W polskiej piłce nie może być za spokojnie, więc do burzy w reprezentacji dołączyła burza w Śląsku Wrocław. Parę dni temu gruchnęła wiadomość, że wiceprezesem Śląska ma zostać Marcin Torz, dziennikarz, który ujawniał liczne patologie we Wrocławiu i wokół klubu, ale też potrafił w emocjach przestrzelić z opinią, jak wtedy, gdy nawoływał choćby do zburzenia stadionu Śląska (gdyby ten spadł). Kibicom ewentualna obecność Torza w klubie – eufemistycznie mówiąc – się nie spodobała i Śląsk znalazł się pod zmasowanym ostrzałem w internecie. Na to wszystko odpowiedział sam dziennikarz, który stwierdził, że klub… próbował go przekupić.
Torz wrzucił następujące wpisy:
Game over. Nie będę wiceprezesem Śląska. A oto historia, jak władze Wrocławia próbowały wyeliminować i skorumpować niezależnego dziennikarza, czyli mnie. To wszystko jest niewiarygodne, a wyglądało tak. W sierpniu dostałem od ważnego urzędnika propozycję objęcia posady… pic.twitter.com/uO597enXcg
— Marcin Torz (@MarcinTorz) September 13, 2023
Oto kolejny fragment opowieści o tym, jak ekipa Jacka Sutryka, chciała mnie skorumpować, żebym przestał krytykować wrocławskie władze. Wczoraj było o astronomicznych zarobkach, które miały napchać mi kieszenie. Drugi odcinek poświęcę temu, jak we Wrocławiu łatwo można stać się… pic.twitter.com/frKVdtTOMN
— Marcin Torz (@MarcinTorz) September 14, 2023
Patryk Załęczny, prezes Śląska, kategorycznie zaprzecza tym oskarżeniom. Porozmawialiśmy z nim na ten temat.
Jaka jest prawda – czy Śląsk próbował kupić sobie dziennikarza?
Nie, nie było żadnej takiej próby. Marcin jest z Wrocławia, jest za tym klubem, miał obiektywne i subiektywne wpisy na temat Śląska, znam się z nim, wydawało się, że się lubimy. Chciałem, żeby Marcin podjął współpracę z nami i chciałem zarekomendować jego kandydaturę. Rozmawialiśmy, negocjowałem z nim, na tyle układaliśmy wizję i plan tej współpracy, że omawialiśmy wspólne akcje marketingowe, promocyjne. Marcin miał też życzenia, byśmy się wsparli jeszcze innymi osobami – a jeśli miałoby to być dobre dla klubu, to dlaczego mielibyśmy tego nie robić? Chcemy, żeby Śląsk wyszedł do ludzi, by trybuny się zapełniały.
Natomiast od poniedziałku – kiedy zostałem prezesem – nie miałem chwili radości, że to się stało, bo wyszła informacja o Marcinie, niemniej nie zaprzeczałem na spotkaniu z kibicami, że rozważam jego pojawienie się w klubie. I tutaj nie ma żadnego przekupstwa, bo jak rozmawialiśmy, to widziałem jego zaangażowanie i chęć dołączenia do Śląska. Jestem bardzo rozczarowany tą całą sytuacją. Wczoraj po godzinie 16 miałem z nim spotkanie i powiedziałem: “Marcin, ja się boję o siebie, o to, jak wygląda wizerunek klubu, jaka fala hejtu wylała się na ciebie. Myślałem, że to się skończy w bańce twitterowej, ale nie – eskalowało. Jeśli to ma tak dalej wyglądać, nie mogę rekomendować cię radzie nadzorczej”. On to zrozumiał, uścisnęliśmy sobie dłoń i tyle.
A jednak nie.
Chciałem dać oświadczenie, że zarząd pozostaje jednoosobowy, ale jako że jesteśmy kolegami z Marcinem, to umówiliśmy się, że to on daje oświadczenie, iż rezygnuje. Nie miało to być jednak w tym stylu, że ktoś go chciał przekupić… Miał wyjść z tego z twarzą, powiedzieć, że nie jest zainteresowany, bo widzi, jaki jest odbiór jego kandydatury. Niestety Marcin zachował się zupełnie inaczej i jest mi po prostu przykro.
Nie zabrakło panu wyobraźni? Wiadomo, że Marcin krytykował klub, można było przewidzieć reakcję kibiców.
Tak i ja się do tego błędu muszę przyznać. Bardziej zadziałałem pod kątem emocjonalnym, bo widziałem, jak Marcinowi zależy na tym klubie. Liczyłem, że swoim zaangażowaniem – choć musiałby popracować nad opanowaniem – pomoże nam, bo ma naprawdę dobre pomysły i o nich rozmawialiśmy. Dlatego jest dla mnie szokujące, że on stawia mnie, klub i miasto pod oskarżeniami, że ktoś go chciał przekupić. Ja nie będę się zniżał do poziomu, gdzie wrzuca się prywatne rozmowy. To jest dla mnie bez sensu. Jestem w szoku. Kolejna noc nieprzespana. Jutro gramy z Puszczą, a roztrząsamy takie historie.
Załęczny: Wizerunek Śląska Wrocław szorował po dnie [WYWIAD]
Jakie kompetencja ma Marcin Torz, dziennikarz, by być wiceprezesem Śląska?
Jest stricte z Wrocławia, kocha ten klub…
…to wiele osób tak ma.
Ponad 20-letnie doświadczenie w mediach. Nie oszukujmy się – w ostatnim czasie działania klubu w zakresie promocji dawały pole do zastanowienia się, czy to idzie w dobrym kierunku. Marcin ma duże zasięgi, jest opiniotwórczy. Chcieliśmy z tego skorzystać. Żeby on swoimi pozytywnymi opiniami w kontekście nowego otwarcia w Śląsku nam pomógł. Ma też liczne kontakty, z tego byśmy skorzystali, ale niestety, potoczyło się to zupełnie inaczej.
Dostałem informację, że drugim pomysłem było zrobienie z Marcina doradcy prezesa parku technologicznego we Wrocławiu.
Takie rozmowy to nie są moje kompetencje. Jestem prezesem Śląska i mogę ustalać tylko i wyłącznie tematy związane ze Śląskiem.
To miałoby świadczyć o tym, że Marcin miał być faktycznie przekupywany. To znaczy – byle fucha się znalazła, a Marcin odpuszcza sobie pisanie o klubie.
Nie było żadnym moim założeniem, by Marcin nie pisał o Śląsku, wręcz przeciwnie — chciałem, żeby dał się poznać jako kulturalne osoba, fachowiec, która potrafi ciekawie pisać o klubie.
Skoro nie było przekupstwa to co dalej, będą kroki prawne?
Ja ze swojej strony nie będę wykonywał żadnych kroków prawnych. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Rozmawiałem z Marcinem o współpracy i tyle.
Zarzut przekupstwa to dość mocny strzał, więc dlaczego nie?
Nie chciałbym teraz mówić o tym, że to rozważamy, bo to pewnie będzie wyciągane. Na razie są emocje, musimy na spokojnie podejść do tematu i przeanalizować wszystkie rzeczy.
*
Naturalnie poprosiliśmy Marcina Torza o jego komentarz na naszych łamach, ale poprosił o chwilę oddechu dla siebie, by wrócić do tematu w poniedziałek.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- PAPSZUN, SKORŻA, A MOŻE KTOŚ INNY? POTENCJALNI NASTĘPCY SANTOSA
- STANOWSKI O KADRZE: MEM NARODOWY
- Król disco błysko. W poszukiwaniu klasy Cezarego Kuleszy [REPORTAŻ]
Fot. Newspix