Lechia Gdańsk gra tak, jak gra zespół, w którym wymienia się kolejne elementy, który dopiero się ze sobą zgrywa i dogaduje. Weźmy takiego Eliasa Olssona, który ledwo dołączył do drużyny, a już powierzono mu rolę lidera defensywy. Szymon Grabowski przed meczem zaznaczał wręcz, że debiuty mogą wstrzymać formalności, co tylko poświadcza, że drużyna jest w trakcie budowy.
– Mam nadzieję, że wkrótce przekonamy się, ile zawodnicy, których zakontraktowaliśmy, będą dawali zespołowi. Nie wiem, czy już w niedzielę, trwają sprawy formalne.
Kolejne potwierdzenie tego faktu przyszło w końcówce spotkania, gdy Znicz Pruszków zdobył wyrównującego gola. Chwilę później sędzia Wojciech Myć go anulował, ale jednak bramkarz do spółki ze stoperami sprawili, że serca fanów Lechii zabiły mocniej.
Valmiera FC i Szwajcarzy z koneksjami na wschodzie. Jak Lechia Gdańsk chce wrócić do Ekstraklasy?
Sarnavskyi nie wygląda na pewniaka
Bogdan Sarnavskyi wygląda jak wieczny rezerwowy z Ukrainy, który nagle ma być filarem drużyny i nawet on sam jest tym zaskoczony. Ten scenariusz skądś już znamy, więc mamy deja vu – nawet nazwa klubu podobna. No dobrze, ale co właściwie się stało? Otóż gospodarze spokojnie wieźli trzy punkty do bazy, gdy Sarnavskyi wybrał się na wycieczkę za pole karne. Wiadomo, długa piłka za plecy, wyprzedzony obrońca – decyzji krytykować nie będziemy, ale wykonanie jak najbardziej, bo chwilę później futbolówka mijała zdezorientowanego Ukraińca, który nawet specjalnie się tym nie przejął, licząc, że uratują go stoperzy zastawiający drogę do bramki Patrykowi Czarnowskiemu.
Środkowi obrońcy pewnie nawet mieli taki zamiar, ale Tomasz Neugebauer wyglądał, jakby myślał, że zabierze się za to Elias Olsson, a Elias Olsson wyglądał, jakby myślał, że zabierze się za to Tomasz Neugebauer, więc w końcu sprawy w swoje ręce wziął Czarnowski. Całkiem dosłownie, bo rywala popchnął, co sprawiło, że piłka zaplątała się między nogami defensorów Lechii, a potem wpadła do siatki, bo Czarnowski okazał się najsprytniejszy, gdy trzeba było ją dla siebie zagarnąć.
Znicz już się cieszył, Znicz już liczył na urwanie punktów kolejnemu faworytowi, ale nie tym razem. Wojciech Myć podbiegł do monitora i uznał, że napastnik beniaminka przesadził. Ekipa Mariusza Misiury wróciła do domu bez punktów.
Olsson wręcz przeciwnie
Oczywiście, żeby tak się stało, potrzebny był też gol dla Lechii Gdańsk. Ten padł już w pierwszej odsłonie spotkania za sprawą wspomnianego już Olssona. Szwed, abstrahując od ostatniej sytuacji, zanotował bardzo udany debiut. Zwłaszcza jak na gościa, który może jeszcze się mylić, gdy chce zawołać kolegę po imieniu.
- zablokował bardzo groźny strzał rywala w 9. minucie gry
- odnalazł się w polu karnym po błędzie Miłosza Mleczki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i wpakował piłkę do pustej bramki
- zatrzymał kolejną niebezpieczną próbę piłkarzy Znicza interwencją na piątym metrze
Wystarczyło, żeby jedna z rewelacji początku sezonu została zatrzymana. Nie przyszło to jednak Lechii z łatwością. Szczególnie początkowe minuty pokazały, że Znicz Pruszków może i kadrowo jest lichy, ale ma Mariusza Misiurę, który potrafi przygotować zespół tak, że ten daje z siebie 110%. Intensywna, agresywna gra przyjezdnych skutecznie wytrącała Lechię z rytmu, jednocześnie też dając gościom nadzieję na to, że zdziałają coś w ofensywie.
Przyznamy jednak uczciwie, że ostatecznie Znicz zostawił po sobie tylko (i aż) dobre wrażenie. Lepsze okazje miała Lechia, bo golem powinna zakończyć się centra Dawida Bugaja z prawego skrzydła, którą zamykał Łukasz Zjawiński; nie mówimy już o kapitalnej akcji Luisa Fernandeza, który zakręcił kilkoma rywalami w polu karnym, ale w ostatniej chwili został zatrzymany ofiarną interwencją Jakuba Wawszczyka.
Ekipa Szymona Grabowskiego się rozkręca.
Lechia Gdańsk – Znicz Pruszków 1:0 (1:0)
Olsson 28′
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Pierwsza liga nawiązała współpracę z platformą WyScout. Co zyskają kluby?
- Piłkarski marketing od kulis. „Ważne, żeby Podbeskidzie scalało miłość do gór, Bielska i futbolu”
- Rafał Smalec: Nie potrzebuję pomników. Chcę spokojnie pracować
- Turbulencje Słoni. Dlaczego Bruk-Bet Termalica może mieć problem z powrotem do Ekstraklasy
fot. Newspix