Reklama

Pożegnanie Heńka Castegrena. Powodzenia na szlaku, urwisie

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

25 maja 2023, 13:36 • 3 min czytania 17 komentarzy

Lechia Gdańsk ogłosiła we wtorek, że Henrik Castegren od czerwca nie będzie już dłużej jej zawodnikiem – sami rozumiecie, potrzeba było chwili, by przetrawić tę informację. Dawno bowiem nie widziano na polskich boiskach kariery równie spektakularnej.

Pożegnanie Heńka Castegrena. Powodzenia na szlaku, urwisie

Szwed przebywał – trudno powiedzieć, że grał – w Ekstraklasie przez blisko półtora roku i przez ten czas z nim na murawie udało się gdańszczanom wygrać jedno spotkanie. Castegren w sumie wystąpił w ośmiu meczach (przez 16 miesięcy!) – w jednym zwyciężył, w drugim zremisował, w kolejnych sześciu razem z kolegami dostał w czapkę. Pechowcem okazała się Cracovia, natomiast niewykluczone, że powinna otrzymać za to osiągnięcie jakiś okolicznościowy upominek.

„To tu, w Krakowie, ósmego października 2022 roku, Heniek Castegren odniósł jedyne zwycięstwo w Polsce”. Podobną statuetkę może otrzymać Legia za pana Badię, ale to inny temat – tym bardziej że Badia może finiszować jak szef, dwoma zwycięstwami z rzędu, a Szwed już pewnie nie zagra w ostatniej kolejce.

Zresztą: z tego był najbardziej znany. Z braku gry. Przyszedł do Lechii w lutym 2022 roku, po raz pierwszy na ławce pojawił się w maju, by zadebiutować w październiku. Da się zrozumieć, że rekin w filmie „Szczęki” też nie wypływał w początkowej scenie, bo trzeba zbudować jakieś napięcie, ale zdaje się, iż historia Castegrena jest trochę przegięta.

Reklama

Prawdę mówiąc – w pewnym momencie można było się zastanawiać, czy facet w ogóle istnieje (tak, jak teraz podobne wątpliwości budzi Louis Poznanski). Ostatecznie okazało się, że owszem istnieje, natomiast to jeden z tych piłkarzy, którzy są lepsi, gdy ich nie widać, niż gdy ich widać.

Szwed bowiem – według naszych not – tylko raz zasłużył na ocenę wyjściową. Tej naturalnie ani razu nie przekroczył, lubując się najbardziej w nocie „2”. Średnia – 3,0. Gorszy w Lechii był tylko Clemens, ale to przecież legenda i nie ma co się porównywać.

Castegrenowi w byciu (no, po prostu – w byciu) nie pomogła nawet uniwersalność i nie mówimy tutaj o płynnych zmianach między pozycją siedzącą na trybunach a pozycją siedzącą na ławce. Zdaniem trenerów facet mógł grać i na prawej obronie, i na środku (przychodził zresztą jako stoper). Okazało się, że jednak nie – nie potrafi ani tu, ani tu i faktycznie siedzenie wychodzi mu najlepiej.

Oraz obserwowanie. Castegrena zapamiętamy bowiem najbardziej z tej sceny:

Grosicki nie musiał wykonywać żadnego zwodu, by tego ananasa przegonić – po prostu sobie pobiegł obok. Lechia grała wówczas o remis, nie udało się, zatem Castegren kończy swoją polską przygodę (bo chyba nikt go nie weźmie…) z bilansem czterech oczek.

Reklama

Choć w sumie bardziej symptomatyczna jest scena już po bramce Grosickiego, kiedy wściekły Castegren wykonuje zamach nogą na piłkę, gdy jest ona po drugiej stronie siatki – co fizycznie uniemożliwia jej kopnięcie. Tak, zdecydowanie: to doskonały obrazek podsumowujący tę przygodę.

Heńku, będziemy tęsknić. Nie zmieniaj się, gdziekolwiek dalej będziesz obserwował piłkę nożną.

CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

17 komentarzy

Loading...