Reklama

Nowicki i Fajdek po złoto. W Budapeszcie czas na finał rzutu młotem

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

20 sierpnia 2023, 14:41 • 7 min czytania 9 komentarzy

Na 63 polskie medale mistrzostw świata w lekkoatletyce, aż 19 zdobyliśmy w rzucie młotem. Nie ma bardziej biało-czerwonej konkurencji. Nie ma też innej takiej, w której mistrzem świata Polak zostawałby pięć razy z rzędu, jak Paweł Fajdek. Nie ma też drugiej takiej postaci jak Wojciech Nowicki, który na każdej seniorskiej imprezie zdobywa medal. Z tych najważniejszych ma ich w tej chwili dziewięć. Dziesiąty ma przyjść dziś.

Nowicki i Fajdek po złoto. W Budapeszcie czas na finał rzutu młotem

Zrobić swoje

Spokojnie, najważniejsze było zaliczyć. Dobrze, że udało się w pierwszym rzucie. Robimy dalej swoje – takimi słowami przywitał Wojciech Nowicki zgromadzonych w strefie wywiadów dziennikarzy z Polski po wczorajszych kwalifikacjach. Polak wszedł do koła, rzucił raz, wykręcił odległość kwalifikacyjną i mógł iść się relaksować. To znaczy, po wywiadach, ale i tak musiał się cieszyć, że na stadionie spędził mało czasu, bo wcześniej wszystko trwało dłużej niż zwykle – najpierw przez deszcz, który opóźnił start mistrzostw, a w końcu przez… brak sędziego.

CZYTAJ TEŻ: POKAZ MOCY. NATALIA KACZMAREK ROZPOCZĘŁA DROGĘ PO MEDAL

– Czekaliśmy na sędziego rzutowego jakieś 15 minut. Nie mam pojęcia czemu. Mieli nas już wyprowadzać, a w ostatniej chwili okazało się, że wszystko jest przesunięte. Nic się na to nie poradzi. To wszystko było dziś trochę byle jak zorganizowane, mam nadzieję, że jutro wszystko będzie tak zwarte, jak powinno – mówił Nowicki. Dla nas to „tak jak być powinno” oznacza też zapewne, że to Wojtek stanie na najwyższym stopniu podium.

Reklama

Polak jest bowiem wielkim faworytem tej rywalizacji. To do niego należy najdłuższy w tym sezonie rzut na świecie. On też rzuca najbardziej regularnie. Choć z wczorajszej próby w pełni zadowolony nie był.

Dziś to wszystko było u mnie za spokojne, jutro muszę dużo szybciej. Ale tak chciałem, bez szarpania się. Ten wynik był ważny tylko pod tym względem, że jest „duże Q” [bezpośrednia kwalifikacja do finału – przyp. red.] – mówił. Przy okazji chwalił jednak koło. Twierdził, że popełnił błędy w swoim rzucie, a młot i tak poleciał daleko. A to znaczy, że koło jest dobrze przygotowane i wygląda na to, że mu odpowiada. A jaki wynik uznałby za odpowiadający jego oczekiwaniom? Tak naprawdę… każdy.

CZYTAJ TEŻ: POLAK WŚRÓD NAJSZYBSZYCH LUDZI ŚWIATA? DOMINIK KOPEĆ CHCE FINAŁU NA 100 METRÓW

– Po prostu chcę zrobić swoje. Niezależnie od tego, który będę. Jestem za stary, by zastanawiać się, co mam zrobić. To moje piąte mistrzostwa świata. Postaram się wypaść jak najlepiej. Będzie dane wygrać, to wygram. Będę ostatni, to tak będzie. Przyjdę, zrobię swoje i tyle. Postaram się rzucać jak najlepiej. Nie mam presji. Jeśli jutro dobrze porzucam, to będę zadowolony – mówił. I może to jest odpowiednia strategia. Bo faktycznie, w roli faworyta Nowicki na mistrzostwach występował już choćby w zeszłym roku. Ale ostatecznie zgarnął „tylko” srebro, bo złoty znów okazał się Paweł Fajdek.

Przeskoczyć poprzeczkę Bubki

Życzę Pawłowi wyrównania rekordu Bubki. Postaram się nie oddać mu pola, ale jak wygra, to wygra. I tyle. Wyrówna rekord, też będzie fajnie – mówił o swoim koledze z kadry, ale też rywalu Nowicki. Przez rekord miał, oczywiście, na myśli liczbę złotych medali zdobytych w jednej konkurencji na mistrzostwach świata. Nikt do tej pory nie dogonił Serhija Bubki, który zrobił to sześciokrotnie. Dodajmy, że Ukrainiec wygrywał tak, jak Paweł Fajdek – bez żadnych przerw. Różnice są dwie. Jedna jest taka, że pierwsze trzy edycje mistrzostw odbywały się z czteroletnimi, a nie dwuletnimi przerwami, na czym Bubka stracił.

Druga? Druga to liczba mistrzostw. Ale to się może dziś zmienić.

Reklama

Pawła Fajdka na mistrzostwach świata nie można bowiem lekceważyć. Owszem, ten sezon ma gorszy, tylko raz przerzucił 78 metrów. Ale w kwalifikacjach wystarczył mu jeden rzut, by wejść do finału. Miał kilka tygodni od mistrzostw kraju na przygotowanie się do rywalizacji. Tygodni potrzebnych, bo w tym roku miał bardzo trudny okres przygotowawczy do sezonu.

– Ciężka sprawa, bo było dużo chorób. Nie jest to łatwy okres przygotowawczy. Niedługo mamy zaczynać starty, a sporo czasu już straciliśmy. Nie mamy na to jednak wpływu. Choroba dotyka też nas, sportowców, tak jak każdego innego człowieka. Wyleciało kilka tygodni, szkoda, że tak dużo. Mam nadzieję, że nie złapie mnie kolejny wirus, bo dziś też kaszlę. Jakby tak było, to chyba zrezygnuję z przygotowań. (śmiech) Bo mam dość kaszlu, choroby, leżenia w wyrze. To nie jest moje naturalne środowisko, wolę trenować. Niestety jednak, bywa tak, że jak odcina organizm i nie ma energii, to nie da się zrobić treningu – mówił nam kilka miesięcy temu.

Wczoraj… nic nie mówił. Zatrzymał się przed kamerami telewizji, ale do dziennikarzy w strefie wywiadów już nie podszedł, co zapowiadał wcześniej. W międzyczasie zgarnęła go jeszcze ekipa wysłana przez organizatorów, zbierająca krótkie wypowiedzi, której odmówić nie sposób. Tam o swoim rzucaniu opowiadał tak:

W finale będzie zupełnie inna rywalizacja. To spore wyzwanie, nie ma co ukrywać. Znam swoich przeciwników, wiem, że dadzą z siebie 100 procent w każdym rzucie. To silny zestaw rywali, jak widać było po kwalifikacjach. Ale ja i Wojciech Nowicki też planujemy rzucać daleko. Proszę, żeby moja rodzina trzymała kciuki w czasie finału.

Kciuki będzie trzymać zresztą pewnie jeszcze więcej osób. Bo Fajdek, choć budzi kontrowersje, sportowcem jest wybitnym, a wyrównanie rekordu Bubki byłoby osiągnięciem fantastycznym. Choć będzie mu o to trudno, bo rywale na ten moment rzucają dalej od niego. Ale nawet gdyby Paweł skończył na niższym stopniu podium, to moglibyśmy się cieszyć. W końcu dwa medale są lepsze niż jeden.

Stawka jest mocna

Węgrzy – którzy żywiołowo dopingują każdego swojego zawodnika – bardzo czekają na rzut młotem. A to z tego prostego powodu, że wystąpi w nim Bence Halasz, ich wielka nadzieja na medal mistrzostw. 26-latek w tym roku nie rzuca jednak zachwycająco – podobnie jak Fajdek miał problemy w trakcie przygotowań (chorował, miał też uraz ramienia). Jego najlepsza próba wynosi 78.27 m i pochodzi… z wczorajszych kwalifikacji. To więc powód do ostrożnego optymizmu, bo jeśli Bence dalej będzie w stanie się poprawiać, to popchany dopingiem rodaków, może osiągnąć sukces. A ci naprawdę potrafią huknąć donośnymi okrzykami. Sam Halasz to podkreślał.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

– To było wspaniałe, ale i stresujące uczucie. Wyobrażałem sobie ten dzień niezliczoną ilość razy. Podporządkowałem mu przygotowania, bo w kwalifikacjach niczego nie wygrasz, ale możesz wszystko przegrać. Kibice zrobili wszystko, co w ich mocy, by przegnać mój stres i to zadziałało naprawdę dobrze. Jestem zadowolony, ulżyło mi. To już czwarte mistrzostwa z rzędu, gdy kwalifikuję się pierwszym rzutem. Oszczędziłem wiele energii, zwłaszcza że było bardzo ciepło i duszno – mówił Bence.

Nieco niespodziewanie i jemu, i całej reszcie zawodników, wyrósł nowy rywal. Oprócz dobrze znanych fanom rzutu młotem Mychajło Kochana z Ukrainy czy Amerykanina Rudy’ego Winklera (do wczoraj drugiego na światowych listach w tym roku), pojawił się bowiem Kanadyjczyk. Ethan Katzberg ma 21 lat, wygląd rockmana z lat 70. i wielkie możliwości. Wczoraj huknął 81.18 m i ustanowił rekord kraju. Wojciecha Nowickiego, dla którego Ethan stał się zagrożeniem, taka forma rywala… ucieszyła.

Ethan Katzberg. Fot. Newspix

– Bardzo się cieszę, że tak dobrze rzucił. Obstawialiśmy, że będzie rzucał 80 metrów. Widać, że jest świetnie przygotowany. Mam nadzieję, że będzie świetna rywalizacja. Chyba pasuje mu to koło. Fajnie, że wchodzi bez presji i tak rzuca. To młodość, też to kiedyś miałem. Mam nadzieję, że będzie rzucał nadal daleko – mówił polski mistrz olimpijski. A co powiedział sam Katzberg?

– Byłbym zadowolony, gdybym rzucił równe 77 metrów [odległość kwalifikacyjna – przyp. red.], ale to smakuje świetnie. Mam rekord kraju. Finał? Nie mam żadnych oczekiwań. Skupiłem się na kwalifikacjach, chciałem je przejść. To świetnie, że udało mi się to w pierwszym rzucie. Będę gotowy na finał. Trochę się denerwowałem, ale to dobrze. Przez nerwy czujesz, że żyjesz. 

Jeśli wierzyć Nowickiemu (a wypada), w finale powinniśmy oczekiwać wielu rzutów ponad 80 metrów. My mamy nadzieję na co najmniej dwa – jeden Wojtka, drugi Pawła. I niech oba dadzą medale.

Z BUDAPESZTU
SEBASTIAN WARZECHA

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...