Biorąc pod uwagę ostatnie spotkania z Polski z Estonią, kibice Biało-Czerwonych mogli się obawiać dzisiejszego meczu. W końcu to przegrany mecz z tą reprezentacją postawił nas w sytuacji, w której by zagrać na igrzyskach, najpierw musimy przejść przez zawody preeliminacyjne. Jednak nasi koszykarze przekonywali, że dziś są zupełnie inną drużyną – znacznie lepszą od zespołu rywali. W dodatku grali u siebie, w Arenie Gliwice. I spisali się znakomicie – zwyciężyli 93:83, dzięki czemu w niedzielę zagrają w finale turnieju!
REWANŻ ZA UBIEGŁY ROK
Polscy koszykarze w meczu z Estończykami mieli do wyrównania rachunek z zeszłego roku. To właśnie dwumecz z tą reprezentacją, zakończony wynikami 75:71 dla Estonii oraz 70:68 na korzyść Biało-Czerwonych sprawił, że nasza kadra zaprzepaściła szansę awansu na koszykarskie mistrzostwa świata.
Taki rezultat z pewnością był niemiłą niespodzianką, jednak z perspektywy czasu da się go usprawiedliwić kilkoma czynnikami. W lutym 2022 roku Igor Milicić dopiero rozpoczynał swą pracę na stanowisku selekcjonera Polaków, które piastował od pięciu miesięcy. Chorwat, który posiada także nasze obywatelstwo, powoli układał kadrę na swoją modłę, chcąc ją znacznie odmłodzić, wprowadzić sporo świeżej krwi.
Jednak skutki tamtych eliminacji polscy koszykarze odczuwają do dziś. Polacy w grupie ze wspomnianą Estonią, a także Niemcami i Izraelem, zajęli ostatnie miejsce. Właśnie dlatego teraz, by myśleć o grze na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, muszą najpierw wygrać preeliminacje w Gliwicach. A później poradzić sobie w głównym turnieju eliminacyjnym.
POLACY WSZECHSTRONNI, ESTOŃCZYCY SKUTECZNI ZA 3
Reprezentacja Polski rozpoczęła spotkanie w składzie: Jarosław Zyskowski, Aleksander Balcerowski, Michał Sokołowski, Mateusz Ponitka i Michał Michalak. Przy czym kluczową postacią w taktyce polskich koszykarzy był Balcerowski. Polski środkowy, który mierzy imponujące 216 centymetrów wzrostu, był nie do powstrzymania pod koszem rywali, a i w defensywie potrafił zrobić efektowną czapę.
Nie znaczyło to jednak, że Estonia była rywalem prostym – przynajmniej na początku. Goście prędko zrozumieli, że przy takim wieżowcu pchanie się pod kosz nie będzie najlepszą taktyką. Dlatego też starali się wychodzić na wolne pozycje do boków boiska i stamtąd karcić Polaków trójkami. I jak na zespół przeciętnej klasy, zaprezentowali w tym elemencie naprawdę dobrą skuteczność w pierwszej kwarcie. Wyniosła ona równe 50%, ale jeszcze większe wrażenie robiło to, że zza linii zdobyli aż 15 z 18 swoich punktów.
Generalnie widać jednak było, że Polacy posiadają większe umiejętności czysto koszykarskie i są po prostu lepszą drużyną. Podopieczni Igora Milicicia mieli do zaoferowania więcej opcji w ataku – zwłaszcza, że na ławce w gotowości czekał także Andrzej Pluta. Rozgrywający Trefla Sopot już w poprzednim meczu z Portugalią był wiodącą postacią zespołu, zdobywając 13 punktów. Polak i tym razem dał się rywalom we znaki, bowiem po dwóch kwartach był liderem naszego zespołu pod względem zdobyczy punktowej.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Co na to wszystko mieli poradzić Estończycy? Poza wspomnianymi trójkami – niewiele. W dodatku stosunkowo szybko wykorzystali dopuszczalną liczbę przewinień, wobec czego musieli nieco rozluźnić swoje szyki w obronie. W innym przypadku Polacy stawali na linii rzutów osobistych – a w tym elemencie byli zabójczo skuteczni.
DO ZOBACZENIA W NIEDZIELĘ
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, w dzisiejszym spotkaniu kibice zgromadzeni w Arenie Gliwice oraz przed telewizorami… nie uświadczyli ogromnych emocji. Chociaż wynik długo wydawał się być na styku, to gospodarze spokojnie kontrolowali przebieg spotkania. W pewnym momencie ich przewaga wynosiła 13 punktów. Rywale kąsali – a jakże – rzutami za trzy, jednak na Biało-Czerwonych to nie wystarczyło. Nie przy Plucie, którego w pewnym momencie rywale obawiali się na tyle, że zaczęli go podwajać. A i to nie zawsze okazywało się skuteczną taktyką. Nie przy Sokołowskim, który ostatecznie rzucił 19 oczek. I nie przy kluczowym Balcerowskim (18 punktów), który dziś był liderem zespołu.
Tym sposobem Polacy bardzo pewnie awansowali do finału preeliminacji i tylko jeden mecz dzieli ich od awansu do głównej fazy gry o prawo występu na igrzyska olimpijskie. Decydujące spotkanie Biało-Czerwoni rozegrają w niedzielę o godzinie 14:15, a ich przeciwnikiem będzie zwycięzca meczu Bośnia i Hercegowina – Izrael.
Polska-Estonia 93:83 (22:18, 19:17, 22:21, 30:27)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o koszykówce: