Reklama

Tu biją, tam płaczą. Reportaż z finału Pucharu Polski

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

02 maja 2023, 23:50 • 5 min czytania 117 komentarzy

Josue opiera się o barierki. Na palcach dwa sygnety. Wytatuowane ręce. Kolczyki w uszach. Niesie uszaty Puchar Polski. Właśnie wyszedł z szatni, w której pozował do kamery, płaczliwie wykrzywiał twarz, imitował gest ocierania łez i krzyczał: „Papszun Cry!”. Chwilę wcześniej przy dziennikarzach przystanął trener Rakowa Częstochowa. Wyglądał na wściekłego. Powiedział, że „wstydziłby się, gdyby Filip Mladenović był jego piłkarzem”. Tu biją, tam płaczą, czyli krajobraz po finale Pucharu Polski. 

Tu biją, tam płaczą. Reportaż z finału Pucharu Polski

Puchar Tysiąca Drużyn.

Brzmi dumnie.

Jest w tym jednak coś cholernie smutnego, że po finale Pucharu Polski z udziałem dwóch najlepszych ekstraklasowych drużyn tego sezonu najwięcej emocji budzą skandale. Kto lał, a kto przyjmował. Kto atakował, a kto prowokował. Kto się mazał, a kto triumfował. Takie tam głupotki, które wobec tej piłkarskiej marności urosły do rangi poważnego wydarzenia.

Sen o Warszawie

Poranek w Warszawie. Piotr Obidziński wrzuca zdjęcie partnerki w okolicznościowej koszulce klubu spod Jasnej Góry. Na to odpisuje mu anonimowy kibic z Twittera:

Reklama

– Radzę po mieście w tej szmacie nie chodzić.

– Bo co się stanie? – odpisuje prezes Rakowa.

– Bo dostaniesz w ryj – odpowiada inny fan, tym razem z avatarem Legii w profilowym.

– Nie – odpisuje krótko Obidziński.

Po stolicy zwykł przemieszczać się w ubraniach sygnowanych herbem Rakowa. Twierdzi, że „Medaliki” nie budzą negatywnych skojarzeń. Nie ma racji, bo kibice Legii są dosyć naturalnie wrogo do nich nastawieni. W końcu w tym sezonie rywalizują o wszystkie najważniejsze trofea, czyż nie?

Reklama

W ryj nikt nie dostaje. Chyba. Goście z Częstochowy nie muszą ukrywać szalików w plecakach, trykotów pod bluzami, a sympatii w skrytości serc. Podobno.

Na trybunach czterdzieści cztery tysiące widzów. I wojna. Na oprawy, na race, na decybele. Wygrali „miejscowi”. Było ich więcej. Oprawa ładniejsza estetycznie, race żywsze i bardziej kolorowe, no i ogólnie głośniej, żwawiej, jakby z większą wiarą. 

Piłka nożna w sensie ścisłym zaczarowała tylko raz. Na chwilę przed rzutami karnymi Kacper Tobiasz oddalił się od kolegów z drużyny i pomachał do stołecznych kibiców. Poprosił o głośny doping, gdy okazało się, że jedenastki egzekwowane będą naprzeciwko trybuny zajmowanej przez fanów z Częstochowy. „Kacper Tobiasz!”, „Kacper Tobiasz!”, „Kacper Tobiasz!”, rozlegało się na Stadionie Narodowym.

Chwilę później 20-letni bramkarz Legii wybronił kluczowego karnego i zapracował na miano najlepszego piłkarza meczu. W swoim własnym mieście. Jest coś elektryzującego w tym chłopaku. W końcu piłka nożna to emocje…

Emocje…

Z głośników poleciał Czesław Niemen. „Sen o Warszawie”. Pewien symbol odbudowy Legii. Półtora roku temu zimowali na przedostatnim miejscu w Ekstraklasie, teraz wygrywają Puchar Polski.

Tu biją

Przekorny los chciał, że w kluczowym momencie przestrzelił Mister Puchar Polski”, czyli Mateusz Wdowiak, który brał udział w czwartym z rzędu finale tych rozgrywek. Po wszystkim stawił się w strefie mieszanej. Wyglądał na przybitego. Już na wstępie zaznaczył, że nie był naocznym świadkiem pomeczowej awantury. Takie jednak czasy, że za chwilę oglądał nagranie, na którym Filip Mladenović uderza Wiktora Długosza. Po wszystkim tylko się skrzywił. „Sami widzicie, skandal”, rzucił, bo drużyna Rakowa przeżywała tę sytuację jeszcze na długo po ostatnim gwizdku. 

Kłótnie.

Dyskusje.

Awantura w tunelu.

Sceny pod szatniami.

Piłkarze Rakowa wyglądali na zniesmaczonych. Niby mówili o „wysokiej stawce meczuwszystkich chwytach dozwolonych, ale zaraz wtrącali coś o wstręcie, obrzydzeniu, zrezygnowaniu, a nawet wykroczeniu przeciwko zasadom człowieczeństwa”, padło dokładnie takie stwierdzenie.

Fran Tudor: – Przegraliśmy, ale chociaż zachowaliśmy klasę i nikogo nie zaczepialiśmy, nie prowokowaliśmy, oni zaczęli. Wiktor Długosz krzyknął, że Filip Mladenović uderzył go w twarz, a następnie podbiegł do naszej ławki i pokazał gest, którego nawet nie skomentuję. Zaraz Yuri Ribeiro wpakował się w Jeana Carlosa. Skandaliczne zachowanie. Nie mam na to słów. 

Tomas Petrasek: – Trzeba umieć zachować klasę. Jestem dumny ze swojego zespołu, przynajmniej potrafi się zachować. A Legia? Niech sobie sami gadają. Po takim zachowaniu nie było mowy o żadnym szpalerze. 

Stratos Svarnas: – Pocieszałem smutnego Mateusza Wdowiaka, więc nie widziałem dokładnie, co się stało, ale chyba z jakieś powodu szatnia Rakowa była po wszystkim wściekła, prawda?

Dawid Szwarga: – Zrozumiałbym jeszcze grę słów, starcia kogutów, trash-talk, pyskówkę, ale to jest znaczne przekroczenie granicy. Pozostałych rzeczy się nie czepiam, to widowisko sportowe, emocje buzują. Kompromitująco zachował się tylko jeden zawodnik – Filip Mladenović. 

Marek Papszun: – Sami widzieliście, co się działo. Niech każdy odpowie sobie na pytanie, czy to jest profesjonalizm, czy to jest szacunek do przeciwnika. Niestosowne zachowania się zdarzają, ale pewnych granic się nie przekracza. I te granice zostały przekroczone. Wstydziłbym się, gdybym miał miał w drużynie takiego piłkarza jak Filip Mladenović. Nie bije się ludzi. Na szczęście nikogo takiego nie mam. 

Tam płaczą

W szatni Legii padło wspomniane „Papszun Cry!”, a zdobywcy Pucharu Polski promienieli wspaniałymi nastrojami. Artur Jędrzejczyk zapowiadał swój rychły powrót do reprezentacji Polski, w dowcipach akompaniowali mu Bartosz Kapustka i Paweł Wszołek, którzy zapowiadali huczne świętowanie, Josue przechadzał się z uszatym trofeum. Tylko niektórzy odnosili się do sprawy Filipa Mladenovicia, który nawet nie pofatygował się, żeby wytłumaczyć się ze swojego zachowania.

Maik Nawrocki: – Było gorąco. Raków mocno prowokował. I wiesz co, jak ktoś cię podjudza, to najlepiej smakuje zwycięstwo. 

Rafał Augustyniak: – Papszun mówi, że wstydziłby się, gdyby miał Mladenovicia w składzie? Ja bym się nie wstydził, bo to świetny piłkarz, każdy chciałby mieć takiego wahadłowego w swojej drużynie, ale jego zachowanie jego karygodne, tu nie ma żadnych wątpliwości. Źle zareagował, zostanie ukarany. 

Josue: – Papszun płakał przed meczem. Płacze po meczu. Przeciw Rakowowi gra się bardzo trudno w jedenastu, a co dopiero w dziesięciu, to jest bardzo mocny zespół. Ich ławka niesłychanie żywiołowo reaguje na wydarzenia boiskowe, co tylko niepotrzebnie zaostrza atmosferę, ale akurat ja doskonale rozumiem emocje meczowe. Zawsze powtarzam, że jest Josue na boisku i jest Josue poza boiskiem. Tego się trzymajmy.

Gdyby nie absolutny kretynizm Mladenovicia, tego dnia Legia byłaby w pełni zwycięska. Wygrała na ulicach, wygrała na trybunach i wygrała na boisku. Ale cóż, w polskim futbolu chyba nie może być normalnie. Tu biją, tam płaczą, a komu przyjdzie dobrze kopać piłkę?

Czytaj więcej o finale Pucharu Polski:

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Europy

Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

0
Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

Piłka nożna

Liga Europy

Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

0
Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

Komentarze

117 komentarzy

Loading...