Jak zbudować zespół, który będzie gwarancją sukcesu w postaci szybkiego awansu do Ekstraklasy? Pomysły bywają różne. Bruk-Bet Termalica Nieciecza spróbowała swojej szansy, zatrzymując tych, którzy mimo spadku wyróżnili się w najwyższej lidze. Wisła Kraków postawiła na zaciąg Hiszpanów z mocnym, drugoligowym CV. Lechia Gdańsk odsłania kolejny szlak. Kontraktuje mistrzów kraju, którzy dopiero co walczyli o europejskie puchary. Masowe przenosiny z Łotwy do Trójmiasta kryją drugie dno. Jakie?
Ralph Oswald Isenegger i Paolo Urfer. Ten pierwszy jest właścicielem łotewskiego klubu Valmiera FC. Ten drugi w imieniu funduszu MADA Global i firmy Football Culture Poland zarządza Lechią Gdańsk. Obaj pochodzą ze Szwajcarii, obaj od lat działają w środowisku piłkarskim.
Co istotne: działają wspólnie.
Jeszcze kilka lat temu w duecie nawiązali współpracę z Adrianem Thiessem, rumuńskim biznesmenem, próbując przejąć Dinamo Bukareszt. Od niedawna szukali klubu w Polsce, pytając o Śląsk Wrocław czy Wisłę Kraków. Kilka tygodni po tym, jak Lechia trafiła w ręce Urfera, do Trójmiasta zaczęli przenosić się zawodnicy związani dotychczas z klubem jego wieloletniego znajomego.
Jak to jest, że Valmiera FC, która jest dwa kroki od awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji i zgarnięcia z tego tytułu sporych pieniędzy, lekką ręką oddaje czołowych piłkarzy do drużyny występującej na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce?
Szampany wystrzeliły, Lechia sprzedana. Co wiemy o nowym właścicielu?
Paolo Urfer i Ralph Oswald Isenegger. Co łączy właścicieli Lechii Gdańsk i Valmiera FC?
– Wygląda to dziwnie. Szansa na awans do fazy grupowej jest spora, a oni rozdają swoich zawodników jak cukierki. Jesteśmy rozczarowani, ale można się spodziewać, że zagraniczny fundusz myśli przede wszystkim o swoim interesie — mówią nam łotewskie źródła, kiedy pytamy o podejrzanie dużą liczbę ruchów na trasie Valmiera — Gdańsk.
Mistrz Łotwy potrafił wykupić Rifeta Kapicia z ukraińskiego Krywbasa Krzywy Róg za pół miliona euro, pozwolić mu na dwa epizody w eliminacjach Ligi Mistrzów i oddać na darmowe wypożyczenie do Lechii. Camilo Mena grał w Valmierze dłużej, był jej kluczową postacią, ale i on w trakcie walki o puchary trafił na zaplecze Ekstraklasy. Podobnie zresztą Ivan Żelizko, jeden z liderów drużyny.
Początkowo słyszeliśmy o tym, że zawodnicy mają być przenoszeni do Gdańska na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu. Byłoby to pewnego rodzaju zabezpieczeniem dla właściciela, na wypadek, gdyby drużyna nie wywalczyła awansu do Ekstraklasy. Ostatecznie jednak mówimy o transferach definitywnych, których kwot nie znamy i pewnie nie poznamy, skoro po obydwu stronach negocjacyjnego stołu siedzą dobrzy znajomi.
Być może model przeprowadzenia transferów zmieniono, bo szykują się kolejne, a jednocześnie można wypożyczyć jedynie trzech zawodników danego klubu. Być może zmieniono go dlatego, że Lechia jest pewna, że zbuduje team na awans.
– Sprawa jest prosta. Robimy to wszystko po to, żeby mieć tak mocną kadrę, że sprawa awansu zostanie rozstrzygnięta bardzo szybko. Nie ma co ukrywać, że celem nowego właściciela jest błyskawiczne znalezienie się w Ekstraklasie. To ona przynosi pieniądze, to tam można wypromować zawodników, żeby później na nich zarobić — słyszymy od ludzi z Gdańska.
Wszyscy rozmówcy proszą nas o anonimowość, bo sprawa jest delikatna. Nie chodzi o to, że właściciele Lechii i Valmiery — a może raczej właściciel, bo na Łotwie są przekonani, że Isenegger de facto przewodzi obydwu klubom — robią coś złego i niezgodnego z prawem. Nikt nie chce jednak podpaść osobom, które mają rozległe znajomości i równie wielkie ambicje.
Paolo Urfer, nowy właściciel Lechii Gdańsk. Agent, dyrektor, pośrednik
– Sytuacja w letnim okienku transferowym jest wymagająca i niecodzienna. Po spadku i przejęciu klubu przez nowego właściciela trzeba było jak najszybciej skompletować kadrę, dlatego zajął się tym Paolo Urfer, który wykorzystał swoje znajomości i doświadczenie — słyszymy, gdy pytamy o to, kto właściwie robi transfery do Lechii, bo przecież gdański klub niedawno zatrudnił dyrektora sportowego.
Został nim Jakub Chodorowski, eksdziałacz Zagłębia Lubin. Chodorowski jest już wdrażany we wszystkie procedury, ale nie ma co ukrywać: latem największą robotę wykonał Urfer. Szwajcar tym samym wrócił do roli, którą pełnił przed laty w ojczyźnie.
- w latach 2005 – 2008 był dyrektorem sportowym FC Sion
- przez krótki czas był konsultantem Grasshoppers Zurich
- w latach 2009 – 2011 był dyrektorem sportowym Neuchatel Xamax
Do Sion sprowadził Kamila Grosickiego, pilotował też duży transfer wychodzący: Gelson Fernandez za jego kadencji trafił za ponad 5 milionów euro do Manchesteru City. W Xamax ustanowił rekord transferowy, sprzedając Browna Ideye do Sochaux za cztery miliony euro. Nigeryjczyk trafił później na Ukrainę, do Dynama Kijów i ten fragment jego historii jest bardzo ciekawy, podobnie jak sprzedaż Paulo Ramosa Vogta ze Sion do Metalurga Donieck.
Paolo Urfer robił transfery i do Europy Wschodniej, i na Bliski Wschód. Obydwa kierunki są mocno związane z nim i z Ralphem Oswaldem Iseneggerem nie tylko z powodu funduszu MADA. W 2022 roku Urfer został zarejestrowany jako pośrednik transakcyjny przez Premier League. Kilka miesięcy później jego nazwisko pojawiło się przy transferze do Bournemouth. Ilya Zabarnyi za blisko 23 miliony euro trafił do Premier League, a jego interesy przy tym ruchu reprezentował właśnie Szwajcar.
– Wiesz, o kim rozmawiacie? Jakie osoby reprezentują ci ludzie? – dopytywał Adrian Thiess, gdy dziennikarze drążyli temat szwajcarskiego wsparcia przy próbie przejęcia przez niego Dinama Bukareszt.
Miał powody, żeby wychwalać swoich kolegów. Wówczas w menedżera bawił się raczej Isenegger, ale i on nie współpracował z przypadkowymi ludźmi. Jego klientami byli czołowi zawodnicy ukraińskich klubów.
- Andrij Jarmolenko – Isenegger pracował nad jego transferem do Anglii, ostatecznie pośredniczył przy przenosinach do Borussii Dortmund
- Luiz Adriano – gwiazda Szachtara Donieck, Milan zapłacił za niego 14 milionów euro
- Matheus – lider Dnipro Dniepropetrowsk, wytransferowany do Chin
Nazwisko szwajcarskiego adwokata – a ponoć i profesjonalnego pokerzysty – pojawia się w dokumentach “Football Leaks”. Siedział przy stole z Jorge Mendesem, łączą go rzekomo bliskie relacje z Danielem Levym z Tottenhamu, bracia Igor i Gregorij Surkis to jego klienci, tak jak Igor Kołomojski. Paolo Urfer miał za to wpływ na sprzedaż Newcastle United czy Bordeaux. Ralph Oswald Isenegger miał za to pomagać przy projekcie Anży Machaczkała.
I właśnie ten ostatni trop sprawia, że w paru miejscach Szwajcar napotyka kłody pod nogami.
Ralph Oswald Isenegger. Adwokat oligarchów i biznesmenów ze wschodu
– Pojawiły się głosy, że Zjednoczone Emiraty Arabskie to tylko miejsce pośredniczące w przepływie pieniędzy z Rosji, których po sankcjach nałożonych po agresji tego kraju na Ukrainę bezpośrednio do Europy przerzucić się nie da. Za niepokojącą uznano dawną współpracę Urfera z kancelarią Ralpha Iseneggera, która obsługiwała rosyjskich oligarchów, oskarżanych w międzynarodowych procesach — pisało „TVP Sport”, gdy Szwajcarzy „odbili się” od Śląska Wrocław.
Stwierdzenie, że klientami Iseneggera byli oligarchowie, to jedno. W swoim CV adwokat ma znacznie bardziej kontrowersyjne postaci. Właściciel Valmiera FC reprezentował:
- Siergieja Michajłowa, pseudonim “Michaś” – domniemanego lidera Mafii Sołncewskiej, nagrodzonego przez Władimira Putina za wspieranie rosyjskich weteranów wojennych
- Bułata Czagajewa – czeczeńskiego miliardera, byłego właściciela Xamax (w czasach pracy Urfera), skazanego za przestępstwa finansowe
- Kojo Annana – syna Kofiego Annana, byłego sekretarza ONZ
- Dmytro Firtasza – ukraińskiego oligarchę współpracującego z “Gazpromem”, właściciela “Azotu”; w maju 2023 roku został on oskarżony o defraudację paliwa o wartości 500 mln dolarów
Do tego wspomniani już bracia Surkis czy Kołomojski. Można powiedzieć, że — jak rapował Bonson — to tylko biznes. Sam Isenegger kompletnie nie kryje się z tym, że ma spore znajomości i dużą bazę klientów w Europie Wschodniej. Na stronie jego firmy znajdziemy informacje o tym, że jest ekspertem w tematach ekstradycji, sankcji czy praw człowieka, a także notkę:
“Jego znajomość języka rosyjskiego jest biegła, tak samo, jak umiejętność poruszania się po postsowieckim świecie, która sprawiła, że został jednym z najbardziej znanych zachodnich prawników pracujących dla Rosjan, zajmując się sprawami najwyższej wagi”.
Ale, jak już wspomnieliśmy, klientela biznesmena sprawiła mu trochę problemów, gdy próbował przejąć polskie kluby czy też gdy pracował nad inwestycją w Dinamo Bukareszt. Być może dlatego Isenegger w zachodnich ligach pojawiał się jako postać z cienia, działająca z tylnego siedzenia. W ten sposób współpracował ze Strasbourgiem czy z Evian, gdzie sprowadzał piłkarzy z Dynama Kijów, tworząc coś w rodzaju klubu satelickiego ukraińskiej ekipy.
Na wschodzie było wręcz przeciwnie, dlatego Ralph Isenegger przejął Valmiera FC i zrobił z tego klubu mistrza kraju. Uwagę od razu zwraca fakt, że na Łotwę trafiali piłkarze z Ukrainy, jak Roman Yakuba, Igor Żelizko czy Mykoła Musolitin. Znajomości na tym rynku, na którym popularne jest także nazwisko Urfera, zrobiły swoje. Zresztą w Polsce także zaistnieli dzięki znajomości z agentem, który do niedawna prężnie działał na wschodzie.
– Z Paolo znamy się od 15 lat. Jest nowym człowiekiem na rynku polskim, dlatego postanowiłem go poznać m.in. z Adamem Mandziarą. Wiedziałem, że Lechia jest na sprzedaż. Zapoznałem ich ze sobą. Przekazałem do nich kontakty i na tym moja rola się skończyła. Panowie dalej negocjowali ze sobą bez mojego udziału — przyznał nam Mariusz Piekarski.
Lechia Gdańsk i egzotyczne transfery? Valmiera FC tak szuka przewagi na rynku
Drugim najpopularniejszym kierunkiem transferowym mistrza Łotwy jest szeroko pojęta egzotyka. Valmiera FC piłkarzy szuka w Brazylii, Afryce, a nawet w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Goście tacy, jak Camilo Mena — młody talent z Kolumbii — mają zapewniać klubowi stały przypływ gotówki. Właśnie dlatego Paolo Urfer tak mocno szukał klubu w Polsce, gdzie model ma być podobny.
– Słyszałem, że była to jedna z rzeczy, która nie spodobała się w Wiśle Kraków. Takie podpięcie pod sieć klubów, przepływ zawodników między nimi, ściągnie piłkarzy z różnych egzotycznych kierunków. MADA chce w tym szukać swojej przewagi, w Krakowie widziano w tym zagrożenie, nie chcieli pójść w ten model — mówi nam jeden z rozmówców.
Camilo Mena i Paolo Urfer
Dla Urfera i Iseneggera Ekstraklasa, gdzie docelowo ma grać Lechia Gdańsk, jest idealnym marketem do wypromowania takich dwudziestoparoletnich talentów. Wiadomo, że do Polski przyjeżdża wielu skautów, agentów i menedżerów. To rynek popularny i obserwowany, a przede wszystkim pewny. Nikt nie zapłaci kilku milionów euro za piłkarza z łotewskiej ligi, nawet jeśli został mistrzem kraju.
Co prawda w CV Valmiera FC są już Toru Arokodare czy Raimonds Krollis, którzy zostali sprzedani za odpowiednio 2,5 i 1,5 miliona euro, ale…
– Podchodziłbym do tych kwot z dystansem. Z dobrych źródeł wiem, że oni lubią zawyżać kwoty transferów i liczby, które pojawiają się na Transfermarkt, w rzeczywistości są niższe — tłumaczy nam osoba dobrze znająca rynek.
Nie ulega wątpliwości, że Szwajcarzy weszli w ten biznes, żeby na nim zarabiać i chcą porozpychać się łokciami w naszym zakątku świata, który coraz mocniej przyciąga uwagę różnych inwestorów. Nie oznacza to jednak, że Lechia Gdańsk jest, nie silmy się na dyplomację, w czarnej dupie.
– Ten projekt jest naprawdę ambitny i poważny, długofalowy. Chcą stworzyć silny klub w dobrej lidze, bo tylko tak mogą zrealizować swoje biznesowe cele. Wizja, którą roztaczają, jest inspirująca. Chcą zaryzykować, stworzyć trampolinę dla nieoczywistych, młodych zawodników, którym dadzą szansę do wypromowania się w Polsce. Nie zależy im na podpisywaniu kolejnych wypalonych zawodników — wyjaśniają nam w Gdańsku.
Lechia Gdańsk. Jaki plan na rozwój klubu ma nowy właściciel?
Niezależnie do tego, czy do planów nowego właściciela podchodzimy z obawą, czy z nadzieją, trzeba przyznać, że sposób działania tej dwójki budzi lekkie kontrowersje. Nie chcemy powiedzieć, że piłkarze Valmiera FC są z Łotwy porywani i transportowani nielegalnie do Gdańska, ale faktem jest, że klubowi Iseneggera wyjątkowo zależy na tym, żeby jego zawodnicy trafiali akurat do Lechii.
– Już gdy pojawił się temat Wisły Kraków, była mowa o tym, że Isenegger zabierze do Polski trenera Tamaza Pertię i pięciu piłkarzy: Daisuke Yokotę, Camilo Menę, Raimondsa Krollisa, Alvisa Jaunzemsa i Danielsa Balodisa. Rifer Kapić, który trafił do Lechii, uruchomił domino. Z jakichś powodów zawodnicy, którzy mają oferty z Ekstraklasy, trafiają na końcu do pierwszej ligi, a żaden z nich nie jest piłkarzem na ten poziom rozgrywkowy — mówią nam na Łotwie.
Igor Żelizko miał ofertę z Górnika Zabrze, Lechia Gdańsk rywalizację wygrała. Camilo Mena był na celowniku Rakowa Częstochowa, Lechia Gdańsk rywalizację wygrała. Alvis Jaunzems jeszcze się opiera, ma dość krótki kontrakt i kilka zapytań z silniejszych drużyn, ale Łotysze są przekonani, że i tak wyjedzie do Trójmiasta. Podobno gdy zawodnik niechętnie podchodzi do tematu, Lechia jest w stanie przebić oferty z wyższej ligi.
Tajemnicy tak skutecznych negocjacji nigdy w pełni nie poznamy, ale wiemy, że jednemu z zawodników udało się uchronić przed grą w pierwszej lidze. Gdy Roman Jakuba był już praktycznie dogadany z Puszczą Niepołomice, a i Żubry miały ustalone warunki jego wypożyczenia, Ukrainiec nagle został ściągnięty na Łotwę, gdzie naciskano, żeby przyjął ofertę Lechii. Jakuba poszedł w zaparte, Valmiera FC odpuściła. Trafił do Ekstraklasy.
Czy śladem środkowego obrońcy pójdą kolejni piłkarze? Wątpliwe. Nie zapominajmy o jednym: być może zawodnikom nie do końca uśmiecha się spędzić rok w pierwszej lidze polskiej, ale poziom łotewskich rozgrywek też nie należy do wysokich.
W rankingu „Opta”, który klasyfikuje 13500 klubów z całego świata, Valmiera FC nie wyprzedza żadnej drużyny z Ekstraklasy, byłby to jednak najsilniejszy pierwszoligowiec. Reszta? Wysoko są Riga FC i Rigas FC, ale już taki Daugavpils to poziom KKS-u Kalisz. Otoczka też robi swoje. Prawda jest taka, że każdy marzy raczej o tym, żeby z Łotwy wyjechać, więc kiedy słyszy: albo Lechia, albo zostajesz i dostaje przy tym korzystną finansowo ofertę, to wybór jest dość prosty.
***
Mechanizm działania Lechii Gdańsk już znamy. Ludzi, którzy za nim stoją też. Rozliczać ich ruchy będziemy dość szybko, bo skoro celem jest natychmiastowy awans — a to nie udało się żadnemu spadkowiczowi od czasu Górnika Zabrze w 2017 roku — to efekty muszą być natychmiastowe. Do osiągnięcia długofalowego sukcesu potrzeba jednak czegoś więcej niż „przeniesienia” zespołu z Valmiery do Trójmiasta.
Lechia ma stworzyć własną markę i własny sposób działania. W Gdańsku mówią nam wprost, że aktualna sytuacja to potrzeba chwili, a nie misterny plan z domieszką przenoszenia pieniędzy między klubami dwóch znajomych. Można się więc spodziewać, że kolejne okienka transferowe będą wyglądały ciut inaczej, choć pewności w tym nie ma.
My możemy tylko wyrazić nadzieję na jedno: że niedawno odświeżony przez nas hashtag „Lechia Gdańsk Parano” nie wróci na pełnej, gdy będziemy prześwietlać ruchy nowych właścicieli klubu.
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Piłkarski marketing od kulis. „Ważne, żeby Podbeskidzie scalało miłość do gór, Bielska i futbolu”
- Lechia bez piłkarzy, Wisła bez marginesu błędu. Przewodnik po 1. lidze 2023/2024
- Rafał Smalec: Nie potrzebuję pomników. Chcę spokojnie pracować
- Turbulencje Słoni. Dlaczego Bruk-Bet Termalica może mieć problem z powrotem do Ekstraklasy
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix