi fragmentami gra nudną piłkę, to w tym sezonie jest jedyną, obok Legii, niepokonaną drużyną w tym sezonie. Na tym lista zasług Pasów się kończy. A nie, przepraszamy i zwracamy honor, klub pozyskał 103-krotnego reprezentanta Polski Kamila Glika, ale on akurat w starciu z Widzewem jeszcze nie wystąpi.
Warta Poznań – Lech Poznań (niedziela, 17 września, 17:30)
Kiedy dojdzie do prawdziwych derbów Poznania?
W minionym tygodniu Warta przedstawiła trzyletni plan rozwoju klubu. Bardziej zapaleni kibice Zielonych liczyli, że doczekają się przenosin do Poznania. W końcu ileż można jeździć do Grodziska Wielkopolskiego i wywieszać transparent, przypominający o braku odpowiedniego obiektu. Czar prysł już po pobieżnym przejrzeniu raportu. Niemniej jednak dla lepszego zobrazowania sytuacji, posłużymy się cytatem piosenki Pogodno pt. „Orkiestra”: – „A co na to NATO, NATO na to nic„. Przez najbliższe trzy lata Warta nie wróci do Poznania.
Oznacza to również, że nie będzie derbów Poznania z prawdziwego zdarzenia. A trzeba przyznać, że te obecne pozostają bardzo letnie i to nie tylko ze względu na przyjacielskie stosunki kibicowskie między oboma klubami. Mówiło się nawet, że w odpowiednim momencie Warta mogłaby podłożyć się Lechowi, byle ten zdobył mistrzostwo. I choć nie twierdzimy, że tak się stało, to bezpośrednie spotkania obu tych drużyn są jednostronne. Od powrotu Zielonych do Ekstraklasy, Kolejorz ma abonament na zwycięstwa. Czy i tym razem tak będzie?
Ani kroku wstecz. Tylko mistrzostwo uratuje sezon Lecha Poznań
Po niespodziewanym odpadnięciu Lecha z Ligi Konferencji jedyną rekompensatą braku gry w europejskich pucharach będzie dla kibiców zdobycie mistrzostwa Polski. Ostatnie trzy mecze w wykonaniu Kolejorza to jednak seria przykrych wpadek. Remis z przeciętnym Górnikiem, dotkliwa porażka ze Śląskiem i kolejny remis z Zagłębiem Lubin. Podopieczni Johna van den Broma nie mierzyli się wcale z ligowymi tuzami, a i tak tracili punkty. Przez co już na starcie muszą gonić czołówkę, by realnie myśleć o zmazaniu przykrej plamy odpadnięcia z LKE.
Stal Mielec – Zagłębie Lubin (poniedziałek, 18 września, 19:00)
Co się dzieje z Adamem Majewskim?
Grzegorz Miśtal, witam państwa w programie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”, w którym poszukujemy ludzi zaginionych. Rozpoczynamy od wieści z Podkarpacia. Adam Majewski. Lat 49. Po raz ostatni widziany w Mielcu 20 marca 2023 roku. Po zrobieniu wyniku ponad stan z lokalną Stalą został zwolniony, po czym zniknął z radarów polskich klubów.
Zastanawiacie się pewnie, dlaczego przywołujemy to właśnie teraz. Ano dlatego, że w ósmej kolejce Ekstraklasy spotkają się dwie drużyny blisko związane z trenerem Majewskim. Szkoleniowiec przez prawie dwa lata prowadził Stal. W pierwszym sezonie dokonał niemałego cudu, utrzymując mielczan w lidze. W drugim wykręcił jeszcze mocniej wynik ponad stan, przez co sprzedawano jego piłkarzy na prawo i lewo, a on został za to skarcony zwolnieniem. A to tylko dlatego, że zachował się honorowo i pomimo dużo lepszych finansowo ofert, nie opuścił Podkarpacia. Klubem, który najmocniej naciskał na sprowadzenie 49-latka, było Zagłębie Lubin. Miedziowi poważnie rozważali wykupienie go za niemałą jak na polskie warunki kwotę odstępnego, ale Stal postawiła weto, a szkoleniowiec nie chciał robić problemów.
I tak w poniedziałek spotkają się Stal z Zagłębiem. Na ławce jednego zespołu zasiądzie Kamil Kiereś, drugiego Waldemar Fornalik. A o Majewskim ani widu, ani słychu. Nawet wtedy, gdy wydawało się, że za moment wróci na karuzelę, wszystko się posypało po przekonującym zwycięstwie Wisły Płock nad tą krakowską. Tym triumfem Marek Saganowski zachował swoją posadę, a poczciwy Adam został na lodzie. Dlatego też trafił na łamy programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”, by przypomniał o swoim istnieniu. W końcu karuzela za moment zacznie się kręcić coraz mocniej.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Sprawa Marcina Torza, czyli legalna korupcja
- Patryk Załęczny: – Jestem w szoku. Nie było żadnego przekupstwa!
- Leandro: Polacy nie są zacofanymi rasistami. To dobry kraj!
- Josue jednak uniknie więzienia za radość po golu – ukarano go tylko grzywną. Co za ulga
Fot. Newspix