Reklama

Fantazje kontra rzeczywistość. Na co naprawdę stać Cracovię?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

26 maja 2023, 10:24 • 22 min czytania 46 komentarzy

Janusz Filipiak chce wygrywać. Cracovia to klub z aspiracjami do gry w europejskich pucharach. Takie hasła i tezy nie są uznawane za nonsens. W środowisku, wśród kibiców, typowanie Pasów do ligowej czołówki co jakiś czas się zdarza. Można powiedzieć, że klub z Krakowa jest etatowym czarnym koniem rozgrywek. Pytanie tylko: ile w tym prawdy? I czy nie czas, żeby na Cracovię spojrzeć racjonalnie, a nie przez pryzmat utartego kiedyś mitu?

Fantazje kontra rzeczywistość. Na co naprawdę stać Cracovię?

Dziewiąte miejsce. To średnia pozycja Cracovii od czasu powrotu do Ekstraklasy, czyli w dziewięciu poprzednich sezonach. To także pozycja, wokół której Pasy kręcą się na finiszu obecnych rozgrywek. Może wskoczą ciut wyżej. Może osuną się deczko niżej. A może skończą dokładnie w tym miejscu, na swoim ulubionym szczeblu w ligowej drabinie. Minione dziewięć lat to trzykrotne spełnienie takiego scenariusza. Również trzy razy Cracovia była czternasta. Zbliżenie do czołówki, a więc czwarte miejsce, nastąpiło dwukrotnie.

Pasy w ekstraklasowym łańcuchu pokarmowym są więc typowym przeciętniakiem, któremu raz na jakiś czas coś wyjdzie. Jeśli już ktoś w Polsce jest zespołem spoza topu, który pucharowe ambicje i możliwości faktycznie posiada, to jest to Piast Gliwice. Klub, który jako jedyny w ostatnich latach zawsze plasował się w czołowej szóstce.

Ale możemy podejść do tematu z innej strony. Być może miejsce w lidze niewiele o Cracovii mówi, bo jest przypadkiem feralnym i nieszczęśliwym. Zespołem wiecznie marnującym potencjał i możliwości.

Dlatego też postanowiliśmy zgłębić krakowskie realia i dowiedzieć się, która wersja Pasów jest prawdziwa, a która to mit, co jakiś czas podgrzewany serią udanych wyników.

Reklama

Miłostki i kapryski. O bogaczach w polskim futbolu

Wąski sztab, budżet średniaka. Jak wyglądają realia Cracovii?

Cracovia finansowo — środek tabeli, czołówka odjeżdża

Sześć milionów złotych rocznie. Czy tyle kosztuje sukces? Być może, skoro według medialnych doniesień właśnie taką kwotę Janusz Filipiak miał zaoferować Markowi Papszunowi, żeby ściągnąć go do klubu. Oznaczałoby to, że nowy trener pochłonąłby blisko jedną czwartą ubiegłorocznego budżetu płacowego — według raportu „Deloitte” Pasy wydały na wynagrodzenia 26,27 mln zł. Potencjalne wynagrodzenie nowego szkoleniowca stanowiłoby także 17% przychodów klubu, znów porównując tę sumę do danych „Deloitte” za poprzedni sezon.

Ale profesor chce przecież wygrywać. A wygrywanie kosztuje.

Informacja o zainteresowaniu Papszunem ze strony Pasów nie musi być fejkiem czy plotką. Ba, może nawet znaleźć potwierdzenie w praktyce, bo rozmowy o nowym kontrakcie dla Jacka Zielińskiego najwyraźniej stanęły w martwym punkcie. Problem w tym, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Janusz Filipiak wcale nie jest skory do wielkich inwestycji, które pchałyby go w stronę wymarzonego i wyczekiwanego końcowego triumfu. Cracovia pod względem wydatków na wynagrodzenia od lat jest w środku ligowej stawki.

  • 21/22 – 9. miejsce
  • 20/21 – 8. miejsce
  • 19/20 – 8. miejsce

W tym samym czasie tabela przewidywanych punktów według modelu „EkstraStats.pl” wskazywała, że Pasy powinny kończyć ligę odpowiednio na dziewiątej, siódmej i piątej pozycji. Czyli w najlepszym przypadku Cracovia wykręciłaby wynik ponad stan, a zwykle po prostu spełnia potencjał tkwiący w danej kadrze. Trzeba poczekać na raport „Deloitte”, żeby dowiedzieć się, czy tak samo było w tym roku, jednak nie ma sensu zakładać nagłej rewolucji, co zresztą poprzemy później konkretnymi dowodami. Na ten moment skupmy się na tym, że według xP drużyna Jacka Zielińskiego powinna być ósma, z kolei budżet Pasów według doniesień „Przeglądu Sportowego” plasuje zespół na jedenastym miejscu w lidze.

Reklama

Udany start rozgrywek, gdy Cracovia świetnie wyglądała fizycznie i wygrała trzy pierwsze mecze, rozbudził apetyty, ale sezon to nie sprint, lecz maraton. A w maratonie sytuacje takie, jak słynny mecz z Wartą Poznań, gdy na ławce nie było żadnego ofensywnego zawodnika, który mógłby pojawić się na boisku w roli jokera, mają odzwierciedlenie w wyniku końcowym. Zwłaszcza że brak wsparcia z ławki to nie jednostkowy przypadek, ale norma.

Wracając do finansów — Pasy rokrocznie zwiększają wydatki oraz budżet płacowy. Zeszłoroczne zestawienia wykazały rekordowe wydatki. Sprawozdanie opublikowane przez Cracovię mówi o ponad 61 milionach złotych po stronie kosztów (kwota dotyczy całego MKS-u, czyli także utrzymania obiektów, akademii i sekcji hokeja) co oznacza, że w ciągu pięciu lat ta rubryka niemal się podwoiła. Rosną także wydatki na wynagrodzenia: według “Deloitte” różnica między pensjami w sezonach 2019/2020 i 2021/2022 to blisko pięć milionów złotych.

To jednak normalna sprawa, że poprzeczka co roku wędruje wyżej; nakłady finansowe rosną w większości przypadków. Musimy przy tym pamiętać o galopującej inflacji – dla przykładu przelicznik wartości pieniądza w czasie “Calculla” twierdzi, że gdyby budżet płacowy z 2020 roku przełożyć na poprzedni sezon, przez inflację “zginęłoby” ponad 1,7 mln zł. Liga też nie stoi w miejscu, pensje rosną również u rywali z boiska. Dlatego ciekawsze od suchej informacji o rekordowych wydatkach będzie wskazanie różnic między ekipą z Krakowa a drużyną, która wedle raportów jest na miejscu pucharowym pod względem płac czy przychodów.

Już wcześniej odnotowaliśmy, że Pasy w zasadzie stoją w miejscu, co roku plasując się w środku stawki pod względem wynagrodzeń w lidze. Nic jednak dobitniej nie pokazuje, że Cracovia wcale nie powinna mieć europejskich aspiracji, niż to, jak rośnie dystans drużyny z Małopolski do czwartej finansowo siły ligi. Sezon 2019/2020 – 0,86 mln zł na niekorzyść krakowian. Sezon 2021/2022 – 9,63 mln zł. Przepaść. Cracovia nie zarabia jak kluby z topu. Cracovia nie wydaje jak kluby z topu, bo analogicznie możemy porównać wydatki na wynagrodzenie. 2019/2020 – Pasy wydają na pensje 1,56 mln zł mniej niż czwarta pod tym względem siła ligi. 2021/2022 – 9,08 mln zł różnicy.

Faktem jest, że klub Janusza Filipiaka dość mądrze zarządza budżetem. W dwóch ostatnich sezonach więcej na pensje wykładał Śląsk Wrocław, który teraz dramatycznie walczy o ligowy byt. Wcześniej ogromne wynagrodzenia nie uratowały Ekstraklasy dla Wisły Kraków. To jednak sygnał, że warto docenić rozsądek Cracovii, która nie pali pieniędzmi w piecu. Z drugiej strony mamy za to przykłady Pogoni Szczecin i Lecha Poznań, które na mapce wynagrodzeń „Deloitte” za sezon 2019/2020 są tuż obok Pasów, z kolei w najnowszej wersji znacznie wyraźnie dystansują ekipę z Krakowa.

O budżecie Cracovii rozmawiamy z Arturem Fortuną. Kibic Pasów, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Historyków i Statystyków Piłki Nożnej, od lat objaśnia braciom po szalu, jak wyglądają finanse ich ulubionego klubu.

***

Jaka jest twoja ogólna ocena finansów Cracovii?

– Trochę się w tej sprawie zmieniło. Cracovia nigdy nie miała papierów na bycie jednym z  najbogatszych klubów. Nie mamy tak potężnej bazy kibicowskiej, nie mieliśmy sponsora, który dawałby tyle milionów, ile np. KGHM. Natomiast uważam, że zarządzanie przez ostatnie 20 lat wyglądało bardzo dobrze; spowodowało, że nieoczekiwanie, patrząc na budżet, Cracovia była w czołówce różnych finansowych raportów. Teraz, po inwestycji w Rączną, po COVIDzie, finanse nie wyglądają już tak dobrze. Już nie ma zysków, są straty. Nowa polityka finansowania klubu przez pożyczki nie robi takiego wrażenia, jak wcześniej.

Patrzyłem na zestawienie przychodów Cracovii w erze Janusza Filipiaka, które publikowałeś. Widziałem, że po latach wzrostu, teraz one stopniały. Z czego to wynika, jak to odczytywać?

– W dużym stopniu z braku sprzedaży zawodników, w zasadzie od czasu transferu Krzysztofa Piątka. Mimo ofert byli oni zatrzymywani, żeby nie osłabiać drużyny.

Czyli w tym czasie przychody od głównego sponsora się nie zwiększały?

– Finansowanie głównego właściciela stało na tym samym poziomie, były minimalne zmiany, rzędu wzrostu z 7 na 8 milionów. Tyle “Comarch” obecnie płaci Cracovii, ale znaczące są też pożyczki. W 2022 roku do 8 milionów trzeba doliczyć 26 mln zł pożyczki, co daje 34 miliony w jakiś sposób przetransferowane do klubu. To jest skala finansowania, która nigdy wcześniej nie miała miejsca.

Jak rozumieć tę pożyczkę? Mówimy, że przychody maleją, że realia finansowe są trochę słabsze, ale taka kwota może sugerować, że gdzieś w budżecie ta dodatkowa pula pieniędzy jest.

– To w dużym stopniu efekt inwestycji, jakie zrobiono. Cracovia w zeszłym roku wydała 61 milionów zł jako MKS, to jest cały budżet. Trzeba też uwzględnić, że są w nim pozycje, które w innych klubach nie funkcjonują. To 6 milionów na hokej, 7 milionów na utrzymanie stadionu, 4 miliony na utrzymanie Rącznej, 3 miliony na utrzymanie lodowiska; czyli mamy 20 milionów wydatków, których inne kluby nie ponoszą. Jak spojrzymy na wydatki klubów, z którymi zawsze porównuję Cracovię, czyli Jagiellonię oraz Zagłębie Lubin, to mówimy o wydatkach rzędu 47 mln zł (Jaga), 56 mln zł (Zagłębie). Czyli budżet Cracovii na piłkę jest dużo mniejszy.

Cracovia ma budżet, który pozwala na włączenie się do czołówki?

– Uważam, że aktualny budżet trochę nie jest miarodajny co do planów. Trzeba cały czas uwzględniać plan profesora, który chce odkupić akcje od miasta. Zwiększanie wydatków na klub to strzelanie sobie w stopę, bo podnosząc wartość klubu zmusi się do zapłacenia większych pieniędzy. Budżet za ostatnie lata niekoniecznie musi odzwierciedlać to, co się będzie działo dalej. Sądzę, że po kupieniu akcji dojdzie do oddłużenia klubu, czyli wymiana długu na emisję nowych akcji, co sprawi, że finansowanie mocno wzrośnie. Teraz Ekstraklasa bardzo dużo płaci za miejsca 1-4. Brak gry w pucharach oznacza, że czołówka odjeżdża. To wyraźnie widać po przykładzie Pogoni Szczecin, która miała przeciętny budżet, a teraz on znacznie przekracza budżet Cracovii. Finansowo aktualnie nie mamy powodów, żeby ścigać się z pierwszą czwórką. Aktualne miejsce jest w moim przekonaniu nieco niższe względem budżetu, który mamy. Potrzeba roku, w którym sukces sportowy zapewniłby sukces finansowy w postaci premii za miejsca 1-4. Tylko jak to zrobić, skoro jest się do tyłu?

Trzeba inwestować w pierwszy zespół.

– Nie jestem pewien, czy klub dalej będzie zwiększał wydatki na transfery, pensje piłkarzy. Profesor idzie w stronę inwestycji materialnych. Projekt internatu dla Szkoły Mistrzostwa Sportowego – utrzymywanie SMS-u to kolejna pozycja w budżecie, której inne kluby nie mają. Niedawno wyremontowano budynek, teraz ma być budowany internat, to kwota rzędu 6 milionów zł. Profesor ma plan, żeby na wypadek jego fizycznej nieobecności w klubie, zostawić Cracovię mocną finansowo pod względem materialnym. Czy będzie inwestycja w piłkarzy, to okaże się, gdy będzie wiadomo, czy zmienimy trenera. Bardzo dużym problemem będzie decyzja Komisji Licencyjnej, która stwierdziła, że klub nie może wydać więcej niż 90% ubiegłorocznych wydatków. Przy obecnej inflacji tak naprawdę oznacza to, że realne wydatki spadną o jedną czwartą. To będzie ciężki rok dla Cracovii, chyba że te ograniczenia zostaną w jakiś sposób pominięte.

Czy w takiej sytuacji, z punktu widzenia kibica, Jacek Zieliński powinien dalej prowadzić zespół? Do tej pory bezpiecznie przeprowadzał Cracovię przez okres, w którym sytuacja finansowa była – na tle ligi – gorsza niż wcześniej.

– Potrzeba kogoś, kto ma ambicję, kto byłby w stanie pobudzić profesora. Powiedzmy, że takiego drugiego Michała Probierza, o mentalności takiej, że przyjdzie i powie: dajcie mi transfery; kto sam o nie powalczy i zbuduje mentalność zespołu do walki o wyższe cele. Jacek Zieliński moim zdaniem jest trenerem na trwanie. Być może jest to podejście realne, być może trafił z możliwościami drużyny, nie neguję tego, ale chyba chciałbym czegoś więcej. Obecna sytuacja to także wina polityki transferowej klubu. Transfery nie są na papierze złe, są dość kosztowne, takich wydatków wcześniej nie było, tylko one są w niewystarczającej liczbie. Dział sportowy nie funkcjonuje dobrze, praca dyrektora Stefana Majewskiego nie jest efektywna.

Funkcjonujemy w dysonansie odnośnie Cracovii. Z jednej strony mamy Janusza Filipiaka, który buduje akademię, chce wygrywać, z drugiej prawie najmniejszy sztab w lidze. Cracovia potrafi wydać milion euro na Ghitę, żeby potem zapowiadać cięcia. Cracovia oferuje Markowi Papszunowi pół miliona miesięcznie, po czym rozwiązuje drugą drużynę i musi ciąć wydatki. Która twarz jest prawdziwa?

– Klub nie jest zrównoważony po tym względem. Są działy, jak marketing, które funkcjonują fantastycznie, są też takie, które funkcjonują słabo. Może trochę wynika to z tego, że zarządzanie spoczęło na profesorze, dla którego nie jest to jedyne zajęcie w życiu. Nie ma kogoś, kto by to spiął, zarządzał tym na co dzień. W moim przekonaniu odejście Tabisza jest minusem. Wiem, że miliony kibiców go nie kochały, ale ja zawsze dobrze go oceniałem pod kątem zarządzania klubem. Chyba potrzeba faktycznego prezesa, który miałby jakąś wizję i by tym sterował.

Cracovia w najbliższym czasie to będą wielkie inwestycje czy czekanie na to, aż Janusz Filipiak odkupi akcje od miasta?

– To jest nieprzewidywalne, odgadnięcie tego jest strasznie trudne, więc bałbym się postawić większe kwoty na cokolwiek. Odpowiedzią na to będzie nazwisko trenera; to pokaże, w jakim kierunku idziemy. Bliżej mi do przekonania, że to będzie ciężki rok, taki naprawdę ciężki, w stylu walki o utrzymanie. Myślę, że sprawy finansowe nie zamkną się tak szybko, a nie jestem przekonany, czy profesor zaryzykuje wcześniej.

***

Cracovia transferowo — dziwny rozstrzał i brak struktur

Nie chcemy rzecz jasna Januszowi Filipiakowi umniejszać, bo nieprawdziwe byłoby stwierdzenie, że w Cracovię nie inwestuje w ogóle. Akademia jest perełką, którą Pasy mogą się chwalić i przyniesie plony w przyszłości. Po prostu biznesmen w ostatnich latach nie był osobą, która wysyłała sygnały, że jest gotowa odkręcić kurek z pieniędzmi, żeby jego klub wygodnie rozsiadł się w czołówce. Wręcz przeciwnie, od niedawna coraz głośniej o potrzebie zaciskania pasa. Dopiero co klub ogłosił, że rozwiązuje drużynę rezerw. Wytłumaczenie? Finanse, oszczędności.

Cracovia dostała licencję na występy w ekstraklasie w przyszłym sezonie z nadzorem finansowym. Czyli musimy obniżyć koszty. Pytanie, czy zrobić to kosztem pierwszej drużyny, czy szukać innych oszczędności. Za dużo wydaliśmy pieniędzy i mamy na piśmie, że musimy o 10 procent obniżyć koszty — tłumaczył profesor portalowi „Sportowy24.pl”.

Sprawa jest dość zagmatwana. W momencie, kiedy kluby Ekstraklasy dążą do tego, żeby ich rezerwy grały na szczeblu centralnym, będąca w czołówce trzeciej ligi Cracovia II, zamiast walczyć o awans, zwija interes. Na swoim blogu Kuba Szlendak niedawno publikował rozmowę z Tomaszem Kacprzyckim, dyrektorem finansowym Lecha Poznań, który przedstawiał koszty funkcjonowania drugiej drużyny jako 2 miliony złotych rocznie. Gdyby grające szczebel niżej, w jednej z grup trzeciej ligi, rezerwy Pasów kosztowały tyle samo, mówilibyśmy o sześciu procentach zeszłorocznych przychodów klubu. Jacek Zieliński na ostatniej konferencji prasowej w sezonie zdradził, że chciał utrzymać drugi zespół i przedłożył plan oparcia go tylko i wyłącznie o zawodników z rocznika 2002 i młodszych, ale profesor i taką decyzję uznał za zbyt duże obciążenie dla budżetu.

Druga drużyna to jednak nie wszystko. Negocjacje z Markiem Mrozem z pierwszoligowej Resovii, zapytania o Jana Grzesika z Warty Poznań, fiasko rozmów z Tomasem Petraskiem, którego wymagania finansowe znacząco przewyższały możliwości budżetu Cracovii — to wszystko dowody na to, że do sowicie opłacanej rewolucji w Grodzie Kraka daleko. Realia finansowe Pasów dobitnie przedstawia historia ich rozmów z Adamem Zrelakiem. Solidny ligowy napastnik był przez krakowian kuszony, ale oferta okazała się na tyle niska, że uchodząca za ligowego kopciuszka Warta Poznań bez problemu zdołała zaoferować Słowakowi lepsze warunki i przedłużyła jego umowę.

Z drugiej strony Cracovia dopiero co wyłożyła blisko 3,5 miliona złotych na transfery trzech pierwszoligowców (Patryk Makuch ~2,5 mln zł, Mateusz Bochnak – 400 tys. zł, Kamil Ogorzały – 550 tys. zł). Dorzucając wydane w tym samym czasie blisko 8 milionów złotych na wzmocnienia zagraniczne i 3 miliony zapłacone pośrednikom nie zyskujemy obrazu klubu biedującego, szukającego na rynku transferowym okazji i promocji. Pasy były w stanie zaoferować Jewhenowi Konoplance ponad 300 tysięcy euro rocznej pensji; odrzucały także oferty na ponad milion euro za Milana Rodina, Virgila Ghitę, Kamila Pestkę czy Karola Niemczyckiego. Dwaj ostatni za moment odejdą za darmo.

Jednego dnia klubu z Małopolski nie stać na przelicytowanie najbiedniejszej drużyny w lidze i ściągnięcie Adama Zrelaka, podczas gdy wspomniany już Konoplanka kasuje znacznie większe pieniądze. Cracovia potrafi przepłacić za Patryka Makucha, jednocześnie mając kadrę na tyle wąską, że kilka drobnych problemów sprawia, że nie ma kim odświeżyć formacji ataku w jednym z ligowych spotkań. Ten rozdźwięk bierze się z dziwacznej polityki transferowej klubu z Małopolski. To nie tak, że ktoś w Krakowie siedzi i główkuje nad podziałem środków na wzmocnienia. Mamy pół miliona euro do wydania? Ok, spróbujemy zabezpieczyć dwie, może nawet trzy pozycje.

Z Jewhena Konoplanki zostało już tylko fajne CV

Raczej wygląda to tak, że taki Konoplanka jest do klubu przyprowadzany i prezentowany jako nowy piłkarz Pasów. Że transfer Virgila Ghity odbywa się nie na zasadzie „mamy milion euro, jak sprawić, że wydamy go jak najlepiej?”, tylko „proszę, to jest Ghita, fajny był i kosztował milion”. Żeby była jasność: nie chodzi o to, że ktoś Jackowi Zielińskiemu wrzucał do kadry zawodników, których trener nawet nie sprawdzał. Chodzi o to, że wyborów „to albo to” w zasadzie nie było. Był gracz X, którego trzeba wziąć, bo innego nie będzie.

Brzmi dziwacznie? Ostrzegaliśmy. Ale czego się spodziewać, skoro po środowisku krąży anegdota z jednego z kursów PZPN, na którym Cracovia prezentowała swój sposób działania. Sposób, z którego wynikało, że Pasy nie zatrudniają skautów i nie mają szeroko rozumianego pionu sportowego wspartego analitykami i fachowcami. Jest dostęp do “TransferRoom”, jest oko trenera, są panowie działacze — Jakub Tabisz i Stefan Majewski. Jest dyrektor i asystent dyrektora.

Zgromadzeni na sali przeżyli szok i konsternację, nie dowierzając, że klub Ekstraklasy jest w stanie funkcjonować na przyzwoitym poziomie i osiągać niezłe wyniki, z takim zapleczem skautingowo-transferowym. A właściwie: bez niego. Ich reakcja przypominała znanego mema:

I wy tam tak żyjecie?

Cracovia od zaplecza — jeden z najmniejszych sztabów w lidze

Owszem, żyją. Swoją drogą anegdoty o pracy Stefana Majewskiego też są ciekawe. W przypadku jednego z niedawnych transferów miał dogadywać się z… nie tym agentem, co trzeba. Dyrektor rzekomo nie zorientował się, że zawodnik zmienił menedżera i ustalenia nadawały się jedynie do kosza. Transfer Stefana Mitrovicia, o którym przedwcześnie poinformowały media, też nie wysypał się jedynie przez wyciek, tak jak powszechnie twierdzono.

Żeby była jasność, nie wszystko jest źle. Rozmawialiśmy też z osobami, które sprawnie i bezproblemowo dogadały się z krakowskim klubem w temacie transferów.

To jednak nie koniec opowieści o kulisach działania Cracovii. Równie dużym szokiem jest dla topowych klubów to, jak wygląda sztab szkoleniowy Pasów. Jacek Zieliński ma w zespole dwóch asystentów. Kropka. Sztab uzupełniają oczywiście trener bramkarzy czy trener przygotowania motorycznego, ale to oczywistość. Analityka w drużynie nie ma, zabawna jest zresztą historia o tym, jak drużyna z Krakowa próbowała ławkę rozszerzyć, ale w walce o trenera-specjalistę przegrała z drugoligowcem, który zaoferował wspomnianemu szkoleniowcowi wyższą pensję.

Porównując liczbę asystentów, analityków, trenerów bramkarzy i osób odpowiedzialnych za przygotowanie fizyczne i motoryczne w poszczególnych klubach Ekstraklasy, kibice Cracovii mogą doznać szoku. Mniejszy sztab ma tylko Stal Mielec, porównywalny — Korona Kielce. Zespoły z czołówki budowały swój sukces także na kompetentnych ludziach pomagających trenerowi. Sztaby drużyn z TOP4 liczą 7-9 osób, w zasadzie dwukrotnie więcej niż w przypadku Pasów. Na wstępie wspominaliśmy, że ekipą, która faktycznie aspiruje do bycia w czubie tabeli, jest Piast Gliwice. W sztabie tej drużyny znajdziemy siedem osób.

Cracovia nie ma szans na dogonienie ligowego topu z takim zapleczem sportowym. A przecież nie wspomnieliśmy o jakości tego sztabu. Jackowi Zielińskiemu towarzyszą dwaj asystenci wyciągnięci z trzeciej ligi. Ekspracownicy Broni Radom bez doświadczenia na najwyższym poziomie. Z paru rozmów, które przeprowadziliśmy, wynika, że pewne braki z tego wynikające są po prostu widoczne. Jak już wspomnieliśmy, środowisko także dostrzega, że na dobrą sprawę Jacek Zieliński pracuje trochę jak trener w pierwszo- czy drugoligowych realiach.

Nie przesadzamy: osiem klubów pierwszej ligi ma sztab większy niż Pasy. Odra Opole i Stal Rzeszów potrafią zatrudnić sześciu pracowników, Wisła Kraków siedmiu. Dokładnie taki sam sztab jak Cracovia ma drugoligowa Polonia Warszawa. Grający w tej samej lidze Motor Lublin zatrudnia jedną osobę więcej.

Mały sztab, brak skautingu. Tylko pieniądze większe niż na niższych szczeblach, więc parę rzeczy udaje się załatać. Nic dziwnego, że kiedy Cracovia zgłosiła się po Dawida Szulczka, ten wcale nie rwał się do wskoczenia do tego szalenie ambitnego projektu. Janusz Filipiak może kusić pieniędzmi i wizją posiadania wielkiej władzy i wpływu na to, jak wygląda zespół, jednak sporo osób czuje pismo nosem i obawia się, że Pasy to potencjalna mina. Za dużymi możliwościami kryją się bowiem różni doradcy, przyjaciele klubu, którzy domagają się sukcesów.

Jaki progres zrobił Zieliński? – pytają, zachęcając do rewolucji.

Nie będziemy się z tym kłócić, obecny trener Cracovii nie zbudował przecież drużyny, która rzuca na kolana, porywa stylem i rozwija się tak, że możemy przypuszczać, że mniejszy lub większy sukces jest tuż za rogiem. Że mimo ósmego budżetu ligi miejsce w tabeli może być ciut wyższe, bo przecież nie jest też tak, że czołowa szóstka jest zarezerwowana dla tych, którzy mają najdroższą kadrę. Jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że Pasy zatrudniają Dawida Szulczka i z tym samym materiałem ludzkim robią szóste, a nie dziewiąte miejsce. Nie stałyby jednak za tym tak solidne podstawy, że nie można byłoby postawić tezy dokładnie odwrotnej — że Cracovia z innym trenerem walczyłaby o utrzymanie.

Na ten moment klub z Krakowa punktuje tak, jak powinien. Zajmuje miejsce, które powinien. A czy brak progresu jest słusznym podsumowaniem niemal dwuletniej kadencji Jacka Zielińskiego?

Spróbujmy rozłożyć to zagadnienie na czynniki pierwsze.

Jacek Zieliński w Cracovii – ocena kadencji

Jak możemy definiować progres? Miejscem w tabeli? Nie za bardzo, bo nawet gdyby Jacek Zieliński wykręcił szalony wynik i zacumował w TOP4, byłyby to podobne pudrowanie niedostatków, jak zeszłoroczny wynik Lechii Gdańsk. Wrażenia wizualne? Możemy jasno stwierdzić, że Cracovia nie należy do drużyn, które oglądamy z wypiekami na twarzy. Wiadomo, że wszystkich najbardziej ekscytuje gra ofensywna, oparta na dużej intensywności, wysokim pressingu. Wiadomo też, że nie wszyscy w lidze są w stanie tak grać i że inne pomysły na futbol też potrafią być skutecznie.

Pasy to właśnie całkiem skuteczny inny pomysł na futbol. Dane “StatsBomb” plasują Cracovię:

  • poniżej ligowej średniej xG/90 minut, ale za to powyżej tej samej średniej odnoszącej się do stałych fragmentów gry
  • w czołówce drużyn pod względem strzałów oddawanych po kontratakach
  • poniżej ligowej średniej odnośnie wysokości ustawienia linii defensywnej, PPDA oraz xGA

Czyli raczej defensywka, konterka, dość proste granie. W założeniach zbliżone do tego, co oferował Michał Probierz, ale jednak gwarantujące lepsze wrażenia wizualne. Pozytywem jest też to, że o ile Pasy Probierza kojarzyły nam się głównie z ligową czołówką pod względem procentowego czasu gry obcokrajowców, tak Cracovia Jacka Zielińskiego ma raczej twarz ciekawej młodzieży, która odważnie zaznacza swoją obecność i wpływ na grę.

Cracovia – najlepsi dryblerzy

Nie chodzi jednak tylko o wykonawców. Schyłek ery Michała Probierza, czyli sezon 2020/2021, pokazywał, że zespół zmierza w złym kierunku. Jasne, dodajemy pięć odebranych punktów i Pasy są na swoim ulubionym, dziewiątym miejscu. Natomiast wiele aspektów Jackowi Zielińskiemu udało się wyraźnie poprawić. Przede wszystkim grę w defensywie. Cracovia 20/21 była drużyną, która miała horrendalnie wysoki wskaźnik “clear shots” przeciwników. “StatsBomb” definiuje to jako uderzenia, które oddano, mając przed sobą tylko bramkarza.

Czyli bardzo dogodne okazje.

Zmiana trenera pozwoliła nie tylko zmniejszyć statystkę przewidywanych goli przeciwko Pasom, ale też zredukować wspomniane sytuacje w sposób znaczący — z 2,17 do 1,39 (sezon 21/22 to 1,44).

Lech i Cracovia – te drużyny pozwalają rywalom na oddawanie najmniejszej liczby strzałów z “czystych” pozycji

Spadła także ogólna liczba strzałów rywali. W poprzednim sezonie Cracovia stosowała agresywniejszy pressing niż obecnie, gdy postawiła na wyraźnie bierniejsze reakcje (spadek odnotowano również w mierzonej przez “WyScout” intensywności pojedynków), ale — jak widać — to podejście i tak sprawia, że Pasy bronią lepiej.

Cracovia 22/23 vs ostatni pełny sezon Probierza

Cracovia 22/23 vs Cracovia 21/22

W ofensywnym wydaniu Cracovia też wygląda lepiej. Expected goals/90 minut rosną z sezonu na sezon. Średnia strzałów także idzie w górę, w dodatku jednocześnie maleje liczba uderzeń po kontrach, więc choć Pasy wciąż kwalifikują się do zespołów preferujących szybkie akcje po odzyskaniu piłki, to jednak znacznie częściej drużyna z Krakowa serwuje widzom atak pozycyjny. W tym przypadku mówimy o mniejszej liczbie strzałów z gatunku “clear shots”, ale to w zasadzie jedyny element, który uległ pogorszeniu.

Cracovia 22/23 vs ostatni pełny sezon Probierza

Cracovia 22/23 vs Cracovia 21/22

“StatsBomb” czarno na białym wskazuje także, że Cracovia znacząco poprawiła stałe fragmenty gry w defensywie i — tu już nieznacznie, ale jednak — w ofensywie. Statystyki udowadniają także częstsze budowanie ataków od bramki zamiast długich wykopów bramkarza. “WyScout” podpowiada nam, że liczba długich podań zmalała, tak samo jak i liczba dośrodkowań. Do góry poszły inne rubryki: częstotliwość kontaktów z piłką w polu karnym rywala oraz liczba zablokowanych strzałów, świadcząca o aktywności, zaangażowaniu i dobrym ustawianiu się linii defensywnej.

Wróćmy więc do kluczowego pytania. Czy Cracovia zrobiła progres pod wodzą Jacka Zielińskiego? Względem poprzedniego szkoleniowca — tak. Udało się zatrzymać i odwrócić proces słabnącej postawy zespołu, a jak już wspominaliśmy, nie było tak, że nowy trener dostał sztab ludzi, którzy sprawiali, że warunki, w jakich pracował, były wyraźnie lepsze niż te, które miał poprzednik. Dorzucając do tego większą rolę młodzieży, można uznać, że niezależnie od tego, czy kontrakt Zielińskiego zostanie przedłużony, spełnił on swoją rolę. Postawił krok do przodu, dokonał skutecznej naprawy.

Dojrzała młodzież Cracovii. Jak wypełniać przepis tylko przy okazji?

Na co naprawdę stać Cracovię? Na pewno nie na puchary

Cracovia w Ekstraklasie trwa. Zarówno pod względem organizacyjnym, finansowym, jak i sportowym. Złośliwi powiedzą, że jest jak rurkowce na dnie oceanu — choć w tym przypadku raczej na szczycie piramidy — ale to nie do końca prawda. Pasów nie można zaliczyć do grona klubów-desperatów, które wychudzone i zmarnowane trzymają się kurczowo kroplówek z miasta i Canal+, trzymających to wszystko przy życiu. Krakowski klub przy życiu trzyma „Comarch”. Krakowski klub nie drży o byt, rokrocznie wykonując nerwowe ruchy. Można stwierdzić, że coś sobie po prostu dzierga.

Cierpliwie i mozolnie.

Żeby uznać, że Pasy coś do ligi wnoszą, potrzeba było kogoś takiego jak Jacek Zieliński. Kogoś, kto w oknie wystawowym pokaże Michała Rakoczego czy Karola Knapa. Jeśli Cracovia stwierdzi, że kogoś takiego jak Jacek Zieliński już nie potrzebuje, to też może się z takiej decyzji wybronić. Musi jednak pamiętać, że zmiana frontmana nie sprawi, że kapela grająca na zużytych instrumentach, typowy one-hit-wonder, stanie się nową ikoną sceny.

Jeśli panowie popatrzą na to, co się działo z kadrą od czerwca zeszłego roku… Chronologicznie: Amersfoort odchodzi za darmo, w sierpniu kontuzję łapie Pestka, w październiku do końca sezonu wypada Hebo Rasmussen, Myszor do tej pory nie doszedł do swojej dyspozycji, w styczniu za darmo odchodzi Rodin, następnie kontuzję łapie Jablonsky. Teraz za darmo odchodzą Pestka i Niemczycki. Więc chciałem spytać: jak oceniamy potencjał tej drużyny? – zagadywał dziennikarzy Jacek Zieliński na ostatniej konferencji w sezonie.

Ci dopytywali, czy następny sezon będzie inny, bo z kontuzjami i “złymi menedżerami” borykają się wszyscy. Jednocześnie zaznaczając, że to nie jest zarzut do trenera. – Zdaję sobie sprawę, że to nie jest tłumaczenie, bo kontuzje się zdarzają. Nam zdarzyły się kontuzje dwóch liderów, kiedy byliśmy rozpędzeni. Nie zmieniam zdania, że ten zespół ma potencjał na miejsca 5-8. Nie możemy się porównywać finansowo z Rakowem, Lechem, Legią, Pogonią. Bardzo chciałbym się z nimi bić na dłuższym dystansie, ale budżety grają. Jestem realistą, nie będę snuł fantasmagorii – odpowiadał szkoleniowiec.

Jeśli Janusz Filipiak naprawdę chce wygrywać i potwierdzać większe ambicje Cracovii, musi zorientować się, że usprawnień i inwestycji wymaga znacznie więcej obszarów niż posada pierwszego trenera. Z niemal najmniejszym sztabem w lidze, bez zaplecza w postaci analityków i skautów nie da się iść w górę, budować drużyny, która mogłaby rywalizować z klubami, w których te rzeczy są podstawą.

Cracovia rozwija klubową akademię, ma nowoczesną bazę, według raportów „Deloitte” tylko Legia Warszawa wyciska ze swojego stadionu większe pieniądze poza dniem meczowym. Czyli są aspekty i obszary, w których krakowska drużyna robi coś dobrze. Po prostu nie należy do nich kwestia budowania sukcesu w pierwszym zespole. W takich okolicznościach, zamiast żachać się na to, że Cracovia nie walczy o coś więcej, lepiej doceniać, że nie wplątuje się w walkę o ligowy byt.

Spokojne utrzymywanie się w Ekstraklasie to realny cel tej drużyny. Wszystko inne byłoby wynikiem ponad stan. Na ten moment czołówka ligi Pasom po prostu odjechała i nie da się tego odkręcić inaczej niż wdrożeniem długoterminowego, konkretnego planu.

WIĘCEJ O CRACOVII:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix; dane: StatsBomb, WyScout, Deloitte, EkstraStats

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
49
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Ekstraklasa

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
49
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

46 komentarzy

Loading...