Reklama

Balcerowski: NBA? Kluby na pewno będą mnie obserwować

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

13 sierpnia 2023, 08:49 • 9 min czytania 5 komentarzy

Kariera Aleksandra Balcerowskiego nabiera coraz większego tempa. W poprzednim roku był jedną z rewelacji Eurobasketu. W tym ma za sobą grę w Lidze Letniej w NBA oraz transfer do euroligowego Panathinaikosu. Trudno mieć wątpliwości, że 22-latek wyrósł na najważniejszego – obok Mateusza Ponitki – gracza reprezentacji. – Rozwijam się, moja gra wyglada coraz lepiej i trenerzy kadry chcą to wykorzystać. […] Wydaję mi się, że z roku na rok ta odpowiedzialność będzie rosła – mówi nam przed turniejem prekwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Paryżu.

Balcerowski: NBA? Kluby na pewno będą mnie obserwować

KACPER MARCINIAK: Życie zawodowego sportowca oczywiście wiąże się z podróżami, ale ty ostatnio wręcz nie możesz usiedzieć w miejscu.

ALEKSANDER BALCEROWSKI: Tak jest. Mieliśmy kilka sparingów poza krajem, więc trochę podróżujemy.

Choćby w Stambule graliście dwukrotnie przeciwko Turcji. W pierwszym z tych meczów poradziłeś sobie bardzo dobrze, zdobyłeś 24 punkty – i to na oczach swojego przyszłego trenera z Panathinaikosu, Ergina Atamana.

Szczerze? Był lekki stresik. Wiedziałem doskonale, kto trenuje reprezentację Turcji. Chciałem się dobrze pokazać, ale myślę, że to zadziałało na mnie pozytywnie. Na dodatek zagraliśmy dobry, wyrównany mecz, choć szkoda, że nie udało nam się wygrać [porażka 84:87 – przyp. red.].

Reklama

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Jedna rzecz, która się wybijała – trafiłeś trzy trójki. To element twojej gry, w którym czujesz coraz większą swobodę?

Na pewno. Zawsze miałem ten rzut, ale teraz czuję się bardzo pewnie. Trafiam na treningach, trafiam w meczach. Wydaje mi się, że dalej tak będzie i dalej będę nad tym pracował. Trójka to wielki atut u środkowego, który trzeba szlifować.

No właśnie, ty sam nigdy nie bałeś się rzucać zza łuku. Ale to może kolejny etap twojego rozwoju – żeby stawać się takim wysokim snajperem?

Tak jak mówiłem, to element, który był już wcześniej w moim repertuarze. W klubie miałem trochę mniej okazji do rzucania z dystansu, ale też to robiłem. A tutaj, w reprezentacji, trener chce, żebym oddawał trójki, bo to potrafię. Więc z tego korzystam.

Patrząc na ostatnie dwa lata: zdecydowanie rozwinąłeś się pod kątem atletycznym.

Reklama

Muszę przyznać, że w tym czasie bardzo wziąłem się za siebie. Pracowałem i z trenerem przygotowania motorycznego z kadry, i z moim personalnym. Byli ze sobą w kontakcie. Trenowałem z nimi praktycznie całe poprzednie wakacje i tegoroczne, przed grą w kadrze i Summer League. Praca, praca i jeszcze raz praca. To daje efekty.

Zawodnikom często zostaje charakterystyka z nastoletnich lat. Jeśli ktoś był świetnym atletą, to nim pozostał, a jeśli ktoś nie skakał wysoko, to raczej tego nie był w stanie nadrobić. Ty oczywiście zawsze byłeś bardzo sprawny jak na swój wzrost, ale trudno nie zauważyć, że teraz znacznie pewniej kończysz akcje z góry.

Na pewno czuję się bardziej skoczny, tak jak powiedziałeś. Łatwiej mi w takich dynamicznych akcjach. Praca nad aspektem fizycznym tu zdecydowanie procentuje.

Musiałeś zapewne łączyć pracę nad fizycznością z budowaniem masy mięśniowej. To było wyzwanie?

Tak. Miałem dietę i sporo wyrzeczeń – wszystko po to, żeby zbudować mięśnie, czy też pozbyć się tkanki tłuszczowej. Było oczywiście ciężko, ale opłaciło się. Jako nastolatek nie miałem zbyt dużej masy, bo jednak z roku na roku rosłem, wyciągało mnie w górę. Do tego można powiedzieć, że jestem “późnorozwojowcem”, co też wszystko utrudnia. Ale teraz już raczej nie rosnę, więc mogłem skupić się na łapaniu kilogramów, nabieraniu masy mięśniowej.

Miałeś jakieś swoje ulubione przepisy, „cheatcode’y’” na budowanie masy?

(śmiech) Raczej nie. Ryż, kurczak i warzywa, czyli taki standard. Tego trzeba się trzymać. Ale jak już miałem coś zjeść raz na tydzień, raz na dwa tygodnie, to przyznam, że uwielbiam tatara z wołowiny. Ale to też nie jest coś bardzo niezdrowego.

Twój ojciec mówił mi, że zatrzymałeś się na 220 cm wzrostu. Potwierdzasz?

Tak, 220 cm, ale w butach. Czyli bez nich około 218 cm.

Wracając do gry w reprezentacji: odgrywasz w niej coraz większą rolę.

Rozwijam się, moja gra wygląda coraz lepiej i trenerzy kadry chcą to wykorzystać. Zawodnicy też to widzą. Ja tylko mogę się cieszyć, że tak to wygląda. Mogę brać trochę więcej na swoje barki. Wydaję mi się, że z roku na rok ta odpowiedzialność będzie rosła.

W poprzednim roku owocny okres w reprezentacji na pewno pomógł ci potem w rozgrywkach klubowych.

W klubie zawsze wygląda to trochę inaczej, trener może mieć inne założenia, inny pomysł na ciebie i trzeba się do tego dostosować. W reprezentacji natomiast mam większą swobodę. Mogę pokazywać to, co umiem. To też okazja, żeby zaprezentować się przed trenerami, przedstawicielami klubów.

Do reprezentacji jeszcze wrócimy. W lipcu spędziłeś sporo czasu w Stanach Zjednoczonych. Jest jedna rzecz, która zaskoczyła cię w trakcie Ligi Letniej w NBA?

Zaskoczyła? Raczej nie. Wiedziałem, że gra tam jest bardzo szybka i chaotyczna, bo jest pełno zawodników, którzy chcą się pokazać. To był taki twardszy orzech do zgryzienia, bo każdy walczy na własny rachunek, walczy o kontrakt. Przez to nie masz aż tyle okazji do gry z piłką. Więc może ten element chaosu się trochę wybijał.

A ile mieliście dni treningów, zanim rozpoczęły się mecze?

Nie pamiętam dokładnie, ale chyba cztery.

Spotyka się grupa zawodników, bierze udział w kilku treningach, a potem musi tworzyć zespół na boisku. Stąd się bierze ten chaos.

Dokładnie.

A masz wrażenie, że wysokim zawodnikom w Lidze Letniej jest się najtrudniej wyróżnić?

Myślę, że to zależy od drużyny. Jeśli ma zawodnika z wysokiego numeru draftu, to raczej będzie na niego grać. Niezależnie od pozycji. U mnie w zespole mieliśmy zawodnika obwodowego, do którego leciało dużo piłek. Ale ja też nie mogę narzekać, miałem trochę swoich akcji. Nie powiedziałbym zatem, że wysocy mają ciężej, to tak naprawdę zależy od drużyny.

Mówiłeś już, że feedbacku bezpośrednio ze strony Boston Celtics nie otrzymałeś. Pośrednikiem za to był twój agent.

Tak. Dziwnie by było, gdybym sam chodził i się pytał, jak ta moja gra wyglądała. Co powiedział mi agent? Reakcja była pozytywna. Spodobałem się Bostonowi. Były jeszcze inne drużyny, na których zrobiłem korzystne wrażenie. Agent podkreślił, że to był dobry krok w naszym przypadku. Pojechałem tam, pokazałem się. To zawsze wygląda jednak trochę inaczej, kiedy grasz na ich podwórku. Zobaczymy co będzie w przyszłości, ale kluby NBA na pewno będą mnie obserwować.

Liga Letnia była jednorazową przygodą? Nie będziesz już wracał do Stanów wyłącznie po to, żeby w niej zagrać?

Wydaje mi się, że tak. Choć nie przekreślam takiej opcji całkowicie.

Czyli teraz budujesz swoją karierę w Europie, a jeśli jakiś telefon zza Oceanu zadzwoni, to po prostu go odbierzesz?

Dokładnie. Myślę, że w taką stronę to będzie szło.

W Europie znalazłeś już nowy klub. Z tego co widziałem, fani Panathinaikosu już opanowali twoje komentarze na Instagramie.

Tak (śmiech). Jest w nich dużo zieleni. Wydaje mi się, że reakcje kibiców na mój transfer były pozytywne, tak samo jak ludzi z tego klubu. Mogę powiedzieć tylko tyle, że mnie to cieszy.

Perspektywa grania w mieście i kraju, który tak docenia koszykówkę, musi być ekscytująca.

Już sam fakt, że robię krok do przodu w mojej karierze, bo Panathinaikos gra w Eurolidze, jest ekscytujący. To nowe wyzwanie, któremu postaram się sprostać.

W Gran Canarii osiągnąłeś sporo – dwie nagrody Rising Stars, triumf w Eurocupie. Można powiedzieć, że wszystko krzyczało: czas na sportowy awans.

Tak, ale czy czułem, że muszę koniecznie zmienić otoczenie? Nie powiedziałbym. To wszystko było dość spontaniczne. Na tej zasadzie, że jeśli klub z NBA czy Euroligi będzie chciał podpisać ze mną kontrakt, to będę na to gotowy. Bo chcę popchnąć swoją karierę do przodu. No i faktycznie: pojawił się Panathinaikos. Ale na Gran Canarii też czułem się okej. Jeśli miałbym w niej spędzić jeszcze kolejny sezon, to nie byłoby to dla mnie problemem. Szczególnie że to miejsce mogę nazwać domem.

Spodziewasz się sporego przeskoku między Euroligą, a tym czego doświadczałeś ostatnio w Eurocupie oraz lidze hiszpańskiej?

Terminarz Euroligi jest napięty, więc będzie sporo meczów i na pewno będą one cięższe. Ale granie w lidze hiszpańskiej, czyli najlepszej lidze w Europie, też jest wymagające. Rywalizowałem już z mocnymi zespołami, które albo grają w Eurolidze, albo nie są o wiele gorsze od drużyn z Euroligi.

Do Hiszpanii cię będzie jeszcze ciągnąć?

Tak, uwielbiam ten kraj. Spędziłem w nim całe młodzieńcze życie. Można powiedzieć, że bez przerwy mnie do niego ciągnie. Będę chciał zamieszkać w Hiszpanii, kiedy już skończę karierę.

W najbliższych dniach czekają was mecze w turnieju prekwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. Sparingi dały wam nieco optymizmu?

Na pewno mecz z Turcją, o którym rozmawialiśmy, pokazał trochę na co tę drużynę stać. Jesteśmy pozytywnie nastawieni do tego turnieju. W niedzielę z Węgrami będziemy faworytami, ale w tego typu zawodach tak bywa, że każdy mecz potrafi być trudny. Dlatego musimy podejść do niego i kolejnych spotkań na pełnej koncentracji. Jeśli chcemy awansować do kolejnej fazy eliminacji, to musimy grać na trochę lepszym poziomie niż w pierwszym starciu z Turcją.

Najmocniej na papierze z waszych rywali wygląda Bośnia, która ma dwóch wieżowców z NBA: Lukę Garzę oraz Jusufa Nurkicia. Będziecie musieli odpowiedzieć na ten duet podwyższeniem składu i też graniem na dwóch wysokich?

Jest taka opcja, choć nie mogę powiedzieć, czy ją wykorzystamy. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu, ale na pewno jesteśmy w stanie też grać z dwoma wysokimi.

A ty wciąż czujesz się komfortowo jako czwórka?

No tak, kiedyś na tej pozycji zdarzało mi się grać. Mogę zagrozić rzutem i jeśli faktycznie taki będziemy mieli plan na ten mecz, to sprostam zadaniu. Jako koszykarz musisz się szybko dostosowywać do tego, co ci daje gra i jakiego masz rywala.

Skład reprezentacji Polski na ten turniej może być dla przeciętnego kibica trochę zaskakujący, w porównaniu do oczekiwań sprzed kilku tygodni.

Paru zawodników nie przyjechało, paru nowych weszło do składu. Ale my na to nie patrzymy. Wiemy, jakie cele są przed nami. Z tym składem, który mamy, musimy wyjść na nadchodzące mecze i musimy je wygrać. Trzeba to wszystko jak najlepiej poukładać i po prostu grać.

Najwięcej nieobecności znajdziemy chyba na pozycji rozgrywającego. Mateusz Ponitka będzie waszym playmakerem?

Nawet w trakcie poprzednich zgrupowań, na których był AJ Slaughter, Mateusz brał na siebie ciężar rozgrywania czy przeprowadzania piłki przez połowę. Potrafił asystować strzelcom czy zawodnikom pod koszem. Na pewno będzie tak grał dalej.

Jedna rzecz w najbliższych dniach będzie wam sprzyjać. Wszystkie mecze rozegracie przed własną publicznością, w Gliwicach.

Tak, na pewno fajnie, że ten turniej odbywa się u nas w kraju. Wiemy, jakie kosze są na tej hali, jesteśmy do niej przyzwyczajeni. Teraz czekać tylko, żeby na mecze przyszło jak najwięcej kibiców, bo będą nam potrzebni.

Czytaj więcej wywiadów z polskimi sportowcami:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Po czterdziestce i ze sztucznym kolanem. Lindsey Vonn wróciła i marzy o igrzyskach

Sebastian Warzecha
0
Po czterdziestce i ze sztucznym kolanem. Lindsey Vonn wróciła i marzy o igrzyskach

Inne sporty

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
58
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Komentarze

5 komentarzy

Loading...